niedziela, 29 lipca 2012

We have a dance! In the brothels of Buenos Aires





Rosalie Bessettet-Benoit
 
29 maja 1995, Madryt, Marsylia
mieszanka krwi francuskiej i hiszpańskiej

Klasa II
Zajęcia obowiązkowe:
języki: angielski, hiszpański, francuski, łacina
WOS, WOK, historia, matematyka, muzyka
biologia, fizyka, chemia(rozszerzony)
lekkoatletyka, gimnastyka sportowa
Zajęcia dodatkowe:
Malarstwo, od tak, dla zasady, gdyż nie zamierza na nie uczęszczać






*First there is desire!
           
Rozpoczynasz kolejny dzień swojego życia - otwierasz okno i delikatnie mrużysz oczy, kiedy uderza Cię chłód porannego powietrza. Jesteś tu od początku wakacji, a nadal nie możesz przyzwyczaić się do różnicy pomiędzy Nowym Jorkiem a Francją czy Hiszpanią. Masz ochotę zapalić, ale nie wiesz gdzie położyłaś papierosy. Pozostaje Ci więc niesamowity Freddie Mercury. Powoli szykujesz się na kolejny podbój miasta swoim ukochanym rowerem. Kupujesz kolejne książki w księgarni, truskawki w spożywczym i płyty w jednym z ulubionych sklepów muzycznych. Muzyka płynące ze słuchawek, porusza całym Twoim ciałem i mimowolnie kolejne kroki stawiasz jak w tańcu.
 
   Then... passion!

 
Gdy tańczysz, jesteś zadziorna, namiętna, ale i w pewnym stopniu delikatna. W twoich oczach widać pasję. Nie dziwię się, że zdobyłaś kilka tytułów mistrzowskich. Początki na hiszpańskich ulicach, podczas nocnych pokazów tanga, spowodowały, że stawałaś się coraz bardziej dojrzała i świadoma swojego ciała, swojej kobiecości. A jednak, niewielu Cię miało i niewielu mieć będzie.
 

 
Then... suspicion!

Niby tak wiele o Tobie wiem. Jesteś straszną pedantką, co zapewne odziedziczyłaś po ojcu, który jest Twoją jedyna rodziną. Świetnie gotujesz, szkoda tylko, że tak rzadko to robisz. Obok tańca uwielbiasz starego, dobrego rocka i swój zielony rower, z którym w ciągu dnia się nie rozstajesz. Od dziecka uczyłaś się nie tylko tańca towarzyskiego, ale i gry na pianinie.  Ale bądźmy szczerzy, nie wiem o Tobie nic. W czwartek możesz zajadać się czekoladą, a od piątku stosować drakońską dietę. W sobotę masz ochotę umrzeć, a w niedzielę kochasz życie. W poniedziałek jesteś chłopczycą, we wtorek damą. Ty sama wiesz o sobie najwięcej. Co wcale nie oznacza, że wszystko.



 






Jealousy! Anger! Betrayal!
Jealousy!
Yes, jealousy...
Will drive you... will drive you... mad!



__________________________________________________________________________________
*Roxanne – Moulin Rouge 
 zdjątka deviantART.com
     Wiem, że kobiety nie są aż tak rozchwytywane jak mężczyźni, jednak sądzę, że uda nam się dogadać ;)  Wszystkich, którzy mają jakiś pomysł na relację z powyższą postaćką, zachęcam do wątków. W końcu po to tu jesteśmy. Całkiem ze mnie przyjazna osóbka, serio.

57 komentarzy:

  1. [ Witam! Nie mam pomysłu na powiązanie, ale mogę zacząć. Czy Rosalie mieszka w internacie? ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Vivianne miała wiele dziwnych zwyczajów. Zapraszała nauczycieli na kawę, by lepiej ich poznać czy piekła pełno ciasteczek, po czym rozdawała je wszystkim naokoło. Do takich rzeczy zaliczało się także nachodzenie nowych uczniów i ich pokojach w internacie.
    Blondynka już dawno miała odwiedzić nową uczennicę, która zamieszkała kilka pokoi dalej, jednak kiedy była w Nowym Jorku i akurat nigdzie nie wyjeżdżała, nigdy nie miała na to czasu. We wtorek jednak uznała, że lepiej będzie jeżeli zapuka do pokoju nieznajomej, niż kolejne popołudnie spędzi w kawiarni w towarzystwie książki. Zjawiła się więc przed drzwiami dziewczyny z pudełkiem czekoladek w ręku i zapukała, mając nadzieję, że nie pomyliła pokoi.
    - Cześć. My się jeszcze nie znamy. Jestem Vivianne, mieszkam na końcu korytarza. - przywitała się wesoło, kiedy otwarły się drzwi i wepchnęła dziewczynie czarne pudełko do rąk.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hmm, może park? Bo szkolny korytarz to chyba zbyt wielki banał, co?
    Bo, szczerze mówiąc, wątpię, żeby Rosalie pojawiała się w barach, nocnych klubach i podejrzanych okolicach?
    Co do sytuacji, pozostawiam ją już Tobie.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Sobotni wieczór jak zwykle spędzał wraz ze swoimi nowymi znajomymi na rozrywkach, które tak dobrze znał. Siedział na motorze, bowiem za niecałe pięć minut miał rozpocząć się ambitny wyścig. Nagroda była dobra, a konkurencja najlepsza, jaka mogła mu się trafić. Tym razem będzie musiał się bardziej postarać.
    W głowie szumiało mu od ryku licznych silników. Większość bowiem popisywała się teraz swymi umiejętnościami. Przez hałas usiłowały przebić się dźwięki muzyki sączące się z kilku dużych głośników.
    Powoli podjeżdżał pod linię startu, kiedy usłyszał gwizdy. Mimowolnie spojrzał w tym kierunku, co wszyscy i ujrzał szczupłą brunetkę. Przez jego głowę mimowolnie przemknęło tylko jedno słowo: Ava.
    Zmarszczył czoło i zmrużył oczy. Po kilku sekundach zrobiło mu się niedobrze. Wstał i pozwolił, by motor się przewrócił. Jak w transie ruszył w kierunku dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Potrząsnął głową, kiedy znajdował się już kilka metrów od dziewczyny. Tak, jakby tym gestem zdołał wytrząsnąć sobie z głowy myśl o byłej dziewczynie.
    - To nie ona - powtarzał cicho, ale i to nie pomagało.
    W końcu stanął tuż przed nią i zlustrował ją spojrzeniem. Dopiero wtedy się otrząsnął. Ava była w końcu nieco bledsza, odrobinę drobniejsza..
    Żeby nie wyjść na skończonego idiotę, albo kogoś, kto ma nie po kolei w głowie, uśmiechnął się i wskazał ręką motor.
    - Wiesz co to wyścigi syjamskie? - zapytał, choć nie czekał na odpowiedź. Nigdy jej tu jeszcze nie widział, więc wątpił, że usłyszy odpowiedź. - Potrzebuję kogoś do pary. Wchodzisz w to?

    OdpowiedzUsuń
  6. - Pozwól, że zdradzę ci pewien sekret - powiedział, jednym ruchem odrzucając część włosów dziewczyny do tyłu. Następnie pochylił się nad nią, by móc szepnąć jej do ucha. - Ja zawsze wygrywam.
    Uśmiechnął się jednym ze swoich uśmiechów z kolekcji 'pewny siebie' i ruszył w stronę motoru. Podniósł go jednym zwinnym ruchem, po czym na niego wsiadł. Zerknął do tyłu. Dziewczyna też już siedziała.
    - Mam nadzieję, że masz przy sobie jakiś pasek? - krzyknął do tyłu, usiłując przekrzyczeć ryk tłumu i silników. Powoli podjechał do linii startu. - Na jego znak - wskazał na wysokiego mężczyznę z dyktafonem, stojącego nieopodal. - Na jego znak zejdziesz z motoru i staniesz do niego tyłem, tak, jak inne dziewczyny. Na kolejny znak tyłem wsiądziesz na motor i przypniesz się do mnie paskiem, a potem spróbujesz objąć mnie rękami w pasie. Mam nadzieję, że rozumiesz, bo jeśli nie.. Będzie nam cię brakować, nieznajoma.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiał się tylko, słysząc, że nieznajoma się boi. Nie było już odwrotu.
    Słysząc głuche "Start!", ruszył przed siebie. Motor wyskoczył za linię startu, by od razu pomknąć przez słabo oświetlone, ciasne uliczki. Wiatr szumiał mu w uszach i miał wrażenie, że żołądek zaraz przyklei mu się do kręgosłupa. Mimo to uśmiechał się triumfalnie, ponieważ, jak na razie, prowadził.
    - W górę! - usłyszał po drugim okrążeniu. Bez zastanowienia wykonał manewr pozwalający mu jechać jedynie na tylnym kole. Coś szarpnęło go do tyłu. Cóż, przynajmniej ma pewność, że jego towarzyszka nie wypadła mu gdzieś na zakręcie. Po kilku sekundach powrócił do poprzedniej pozycji. Zostało mu jeszcze ostatnie okrążenie, które szybko pokonał. Na mecie zjawił się jako pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Mówiłem, że zawsze wygrywam, czyż nie? - uniósł brew, lustrując dziewczynę spojrzeniem. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Niemalże zzieleniałą twarz okalała burza potarganych włosów. - Ciastek tu nie serwujemy. Jest tylko wódka, niestety - rzucił, po czym podszedł do wysokiego mężczyzny po odbiór nagrody. Kto by pomyślał, że kiedyś dorobi się jachtu. Nawet ojciec nigdy nie pozwolił sobie na takie luksusy.
    Szybko wrócił do nieznajomej, która nadal stała obok jego motoru.
    - No, chyba, że znajdzie się coś na moim nowiutkim jachcie - pomachał jej przed nosem wielkim brelokiem, na końcu którego dyndały leniwie kluczyki.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Całe szczęście, że ja nigdy nie muszę nikogo gwałcić - posłał jej szeroki, pewny siebie uśmiech i również wsiadł na motocykl. Kluczyki schował głęboko w kieszeni jeansów.
    Przystań znajdowała się całkiem niedaleko. Od owej "podejrzanej uliczki", w której się wcześniej znajdowali, dzieliło ich jakieś pięć minut.
    Wjechał do jednego z opuszczonych magazynów. Zaparkował motocykl przy ścianie, zaraz obok brudnego bezdomnego leżącego na kartonach. Uśmiechnął się do niego, na co on z uśmiechem wymamrotał słowa powitania.
    Wyszedł z magazynu i rozejrzał się po przystani, pod nosem mrucząc nazwę jachtu. W końcu zauważył odpowiedni i ruszył w jego kierunku, uprzednio upewniając się, że jego towarzyszka za nim idzie.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Taki urok nielegalnych wyścigów i hazardu. Możesz albo dużo wygrać, albo wszystko stracić. Wszystko zależy od tego, czy dopisuje ci szczęście. A wypadki.. Wbrew pozorom nie są aż tak częste. Zazwyczaj powstają, kiedy ktoś jest złośliwy i próbuje zrobić innym krzywdę - wzruszył ramionami.
    Wnętrze jachtu było imponujące. Stąpali po drogim, miękkim dywanie, a na ścianach wisiały świetne kopie obrazów. To cacko musiało kosztować fortunę.
    Otwierał po kolei kabiny, mając nadzieję znaleźć coś w stylu kuchni, czy salonu. Tam na pewno znajdzie się coś do przekąszenia i jakiś ciekawy trunek. Niestety, początkowo natrafiał na same sypialnie.
    - A to później.. - mówił za każdym razem z pogardliwym uśmieszkiem.
    W końcu jednak dotarli do czegoś, co przypominało salon.

    OdpowiedzUsuń
  11. Vivianne weszła do środka, rozglądając się wokół. Pokój wydawał się przyjemny. Szczególnie spodobały jej się świeże kwiaty i od razu zaczęła zastanawiać się, czemu wazon w jej pokoju stał pusty. Zresztą w jej pokoju panował okropny bałagan, a większość ścian było poobklejanych plakatami, zdjęciami czy rysunkami. Blondynka pocieszyła się jedynie tym, że nieznajoma mieszka tu dopiero od niedawna i nie miała jeszcze czasu, by bałaganić.
    - Może herbatę? I ciasto. Na ciasto zawsze mam ochotę. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. - Z której jesteś klasy? - zapytała jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy już uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu, podszedł do barku. Do kwadratowych szklaneczek nalał trochę szkockiej i wrzucił po dwie kostki lodu. Z doświadczenia wiedział, że kobiety raczej za tym nie przepadają, ale nie przejmował się tym. On serwuje, on decyduje.
    - Proszę - podał dziewczynie szklaneczkę i usiadł tuż obok niej. Pociągnął spory łyk trunku. Po chwili krępującej ciszy zdecydował się zadać towarzyszce pytanie. - Więc.. Nie boisz się siedzieć sama z szurniętym nieznajomym na jachcie, w odosobnionym porcie?

    OdpowiedzUsuń
  13. - To nie kwestia zaskoczenia, a siły. Siedzisz w, można by rzec, zamkniętym pomieszczeniu z nieznajomym, który ściga się w nielegalnych wyścigach. Skąd pewność, że za chwilę coś nie strzeli mi do głowy i nie zechcę cię udusić? - powiedział. Zachowanie dziewczyny wydawało mu się dziwne. Czyżby nie miała instynktu samozachowawczego? Niemożliwe. W końcu bała się głupiej przejażdżki na motorze... - Jakiej muzyki słucham? Wszystkiego, w zależności od nastroju. Choć raczej stronię od rapu i hip hopu. Zdecydowanie to do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Powinnaś to zmienić! - powiedziała nagle, zupełnie ignorując jej pytanie. - Poznać ludzi i to z nimi poznawać miasto. To znaczy, jeszcze zdążysz wszystkich poznać, ale lepiej zrobić to wcześniej. Kiedy tu pierwszy raz przyjechałam, pukałam do każdych drzwi i przedstawiałam się. Przynosiłam też czekoladki albo piekłam ciasteczka, żeby mnie nikt nie wyrzucił. Niewiele osób było ucieszonych z towarzystwa piętnastolatki. - zaśmiała się na wspomnienie tamtych dni. - I jestem z klasy trzeciej. - dodała nagle, przypominając sobie o pytaniu, potem wzięła ciasto i ugryzła kawałek.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Oczywiście, że się wpasuje. Jeśli chodzi o Santiago, jemu wiele do rozmowy nie potrzeba. Nie jest jakiś wybredny wtedy, kiedy wybiera sobie ludzi do potencjalnej znajomości. Po prostu chodzi o dobre pierwsze wrażenie. Podpowiem, że lubi, gdy ktoś ma coś do powiedzenia i nie milczy ciągle. :) Wiem, trudna postać, ale nie wszyscy mogą być tacy łatwo przystępni :P]

    OdpowiedzUsuń
  16. Vivianne zaśmiała się.
    - Chyba ravioli nie byłoby najlepszym pomysłem. Ale za to herbata jest całkiem niezła, chociaż można kogoś oparzyć i to też nie byłoby najlepsze. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Nie umiesz piec, więc jesteś skazana na samotność. - stwierdziła jeszcze.
    Vivianne była zupełnie inna, już pierwszego dnia chciała wszystkich i wszystko poznać. Mimo, że potem nie pamiętała imion ani nazw.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Hej. Chciałabym zacząć wątek. Co Ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  19. [ To się cieszę ;] Masz może pomysł na jakieś powiązanie albo/i jakieś okoliczności spotkania? ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziewczyna upiła łyk herbaty i przytaknęła.
    - Tak, byłam przez dwa tygodnie u rodziców w Miami. - odpowiedziała. Właściwie był to też jej dom, ale odkąd mieszkała w Nowym Jorku, nie była tak do niego przywiązana. Starała się jednak jak najczęściej odwiedzać rodzinę.
    - A ty spędzasz tutaj całe wakacje? - wywnioskowała. Kiedy Vivianne przeprowadziła się do akademika, również spędziła tu całe lato.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wzruszyła ramionami.
    - Rzeczywiście nie znam. Skandale są głupie. Prasa robi szum z niczego. Albo z prywatnych spraw ludzi. Nie wiem, kto w ogóle ma ochotę to czytać? Pewnie ludzie, którzy siedzą w domu i nikt nawet nie ma ochoty wbijać się w ich prywatność. - uśmiechnęła się subtelnie. - Ja też miałam znaleźć sobie jakieś mieszkanko. Ale w sumie, gdzie będzie mi lepiej niż w domu. Poza tym rodzice chwilowo przenieśli się do babci, bo nie najlepiej się czuję. Więc mam pusty domek i święty spokój. I jak z tym twoim mieszkaniem? Znalazłaś coś?

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hm, skoro ona jest tancerką, a on bardzo dobrze tańczy, choć nigdy się nie uczył, więc pewnie brak mu trochę techniki, to może coś z tańcem? Jakaś zabawa, czy coś?]

    Eddie Delacour

    OdpowiedzUsuń
  23. [Pewnie, mogłabym prosić o zaczęcie? :)]

    Eddie Delacour

    OdpowiedzUsuń
  24. Vivianne zastanowiła się przez chwilę, popijając herbatę.
    - Oczywiście chętnie się gdzieś wybiorę. - powiedziała nagle, nie chcąc, by dziewczyna pomyślała, że chce się jakoś wymigać. - Ale nie wiem czy uda mi się czymś zaskoczyć. Większość miejsc, które tu odwiedzam to kawiarnie albo parki. - wzruszyła ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Raczej obserwatora :D]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Wybacz, takie niekontrolowane wakacje. Wątek mi się podoba, już odpisuje!]

    Santiago spojrzał na dziewczynę, która usiadła obok niego. Zmarszczył lekko brwi, jednak na jego usta wstąpił zaraz ten lekko cwany uśmieszek.
    - A dobre chociaż te gumy? - Spytał, z udawany, dziecięcym zainteresowaniem, nie mniejszym od tego, jakie wykazywały tamte dzieciaki, kiedy automat z gumą oszalał. Wiedział, że to banalne pytanie, ale nie chciał być od razu chłodny dla kogoś, kogo ledwie poznał. A nuż, miała się dziewczyna okazać kimś wartym uwagi?

    OdpowiedzUsuń
  27. [Chęć na wątek mam zawsze. Wniebowzięta bym była gdybyś zaczęła, a jeżeli chodzi o powiązanie... Miles mógłby udzielać Rose korepetycji z jakiegoś przedmiotu, albo mogą się znać przez rodziców(jednak nie znalałam informacji w karcie cy ojciec dziewczyny też mieszka w NY czy nie;d) w sumie... ż┼adnych innych pomysłów na chwile obecną nie mam]

    OdpowiedzUsuń
  28. [no w sumie może być w ten sposób. A kiedy się zobaczyli w szkole kiedy dziewczyna dołączyła do grona uczniów, mogli się początkowo nie rozpoznać czy coś ;d]

    OdpowiedzUsuń
  29. - Zabawa z ogniem... - powtórzyła blondynka i wstała z miejsca. Podeszła do dziewczyny i spojrzała na ulotkę, którą trzymała w ręce. Rzeczywiście coś takiego mogło być ciekawe, może nawet zabawne. A nawet jeżeli nie, będzie to jakieś nowe doświadczenie, z którego zostaną jakieś wspomnienia.
    - Jestem bardzo chętna. - stwierdziła w końcu i uśmiechnęła się do Rosalie.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Ależ odpowiada! Jak najbardziej odpowiada. :D]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Do osoby Jonathana pasuje to jak ulał. To całkiem w jego stylu. :D]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Hmm. Może... Kurcze, mi też nic oryginalnego nie przychodzi do głowy. Skoro kończą się to może w sklepie? Jonathan nie znosi zakupów, więc chętnie odłożyłby je na później, gdyby dostrzegł kogoś znajomego.]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  33. [jasne, spoko ;)]

    Siedział na parapecie oparty o balustradę z nogami wywieszonymi na zewnątrz. Uwielbiał nocami obserwować z okna Nowy Jork. Ten widok był niesamowity, pomimo, że widział go tak na dobrą sprawę co noc.
    "Po prostu przyjdź. Będziemy się bać razem M." odpisał na sms'a które dostał dosłownie przed kilkoma sekundami. Samotne noce, w które się nie spało były najgorsze. Wspomnienia uderzały wtedy najmocniej, a Ty po prostu musiałeś z nimi trwać.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  34. Vivianne zaśmiała się tylko, słysząc jej słowa.
    - Nieporządek? - powtórzyła za nią, rozglądając się wokół. - Lepiej nie będę cię zapraszać do siebie. - stwierdziła wesoło, po czym zniknęła w drzwiach.
    10 minut później czekała przy wejściu w okularach przeciwsłonecznych, kapeluszu i z czarną torebką w dłoni. Uśmiechnęła się, znów widząc dziewczynę.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  35. Kiedy wysłał sms'a spojrzał na siebie. Może i powinien się jakoś ogarnąć, nie pozwolić aby dama widziała go w tak opłakanym i nie wyjściowym stanie, jednak był zbyt przytłoczony myślami, by zrobić z sobą coś więcej. Założył tylko na bokserki bermudy i czekał, wyczekiwał, aż się pojawi.
    - Mon Cher, odliczałem sekundy - powiedział widząc dziewczynę w drzwiach z butelką wina. Uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym wskazał łóżko, aby spoczęła.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  36. Vivianne spojrzała jeszcze raz na ulotkę, reklamującą pokaz. Chwilę milczała, po czym podniosła wzrok na dziewczynę.
    - Jeżeli się nie mylę, to nie jest tak daleko. - uśmiechnęła się szerzej.
    Droga na miejsce zajęła im około dziesięciu minut. Niewysoka blondynka właśnie zapowiadała kolejnego artystę i Vivianne pociągnęła Rosalie za rękę, by przedostać się bliżej sceny.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Wolę te wieczory, podczas których nic się nie dzieje, niż noce, w których nawiedzają mnie koszmary - powiedział, odbierając od dziewczyny butelkę, z której korkiem uporał się w bardzo krótkim czasie. Podszedł do szafki, z której wyjął dwie szklanki. Miał nadzieje, że dziewczyna wybaczy mu brak kieliszków, no ale przecież byli w akademiku, równie dobrze mogliby pić z gwinta.
    - W takie noce, przeraża mnie samotność - dodał po czym rozlał po równo wina do obu szklanek - upijmy się razem, może nam się to uda.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  38. - Alkohol zawsze da się załatwić - powiedział, upijając kilka łyków wina. Nie miał w zwyczaju palić, ale skoro już dziewczyna częstowała, miał wrażenie, że to tylko pomoże zbudować odpowiednią atmosferę do rozmowy. Wyjął jednego i cisnął sobie do ust, czekając, aż dziewczyna poda mu zapalniczkę.
    - To coś z przeszłości, coś bardzo złego - odpowiedział na jej pytanie, nie przepadał o tym mówić, jednak ufał Rosalie i chciał o tym porozmawiać z kimś innym niż pani doktor - to... ciemne pomieszczenie i zbyt głośne dźwięki, złe dźwięki. Samotność... - szeptał, zerkając na brunetkę.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  39. Zaciągnął się mocno nikotyną, po czym wypuścił szarawy dymek, który rozniósł się po pomieszczeniu.
    - Raczej nic nie wymyślimy - powiedział spokojnie, będąc w sumie, całkowicie przyzwyczajonym do tej myśli. Walczył z tym już czternaście lat, a i tak wciąż o wszystkim pamiętał. W nocy czasem dowiadywał się nowych rzeczy, albo to po prostu jego mózg uzupełniał kolorami części układanki.
    - Pewnie Ci o tym wspominałem, chociaż trochę - szepnął, strzepując odrobinę popiołu. Nie potrafił o tym mówić od tak, po prostu. Chociaż słowa były bardzo łatwe, do opisania całej sytuacji.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  40. Vivianne spojrzała na nią niby karcącym wzrokiem.
    - Przestań, liczą się dobre chęci! - odpowiedziała poważnie, ale zaraz potem sama wybuchła śmiechem. Oczywiście nie każdy miał talent do tworzenia strojów, ale chłopak na scenie musiał być wybitnym beztalenciem. Może jego umiejętności, które miał zaprezentować, były lepsze.
    - Jest tu jakaś gwiazda wieczoru? Ktoś... kto nie jest amatorem? - zapytała i schowała swoje ciemne okulary do torebki.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  41. Nim cokolwiek odpowiedział, wypił wino ze szklanki po czym dolał go z butelki do obu szklanek. Nie był w stanie o tym rozmawiać na trzeźwo, więc upił jeszcze kilka łyków z dolewki, nim się odezwał.
    - Rozumiem, że ten seks to tylko i wyłącznie z Tobą - odpowiedział, przechylając delikatnie głowę na bok, aby oprzeć ją o głowę dziewczyny - och uwierz da się to zauważyć - mruknął, przystawiając do ust szklankę i upijając kolejne łyki.
    - Wiesz miałem cztery lata, ojciec wtedy był jednym z najbogatszych ludzi w NY... Pieniądze były... Wiesz, byłem celem ludzi do zdobycia wielkiej ilości forsy - mruknął, zapatrzony w dno szklanki.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  42. Vivianne również zaśmiała się głośno, a kilka osób obdarzyło ją karcącym spojrzeniem.
    - Mogę cię ewentualnie zapowiedzieć. - zaproponowała wesoło i spojrzała na scenę, z której zniknął już artysta w okropnym kostiumie.
    - Hej, może go poderwiemy! - wymyśliła nagle, odwracając się w stronę dziewczyny. - Chociaż byłoby to trochę okrutne... Może pod maską smoka kryje się ktoś interesujący? Może to ktoś kogo znamy? - zaczęła się zastanawiać.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  43. [Jeśli myślisz, że Tony wzbudziłby w Rosalie instynkty opiekuńcze, czy inną cholerę, to nie mam nic przeciwko temu, by nasze postacie łączyła tego typu relacja.:]

    OdpowiedzUsuń
  44. Vivianne wycofała się razem z dziewczyną, chociaż nie była do końca przekonana, co do jej pomysłu.
    - Mówisz o wtargnięciu na scenę czy raczej o poderwaniu tego gościa? - zapytała odrobinę zbyt głośno. W końcu musiała się z nią jakoś porozumieć w tym tłumie ludzi. - Bo jeżeli mam wybierać to wolę już ten tani podryw. W ogóle wolałabym nie wybierać, ale nie wiem czy istnieje taka opcja. - mówiła już bardziej do siebie niż do Rosalie. Mimo to nadal grzecznie za nią szła, nie sprawiając zbędnych problemów.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  45. [Tak myślałam i myślałam...i mało co przyszło mi do głowy. Ale może tak: Rosalie tańczy, a siostra Zacka, która jest jej imienniczką, też często to robi. Mogły się poznać, ze względu na zbieżność imion zakolegować i gdy Rosie odwiedziła ich w domu, poznała Zacka. A że chodzą akurat do tej samej szkoły, to i są takimi znajomymi, że mogą się ze sobą pośmiać, pogadać i takie tam.
    Nie moja godzina, wybacz! ^^"]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  46. Jakoś tak nie miał co robić. Zwiedzanie miasta go nudziło, po sklepach raczej też z przyjemnością nie chodził, więc zostało mu tylko jedno. Kosz. Zgarnął piłkę z domu i ruszył w swojego ulubione miejsce - boisko niedaleko akademika. Jakoś tak w tym miejscu piłka bardziej pasowała do jego ręki, odległość od kosza wydawała się mniejsza, a częstotliwość dobrych rzutów większa. Na początku rozgrzał palce - podstawa podstaw według jego trenera. Potem porzucał parę razy z miejsca, by w końcu zacząć biegać z piłką. Oczywiście nie miał szans na zrobienie wsadu czy czegoś równie efektownego, ale grał na pozycji obrońcy i nie musiał tego umieć! Minęła chyba godzina, więc przystanął przy ławce, upijając parę łyków wody i wracając z piłką nie miejsce, kiedy usłyszał damskie głos. Odwrócił się w stronę dziewczyny i uśmiechnął szeroko, widząc, że to Rosie. Na jej słowa prychnął z rozbawieniem, obserwując uważnie jak podchodziła i zabierała mu piłkę.
    - Skoro jesteś taka pewna, to o co chciałabyś się założyć? - spytał, spoglądając na nią z zainteresowaniem.
    - Tylko pamiętasz, że gram w drużynie? Nie chcę, żebyś płakała, gdy poniesiesz druzgocącą klęskę. - zażartował, puszczając jej oczko. Nie, że był nadmiernie pewny siebie, ale nie uważał się znowu za taką sierotę, by ani razu nie trafić. I byli na szczęśliwym boisku!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  47. Vivianne spojrzała na chłopaka w śmiesznym stroju, śmiejąc się cicho.
    - Zamierzamy go podglądać? - zapytała dziewczyny, nie odwracając wzroku. - A potem podejdziemy i zaczniemy wychwalać jego występ, co? Zorientuje się, że jesteśmy idiotkami! Nikt go raczej nie pozna bez stroju, chyba że zacznie go obserwować jak my. - stwierdziła, chociaż nie za bardzo się tym przejmowała. Mogło być ciekawie.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  48. Wyciągnął ręce, łapiąc piłkę i zaraz odbijając ją parę razy od ziemi. Na moment zamyślił się, głośno pomrukując, by w końcu uśmiechnąć się szeroko.
    - Jestem głodny, więc co ty na to, że jeśli wygram, kupisz mi jakiegoś hamburgera? - spytał z entuzjazmem godnym dziecka. Wizja bułki z mięsem, sałatą i pomidorem na moment uspokoiła jego pusty żołądek, który jeszcze przed przyjściem Rosie głośno dawał o sobie znać. Można by rzec, że jej pojawienie się było darem od losu!
    - Powinnaś jeszcze wzruszyć przy tych słowach ramionami, żeby dopełnić pozę totalnej nonszalancji. - zauważył z rozbawieniem, po czym pokiwał głową, gdy wspominała o zasadach. Na pewno nie rozegra z nią meczu jeden na jeden, bo nie był chamem - a wiadomo, że jako facet większy i cięższy miałby w takim wypadku przewagę.
    - Zagramy w 24. Rozpoczynający rzuca z tej linii... - podszedł do niej specjalnie, pokazując ją nogą. - Jeśli nie trafi, druga osoba zbiera piłkę i z miejsca, w którym ją złapie, rzuca. Jak rzuci, ma dwa punkty i znowu rzuca z tej linii. I tak do 24 punktów.
    Miał nadzieję, że wytłumaczenie było w miarę sensowne, ale i tak najwięcej rzeczy wychodziło już w trakcie gry. Najwyżej jak źle jej teraz pójdzie to zarządzi dogrywkę. Tknięty jakąś myślą, zerknął na nią, uśmiechając się wesoło.
    - Pomyśl co byś chciała, jeśli wygrasz. - bo nawet on nie mógł do końca założyć, że jej nie nie uda. Różne rzeczy się działy! Czasami amator pokonywał mistrza i choć to przeczyło wszystkim prawom, to zdarzało się!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  49. Chłopak spojrzał na kwiat, a potem na dziewczynę lekko zdezorientowany. Raczej nie często dostawał róże od dziewczyny, która na dodatek kłaniała się lekko. Może był uważany za jednego z najprzystojniejszych i najbardziej pożądanych chłopaków w szkole, ale taka sytuacja przytrafiła mu się po raz pierwszy w życiu. Wiele razy to on dawał dziewczynie kwiaty... Nie wiedział, czy ta zamiana ról mu się podoba. Chyba jednak wolałby zostać przy tradycyjnym porządku rzeczy. Nie wypadało jednak wygłaszać takiej opinii na wstępie. Grzecznie wziął kwiatka z jej dłoni i uśmiechnął się szeroko. Był jednocześnie rozbawiony i lekko zakłopotany. A zakłopotany Jonathan to coś niemal nie spotykanego.
    - Dziękuję - powiedział.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  50. - I tak trzymaj! - zawołał radośnie, by na widok jej skrzywienia, unieść brwi. Cóż, prawdę powiedziawszy to nie było tak, że żył na samych fast-foodach. Cenił sobie rodzinne obiadki, lubił też typowo babciną kuchnię, choć sam babci nie miał - mama ojczyma traktowała go jednak jak własnego wnuczka i zawzięcie tuczyła. Mimo wszystko w chwili gdy wysiadał już mu żołądek po meczu czy treningu, nie było innej opcji, jak pójść i zjeść coś szybkiego. W dodatku nie zawsze miał przy sobie tyle kasy, by móc pozwolić sobie na obiad w restauracji.
    - Skoro się tak upierasz to zgoda, wygram i robisz mi hamburgera- oświadczył wesoło. Teraz miał jeszcze większą motywację by wygrać! Jej propozycja nagrody za wygranej rozśmieszyła go i przytrzymawszy piłkę między kolanami, uniósł dłonie, spoglądając na nie.
    - Nie wiem czy nie będziesz żałować, masażysta ze mnie marny. Tak mi się wydaję - zauważył, stając na linii. Oczywiście był pewien, że trafi - z tego miejsca rzucał miliardy razy, nie tylko na tym boisku, ale też na innych. Trener uważał rzuty osobiste za coś obowiązkowo dopracowanego na ostatni guzik.
    Ale nie spodziewał się, że dziewczyna zagra nieczysto. Zdezorientowany nie zdążył wycelować piłki i ta omsknęła mu się z rąk, przez co popchnął ją zaledwie paliczkami i uderzyła z boku kosza, odskakując zaledwie metr od niego.
    - Oszustka! - krzyknął oburzony i podszedł do niej. Cóż, też mógł grać nie fair! Kiedy zamierzała rzucić, zrobił dosłownie to samo, co ona - z tym, że nie spotkało się to z jej reakcją i piłka wpadła do kosza. Zajęczał, niezadowolony i gdy stanęła na linii, zaczął po prostu śpiewać. A wierzcie mi, takiego fałszu to chyba nikt nie słyszał.
    Musiał znaleźć na nią sposób, ot!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  51. [Powiązanie nie bardzo, gdyż Jean-Luc uczy w tej szkole od niedawna. A co do wątku, to może być spotkanie w jakiejś bibliotece albo coś w ten deseń?]

    OdpowiedzUsuń
  52. I think thіѕ is onе of the most important іnfo for me.
    And i'm glad reading your article. But should remark on some general things, The site style is great, the articles is really nice : D. Good job, cheers

    my weblog - Engagement Rings
    my page - Engagement Rings

    OdpowiedzUsuń
  53. Hi there, You've done an excellent job. I'll
    definitely ԁigg іt and ρersonally rеcommеnd tο mу friеnds.

    I'm confident they will be benefited from this site.

    Also visit my blog: payday loans
    Also see my webpage - payday loans

    OdpowiedzUsuń
  54. I visited sеveгаl web sіtеs hоwevеr the audio feаture
    for audio sоngs curгent at this web site is really wonderful.


    Feel free to viѕit mу homepage ... instant cash loans

    OdpowiedzUsuń