James Denver Taylor
Johnny Depp by Terry Richardson for Vanity Fair (11/2011)
Wygląda zdecydowanie zachęcająco – wysoki, dobrze zbudowany, niewątpliwie przystojny. Po okresie nastoletnich szaleństw z dredami, bandanami i innymi fryzjerskimi wariacjami, przyzwyczaił świat do niezmiennej od lat, schludnej i przede wszystkim najnormalniejszej z możliwych fryzury. Za antyrefleksem okularów pana z biura można dopatrzeć się ciemnobrązowych oczu. Tylko ciemnobrązowych, bo ani one hipnotyczne ani szczególnie wyjątkowe. Lata spędzone w wojsku dobrze mu zrobiły – oprócz atletycznej sylwetki zyskał jeszcze obowiązkowość, która pozwala mu nie zdziadzieć i nie sflaczeć. Oj, na to się zdecydowanie nie zanosi, siłownia trzy razy w tygodniu musi być, inaczej James jest chory.
Chociaż zachował bez najmniejszych modyfikacji swoje twarde, wojskowe zasady i nieznające sprzeciwu spojrzenie, tak naprawdę jest całkiem spokojnym, ugodowym i łatwym w kontaktach człowiekiem. Od siebie wymaga zdecydowanie więcej niż od całej reszty obywateli Matki Ziemi, dlatego na jego lekcje można przychodzić bez drżących kolan i obawy, że podczas zajęć podłoga spłynie krwią niewinnych, a wnętrzności rozbryzną się po ścianach klasy fizyki. Podczas mniej oficjalnych spotkań z uczniami (mowa oczywiście o Pasjonatach Matematyki!) pozwala nawet mówić sobie po imieniu, ale ten, kto postanowi nazwać go Jimmy – o, zgrozo – zostanie z użyciem odpowiednio skierowanej siły przerobiony na pasztet strasburski. Nie podejrzewał, że kiedykolwiek będzie mu dane pracować w szkole, ba, nie podejrzewał nawet, że może bez większego wysiłku zyskać dobry kontakt z młodzieżą, ale pomimo nieprzewidywalności losu i jego niezrozumiałych decyzji, dobrze mu na aktualnym stanowisku i póki co nie ma zamiaru się z niego ruszać.
Rodzina Taylorów jest całkiem spora i James nawet pamięta wszystkie imiona/daty urodzenia/aktualne miejsca zamieszkania/inne tego typu bzdury, ale oprócz wysyłanych z przeróżnych okazji maili i świątecznych spędów, od dłuższego czasu niewiele mają ze sobą wspólnego. Jedynie brat bliźniak Roger może liczyć na jakieś większe zainteresowanie, chociaż panowie najbardziej się kochają, kiedy dzieli ich przynajmniej ocean. Takiego komfortu rzeczywistość niestety im nie gwarantuje, mieszkają w jednym apartamencie (36,5 metrów kwadratowych, jeden pokój, dwa łóżka, walka z grzybem w łazience, zakazana dzielnica i jeden kabel od Internetu – długość 74 cm, umiejscowiony przy samej podłodze, więc jeśli ktokolwiek ma ochotę złapać kontakt ze światem, musi się położyć na kocu z IKEI i pogodzić z niemożliwością podłączenia routera) i drą koty o wszystko, co się tylko da. Tak, oboje mają trzydziestkę z hakiem, ale w swoim bezpośrednim towarzystwie zachowują się jak para nastoletnich sióstr. James miał zdecydowanie lepszy kontakt z ojcem, więc od kiedy pana tata zmarł był kilka lat temu, praktycznie nie bywa w domu rodzinnym. I oczywiście wypomina bratu bycie ostatnim maminsynkiem. Obiadków przywożonych przez Rogera z brooklyńskiego, idyllicznego osiedla nie tyka kijem przez szmatę. Już lepsza wołowina w pięciu smakach od pobliskiego Chińczyka niż mamine popisy kulinarne. Ale on w końcu jest Tym Złym, wolno mu.
Była żona – Alison Mayers – podpisała papiery rozwodowe i zbiegła w siną dal, przerażona wizją doglądania weterana do końca swoich dni. Zbiegła to złe słowo, w końcu wciąż mieszka w ich domu na przedmieściach Nowego Jorku i prawdopodobnie nie wie, że tak naprawdę wizja podcierania mężowskiego tyłka przez lata nigdy nie była realna. James doskonale zdaje sobie sprawę, że pomiędzy wersją powodu rozstania według Alison i jej adwokata, a wersją rzeczywistą istnieje bardzo poważna różnica, ale cóż on może. Jest zdecydowanie zbyt poważnym człowiekiem, żeby ją nękać, nachodzić i nazywać chciwą szmatą. Co nie znaczy, że nigdy nie miał na to ochoty, przeciwnie, wciąż walczy z tą żądzą.
Z Alison ma córkę - Sky, aktualnie siedemnastoletnią, która była wpadką kilka lat przed ślubem swoich rodziców. Dogadują się całkiem przyzwoicie, chociaż James nigdy nie pretendował do tytułu Ojca Roku. W rozumieniu nastolatek też nie jest najlepszy, dlatego większość Weekendów u Tatusia kończy się awanturą i wyrzutami na każdy możliwy temat ze strony młodej. Fakt, James bez winy nie jest, a Sky lubi przesadzać i robić z igły widły.
Ciekawostki?
- należy do Partii Demokratycznej, nie ma jednak aspiracji
do pozycji kongresmena
- jest urodzonym nałogowcem, dlatego bardzo uważa z zaglądaniem
do kieliszka, ale rzucanie palenia rzucił już dawno
- pali czerwone Marlboro, bynajmniej nie po to, żeby poczuć się
fajnym i rockowym
- jest garniturowym snobem, nie tylko diabeł ubiera się u
Prady
- ma wytatuowane plecy i ramiona – motywy
wojskowo-patriotyczne święcą triumf
- pija zielone herbatki w przerwie na kawę
- jego CV świeci pustkami, pracował dla armii
nieprzerwanie przez ponad dziesięć lat, jedynie podczas studiów doktorskich na
Harvardzie z obowiązku prowadził zajęcia ze studentami kierunków inżynierskich
- spędził dwanaście lat swojego życia w szkole muzycznej, grając
wytrwale na flecie poprzecznym, do tej pory lubi się samodoskonalić w tej
kwestii, chociaż Akademia Wojskowa wygrała z Akademią Muzyczną
- słucha muzyki klasycznej i wszystkich znanych ludzkości odmian
metalu (tak, potrafi je odróżnić od siebie)
- od dwóch lat bawi się w korepetytora i naucza dzielnie gry na
swoim ukochanym instrumencie, wciąż jeszcze pozostał przy zdrowych zmysłach,
słuchając przynajmniej dwa razy w tygodniu fletowych wypocin dzieci do lat 15
- uważa homoseksualizm/transwestytyzm/cokolwiek innego w
tym guście za zjawiska całkiem normalne, ale wegetarianizm i branie udziału w
działalności Greenpeace to w jego prywatnym świecie choroba
- mówi biegle po rosyjsku i wedle opinii niektórych jednostek
jest starym komuchem, może i coś w tym jest
- nieznajomość historii własnego państwa również uznaje za
chorobę
[Witam ponownie i zapraszam do powiązań/wątków :D Jeśli mam być szczera, James chętnie znajdzie miłość życia wśród uczennic :D Jak się uda, drugi brat pojawi się wieczorem na blogu!]
[A dzień dobry, pozwolę sobie zacząć. Mogą się już znać, a może i nie muszą? Decyzję pozostawiam Tobie, a decyzję ułatwię wątkiem może]
OdpowiedzUsuńMoże i była drobną dziewczyną, którą nie podejrzewało się o zapędy czysto fizyczne, mając tutaj na myśli nieco brutalizmu. Lubiła boks, choć pewnie nikt się tego nie spodziewał. Poza tym po ostatniej przygodzie podczas powrotu do domu wzięła się szybko w garść i zabrała za trening. Może i przydałby się jakiś mentor, ale nie było ją na to niestety stać, a musiała nieco się podszkolić by ponownie nie paść ofiarą jakiegoś napalonego pijaka, naprawdę tego nie chciała, no bo czy jest ktoś kogo by to kręciło? Wątpię.
Weszła na siłownię, związując swoje rude włosy, a spocone ze zdenerwowania dłonie wytarła na tyłku o dresowe spodnie. Odetchnęła głęboko gdy tylko stanęła przed workiem treningowym.
- Ty i ja... Pierwsze starcie - mruknęła i zmarszczyła brwi, przybierając pozycję, jak to bokserzy, których widywała na galach, na które chodziła co najmniej raz na kwartał. Tak, tak. Lubiła to.
Uderzyła kilkakrotnie w worek, ale najwyraźniej ten nie dał za wygraną, bo miała dziwne wrażenie, że ani drgnął.
Przeklęła pod nosem i po kilku minutach oparła o niego swoje spocone czoło, starając się uspokoić płytki oddech. Czy to dziwne to tak szybko?
[ no no, pięknie. Kontynuujemy wątek? Bo jeśli tak to ja czekam na odpowiedź. :D I Lovecraft było fajniejszym nazwiskiem, ale Taylor też jest w porządku. :)]
OdpowiedzUsuń[ Zaproponowałabym jakiś wątek. Jeśli nie będzie odpowiadał, to wal śmiało, będę się poprawiać. :D]
OdpowiedzUsuńCo można robić w sobotnie popołudnie? Bananowa młodzież pewnie szykowała się na imprezy, ludzie odpoczywali po ostatnim dniu pracy w tym tygodniu, niektórzy pewnie wyjeżdżali za miasto by zregenerować siły. Navia nie pracowała, nie potrzebowała niczego regenerować, i na pewno nie zaliczała się do bananowej młodzieży, co to to nie.
To dlatego niepozorna, jasnowłosa, drobna wędrowała ulicami Nowego Yorku. Niech Was nie zmylą delikatne rysy twarzy, ani drobna postura- W tym ciele szalał diabeł. A ona szukała właśnie swojej nowej ofiary.
Brzmiało to jak frazes z niskobudżetowego horroru, ale tak, była to prawda. Ofiarą miał być ktoś charakterystyczny. Ofiara miała znaleźć się w szkicowniku panny Schmidt. I jak na diabła w ludzkiej skórze przystało, najłatwiejszym miejscem docelowym był park. Jasnowłosa niespiesznie powędrowała w tamtą stronę, przemykając zapewne kompletnie niezauważona. Może to i lepiej?
Nie całe pół godziny później siedziała pochylona nad kartką, ze związanymi w niedbały warkocz włosami, męcząc się i co chwilę marszcząc brwi. Schowana za niewielkim drzewem mogła spokojnie obdzierać swoją nową ofiarę z tego, co miała najlepsze- Choć patetycznie to zabrzmiało. Navia nawet nie zorientowała się, że to chyba nauczyciel w jej szkole. Nigdy nie była ścisłowcem, więc nawet nie przywiązywała wagi do tego, kto wykładał dany przedmiot.
[Dzień dobry :D Całkiem fajna jest Twoja karta :) Podoba mi się Twój styl pisania :D No wielki plus za Johnn'ego (przepraszam, nie wiem jak to odmienia się xD) Chciałam zaproponować wątek i jakieś powiązania, chociaż z tym ostatnim to nic mi kreatywnego do głowy nie przychodzi. Gdyby wszystko zostało ustalone to byłabym skłonna do rozpoczęcia wątku :)]
OdpowiedzUsuń[Sama wyjeżdżam w sobotę na tydzień, więc to nie musi być żadna cierpliwość ^^]
OdpowiedzUsuń[Może by tak spotkali się na siłowni, bo z tego co wyczytałam, to James uczęszcza na nią kilka razy w tygodniu]
OdpowiedzUsuń[Ok, ok :D Rozumiem :) I na wątek z Jeanem coś się znajdzie ;D]
OdpowiedzUsuńBradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradlet-high-school.blogspot.com
OdpowiedzUsuń[To jest Depp?]
OdpowiedzUsuń[Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
OdpowiedzUsuńWrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
[Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]