środa, 3 października 2012

Cicha woda brzegi rwie, ona będzie silna.



Nawet jeden mały Gest
Jeden dotyk Nieba
żeby znaleźć w każdym z Nas
Jeden wspólny wielki Raj, który da nam skrzydła
i pozwoli dotknąć gwiazd
To dla Takich chwil - całe życie wędrówką



 Śmiech. Szczebiotliwy, słodki, niewinny. Unosi się w przepełnionym kwiatową wonią powietrzu. Żwir cicho zrzędzi pod małymi odzianymi w niebieskie lakierki stópkami.  Wiatr delikatnie przeczesuje miedziane loki, które błyszczą w promieniach zachodzącego słońca. Fiołkowe oczy  pełne są beztroski  i życia które tak prędko z nas ucieka. Trójkątna twarzyczka przyprószona piegami i rumieńcem.
Tuż za biegnącą dziewczynką, wolnym krokiem  idzie kobieta. Jej szczupłe dłonie zaciskają się na rączce wózka  z niewielkim dzieciątkiem o jasnych oczach i meszku na głowie.  Na jej szczupłej twarzy odznacza się miłość. Z uwielbieniem przygląda się swojej starszej córce. Nachyla się nad wózkiem i okrywa śpiące niemowlę ciepłym kocykiem.
Nie wiadomo dlaczego, ale biegnąca dotąd dziewczyna zwalnia i raptownie przystaje. Jej niewinna twarz zeszpecona zostaje grymasem bólu i przerażeniem. W oczach maluje się panika i zaskoczenie. Nie czując gruntu nad stopami, opada na ciemny żwir, wydając cichy krzyk. Chwile później, leży nieruchomo, a z jej wagi płynie krew. 


Nie mogę spać kiedy widzę Twoje sny...
Lecz mogę zgasić światło wieczności...
I upaść... żeby ratować Twoje życie...

 Nastaje głucha cisza, w oddali  słychać jedynie kroki śmierci. Wózek stoi samotnie, a niemowlę wychyla się i z zainteresowanie przygląda niecodziennej scenie.  Wszystko dzieje się tak niespodziewanie. 
Zoe klęczy nad pięcioletnią Joyce. Z gardła kobiety wydobywają się głuche okrzyki, na które nikt nie odpowiada. Chwilę później na miejsce zdarzenie przyjeżdża karetka, zabiera Joy.
Tydzień później czerń góruje na niewielkim cmentarzu. Pośród wielkich grobów stoi jeden maleńki . Tabliczki prawie nie widać, znad góry kwiatków i pluszowych misiów.


Kiedy rodzisz się nawet góry toną we krwi
Będąc dzieckiem pragnień nadzieją zabarwiasz złe sny
Bredząc trzy po trzy powiedziałeś, że Ty
Jesteś Władcą Snów - uwierzyli bez słów
Krok po kroku ich opętałeś...



Ile razy zadawałeś sobie pytanie „dlaczego”? Ile razy zastanawiałeś się właściwie po co żyjesz? Ile razy wyruszałeś w poszukiwaniu sensu życia? Ile razy wątpiłeś? Ile razy chciałeś z sobą skończyć, poddać się i odejść jak najdalej? Ile razy?        Nie masz wpływu na własne życie. Może i wydaje Ci się, że to właśnie Ty jesteś panem swojego losu, jednak tak naprawdę jesteś jedynie pionkiem, który robi to co inni mu każą. Nikim. Płaszczysz się przed ludźmi, który mają nad tobą władzę. Nie buntujesz się, choć bardzo tego chcesz. Jesteś taki zwykły i bezbronny.                                                                      Każdy z nas jest Inny, choć wszyscy razem tacy sami. Każdy kieruje się własnymi przekonaniami, wartościami, nawykami. Często robi coś wbrew swojej woli, kłamiemy, choć chcemy słyszeć prawdę. Jesteśmy cholernymi hipokrytami, zakłamanymi, niezasługującym na to, co mamy robakami. Pieprzonymi egoistami niepotrafiącymi przyznać się do błędu.  Nie znosisz być oceniany, więc dlaczego oceniasz innych? Hipokryzja i złośliwość to podstawa, by przeżyć w tych czasach, jednak ty się do tego nie przyznasz…. Wiesz co? Pieprz się!

 Świat przepełniony krwią i nienawiścią
Młodość sprawia, że chcemy żyć
Odbierając nam wolność i niezależność
Stworzono nam piekło na Ziemi!

Nie zdajesz sobie sprawy, że istnieję. Mijasz mnie codziennie na korytarzu, nie zaszczycając nawet jednym marnym  spojrzeniem. Czasem trącisz moje ramię, jednak nie obejrzysz się, nie przeprosisz. Bo i po co? Jestem tylko kolejnym wyrzutkiem z Brooklyn’u. Nie wiesz jak brzmi moje imię, skąd pochodzę, ile mam lat. Nie obchodzi Cię to. I dobrze. 
 Sama nie wiem co tu robię. Ta elitarna szkoła była marzeniem mojej matki, a ja... Ja jestem grzeczna i robię to o co mnie mamusia poprosi, amen! 
  Dopiero gdy odwiedzasz jeden z klubów, dostrzegasz mnie. Nie masz wyjścia, światła skierowane są w moją stronę. Zastanawiasz się kim jestem.
Nie mam idealnej twarzy, długich nóg, kupy kasy czy służby i szoferów. Nie znajdziesz mnie na każdej imprezie, ani w swoim łóżku.  Nie podkochuję się w każdym ładniejszym palancie, nie ekscytują mnie zakupy czy chodzenie po galeriach, nie wskakuje upita do nieprzytomności do pokoi bogatych - napalonych. Nie mam niesamowitego daru przekonywania, czy ściągania na siebie uwagi. Nie noszę odsłaniających pośladki spódniczek czy dekoltów , które praktycznie niczego nie zasłaniają. ma we mnie nic przebojowego, niesamowitego…. A może brak tych wszystkich cech czyni mnie niezwykłą?

Kim więc jestem?

Łatwiej powiedzieć kim nie jestem….
Z pewnością nie ucieleśnieniem Twoich marzeń, jak już to mogę grać rolę w twoich koszmarach… Nie jestem żadną ekskluzywną, czy nawet nie dziewczyną na jedną noc. Nie znajdziesz mnie w gronie pomponiarek, czy w klubie szachowym. Nie należę do żadnej z szkolnych  drużyn. Nie recytuję, nie przynoszę powodów do dumy szkole. Nie jestem szkolną królową, ani żadną z jej przyjaciółek. Nie znajdziesz mnie w gronie szalonych ekologów, czy odprawiającą modły na cmentarzu.

Urodziłam się w Niemczech, w Berlinie, jednak sześć  lat  później mieszkałam w ojczyźnie nieżyjącego już ojca. Mama- zwykła Niemka, miała swój gabinet kosmetyczny, jednak rzuciła wszystko by przenieść się ze mną  na inny kontynent. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Podziwiam ją za jej poświęcenie i wiarę w lepsze jutro, które nigdy nie nastanie. Zamieszkałyśmy na Brooklynie, w niewielkim domku, gdzie niegdyś znajdowało się biuro ojca. Teraz zamiast usług prawniczych, możesz zamówić sobie masaż, czy mikrodermabrazję.                                                                                                                        
 Cały czas po domu kręcili się nieznani mi ludzie. Dziwnie jest czuć się obco we własnym mieszkaniu, jednak nie miałam nic do gadania – jestem tylko dzieciakiem, który nie zasługuje na to co ma.
Tak naprawdę jestem szczęściarą, że żyję, więc dlaczego nie potrafię tego docenić? Proste. Czy ty byś się cieszył, mogąc żyć kosztem kogoś innego? Szansa na to, że umrę była równa 1:2. Spokojnie mogłaby teraz wąchać kwiatki z drugiej strony, jednak nie mi to było pisane. Żyję, a Joyce już nie. Co dzień zastanawiam się dlaczego, jednak jeszcze nigdy nie znalazłam sensownego rozwiązania.
Czasem wiszące w kuchni zdjęcie jej uroczej buzi dodaje otuch, czasem sprawia, że nienawidzę się jeszcze bardziej. Zrobiłabym wszystko, by to ona mogła siedzieć na kuchennym krześle, śmiać się… Nawet jeśli kosztowałoby mnie to życiem. 

Widząc mnie na scenie z mało znanym klubie myślisz – głupia desperatka. Dzięki, też tak myślę. Nie mogę polegać na matce, która cierpi na wieczny brak pieniędzy. Czasem…. Odnoszę wrażenie, że to ja muszę ją wychowywać, jednak cóż się dziwić? Jedna choroba unicestwiła połowę jej rodziny. Została ze mną. Niewdzięczną dzikuską. Na jej miejscu powiesiłabym się.  Sama musze o siebie dbać, co w sumie mi się podoba. Żadnych próśb, szantaży, gróźb.  Ile zarobię, tyle mam.
Po szkole pracuję jako kelnerka, choć czasem i pójdę na zmywak. W weekendy występuję. Nie ważne gdzie, nie ważne za ile. Byle grać. Byle ludzie nas słyszeli, nic specjalnego, w końcu czego można się spodziewać od garażowej kapeli z Brooklynu? Buntownicze hasła. Bezmyślna anarchia. Teksty piosenek satanistycznych zespołów. Ostra gra, słowa płynące z zachrypniętych przez papierosy gardeł. Tak, to my.



Bieg-BIEG do śmierci w imię prawdy
Tylko pusty śmiech z twojej bezsensownej walki
Strach wkrada się do twego umysłu
Szukasz, ale nigdy nie znajdziesz!

Nie boję się życia. Nie boję się tak przyziemnych rzeczy jak pajęczaki, karaluchy, owady, dzikie zwierzęta, prędkości. Nie przerażają mnie chore wytwory wyobraźni, strzykawki, krew, ciemność, samotność,  zjawiska paranormalne, szaleńcy, którym ktoś zjebał psychę. Wszystko to jest groteskowe i banalne. Pytasz co mnie przeraża? Proszę, śmiej się. Boję się śmierci. 


Szepty zanikają
A cisza krzyczy tak przeraźliwie
Widzisz?
Nasze życie jak zwykle będzie ceną!
Puste słowa, puste krzyki
Rozumiesz?
Nie zapomnij nigdy, że to
KŁAMSTWA!

Tanatofobia. 

Mroczny kosiarz, jest tym, który budzi we mnie lęk. Boję się umrzeć. Jak myślisz, dlaczego spędziłam zasrane dwa miesiące w ośrodku dla młodych  psycholi?                                                                            Świadome przedawkowanie leków, wydawało się bardzo kuszącą perspektywą, w porównaniu do życia w nieustającym strachu. Nie wiesz jak to jest, gdy ogarnia Cię cholerna paranoja. Nie wiesz jak to jest, na każdym kroku spotykać śmierć, która śmieje się wprost do twojego ucha, mówiąc, że już niedługo nadejdzie twoja kolej. Każdy twój ruch, musi być dokładnie przemyślany, w innym wypadku możesz odejść. Nie wrócić. Boisz się spotykać z ludźmi, wychodzić z domu. Ukojenie jedynie znajdujesz w błogiej nieświadomości, kiedy ból odgrywa główną rolę. Czujesz każdy swój wewnętrzny narząd. Czujesz, że żyjesz. Walczysz poddając się. Bezmyślnie szybujesz. Już prawie osiągasz cel, gdy budząc Cię jaskrawe światła. Wyrywasz się. Wrzeszczysz. Szamoczesz się z świadomością. Chcesz uciec,  odejść, jednak oni, próbują wstrzyknąć do Twoich żył nadzieję.  Nie chcesz, jednak nikt nie słucha twoich gróźb, ani błagania.  Jesteś jedynie kukłą, której zdanie nie jest ważne. Wmawiają Ci, że będzie dobrze, że warto żyć. Ty jedynie patrzysz na nich, nie mówiąc już nic.

Jesteś królem świata... w twoim małym śnie
Tu nieodwracalne... w żywe zmienia się
Zło zwyciężasz dobrem...
Nie wiesz co to lęk...
Nieprawdopodobne...
W pewność zmienia się...
Zmienia cię...


Mają Cię za psychola, jednak skąd oni mogą widzieć? Na świecie nie istnieją osoby zdrowe na umyśle, wszystko zależy od lekarza, tym którym wystawią prawidłową diagnozę, wysyłają na odsiadkę, a tym, u których się pomylą, zostają wolni. Taki los.  Każdy człowiek czymś się różni, choć tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Każdy z nas ma marzenia, pragnienia, lęki obawy.                                                                                                                                                                                              Nie jestem inna, jestem dokładnie taka jak Ty, czy nasz nauczyciel w-f. Również jestem człowiekiem, jednak po co mi to? I tak nikt nie rozumie, tego co się ze mną dzieje. Każdy tylko dba o swój nos.

Gdy zagotuje się krew...
Nie wystarczy chcieć...
NIE! NIE! NIE! NIE!

Myślisz, że jestem psychiczna? I dobrze, trzymaj się z daleka. Omijaj szerokim łukiem, wyśmiewaj, rzucaj krzyżami, lej wodą święconą. Módl się nad moja zbłąkaną duszą.  Miej mnie na groźną, bój się mnie. Nie, nie zobaczysz obłędu w moich oczach,  nie zobaczysz, jak wydrapuję sobie żyły, nie zobaczysz piany z moich ust. Jestem zupełnie normalna, tak jaki i ty.

 Sen jest chwilowym złudzeniem
Bo ON podaruje Ci władzę
A ty bez litości na tronie we krwi
odnajdziesz się...

Chcesz poznać mój charakter? Śmiało, podjedź, ośmiel się na tą kompromitację! Odezwij się! Nie martw się, nie ugryzę. Pytasz? Ja odpowiadam. Na tym polega konwersacja, o ile się nie mylę.
Może jestem uparta, może egoistyczna.  Nieufna, zdziczała, samotna, nieprzewidywalna. I co z tego? Już cię zniechęciłam? Jeszcze nie? Dobrze, sam tego chciałeś. Szczera, twarda, dumna, zamknięta w sobie, małomówna.                                                                                                                                                              W sumie… To brzmi mało zachęcająco , prawda? Ale… Tak nie jest, uwierz, albo i nie! Potrafię prowadzić niezobowiązującą konwersację, luźną rozmowę.  Nie burczę na wszystkich dookoła, nie patrzę aroganckim wzrokiem mówiącym „ mam cię w dupie, gadaj, mam cię gdzieś, jestem zbyt fajna, by z togą mówić”. Nie, zachowałam resztki zdrowego rozsądku, normalności. Kultura i dobre maniery jeszcze nie wyginęły, prawda?
Nie jestem żadną rasistką, jednak dzielę ludzi na trzy grupy. Ludzi, których nie lubię, po prostu nie lubię i z tym akurat się nie kryję. Tych co lubię, lubię i z tym również nie mam zamiaru się ukrywać. A pozostali… Są mi obojętni. Amen. Alleluja!
Pytasz czym się zajmuję , co lubię robić, czy mam jakieś hobby, jakiej muzyki słucham?.I na to cierpliwie odpowiadam. Szmal zarabiam „wiosłując” czy drąc mordę w typowo punkowym zespole. W dni powszednie kelneruje w knajpie. Lubię doprowadzać ludzi do szału, wałęsać po nocnym mieście, bawić się z moim pupilkiem, wężem o imieniu Maiden. Lubię siedzieć i patrzeć na wodę. Jest taka spokojna…. Otwarta i bezkresna.  Nie znoszę oglądać telewizji. Wszystko jest tam tak cholernie narzucane.  Hobby? Poza muzyką, nie mam żadnego. Nie ćwiczę fizycznie, nie mam talentu aktorskiego, choć czasem… Czasem lubię pomagać mamie, szczególnie jeśli idzie o malowanie paznokci .Moje wzory może i nie nadają się dla każdego, jednak… Całkiem dobrze mi to idzie.
Muzyka odzwierciedla moją osobowość. 

Na moim odtwarzaczu nie znajdziesz popu, klasyki, rapu czy hip-hopu. Metal. Punk. Rock. Psycho.  Wiem, nie dziwi Cię to, w końcu należę do subkultury metalowej, co widać na pierwszy rzut oka.
Chcesz wiedzieć, czy należę do grona typowych party-girl? Cóż…  Jeśli idzie o używki, to porównując   do przeciętnego ucznia szkoły, jestem abstynentką. Nie ćpam, nie ćpałam i nie mam tego w planach na najbliższy weekend. Nie interesują mnie halucynogeny, narkotyki twarde, czy nawet zwykłe ekstazy. Nie pociąga mnie stan beztroskiej błogości, nieustannej senności. Ja lubię czuć. Można powiedzieć, że uzależniłam się od bólu.  Śmiało można nazwać mnie dziką. Uwielbiam być wolna, biegać po parkach, lasach… Czuć wiatr we włosach, zimno na stopach i skórze.
Alkohol… Tylko i wyłącznie na koncertach, w weekendy. Nie mam potrzeby niszczyć sobie wątroby. Gdy już w końcu umrę, chcę aby moje wnętrzności szły na operację, a ciało mogą wypchać i postawić w sklepie z antykami, czy oddać do sali biologicznej. Z paleniem u mnie gorzej.  Organizm przyzwyczaił się do przebrzydłej nikotyny. Tytoń kupujemy nielegalnie, od starych wraków, którzy wsiąkli i nie ma dla nich ratunku. Nie powiem czy jest zupełnie czysty, ale całkiem dobry.
Na imprezach i domówkach bywam rzadko. Nie odpowiada mi muzyka, klimat. Nie pociągają mnie  spici i spoceni „królowe parkietów”, pozerzy, którzy już po trzecim piwie wspinają się po kolumnach, czy dziwki w kiczowatych strojach.
Wolę spędzać wieczory w barach, czy na porządnych metalowych, bądź rockowych koncertach. Jeśli tylko usłyszę o jakimś festiwalu, poświęconym tejże muzyce, pakuje namiot, śpiwór, sześciopak i jadę, nie zważając na nic.
Glany, skórzane spodnie, kurtki. Przydługie koszule w kratę, bandany, wyciągnięte swetry, ciemne koszulki. Długie blond włosy, szare oczy, prosty nos, wąskie usta. Metr siedemdziesiąt osiem. Po ty mnie poznasz, gdy przez przypadek przejdziesz ulicami Brooklynu bądź zachce Ci się rozglądnąć po szkolny korytarzu.
Różu wystrzegam się jak snobów, wszelakich falbanek, koronek, zakładek czy cekinów- nie noszę i nosić nie mam zamiaru. Prostota, cholerna prostota bez jakiegokolwiek wyszukania i artyzmu. Na co dzień zwykły t-shirt i spodnie z skóry i denimu. Jedynymi dodatkami są pieszczochy i obroże.
Glany. Obuwie, które noszę niezależnie od pory roku, miesiąca, dnia tygodnia, godziny, pogody, humoru. Mam trzy pary. Czarne do połowy kostki są na dni powszednie. Czarne  20 dziurowe na weekend, a czarne przecierane na granatowo, na ważniejsze wyjścia.

Włosów nie farbowałam i farbować nie zamierzam. Dobrze czuję się blondynką, nie chcę tego zmieniać. I bez niszczenia chemikaliami są cienkie i matowe.  Nie znoszę sztuczności, dlatego nie maluje się często.  Jako córka kosmetyczki powinnam całkiem dobrze władać pędzlem, tuszem, szminką, jednak… Tak nie jest. Nie potrafię zamienić swojej twarzy w dzieło sztuki. Najczęściej maluję jedynie rzęsy. Ust ciągle mam spierzchnięte, a policzki… No cóż, mają tendencje do różowienia się, więc po co wydawać kasę na róże czy bronzery?  Akceptuję się taką, jak mnie stworzono. Prosto. Zwyczajnie. Naturalnie.
Chcesz znać kilka pozornie nieistotnych faktów? Spoko, mogę odpowiedzieć, i tak już wiesz za dużo.
 Ciasto, zawsze jem palcami, widelca używam jedynie, gdy jestem zakochana, od takie małe zboczenie zawodowe. Chcesz wiedzieć, czy byłam zakochana, czy miałam chłopaka, czy już nie jestem dziewicą? Cóż… To niech pozostanie moją tajemnicą. 

Pytasz o wady wrodzone, nabyte… No cóż… Jest ich wiele, jednak nad kilkoma nie mam kontroli. Nic nie zrobię z niedomkniętym kręgiem w kręgosłupie, czy przyspieszonym metabolizmem.  Nie biorę na to żadnych leków, bo i po co? Nie mam na to wpływu. Stąd się bierze nieobecny wyraz na twarzy, oraz waga.  Pierwsza wada w ogóle mi nie przeszkadza i jest niezauważalna, czego niestety nie mogę powiedzieć o tej drugiej. Dlatego jestem chuda, dlatego mam wytrzeszcz gałek ocznych, natłok myśli i kłopoty ze snem. Paskudztwo.

Na szczęście nie zaliczam się do grona anorektyczek. Z dwojga złego wolałabym być pulchna niż tak chuda.  Nie lubię swoich nóg, które bardziej wyglądają jak źrebięce kopyta, niż długie seksowne kończyny, którymi szczyci się Angelina Jolie. Dłonie zawsze suche i szorstkie, są kościste i żylaste…. Skóra blada, jednak podatna na zaczerwienienia… 





Babsy Winter 
Krew Niemiecko- Amerykańska
Lat 17, klasa III
12.02.1993
Tanatofobia. 
W dni powszednie kelnerka, w weekendy wioślarka w zespole.
W szkole przez niespełnione ambicje matki. 




[ WITAM!
Chylę czoła, jeśli ktoś przedarł się przez ten gąszcz literówek, nieskończonych zdań, filozoficznych rozkmin i gramatycznych samobójstw potocznie zwanych Kartą Postaci. Poprawię ją obiecuję, jednak teraz aż cała się pale do wątków, więc nie zagryźcie mnie od razu, proszę!
Starłam się nadać Babsy nieco oryginalności, ale nie wiem co z tego wyszło...No nic, poprawię się!
Póki co: wątkiwątkiwątkiwątki! Mogę zacząć, mogę wymyślić powiązania, ale proszę - nie wykorzystujcie tego i pomóżcie mojej udręczonej głowie :> Tyle wywodów odautorskich, dobranoc! :3]