Imię i nazwisko postaci:
Alexander 'Alex' Collins
Wiek:
23 lata
Data i miejsce urodzenia:
27 kwietnia 1989 r.; Newark
Pochodzenie: Amerykanin
Profesja:
Nauczyciel Wychowania Fizycznego
Wygląd:
Jeżeli spojrzysz na niego, ujrzysz roześmianą twarz z brązowymi oczami i grzywką koloru ciemnego blondu, która niesfornie opada mu na oczy. Mierzy 1,80 i sądzi, że tyle mu do szczęścia zupełnie wystarczy. Jakoś nie wyobraża siebie jako kogoś wyższego. Waży w granicach do 80 kilogramów.
Na nogach nosi stare adidasy albo trampki, do których ma sentyment. Do tego ulubione dżinsy i bluza. Rzadko kiedy nosi dresy, bo ich nie lubi. Jedynym wyjątkiem są lekcje W-Fu, gdzie zajmuje się niesforną młodzieżą. Kiedy pozbywa się górnych partii ubrań, można podziwiać jego dobrze zbudowane ciało. Płeć przeciwna (podobno) za nim szaleje, jednak on na to nie zwraca na to uwagi.
Ostatnio dorobił się kolczyka w dolnej wardze w lewym kącie.Wzdłuż prawego boku rozciąga się u niego tatuaż z cytatem "Every living creature on earth dies alone", z którego jest bardzo zadowolony.
Charakter:
Jeżeli chodzi o jego charakter to stara się być miły, chociaż wie, że świat nie jest usłany różami i że trzeba czasem powiedzieć sporo dosadnych słów, aby wziął się w garść. Ceni szczerość. U siebie jak i u innych. Dla przyjaciół potrafi się poświęcić, co już udowodnił nie raz i nie dwa. Zazwyczaj stawia czyjeś dobro nad swoje własne. Czasami można odnieść wrażenie, że chłopak ma na wszystko wy.je.ba.ne, co wcale nie znaczy, że tak nie jest. Jest uległy i on sam nawet temu nie zaprzecza. Nie jest to jednak przez to, że nie ma własnego zdania. Zgadza się na większość ot, choćby dla zwykłego, świętego spokoju. Na dodatek bardzo ceni osoby punktualne. Wymaga tego od wszystkich, jak i też od siebie.
Historia postaci
Urodził się w Newark 23 lata temu. Jego matka umarła tuż po narodzinach Alexa. Ojciec karierowicz nie miał czasu dla syna, więc wychowywali go dziadkowie, którzy z wykształcenia byli prawnikami.
Do ukończenia podstawówki nie sprawiał żadnych problemów. Zaczęły się one dopiero w gimnazjum, gdzie Alex poznał nowych kolegów i wplątał się w 'nowe' towarzystwo. Zaczął się buntować przeciwko dziadkom, mówiąc im, że za dużo od niego wymagają. Swój bunt przejawiał w piciu alkoholu, paleniu papierosów czy też w małym epizodzie z narkotykami. Ostatecznie dzięki ostrej interwencji dziadków, zaprzestał tego ostatniego. Bo w końcu kto się nie ugnie przed postawionym ultimatum 'albo mieszkasz tutaj z nami i masz wszystko czego chcesz, albo wypad do swoich kolegów i zacznij żyć na swój rachunek'?
Niedługo potem zdał w miarę dobrze gimnazjum. Na tyle dobrze, aby dostać się do wymarzonego liceum.
Tam poznał Kate, swoją przyszłą żonę. Na początku nie wyglądało nawet na to, że się polubią. Do czasu pewnej wycieczki, gdy się odłączyli od grupy i zgubili się. Wtedy będąc zdanymi na siebie, zaczęli współpracować ze sobą. Wtedy zauważyli, że nadają na tych samych falach.
Wkrótce napisali egzaminy końcowe i udali się na wymarzone studia. Niedługo potem pobrali się. Ich związek trwał niecały rok. Do czasu, gdy pewnego wieczora Alex dowiedział się, że Kate go zdradza. Wtedy się rozwiedli. Nie utrzymują ze sobą bliższych kontaktów.
Po tym Collins otrzymał ciekawą propozycję pracy nauczyciela w Nowym Jorku, którą przyjął bez wahania. Powody były dwa. Pierwszy to taki, że chciał zacząć życie na własną kieszeń. A drugi: chciał zapomnieć o Kate.
Dodatkowe informacje:
- jeździ motorem, rzadziej samochodem
- mieszka w małym apartamencie, który kupili mu dziadkowie na 21 urodziny
- ma psa (owczarka niemieckiego), który wabi się Musta
- jest trenerem szkolnej drużyny siatkarskiej
- pije dużo kawy, nie lubi za to zielonej herbaty
- biseksualny
- jego konikiem jest także motoryzacja
- lubi od czasu do czasu brać udział w nielegalnych wyścigach (najczęściej ściga się na motorze)
- jest rozwiedziony
Powiązania:
- John Collins- ojciec Alexa. Mają ze sobą bardzo słaby kontakt, a Alex ma mu za złe, że nie było go wtedy, kiedy był mu najbardziej potrzebny.
Elena & Mark Collins- dziadkowie Alexa. Prawdopodobnie to dzięki nim chłopak zawdzięcza to, że dzisiaj jest tym kim jest. Kto wie czy dzisiaj nie byłby kimś z przedstawicieli marginesu społecznego.
Kate Jensen- Collins- była żona Alexa. Po rozwodzie nie utrzymują ze sobą kontaktów i unikają siebie jak tylko mogą, jednak znając Kate, zawsze znajdzie sposób, aby uprzykrzyć życie Alexowi.
[Witam wszystkich :) Karta z pewnością będzie ulegać zmianom o ile takie będą potrzebne. Alex i autorka nikogo nie gryzą, nie ćwiartkują i nie połykają w całości xD Zazwyczaj po ustaleniu powiązań wątki zaczynam sama. Podobną kartą posługuję się na blogach onetowskich, ale z racji tego, że zaczęły mnie już wkurzać (najłagodniej to określając) usterki tam, to przeniosłam się tutaj :) Cytat w nagłówku to fragment z piosenki 'Dead!' My Chemical Romance
W każdym razie życzę miłego wątkowania :)]
[Witam serdecznie :3 Jakieś pomysły co do wątku/powiązania z Debby?]
OdpowiedzUsuń[No to się zgrałyśmy c: Na zdjęciach niepowtarzalna Holland Roden <3
OdpowiedzUsuńCo do wątku - z przyjemnością aczkolwiek obecnie mam pustkę w głowie i zero oryginalnych pomysłów. A skusiłabym się na powikłane powiązanie :D]
[O, już jestem ciekawa :3 I nie obecnie Debby nikogo nie ma.]
OdpowiedzUsuń[Hmmm będę wdzięczna jeżeli zaczniesz :) a co do powiązania to proponuję na razie brak powiązania i żeby nasze postacie spotkały się dopiero pierwszy raz. Wolę tak dlatego, że na początku relacje nauczyciel-uczennica są nudnawe więc jeżeli poznają się w wakacje na gruncie "neutralnym" to byłoby ciekawiej]
OdpowiedzUsuń[ Witam! Pomysł na wątek? Jeśli chodzi o powiązanie - mogą znać się trochę lepiej niż nauczyciel z uczennicą, Vivianne ma zwyczaj zapraszania swoich nauczycieli na kawę, chyba że masz coś lepszego. ]
OdpowiedzUsuń[Hmmm, być może w jakiś lokalu? Albo podczas wakacji w domkach letniskowych? :3]
OdpowiedzUsuń[ Jeżeli lubisz zaczynać, nie będę ci bronić :D ]
OdpowiedzUsuńNiewiele było dni w tygodniu, w których Vivianne nie przesiadywałaby w jakiejś kawiarni z książką czy magazynem pod ręką. Tym razem padło na jeden z kobiecych poradników i zieloną herbatę z maliną.
OdpowiedzUsuńKiedy otwarły się drzwi lokalu, dziewczyna odruchowo podniosła głowę i zobaczyła jednego z jej nowych nauczycieli. Nie znała go jeszcze z zajęć, jednak udało jej się już raz zaprosić go na kawę, jak to miała w zwyczaju. Bez namysłu zaczęła machać w jego stronę, jednocześnie wskazując na fotel naprzeciw niej. Czytanie poradnika dokończy potem, ważniejsze było dobre towarzystwo.
Rudowłosa od miesięcy planowała wyjazd, który pozwoliłby jej odpocząć od rzeczywistości i neurotycznej rodzicielki, kiedy tylko pojawiła się taka okazja, natychmiast spakowała swój bagaż, wsiadła w samochód i bez zbędnych rozmów z matką, wyjechała. Kobieta dowiedziawszy się o wyjeździe córki jedynie wysłała jej wiadomość tekstową aby zjawiła się na corocznym bankiecie który organizowała za miesiąc. Rudowłosa wywróciła oczyma na wspomnienie o obojętności swojej rodzicielki, wyjmując ostatnie drobiazgi z bagażu, nie zamierzała przesiedzieć takiego ranka w pustym lokum. Przebrała się w strój sportowy składający się z krótkich spodenek i dopasowanej, przewiewnej bluzki. Związała gęste, pofalowane włosy aczkolwiek kilka kosmyków zdążyło wymsknąć się, okalając jej porcelanową twarzyczkę. Zamknęła domek na trzy spusty i truchtem skierowała się przed siebie. W pewnym momencie usłyszała donośne szczekanie psa, błądząc wzrokiem po zadrzewionym terenie spostrzegła mężczyznę oraz owczarka niemieckiego. Zerknęła na chłopaka, na jej ustach uformował się subtelny uśmieszek, który rozpromienił jej twarzyczkę. -Chyba go nie przeraziłam, co?- Odezwała się z nutą rozbawienia w głosie. Przeważnie podeszłaby do całej sytuacji obojętnie i pobiegłaby dalej, ale fakt, że znajdywała się z dala od zgiełku i miejsca gdzie toczyło się jej banalne życie, chciała być sobą, bez zbędnej maski, którą używała aby uchronić się przed światem.
OdpowiedzUsuń[Bardzo chętnie ;) Proponuję powiązanie, bo jeszcze tu z nikim w sumie nie zaczynałam tak wątku. Ciągle kogoś poznaje, a to jest męczące, zwłaszcza, że ciągle ja zaczynam xD Nie przeszkadza mi to oczywiście. Proponuję by się zaprzyjaźnili, bo uważam, że się dogadają. A Suzie przydałby się darmowy prywatny trener, zwłaszcza teraz gdy ma parcie na boks :D]
OdpowiedzUsuńPrzytaknęła głową w geście zrozumienia. Większość domków letniskowych była pusta, być może dlatego, że ten obszar nie należał do popularnych oraz luksusowych. Właśnie dlatego postanowiła odwiedzić to miejsce, bo wiedziała, że tutaj nie znajdzie znajomych twarzy.
OdpowiedzUsuń-Tak. To najlepsze miejsce na beztroski wypoczynek.- Przyznała, odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy. Delikatnie ścisnęła jego dłoń. -Debby.- Przedstawiła się, jej wzrok skierował się na owczarka, który przyglądał się jej z niepewnością kryjącą się w wielkich ślepiach. Rudowłosa bez zbędnych obaw, kucnęła i wyciągnęła dłoń do psa aby ją powąchał, po chwili zwierzak schylił głowę co było znakiem, że może go pogłaskać i tak zrobiła. Miała rękę do zwierząt, być może dlatego, że większość swojego dzieciństwa w Irlandii spędziła pomagając babce, która była weterynarzem. -Jest urocza.- Roześmiała się dźwięcznie kiedy zwierzak, oblizał jej dłoń. Po chwili podniosła się, zerkając na mężczyznę. -Spodziewałam się, że na tym terenie nikogo nie zastane. Większość ludzi wynajmuję domki po drugiej stronie.-
Może i była drobną dziewczyną, którą nie podejrzewało się o zapędy czysto fizyczne, mając tutaj na myśli nieco brutalizmu. Lubiła boks, choć pewnie nikt się tego nie spodziewał. Poza tym po ostatniej przygodzie podczas powrotu do domu wzięła się szybko w garść i zabrała za trening. Może i przydałby się jakiś mentor, ale nie było ją na to niestety stać, a musiała nieco się podszkolić by ponownie nie paść ofiarą jakiegoś napalonego pijaka, naprawdę tego nie chciała, no bo czy jest ktoś kogo by to kręciło? Wątpię.
OdpowiedzUsuńWeszła na siłownię, związując swoje rude włosy, a spocone ze zdenerwowania dłonie wytarła na tyłku o dresowe spodnie. Odetchnęła głęboko gdy tylko stanęła przed workiem treningowym.
- Ty i ja... Pierwsze starcie - mruknęła i zmarszczyła brwi, przybierając pozycję, jak to bokserzy, których widywała na galach, na które chodziła co najmniej raz na kwartał. Tak, tak. Lubiła to.
Uderzyła kilkakrotnie w worek, ale najwyraźniej ten nie dał za wygraną, bo miała dziwne wrażenie, że ani drgnął.
Przeklęła pod nosem i po kilku minutach oparła o niego swoje spocone czoło, starając się uspokoić płytki oddech. Czy to dziwne że tak szybko?
Nie spostrzegła nawet, że akurat pojawił się ktoś na sali.
Siedziała na uboczu i obserwowała swoich kumpli szykujących się do meczu. Było tak gorąco, że ledwo mogła wysiedzieć w miejscu. Siedziała ubrana jedynie w dżinsowe szorty i górę od kostiumu kąpielowego. Zbawienny był dla niej zimny napój, który przyniosła jej przyjaciółka.
OdpowiedzUsuńZawodnicy byli już gotowi więc gra się zaczęła. Początek był spokojny, aby nieco się rozgrzać jednak po kilku minutach rywalizacja się zaostrzyła. Przy jednej akcji brunet stojący z tyłu rzucił się żeby ratować piłkę i nabawił się kontuzji. Po stwierdzeniu, że nie będzie mógł grać Ali wstała z ziemi i otrzepała spodenki. Oddała przyjaciółce swój napój i weszła na boisko.
[Jasne. Jakieś powiązanie? :)]
OdpowiedzUsuń[Johnny'ego :D W sumie niewiele panów łączy, ale jak najbardziej jestem chętna na wątek ^^ powiedz mi tylko, jakiego powiązania mniej więcej oczekujesz.]
OdpowiedzUsuń[Jeśli masz pomysł, to oczywiście, że chęć jest :)]
OdpowiedzUsuń[Ależ oczywiście, zawsze chętnie :D Byłabym w niebiosach gdybyś mogła zacząć, ale jeżeli juz naprawde nie mozesz to i ja podołam ;)]
OdpowiedzUsuń[Bardzo chętnie, aczkolwiek jestem maksymalnie zmęczona, więc z konkretnym pomysłem czy zaczęciem u mnie ciężko. Chyba, że na coś fajnego wpadniesz i możesz zacząć, będę wdzięczna. :)]
OdpowiedzUsuń[No, w sumie może być. Choć wpadł mi tez do głowy pomysł... tak się akurat złożyo, że Casyan ma mieszkanie i szczęście do przebywania w miejscach, w których serio się coś dzieje. No i można powiedzieć, że ma tam pokój, który wynajmuje(?)... no nieodpłatnie w każdym razie. Bo to taka dobra dusza z niego :D Naturalnie tylko na kilka dni. Może więc Alex bedzie w podbramkowej sytuacji,a tedy jak spod ziemi wyskoczy koleżanka Casyana, która mu powie, że jakby co, to może się zatrzymac u Casyana? On tam przyjdzie i tak sie p;oznają, co? No, ale jak wolisz to centrum, to ja nie mam nic przeciweko. Zacznij, a się rozwinie, to wyżej, to tylko luźna sugestia. :D]
OdpowiedzUsuńCasyan
[Czyli jednak się nie znają? o.O Em... No, ok...]
OdpowiedzUsuńPopatrzyła na mężczyznę i początkowo zmarszczyła swe brwi. Nie lubiła gdy ktoś się wtrącał w nieswoje sprawy, w końcu by przecież sobie poradziła, prawda? Pokręciła lekko głową i westchnęła.
- Może mam się jeszcze rozpędzić i wpaść z całym impetem na ten worek, co? - zapytała i uniosła nieznacznie swe brwi, jednocześnie krzyżując swe ręce na piersiach. Chciał się z niej nabijać, naprawdę? Jego niedoczekanie, zdecydowanie.
Oparła się ramieniem o worek i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Pomyślę nad tym, zobaczy się... - wzruszyła ramionami i spojrzała na sztangę, którą przed momentem podnosił. Uśmiechnęła się kącikiem warg, wyobrażając sobie siebie pod czymś takim. Komiczny obraz.
[ Mam takie pytanie: czy Alex wie, że Vivianne to jego uczennica czy raczej oboje tego jeszcze nie wiedzą? ]
OdpowiedzUsuń- Zawsze znajdę czas na dobrą zieloną herbatę. I na jakąś książkę. - odparła wskazując poradnik, z którego okładki patrzyły na nich 3 zdziwione spojrzenia kobiet. Vivianne była jedną z tych osób, które potrafiły przeczytać prawie wszystko. Począwszy od dobrych starych kryminałów, kończąc na tanich romansidłach i magazynach o modzie. Nic więc dziwnego, że jej kolekcja tak szybko się powiększała. Blondynka po prostu nie potrafiła przeżyć dnia bez przeczytania choć jednego zdania.
- Powiem panu, że to jedna ze spokojniejszych kawiarni. W niektórych w ogóle nie umiem się skupić. Co chwilę ktoś podchodzi i czegoś szuka albo o coś pyta. Mam nadzieję, że uda się tu panu trafić ponownie. - zaśmiała się na wspomnienie ostatniego spotkania, kiedy to tłumaczyła mu drogę.
Kiedy jego kolega rzucił tekstem o jej wzroście zgromiła go morderczym spojrzeniem jednak mina jej od razu złagodniała i zaśmiała się cicho kiedy drugi mężczyzna odpowiedział. Gra znów się rozpoczęła. Piłka była po stronie jej przeciwników. Serw był mocny ale bez trudu odebrała go dołem. Niestety przeciwnicy odbili piłkę. Jej drużyna zrobiła rozgrywkę "na trzy" zakończoną piękną ściną na gościa zwanego Mattem. Blondynka uśmiechnęła się szyderczo kiedy dostał w nos.
OdpowiedzUsuń[Jeśli chodzi o Jamesa - okej, z Jeanem też jakiś wątek bym chętnie strzeliła, tylko za godzinę wyjeżdżam na tydzień, więc odłóżmy to na ten czas ^^]
OdpowiedzUsuńPrzytaknęła głową w geście zrozumienia. Sama też nie przepadała za tłumem nadzianych wczasowiczów zwłaszcza ich rozpieszczonymi dzieciakami. W tej części miasta panował spokój, który potrafił wprowadzić ją w błogostan, czego obecnie potrzebowała, biorąc pod uwagę, że użeranie się z matką i światem ewidentnie zakłócało jej upragnioną błogość. Westchnęła bezgłośnie. -Właśnie miałam iść pobiegać jeśli miałbyś ochotę później mógłbyś wpaść do mojego domku na pogawędkę i jakąś przekąskę. Mój jest tamten...- Wskazała mężczyźnie kremowy domek znajdujący się na małym wzgórzu. -Miło było Cię poznać, Alex. I Ciebie mała.- Schyliła się do zwierzaka, śmiejąc się cicho. -W domku będę za godzinę, a przydałoby mi się towarzystwo, biorąc pod uwagę, że na tej połowie terenu jesteśmy tylko we dwoje.- Przesłała mężczyźnie subtelny uśmieszek, który rozpromienił jej twarzyczkę i truchtem pobiegła przed siebie. Ukończywszy swój poranny jogging, weszła do klasycznie urządzonego lokum i automatycznie skierowała się do łazienki gdzie się odświeżyła. Przebrała się w faworyzowaną, kwiatową sukienkę, odsłaniającą jej smukłe ramiona, włosy rozpuściła, niektóre kosmyki natychmiast opadły na jej twarz. Włączyła ulubioną nutę w starym odtwarzaczu muzyki i tanecznym krokiem zaczęła przygotowywać przekąskę.
OdpowiedzUsuń[okej : D]
OdpowiedzUsuńBlondynka miała teraz zaserwować. Zamiast podrzucić piłkę i ją uderzyć zawahała się przez chwilę, a następnie na jej twarzy pojawiła się mina zwiastująca jakiś kolejny genialny pomysł.
OdpowiedzUsuń-Co na to powiecie panowie, żeby przegrani stawiali piwo w pubie? - lekko uniosła brew i kiedy już jej pomysł spotkał się z radosnym okrzykiem oznaczającym "tak" podrzuciła lekko piłkę i uderzyła mocno. Piłka wylądowała obok Matta na samej linii boiska. Zapewne nie rzucał się na nią myśląc, że wyjdzie za pole. Kiedy odrzucili jej piłkę zaserwowała ponownie.
Popatrzyła na niego jak uderza, jednak ona nie miała już siły. Była drobna i raczej w takich sportach nienajlepsza, ale przecież kiedyś może się do zmienić. Wypuściła z ust gorące powietrze i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Wezmę te rady do serca, ale następnym razem - odparła i opadła na ławeczkę, która należała do jednej z maszyn do ćwiczeń.
Uśmiechnęła się blado pod nosem i ściągnęła rękawice, które zrzuciła na ziemię.
Troszkę poczuła się poniżona, ale nic na ten temat nie powiedziała tylko przyjrzała się mu dokładniej. Zamrugała kilkakrotnie, dopiero sobie teraz zdając sprawę z tego, że to nauczyciel z jej szkoły. No ładnie...
Ledwo ale odbiła tą piłkę. Dla niej było za gorąco na tak dużo ruchu. Oj marzyła już o tym piwie, które smakowałoby jeszcze lepiej gdyby to nie ona stawiała. Drużyny szły z punktami dosłownie łeb w łeb. Był remis, następny punkt miał decydować o tym kto wygra. Ali stała na środku boiska i czekała na zagrywkę ze strony przeciwnika. Odbiła piłkę dołem i z napięciem czekała na reakcję ze strony przeciwnika.
OdpowiedzUsuńMężczyzna biegł przez korytarz, klnąc pod nosem. Gdyby Deborah się dowiedziała, zapewne nigdy już nie powierzyłaby mu Owena. Przyłaził się z nią dobre kilka lat i ufała mu bezgranicznie, ale była niezwykle przewrażliwiona na tym punkcie od kiedy zgubiła małego w supermarkecie.
OdpowiedzUsuńNie myśląc długo wpadł do męskiej szatni, mając nadzieję, że tam schował się nadpobudliwy jedenastolatek.
Oparł się o framugę, oddychając cieżko. Popatrzył na mężczyznę stojącego przed nim. Przerażające…Wszystko w tym mieście przypominało mu o pracy.
- Collins! – krzyknął nagle, nie mogąc uspokoić głosu. – Jak dobrze, że cie tu spotkałem – mruknął po chwili, krzywiąc się tak jakby chciał mu pokazać, ze to było kłamstwo, na które zdobył się z grzeczności. – Wiedziałeś takiego małego Azjatę gdzieś w okolicy, co? – spytał, rozglądając się nerwowo dookoła. – Zwiał z treningu tenisa ziemnego jakieś dziesięć minut temu z wściekłym krzykiem. Jego matka mnie zabije, jak się dowie. – dodał ze zrezygnowaniem.
Kumple wesoło przybili piątkę z Alison i zeszli z boiska, a ich miejsce od razu zajęły jakieś młodsze dzieciaki.
OdpowiedzUsuń-Chyba nie jesteście tutejsi? - blondynka zagadała do nieznajomych chłopaków i ruszyła przed siebie.
-Niedaleko jest fajny pub, to pięć minut drogi stąd - wtrącił jej kolega, Scott.
Po drodze dziewczyna porwała z trawy swoją białą koszulkę i niechętnie ale nałożyła ją na kostium. Pomogła również wstać swojej koleżance, która się do nich przyłączyła.
[Na wątek zawsze jestem chętna ;D Masz może jakiś pomysł na początek, bo mi trochę pomyślunek szwankuje i nic na razie nie przychodzi mi do głowy?]
OdpowiedzUsuńNa uwagę odnośnie nazwiska zareagował tylko wymuszonym, sztucznym uśmiechem. Po chwili skierował wzrok w stronę domniemanej budki z lodami i zmarszczył brwi.
OdpowiedzUsuń- Dzieciak ma nietolerancję laktozy, więc mam nadzieję, że go tam jednak nie ma – przyznał, wzdychając ciężko. – Z drugiej strony ja miałem zatrucie pokarmowe za każdym razem, gdy zjadłem żelki i to sprawiało, ze były jeszcze lepsze – przypomniał sobie, parskając cichym, ale szczerym śmiechem. Ruszył, więc w stronę wyjścia, chcąc sprawdzić teorię kolegi z pracy.
- Dzięki, Collins – rzucił złośliwie. - Miejmy nadzieję, że byłeś w miare normalnym dzieckiem.
Usłyszawszy jego komplement na jej ustach uformował się nieznaczny aczkolwiek szczery uśmieszek, położyła na stole obszerny talerz apetycznie wyglądających roladek. -Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie.- Odgarnęła kosmyk rudych włosów z twarzy, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Zapowiadał się ciekawy dzień. Z szafki, znajdującej się tuż przy stole wyjęła whisky, które początkowo zamierzała wypić sama aby zatopić smutki i choć przez moment zapomnieć o przeszłych wydarzeniach jej żywota. Butelkę położyła na widoku i zerknęła na mężczyznę. -To na później...- Oparła się o stół, krzyżując ręce na klatce piersiowej dla wygody.
OdpowiedzUsuńNiespiesznym tempem doszli do pubu i zajęli największy stolik. Usiadła pomiędzy Alexem i jednym ze swoich kumpli.
OdpowiedzUsuń-Tak w ogóle to jestem Alison, to jest Laura, Scott, Jeremy, Nate i David - przedstawiła po kolei swoich znajomych.
-Więc co robicie w Nowym Jorku chłopaki, skoro nie jesteście stąd? - popatrzyła na nich nie kryjąc zainteresowania.
[No i bardzo dobrze, że się zasugerowałaś. :D Ale "przypadkowe wpadnięcia" to coś, co najczęściej się tutaj zdarza, więc wybacz, że wyskoczyłam z takim czymś. Ale skoro Ci odpowiada, to zaczynaj, ok? :)]
OdpowiedzUsuńPiątek. Późny wieczór. A co zawsze robię w piątki? Daję wraz z zespołem koncert. Zazwyczaj w ten dzień jest dużo ludzi w barze, którzy już zdążyli nas posłuchać i polubić. Także ten tłum mnie nie dziwił. Niektórzy nawet mnie kojarzyli, a inni widzieli po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuń- Nie szkodzi. - mruknąłem wesoło, gdy pewien nieznajomy uderzył mnie w bark. Zapewne to wzystko przez tych ludzi, co pchali się do przodu. Zresztą, było tu niezłe zamieszanie. Kiedy już sam przepchałem się na zaplecze, przygotowałem wraz z chłopakami sprzęt i weszliśmy na scenę. - To co, wszyscy gotowi? - zapytałem publiczności, a niektórzy zgodnie odkrzykiwali "tak" i klaskali.
- Kiedyś kiedy mówiłam do osób w twoim wieku po imieniu, ale większość się oburzała. Może dlatego, ze miałam wtedy 14 lat. - zaśmiała się, po czym upiła łyk swojej herbaty. - Ale niech będzie, Alex. Co do książki... to jeden z tych kobiecych poradników typu: co zrobić, żeby wyglądać szczuplej. - wzruszyła ramionami, a następnie podniosła książkę do góry ukazując mężczyźnie okładkę w całej okazałości. U góry widniał różowy napis "101 sposobów na piękniejsze życie". - Raczej ci jej nie polecę. Nie sądzę abyś był choć troszkę tym zainteresowany. - zaśmiała się ponownie patrząc na niego.
OdpowiedzUsuń- Vivianne
-Aaah więc szykuje się parapetówka? - uśmiechnęła się. - Jaką posadę obejmiesz? - odetchnęła głęboko i oparła się wygodnie o tył siedzenia. Po tym meczu siatkówki była naprawdę wykończona i z utęsknieniem czekała na moment kiedy dostanie swoje piwo.
OdpowiedzUsuńKobieta ze skwaszoną miną pomruczała sobie pod nosem, że tacy młodzi a już piją, zanotowała zamówienie i odeszła.
OdpowiedzUsuń-Ale z niej przyjemniaczek - skomentował jeden z jej kumpli.
-Biedni uczniowie, pewnie dasz im niezły wycisk. Ale to dobrze, trzeba rozruszać tych leniwych grubasów - delikatnie wzruszyła ramionami. - To, że są bogaci nie daje im prawa do ulg na zajęciach. Na przykład w moim liceum wuefista niestety jest bardzo przekupny. Nie cierpię gościa.
Margaret Williams była w trakcie niebywale ważnego przedsięwzięcia, jakim było malowanie paznokci na fluorescencyjny pomarańcz, kiedy dźwięk jej komórki rozległ się w jej pokoju. Jakimś cudem udało jej się wcisnąć zieloną słuchawkę nosem i po szczegółowym omówieniu problemu przez Alexandra westchnęła tylko cicho.
OdpowiedzUsuń- Nie ma co, pomocnym masz znajomych...- mruknęła, dorabiając sobie cienkim pędzelkiem czarną gwiazdeczkę na kciuku.- Ale masz niestety, masz pecha i do mnie; dzisiaj jadę na wesele kuzyna i wrócę dopiero za tydzień. A kluczy nie mogę ci zostawić, bo dobrze wiesz, jak moja matka i ojciec na ciebie reagują...- zastanowiła się przez moment - Ale możesz jeszcze spróbować jeszcze jednej rzeczy: albo hotel, albo taki mój kolega. Casyan Korhonen, uczycie w jednej szkole. Ma mieszkanie i od czasu do czasu udostępnia komuś pokój. Tyle ze nie może trwać to zbyt długo. - zastrzegła na koniec, podając adres.- Tylko zapisz to sobie i powiedz, że jesteś ode mnie. I nie zdziw się, kiedy najpierw będzie próbował sobie przypomnieć, kim ja właściwie jestem.- zaśmiała się nad okropną pamięcią Fina.
[Kurde, czekaj! Za szybko się wysłało :D ]
OdpowiedzUsuńDzisiaj spodziewał się niezwykle ważnego telefonu od dyrektora, który miał zdecydować w sprawie dofinansowania jego klasy, to też od razu popędził do telefonu, prawie na złamanie karku i przyłożył go do ucha.
- Halo?
[ Jak się śpieszysz, to odpisuj później :D ]
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwił; zwykle ci wszyscy tymczasowi lokatorzy zjawiali się całkiem niespodziewanie i zdążył się już do tego przyzwyczaić. Nigdy nie pytał o powód ich wizyty, tylko po prostu oferował się na jakiś czas; no jak tu przecież ludziom nie pomagać...
Dlatego telefon tego Alexandra zaskoczył go w pewnym sensie.
- Uprzedzam tylko, że pokój nie jest duży i nie mam jakichś wyjątkowych standardów w mieszkaniu. - zaśmiał się - Chyba pierwszy raz w życiu będę miał w domu któregoś z nauczycieli. A całkiem sporo ludzi przewija się przez moje lokum. - super by było, gdyby jeszcze wiedział, którym nauczycielem on dokładnie jest. Tak naprawdę Casyan kojarzył tylko jednego, czy dwóch, na resztę nie zwracał uwagi i po prostu zwyczajnie zapominał, kim są, kiedy już przyszło mu się z nimi spotkać.
- W takim razie do zobaczenia. - pożegnał się i odłożył słuchawkę.
-I dobrze. Tak gadają o problemach z otyłością wśród młodzieży a nie potrafią po prostu wziąć się za rozruszanie tych leni. Ja osobiście może najzdrowszego trybu życia nie prowadzę ale codziennie przebiegam przynajmniej milę.
OdpowiedzUsuńWredna kelnerka przyniosła ich zamówienie i Alison już miała się przyczepić chociażby zacieku na kuflu ale ugryzła się w język gdyż nie chciało jej się sprzeczać z tym babsztylem. Wzięła kufel i upiła sporego łyka orzeźwiającego napoju.
-Ooo jak dobrze - mruknęła zadowolona.
Ci, którzy nas nieznali zapewne pomyśleli, iż usłyszą kolejny beznadziejny zespół, który nie wykonuje nic innego niżeli ballady lub inne smętne piosenki. Nie ma większego błędu. The Freaking Out, my, graliśmy hard rocka na pograniczu metalu. Był to mój i chłopaków ulubiony gatunek, a ponadto miałem głos do takiego wokalu, więc spróbowaliśmy. Bez ryzyka nie ma zabawy.
OdpowiedzUsuńGdy publiczność się w końcu uciszyła zaczęliśmy grać. Wpierw solo gitary basowej, a następnie gitara elektryczna weszła. Wtem na sali rozbrzmiał mój mooocno rockowy głos.
Vivianne gwałtownie odwróciła głowę i spojrzała piorunującym wzrokiem na dziewczyny. Ona również zauważyła, że wskazują na nich co chwilę. Zmierzyła je wzrokiem, ale nie była pewna, czy powinna je znać.
OdpowiedzUsuń- Być może są to dziewczyny z mojej szkoły. Nie wiem o co im chodzi. Raczej nie daję ludziom zbyt wielu powodów do plotkowania. - powiedziała, odwracając się znów do Alexa. Nie lubiła takiego zachowania. Może i jako dziewczyna lubiła słuchać różnych plotek, ale wiedziała, ze połowa z nich nie ma nic wspólnego z prawdą. Poza tym zawsze starała się przekonać na własnej skórze kim jest dana osoba.
Rudowłosa na dzisiejszy dzień planowała mniej skompleksowane zajęcie obejmujące wyłącznie ją, otóż chciała włączyć klasyczne rockowe utwory, wypić neutralną dawkę trunków oraz zatracić się w błogostanie i beztroskich przemyśleniach aczkolwiek pomysł ogniska wydawał się być nie najgorszy, być może nawet lepszy od jej wieczornego rytuału na letnie wieczory. Przygryzła dolną wargę, rozważając propozycję mężczyzny. -Ognisko? Czemu nie? Przyjdę, jeśli po drodze przypadkowo nie wpadnę do jeziorka, znając moje szczęście.- Roześmiała się dźwięcznie. -A więc, Alex, dlaczego wybrałeś się właśnie tutaj? Są o wiele lepsze miejscówki od tej, no bo luksusem albo chociaż w miarę dogodnymi warunkami te domki nie grzeszą.-
OdpowiedzUsuńSpojrzałem pod scenę na ludzi, którzy tańczyli pogo i inne dzikie tańce. I pomyśleć, że to jeden z lżejszych kawał, ciekawe co będą robić przy tych mocniejszych. Kiedy pierwszy utwór dobiegł końca, zaczęliśmy grać drugi, a za nim kolejne dwa. Po 20 minutach zrobiliśmy jednak przerwę. I my, i publiczność potrzebowaliśmy chwilę wytchnienia, a przede wszystkim wprowadzenia licznej dawki alkoholu do krwiobiegu. Z uśmiechem na ustach skierowałem się do baru.
OdpowiedzUsuń[Cześć, przepraszam, że wcześniej nie odpisałam, ale jestem na wakacjach. Jasne, zawsze jestem chętna na wątek. Zacznij i jak tylko wrócę to odpiszę :)]
OdpowiedzUsuńMichelle Dockery
- Nie, dzięki. - odparła od razu wskazując na swoją zieloną herbatę. Uśmiechnęła się jeszcze do kelnerki, kiedy ta odchodziła od stolika. - Jeśli chodzi o naukę to raczej nie prędko ją zakończę. Jestem w III klasie. To znaczy będę w III klasie od przyszłego roku. - wyjaśniła szybko. Vivianne raczej nie przykładała się do nauki i gdyby mogła już dawno skończyłaby szkołę. Mimo to cieszyła się, że liceum daje jej możliwość mieszkania w innym mieście. Już będąc małą dziewczynką wiedziała, że chce się wyprowadzić z domu, kiedy będzie chodzić do liceum. Potem pozostawała już tylko kwestia wyboru miasta. Na szczęście była jedną z tych osób, które nie musiały przejmować się finansami.
OdpowiedzUsuńOd tego telefonu minęło parę godzin; dzień zdążył zamienić się w przyjemny wieczór, a Casyan już w ogóle zdążył o wszystkim zapomnieć. Usiadł w salonie, biorąc do ręki jakąś książkę i sadzając sobie kota na nogach, który zaczął mruczeć z zadowoleniem. Co prawda, to nie było jakieś mądre posunięcie, bo zrobiło mu się jeszcze cieplej, a czymś takim jak klimatyzacja w domu nie mógł się pochwalić. Cierpiał za to dzielnie, wmawiając sobie, że lepiej być wygrzanym facetem z rozmasowanymi udami, niż facetem bez rozmasowanych ud wygrzanym trochę mniej. Poza tym, chciał też okazać trochę czułości swojemu kotu, bo ostatnimi czasy naprawdę zaczął go zaniedbywać i powoli zaczęły się już w nim odzywać wyrzuty sumienia.
OdpowiedzUsuńAle Hector długo sobie nie posiedział, Casyan zresztą też nie. Kot został brutalnie zrzucony z jego nóg, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka i blondyn poszedł otworzyć, usiłując sobie przypomnieć, kogo dzisiaj miał się niby spodziewać.
Na progu ujrzał chłopaka, trochę niższego od niego, który dzierżył walizkę w ręce. I wtedy go właśnie oświeciło.
- Ty serio jesteś nauczycielem...? - spytał na przywitanie. Co jak co, ale Casyan myślał, że jest jedynym facetem w tym mieście, który cieszy się prawie nastoletnim wyglądem, będąc już starym dziadem przy okazji. No chyba, że znowu coś pokręcił i to jest ktoś zupełnie inny.
Złożyłem zamówienie i czekałem aż barman je przyniesie. Przez ten czas przyglądałem się wszystkim dookoła. Często lubiłem przyglądać się obcym ludziom i myśleć jak ich życie wygląda. Myśleć czy mają tak samo przesrane w życiu jak ja. Z uśmiechem na ustach wziąłem od barmana moje zamówienie, po czym upiłem kilka łyków.
OdpowiedzUsuńUwielbiała sport, więc szybko zgodziła się na wyścigi, choć bieganie nie było jej ulubioną dyscypliną. Zawsze miała dobrą kondycję, lecz nigdy nie umiała zapanować nad oddechem i to ją właśnie w tym denerwowało, kiedy się zatrzymywała jej oddech był nierówny, raz szybki, raz wolny, raz wdechy były głębokie, innym razem płytkie. Mimo wszystko wyścig o 9 wydał jej się dobrym pomysłem. Teraz tego pożałowała. Zaczęło się dobrze, miała dobre tempo, żaden mięsień jej nie rwał, ale pogrążyła ją małą nierówność w podłożu. Na raz wylądowała na ziemi, boleśnie zdzierając skórę na nogach i dłoni, lecz nie to było najgorsze. Szybko się podniosła z ziemi i ukucnęła, chwytając mocno lewą kostkę, a czoło przyciskając do kolana. Zacisnęła szczęki, zamknęła oczy i całą siłą woli zmuszała się, żeby nie krzyknąć. Jak tego chciała, chciała się przewrócić i zacząć wrzeszczeć, zacząć płakać i dać upust swojej frustracji. To była ta sama kostka, która kilka lat temu uniemożliwiła jej udział w "Jeziorze Łabędzi", ta przez którą rzuciła balet. Starała się uspokoić drżący oddech, do oczu napłynęły jej łzy, a ona kucała nieruchomo, odczuwając jedynie pulsujący ból stawu.
OdpowiedzUsuń-Może na starość wykupi ci pobyt w domu starców - roześmiała się - Chociaż u niego może być trochę krucho z pieniędzmi kiedy będzie zapijał smutki, że rozgromiła go dziewczyna - posłała w stronę Matta triumfalny uśmiech, a wszyscy w tym samym czasie wybuchli śmiechem. Wredna kelnerka jak na znak wyjrzała zza lady i zmierzyła ich jednym z tych swoich spojrzeń typu "w moich czasach to coś tam coś tam...".
OdpowiedzUsuń-Powiedz mi dlaczego chciałeś zostać akurat nauczycielem wychowania fizycznego? No wiesz, nie każdy lubi się użerać z rozpuszczonymi dzieciakami, tym bardziej jeśli chodzi o zmuszenie ich do ruszania się.
-Z tego co słucham to nikomu nie układa się w życiu prywatnym. Nie lubię dzisiejszych czasów, ludzie są rozbestwieni - westchnęła cicho i spojrzała na kufel. - No dobra, kończę już przynudzanie przy piwie - uśmiechnęła się do towarzyszy i wzięła dwa łyki.
OdpowiedzUsuń-Dziś wieczorem w krypcie będzie impreza. Wpadnijcie jeżeli chcecie - zwróciła się do nowo poznanych ale zanim zdążyła coś dodać, w słowo od razu weszła jej koleżanka.
-Krypta to nowy klub na Manhattanie. Na pewno go znajdziecie, wszyscy wiedzą gdzie to jest. Jest mega popularny.
-Laaaaura przestań się podniecać - blondynka jęknęła i wywróciła oczami.
Pokiwał w milczeniu głową, myśląc, jak tu by się zreflektować. Potem tylko zaśmiał się pod nosem, wpuszczając go do środka.
OdpowiedzUsuń- Tak. Można właśnie to tak ująć. Zjawa...- wymamrotał tylko do siebie i zamknął za nim drzwi. Kot w tym czasie zaczął obchodzić nowego gościa i prychną na niego, jakby ten coś mu zrobił. Cóż, być może miał jeszcze żal o zrzucenie go z casyanowych kolan, albo może usłyszał, a co najważniejsze zrozumiał to o tym psie, aczkolwiek to chyba nie było aż takie ważne.
Tymczasem blondyn patrzył, jak plecy i inne części ciała znajdujące się z tyłu zagłębiają się w korytarz.
- Hm. Więc ja nazywam się Casyan Korhonen i podobno uczymy w jednej szkole. - przedstawił się, przekręcając klucz w zamku.
Alexander. Prawie jak Macedoński. Ciekawe znał o nim historie... oczywiście poza tymi oczywistymi bzdurami z podręczników.
OdpowiedzUsuń- No tak się składa, że wykładam łacinę. - stwierdził - A poza tym, napijesz się czegoś? Właśnie miałem robić herbatę, czy tam coś - spytał, zerkając w stronę kuchni i pacnął sobie ręką w czoło - A właśnie: to jest kuchnia - pokazał na prawą stronę - zaraz obok jest łazienka, a po lewej jest twoja sypialnia, salon i moja sypialnia. Nie wiem, czy takie warunki ci odpowiadają, ale nie mam niczego lepszego do zaoferowania. Poza tym, mam nadzieję, że karmił się będziesz własnym jedzeniem; za to reszty używaj do woli.- wyjaśnił, splatając ramiona na piersiach - A ty? Co wykładasz?
Bradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradlet-high-school.blogspot.com
OdpowiedzUsuń-Świetnie. Wyjdę przed klub o dwudziestej. Naprawdę ciężko tam wejść bez znajomości więc was wprowadzę - uśmiechnęła się szeroko.
OdpowiedzUsuń-A jutro, jeżeli w ogóle będziesz w stanie wstać z łóżka zapraszam na rewanż. Będziesz miał szansę dowalić mi na ściance wspinaczkowej, zobaczymy jak bardzo wysportowany jest pan od wf-u - puściła do niego oczko, a jej koledzy zaśmiali się. Nie doceniali Alexa więc z góry założyli, że Ali go rozgromi. Ale ona nie lekceważyła przeciwnika, wszystko miał pokazać czas.
Wuefista. No tak, nie wyglądał na takiego, który lubiłby paprać się z fizyce, czy innej strasznej rzeczy; chociaż, kto tam wie. Casyan jakoś ludzi po pozorach nie oceniał, a jeszcze się okaże, że ma przed sobą czterdziestolatka i tyle z tego będzie.
OdpowiedzUsuń- Okej, no to zrobię jakiejś kawy. - zgodził się i skręcił do kuchni - w międzyczasie możesz się rozłożyć w pokoju, który ci pokazałem. - zakrzyknął do niego, wsypując do kubka łyżeczkę proszku - Poza tym, musisz uważać na mojego kota, podobno nie lubi obcych. O, i nie zaciągaj rolet, bo się psują. A w łazience na niebieskim jest ciepła a na czerwonym zimna. Nie wiem, czemu. - powiedział i wszedł do salonu, stawiając kubki na stoliku.
[Okay, dopchałam się do komputera:D]
OdpowiedzUsuńMichelle wracała właśnie ze sklepu, czemu tak wcześnie? Nie mogła spać. Wstała o 5 rano i od tego momentu jedynie spacerowała po mieszkaniu bez celu. O 8 wyszła do sklepu, kupiła coś do jedzenie i teraz wracała. Jej koleżanka, która nocowała u niej pewnie jeszcze spała, ale oczywiście Michelle zapomniała wziąć kluczy i teraz musiała użyć domofonu. Szperając w torebce przycisnęła guzik, była święcie przekonana, że nawet nie patrząc zdoła nacisnąć odpowiedni numer. Nagle odebrał jakiś mężczyzna... przez chwilę spanikowała, ale potem rozum jej wrócił.
- Yhm... przepraszam, musiałam pomylić numery.... - powiedziała skruszona - Mógłby mi pan otworzyć? - skoro już do niego zadzwoniła to nie szkodziło zapytać, nie?
Michelle Dockery
-Ojj widzę, że zajmuję czas bardzo zajętemu człowiekowi. Tylko nie bij - uśmiechnęła się szeroko i dopiła do końca swoje piwo.
OdpowiedzUsuń-A czy interesujesz się czymś oprócz sportu? - Ciekawiło ją jakim typem osoby jest Alex. Znała wiele wszechstronnych osób lubiących różnorodność ale znała też osoby, które całe poświęcały się jakiejś wybranej dziedzinie. Całkowite poświęcenie dla jednej rzeczy nie było bajką Alison. Ona wolała ciągle doświadczać czegoś nowego.
Czekała chwilę na odpowiedź a gdy takową usłyszała lekko się zdziwiła. No cóż, bezpieczeństwo przede wszystkim.
OdpowiedzUsuń- Nazywam się Michelle Dockery, ale niedawno się wprowadziłam, może mnie pan jeszcze nie znać - powiedziała uprzejmie mając nadzieję, że mężczyzna jej uwierzy i ją wpuści.
Michelle Dockery
[odpiszę jak wrócę z krótkich wakacji, bo na tel jest troche ciężko :)]
OdpowiedzUsuńZaśmiał się. A powodu do śmiechu nie było: strach pomyśleć, czy serio był takim idiotą, czy to tylko jedyny wyjątek od reguły.
OdpowiedzUsuń- Lubię podkreślać swój indywidualizm. - stwierdził w końcu, upijając łyk z kubka - Zawsze to jakaś odmiana, a ja lubię się wyróżniać. Cóż, jak się pomylisz i skóra ci ścierpnie z nadmiaru zimna, to przynajmniej będziesz sobie mógł o tym przypomnieć. Tym sposobem mogę w pewien sposób wpływać na ludzi: nawet jeśli nie chcą, to muszą mnie zapamiętać na jakiś czas. Choćby na czas kąpieli. To już prawie manipulacja.
Oczywiście nie mówił tego wszystkiego poważnie. Co jak co, ale było z nim jeszcze dobrze. Przynajmniej on sam tak sądził.
Dopadł ją szok, wiedziała, że w końcu to się stanie, ale nie spodziewała się, że słowa utknął jej w gardle. Patrzyła, jak mężczyzna podskakuje, zadaje pytania i biegnie z bandażem, a ona milczy, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa. Kiedy kazał pokazać staw, zadrżała, przecież to nie było nic poważnego, poza tym obawiała się, sama nie wiedziała czego.
OdpowiedzUsuń-To tylko kostka, stary uraz z przeszłości.-szepnęła niepewnie przełamując blokadę, zszokowany wzrok wodził po nieznajomym, krew zdążyła odpłynąć jej z twarzy, a ból zdawał pulsować jeszcze mocniej. Spróbowała wstać, lecz gdy tylko napięła mięśnie, zalała ją fala gorąca, a ciało na powrót wróciło do poprzedniej pozycji, niemal zwalając się na ziemię. Syknęła głośno. Cierpienie było nie do zniesienia. Przemogła się i lekko wystawiła nogę, a ciężar ciała przenosząc na drugą.
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał być szary. Cóż, w jakikolwiek sposób to robimy, tak cel jest tylko i wyłącznie jeden. czasem zastanawiam się tylko, czy taka oryginalność i indywidualizm jest przereklamowany. No, ale to już kwestia spojrzenia i wybory. - stwierdził - no bo skoro każdy się wyróżnia, to w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami, prawda? To chyba nie jest aż takie smutne, jeśli się nad tym zastanowić. - skrzyżował nogi i oparł się wygodniej - Tak więc, ile czasu masz zamiar tutaj spędzić? Musze to wiedzieć w razie ewentualnych innych potrzebujących.
Tydzień. W sumie nie długo. Zdarzały się mu już dłuższe przypadki.
OdpowiedzUsuńOdruchowo chciał spytać "a ile byś mi dał?" ale w porę się powstrzymał. To by było naprawdę głupie.
- Dwadzieścia dziewięć.- powiedział z wahaniem - Tak, wiem, jestem stary. - zaśmiał się - No ale jeszcze jakoś żyję. A ty? Chyba dopiero co skończyłeś studia. - zerknął na niego badawczo, jakby sam chciał się o tym przekonać.
Dopiero teraz dokładniej mógł się mu przyjrzeć. Podobno z wyglądu można odczytać kilka cech charakteru. Oczywiście, to może być również mylące, ale sposób patrzenia, układania ciała podobno wiele mówi o człowieku.
-Łał, brzmi nadzwyczaj...hmm... - musiała chwilę pomyśleć aby dobrać odpowiednie słowo - brzmi normalnie jak na Nowy Jork. Przeważnie ludzie są tu mega dziwni. Ale normalność jest dobra, naprawdę dobra. Przynajmniej nie udajesz kogoś kim nie jesteś, jak robi to większość tutejszych. A co do ludzi majstrujących przy samochodach to wszyscy tracą nadzieję kiedy idzie o naprawienie czegoś w moim starym gruchocie - roześmiała się wesoło - serio, samochód jest jakiś przedpotopowy.
OdpowiedzUsuńZdziwiła się na tak nagłą zmianę, jeszcze chwilę temu obstawiałaby przy tym, że zwyczajnie jej nie wpuści. Uśmiechnęła się i powiedziała z wdzięcznością:
OdpowiedzUsuń- Dziękuję, mam u pana dług - otworzyła drzwi i weszła do środka.
[Hm... no to ja mogę od razu zacząć następny wątek jeśli to nie problem (akcja dzieje się w ten sam dzień, ale nieco później)]
Szła w stronę klatki, tym razem nie zapomniała kluczy, próbując wygrzebać je z dna torebki pośpiesznie wspięła się po trzech schodkach. Tuż za nią do domofonu podszedł mężczyzna. Na chwilę podniosła głowę i zauważyła jak wciska numer 15.
- Dzień dobry - powiedziała sama nie wiedząc czemu - Mieszka pan może pod numerem 15? - spytała sama zdziwiona słysząc swój głos, normalnie by nie zagadała do nikogo w ten sposób, ale była ciekawa czy to właśnie temu mężczyźnie zorganizowała ranną pobudkę.
Michelle Dockery
- Nie? Nie tak dużo? - zaśmiał się - Ja jestem na przykład szczerze przekonany o tym, że w dniu trzydziestych urodzin ludzie umierają. Może nie wszyscy, ale na pewno dużo. Może nawet większość. To mój ostatni... nie, ostatnie pół roku na planecie Ziemia. - powiedział to takim tonem, jakby to było coś zupełnie oczywistego, a przy okazji zabawnego. Potem zerknął pod stolik na plączącego się między jego nogami kota.
OdpowiedzUsuń- To jest Hector, witał cię już przy wejściu. - wyjaśnił - No, raczej średnio to na powitanie wyglądało, ale jak widzisz, stara się zrekompensować swoje niegrzeczne zachowanie i poznać cię bliżej. Jeśli tego wieczoru uda ci się zostać jego materacem, to serdecznie ci współczuję, bo już nigdy się od niego nie uwolnisz. Choćbyś zamieszkał na biegunie. - mrugnął do niego, odstawiając kubek na blat.
Trochę go zdziwiło to pytanie, ale stwierdził, że w końcu sam od czasu do czasu wyskakuje z czymś takim, myśląc nie do końca poważnie. Tak też musiało być w przypadku tego chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Gdybym miał dziewczynę, z pewnością byłoby tutaj nieco czyściej. A przynajmniej tak to sobie zawsze wyobrażałem.- zaśmiał się - Skąd to pytanie? Poza tym, przyjmowanie w miesiącu co najmniej kilku nieznajomych osób pod swój dach ot tak - tu pstryknął palcami - to by mogło wydawać się jej dziwne, prawda? Gdybym był czyjąś dziewczyną, to uważałbym, że to jest dziwne. - dodał po chwili, zakładając ręce za głowę i odchylając się odrobinę w tył - Na szczęście nie jestem, więc nie muszę być podejrzliwy. To znacznie ułatwia sprawę. Dziewczyny mają trudniej.
Cóż, był gotowy pomyśleć, że pytanie się wzięło z powodu otaksowania jego tyłka przez casyanowe spojrzenie w korytarzu, kiedy tu się pojawił. Cieszył się więc, że nie o to jednak chodziło.
OdpowiedzUsuń- Zapłacić? Hm, nie przyjmuje pieniędzy, ale w zwyczaju mam żądać przysług. Pod koniec twojego pobytu chciałbym, żebyś wysprzątał mi całe mieszkanie. Satysfakcjonuje cię to? - spytał, nadal się uśmiechając. Ostatnim razem, kiedy trzymał tutaj pewną uczennicę, kazał jej wypielić cały ogródek przed kamienicą, jako że to właśnie była kolej Casyana. Czasem też chciał, żeby gotowano mu posiłki. Ot, takie domowe prace, których on sam nienawidził. Tym sposobem co jakiś czas miał kogoś na kształt gosposi; więc to prowadzenie niemal "hotelu" wydało mu się całkiem miłą perspektywą.
Uświadamiając sobie, że to na pewno mężczyzna do którego wcześniej omyłkowo zadzwoniła lekko się speszyła.
OdpowiedzUsuń- Michelle - powiedziała z niepewnym uśmiechem - to ja dzisiaj pana obudziłam - dodała - Też wprowadziłam się niedawno - powiedziawszy to zauważyła psa, jakoś nie przepadała za tymi zwierzętami, zawsze się ich bała, ale ten wyjątkowo wydawał się dość przyjacielski. Pogłaskała zwierzaka po głowie i uśmiechnęła się.
- Jeszcze raz przepraszam za tak wczesną pobudkę. - powiedziała skruszona.
Michelle Dockery
Pokiwała głową ze zrozumieniem, sama często lubiła sobie pospać, w szczególności w weekendy, gdyby ktokolwiek obudziłby ją w sobotę rano chyba nie potrafiłaby być tak wyrozumiała. Usłyszawszy zaproszenie przez chwilę się wahała. W zasadzie nie znała mężczyzny... ale z drugiej strony postanowiła sobie, że chce poznać jak najwięcej ludzi w nowym miejscu, a jak na razie jej znajomych można by wyliczyć na palcach jednej ręki.
OdpowiedzUsuń- To miło z pana strony - uśmiechnęła się do niego przyjmując zaproszenie - Jak długo pan już tutaj mieszka? - spytała ciekawa.
Michelle Dockery
- Oj, bardzo źle trafiłeś. W tej kamienicy mieszkają same panie, których średnia wieku oscyluje w granicach siedemdziesiątki i swoim czujnym okiem ogarniają każdy element mojego życia. Także zapomnij o rozbieraniu się w innym miejscu niż łazienka, zawsze pamiętaj o gaszeniu świateł, nie siedź do zbyt późnego wieczora, bo jutro już będą krążyć plotki, co mogłeś w tym czasie robić. Swoją drogą wróżę im karierę w pisaniu książek fantasy. Mają zdumiewającą wyobraźnię. - uśmiechnął się - One nawet na początku nie były miłe. Od razu wiedziałem, jak to będzie wyglądać. Także nie zdziw się, że co najmniej trzy razy w tygodniu będziesz słyszał skrzek którejś z nich, bo czegoś nie dopilnowałeś. Aha - przypomniało mu się - wystrzegaj się Azorka pani z mieszkania obok; ja już miałem założonych osiem szwów przez tę bestię. A kiedy wyszedłem ze szpitala, zarobiłem jeszcze kilka ciosów parasolką za narażanie go na stresy...
OdpowiedzUsuńNo chwilowo niestety nie było go stać na jakieś lepsze lokum. A poza tym, zdążył się przyzwyczaić... jakoś.
Uśmiechnęła się na ten uprzejmy gest i weszła do środka, trzeba przyznać, że rzadko kiedy zdarzało się by ktoś przepuszczał ją w drzwiach.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? - uśmiechnęła się zdziwiona - ja również wprowadziłam się tutaj około dwóch tygodni temu - powiedziała - Pracujesz gdzieś w okolicy? - spytała przyglądając się mu.
Michelle Dockery
- Zaniepokoiłeś mnie teraz, zaczynając zdanie od "kiedyś też miałem taką sytuacje, musiałem przenocować kolegę..." - zaśmiał się - Zaczyna się zupełnie jak teraz. Ale widzisz, jutro i tak pewnie jedna z nich mnie odwiedzi pod byle jakim pretekstem, bo sądzę, że już doskonale wiedzą, że kogoś przyjmują. - pokiwał głową, jakby na potwierdzenie własnych słów - Dlatego strzeż się, bo nie znasz ani dnia, ani godziny.- dodał złowieszczo - A policja, to przepraszam bardzo, ale standard u mnie. Naprawdę. Chyba na nikogo w tym mieście nie ma tylu skarg, co na mnie. Co jest totalnie paradoksalnie, bo w gruncie rzeczy jestem przecież bardzo grzeczny. Ale przywykłem. - umilkł na moment - Musta to jakieś zwierzę, tak? Pies?
OdpowiedzUsuń- Mój kot za to nie wyczuwa złych ludzi, tylko dobrych. Wtedy się do nich nie zbliża - mrugnął do niego - widząc go między twoimi nogami zaczynam się bać. Stanowczo za długo tam przebywa. - powiedział tonem, jakby był o tym świecie przekonany - A na brak rozrywek to rzeczywiście nie narzekam. Jest ich tutaj pod dostatkiem.
OdpowiedzUsuńWstał i wziął swój kubek, wkładając go na suszarkę do naczyń, oczywiście po uprzednim umyciu. Potem wrócił do salonu.
- Sklepy? Tak, nawet trzy. Jeden supermarket i swa takie mniejsze. Z głodu nie zginiesz. Jest tez apteka i wszystko inne, konieczne dla ludzi na emeryturze. I do przychodni też mam dwie minuty drogi- uśmiechnął się - To jest naprawdę doskonała lokalizacja.
- Mieszkam pod 12 - powiedziała i odwzajemniła uśmiech - I tak się składa, że ja również będę uczyła w jednym z liceów. Historii - dodała - w liceum Benjamina Platta - powiedziawszy to stanęła naprzeciw drzwi do których mieli zamiar dojść. Była szczerze ciekawa jak wygląda mieszkanie mężczyzny.
OdpowiedzUsuń[Przepraszam, że takie krótkie ;)]
Michelle Dockery
-To Volkswagen Jetta z 1986 roku. Wiem, staruszek już z niego ale nie chciałam pieniędzy rodziców na samochód dlatego było mnie stać tylko na tego złoma - kiedy Alison mówiła w oczach Laury można było dostrzec litość. Oj, blondynka zaczynała już mieć jej dość. Laura była nieznośnym, rozpuszczonym i pustym bachorem. Dla niej dramatem było kiedy ojciec na dwa dni zablokował jej karty kredytowe, podczas gdy ludzi na świecie spotykają prawdziwe nieszczęścia. Może i Alison miała majątek, który był w jej rodzinie od pokoleń ale ona nie była tak jak większość osób z jej szkoły. Ona była ponad to wszystko.
OdpowiedzUsuń-Ja tam za bardzo nie znam się na samochodach - delikatnie wzruszyła ramionami - chciałam po prostu żeby jeździł i tyle. Hmmm... co powiecie na jeszcze jedno piwo? - popatrzyła po towarzystwie i z tego, co wywnioskowała jej pomysł przyjął się pozytywnie więc ruchem ręki zawołała niemiłą kelnerkę i położyła banknot na stoliku.
OdpowiedzUsuń-Jeszcze raz to samo poproszę.
[a witam, witam xD Wątek chętnie, jakieś pomysły? ;>]
OdpowiedzUsuń-Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Jak wypiję to będę się zmywała... ale nie martwcie się ani nie śpieszcie, jestem pewna, że jak wyjdę to Laura na pewno dotrzyma wam towarzystwa - kontrolnie spojrzała na ekran telefonu. Kiedy już odłożyła go do torebki zaczęła pić ale bez żadnego pośpiechu. Blondynka rzuciła okiem na Laurę, która po jej słowach dosłownie mordowała ją wzrokiem. Ale blondynki jakoś to nie obchodziło. To dzięki niej Laura była na salonach mimo tego, że jest rozwydrzoną, nieznośną intrygantką. Wystarczyłoby jedno słowo Ali i jej koleżanka byłaby w tym mieście skończona na zawsze.
OdpowiedzUsuńPokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Niestety, garaż nie znajduje się w mojej ofercie. Jest tylko ciasna komórka piwniczna, w której mieści się ewentualnie kilka worków z ziemniakami i to wszystko. - wyjaśnił.
Casyan nie miał samochodu. Właściwie nie miał niczego, czym mógłby się przemieszczać, oprócz skutera, o który dbał, jakby to było dziecko. On jedyny z trudem mieścił się w tej komórce obok ziemniaków, nawiasem mówiąc.
- Jest ewentualnie namiot, dość wiekowy, którym mógłbyś sobie nakryć auto, ale w sumie i tak nie sądzę, żeby to coś dawało.. - zamyślił się.
Nie chciał już mówić, że nawet trochę częściej, niż od czasu do czasu, bo mogłoby to zostać źle odebrane, co więcej nie miało to dużo wspólnego z faktycznym stanem rzeczy, przytaknął więc tylko.
OdpowiedzUsuń- Zdarza mi się. - przyznał - Miło, że pytasz, w takim razie. - uśmiechnął się i znowu zapadł się głębiej w fotel. Potem drgnął niespokojnie, przypominając sobie o czymś.
- To jak? Mam skoczyć po jakieś szkło?
Postawił na stole dwie szklanki przeznaczone do picia whisky; zdziwił się, że w ogóle coś takiego w domu ma. Zwykle pijał coś z goła innego, toteż nie obeszło się bez opłukania ich pod zlewem. Przy okazji zabrał pusty już kubek nowego współlokatora i odstawił go na suszarkę.
OdpowiedzUsuńPotem znowu opadł, tyle, że tym razem wybrał do tego sofę. Ona była znacznie wygodniejsza.
- No to możesz lać, Alexander.
[ Czy mi się wydaje, czy gdzieś urwał nam się wątek? ]
OdpowiedzUsuńDla niego odpowiedź była bardzo oczywista.
OdpowiedzUsuń- Jak to: za co? Oczywiście za twój pobyt tutaj. I za twoje sprzątanie na sam koniec. - wyszczerzył się, jakby właśnie zadał mu nieprawdopodobna karę i uprzednio podnosząc odrobinę szklankę, upił z niej łysk.
- Nie chcę ci nic mówić, ale jeśli wpadnie tu któraś z moich sąsiadek, to jutro będziesz młodocianym alkoholikiem, który przegrał swoje całe życie.
[ Myślę, że jednak coś nowego. Mogę zacząć, ale mam dwa pytania:
OdpowiedzUsuń1. Gdzie Vivianne może spotkać Alexa?
2. Czy już wiedzą, że Vivianne jest uczennicą Alexa? ]
Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z uśmiechem
OdpowiedzUsuń- To niesamowite, rzeczywiście, ogromny zbieg okoliczności - powiedziała zachwycona. Do września już niedługo i była zadowolona, że już teraz udało jej się poznać jednego z pracowników liceum, przynajmniej nie będzie kompletnie sama w nowej szkole.
- Zawsze chciał pan zostać nauczycielem? - spytała zaciekawiona. Ona sama, jakoś nigdy nie myślała o tym zawodzie jako o czymś odpowiednim dla niej i spełniającym jej oczekiwania, a jednak, teraz miała zostać nauczycielką i nie mogła się już doczekać.
Michelle Dockery
-Hmmm... na ogół Laurze zależy tylko na jak najwyższej pozycji społecznej ale nigdy nic nie wiadomo co jej może odbić. Jeżeli uzna, że to nie zagrozi jej reputacji to myślę, że coś może z tego być. Biedny chłopak - ostatnie słowa wypowiedziała tylko do siebie, cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuń-Zazdroszczę, że tak wszystko sobie planujesz. Ja ciągle dokonuję złych wyborów jeśli chodzi o facetów. Albo może to ze mną jest coś nie tak. W każdym bądź razie nie mogę oznajmić, że trzymam dystans bo codziennie mimowolnie spotykam mężczyzn. A nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć.
-Miejmy nadzieję, że im wyjdzie - mruknęła z uśmiechem. Tak naprawdę to trzymała kciuki za Laurę, ale tylko dlatego żeby nareszcie się jej pozbyć. OK, była jej koleżanką ale na dłuższą metę była naprawdę męcząca nie wiedziała jak się zachować w niektórych sytuacjach.
OdpowiedzUsuń-No cóż, najwyższy czas się zbierać - Ali podniosła się z miejsca i ręką otrzepała swój top, zupełnie jakby miał być brudny ale to tylko było jedno z jej natręctw, przeszkadzał jej nawet włos.
-Mam nadzieję, że nie będziecie za mną płakać - obdarzyła wszystkich jednym z tych swoich uroczych uśmiechów - Albo i płaczcie.
Uśmiechnęła się przepraszająco.
OdpowiedzUsuń- Ale chyba lubisz tą pracę? - spytała zaciekawiona. Wydawał się nie zachwycony tymi "zbiegami kolei losowych". No cóż, nie każdy musiał lubić to co robi, sama nigdy nie kochała roli nauczyciela, ale nigdy też nie marudziła.
- W takim razie kim chciałbyś zostać?
Michelle Dockery
- Bardzo nie lubię sprzątania. Mogę więc mówić o nim w takich kategoriach. Prawie spadłeś mi z nieba: jeszcze tydzień i nikt spod tej warstwy kurzy by mnie nie rozpoznał.- uśmiechnął się i upił łyk - W sumie, za takie rzeczy chyba można pić ciągle. To niedobrze. Teraz, kiedy to odkryłem, to już na sto procent zostanę alkoholikiem. - powiedział bardzo lekko, zakładając nogę na nogę - A właśnie, chyba nie spytałem cię, dlaczego u mnie będziesz mieszkał. Może dziewczyna cie z domu wyrzuciła, co? - spytał, unosząc brew.
OdpowiedzUsuń[Pozwolę sobie zacząć.]
OdpowiedzUsuńNowy Jork przypominał mi jeden wielki burdel, w którym się obracałam. Brudny, głośny i pełen prostytutek. A wśród nich ja, kolejna puszczająca się dziewczyna. Tak to się zaczyna, od narkotyków, dilowania, później przychodzą większe wybryki, a następnie prostytucja. Dla mnie było to coś normalnego. Wpierw zaczęłam uprawiać seks za pieniądze, bo musiałam. Potem, bo chciałam. Westchnęłam cicho przysiadając na wielkim czerwonym samochodzie jakiegoś mężczyzny. Czekałam na kogoś, kto da mi zarobić albo chociaż dostarczy upragnionej adrenaliny. Kolejna rzecz, której nie cierpiałam: nuda. Jednakże tego wieczoru nie było mi to pisane. Dzisiaj odbędą się nielegalne wyścigi motorowe, na których ma przyjść wiele mężczyzn i kobiet. Gustuję w obydwuch płciach, więc mi to wszystko jedno kto, byle wziąć kasę. Na moje usta wpełzną cwany uśmieszek, gdy ujrzałam pierwszych nadjeżdżających motocyklistów.
Zrobił wielkie oczy.
OdpowiedzUsuń- Rozwód? Boże, jeszcze kilka chwil temu czułem się jak dziadek, ale teraz widzę, że twój bagaż doświadczeń życiowych jest cięższy o kilkanaście ton! - uśmiechnął się i postanowił nie kontynuować tematu. Rozwód nie jest przecież czymś, o czym ludzie chcą mówić.
No, ale skoro już jest po rozwodzie, to by znaczyło, ze w ślub wpakował się około dwudziestego roku życia. Ewentualnie trochę później: w końcu mogło to trwać zaledwie kilka tygodni. No, ale procedura rozwodowa to w końcu nie jest tydzień.
Małżeństwo... Casyan jakoś nie wyobrażał sobie bawić się w takie rzeczy nawet teraz, a co dopiero wcześniej.
- Hm, dozorca. Niezwykle obowiązkowy człowiek, jak widać. Dobrze, ze przynajmniej znalazłeś coś. - mrugnął do niego i znowu upił ze szklaneczki łyk
[*,* i tyle mam do powiedzenia.]
OdpowiedzUsuń[Jasne, że nowy]
OdpowiedzUsuńWieczorem miała być impreza w klubie. Ali nie była jedną z tych dziewczyn, które przed takim wydarzeniem spędzają dwie godziny przed lustrem więc tylko umalowała oczy, rozczesała włosy i wyszła. Nie jechała tam swoim samochodem (bo aż wstyd) więc wybrała się tam na piechotę. Była jednym z VIP-ów więc przeszła obok ochroniarza bez kolejki. Nie chciało jej się czekać na Alexa i resztę (o ile ktokolwiek się zjawi) więc to Laura musiała zostać przy wejściu. Blondynka w tym czasie usiadła przy barze i zamówiła szota tequili.
[Oczywiście, że koza. A Alex musi jej pilnować. I oczywiście, że Claire na niego leci, i to jeszcze jaaaak <3]
OdpowiedzUsuńCasyan uważał, że cokolwiek nie zrobiłaby ukochana osoba, nie można jej w ten sposób nazywać. Chociaż sam miał dość małe doświadczenie w tym zakresie i być może w ogóle nie powinien się w to wtrącać.
OdpowiedzUsuń- Okłamała cię? – spytał więc, zupełnie nie oczekując odpowiedzi na to pytanie. To znaczy, wiedzieć chciał, ale nic na siłę, podobno.
I kłamstwo wydało mu się właśnie najbardziej prawdopodobną przyczyną rozpadu ich związku: w końcu na kłamstwie świat jest zbudowany i naruszenie tej delikatnej konstrukcji rujnuje wszystko. Naruszenie po przez prawdę.
Claire była istotą zdecydowanie dziwną. Wyznawała swoje zasady, ogólnie miała swój świat i swoje kredki, i nikt nie mógł wpierdolić jej się z mazakami. Tym bardziej jakaś kretyńska nauczycielka, bo Larousse na ryj nie upadła i umiała odpowiedzieć, a że nie miała w głowie czegoś takiego, co normalnych ludzi powstrzymuje przed mówieniem niektórych rzeczy, tak też często lądowała w kozie. I w sumie miała to gdzieś, bo odsiedziała godzinę i szła do domu, nic poza tym.
OdpowiedzUsuńZmarszczyła czoło, widząc twarz zupełnie inną, niż tą kretyńsko wręcz tępą. Jakim cudem ta kobieta tu uczyła, do cholery?!
- Kobieta nie mogła przeboleć, że umiem odpyskować - mruknęła, przekrzywiając lekko głowę, niczym ciekawski kot. - Czemu ty mnie pilnujesz, a nie ona? - spytała, nie zawracając sobie głowy jakimś ''panie profesorze'', czy coś. Za młody był.
Uniósł leciutko brwi.
OdpowiedzUsuń- Cóż, nie wiem, co powiedzieć. Ale to, ze on miał czterdzieści lat, to najmniej akurat powinno cię ruszać. - stwierdził - nie wiem, co prawda, jak ja bym się zachował, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale chyba uznałbym, że tak musiało być. I lepiej, ze popsuło się teraz, niż za kilkanaście lat, które przeżyłbym w jakiejś mistyfikacji.
Zaśmiał się.
OdpowiedzUsuń- Obawiam się, że masz racje. Zwykle udaje, ze mnie po prostu nie ma i po jakimś czasie odchodzą, ale teraz chyba już nas słyszały i przyszły sprawdzić, co tez takiego się dzieje.
I nie mylił się: w drzwiach stanęła siedemdziesięcioletnia dozorczyni kamienicy i bez żadnego słowa po prostu weszła do środka, rozglądając się wokół.
- W czym mogę pomóc?- zagadnął ja nader przymilnym tonem, jakby zupełnie nie zauważając jej zachowania.
- Kto to? - skrzeknęła tylko, wskazując palcem jego gościa.
- Pizda - fuknęła, uderzając otwartą dłonią w blat ławki. Nie to, żeby było jej źle z tym, że to akurat Alex jej pilnował, ale i tak była zła. - Zawsze, kiedy chcę jej spieprzyć psychikę, ona znajduje sobie jebane zastępstwo - warknęła, mając gdzieś to, że przeklina przy nauczycielu. Claire była jaka była, profesorowie już dawno powinni przyzwyczaić się do jej sposobu bycia. A jak nie, to najwyżej zarobi kolejną karę. Trudno.
OdpowiedzUsuńWzięła kilka głębokich oddechów, żeby się względnie uspokoić i wstała z ławki, po czym podeszła do biurka i wzięła gazetę, odkładając ją na bok. A potem usiadła po turecku na blacie naprzeciwko Aleksa i pochyliła się do przodu, opierając łokcie na kolanach.
OdpowiedzUsuń- Mam gdzieś jej docinki. I tak ją zniszczę - wzruszyła ramionami i pochyliła się jeszcze bardziej, tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a na jej usta wpłynął łobuzerski uśmieszek. - Miałeś mnie pilnować, a nie czytać - zauważyła.
Widząc podjeżdżającego mężczyznę, uśmiechnęłam się wesoło i popędziłam w jego stronę. Uwielbiałam motory i przejażdżki na nich, a tym bardziej z obcymi, przystojnymi mężczyznami.
OdpowiedzUsuń- Ścigasz się? - zapytałam retorycznie, obnażając w uśmiechu swoje śnieżnobiałe zęby. Widocznie mężczyzna jak ja szukał wrażeń, no może w trochę innym kierunku. Uniosłem brew ku górze, przyglądając mu się zalotnie. Co jak co, ale wypadałoby kogoś dziś gdzieś zaciągnąć. Ah, ci mężczyźni!
[Czyżbym została pominięta?]
OdpowiedzUsuń[Witam. Przepraszam, że dopiero teraz, ale czasu brak. Na wątek zawsze i wszędzie, tylko ja wyprana z weny...]
OdpowiedzUsuń[motory <3]
OdpowiedzUsuń[Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
OdpowiedzUsuńWrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
[Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]
[Przepraszam, że tak długo, ale miałam problem z portalem. ^ ^]
OdpowiedzUsuń- W górnej szafce, drogi kuzynie! – dodał podniesionym głosem, na tę niby wzmiankę o herbacie.
Zaśmiał się tylko krótko, na co starsza pani zareagowała piętnującym spojrzeniem, jakby dobry humor był jakąś tragiczna zbrodnią. Cóż, tutaj wiele było dziwacznych zasad, których Casyan do tej pory nie rozumiał i wątpił, by w ogóle kiedykolwiek to nastąpiło.
- Wyobraź sobie, że one wpadają na zmianę kilka razy w tygodniu. Dokładnie w ten sam sposób…- szepnął konspiracyjnie i nie został usłyszany przez „esesmankę”, która tymczasem obrzuciła okropnym spojrzeniem butelkę z whisky
Odwróciła się w jego kierunku i szeroko się uśmiechnęła.
OdpowiedzUsuń-No cześć. Widzę, że udało ci się dotrzeć. Czego się napijesz? - ruchem ręki wskazała na wolne miejsce obok siebie i kiwnęła głową do barmana.
-Dla mnie whisky z lodem.
Przez chwilę odprowadzał wzrokiem plecy sąsiadki, dopóki z głośnym trzaskiem nie zamknęły się za nią drzwi. Casyan nigdy żadnej nie odprowadzał: kiedy raz coś takiego zaproponował, okazało się, że można to przypłacić życiem. Tyle przynajmniej mówiła mina tamtej pani.
OdpowiedzUsuń- Dzisiaj była nader spokojna, ale zirytowałeś ją. Przez ciebie oprócz tego, że w ich oczach znajduję się kompletnie poza nawiasem społeczeństwa, to istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że nie długo zobaczysz mnie jako gwiazdę wieczornego wydania „Wiadomości”. Z podpisem „patologia” , lub coś w tym stylu. – zaśmiał się ani odrobinę nie zrażony złożona mu przed chwilą wizytą. Być może przejmowałby się bardziej, gdyby nie to przyjemnie uczucie rozluźnienia powoli ogarniające całe jego ciało. Fakt faktem, głowę miał niezbyt mocną…
Uśmiechnęła się - Ja również nie miałam z nimi żadnej lekcji, ale sądzę, że nie będzie tak źle - powiedziała zaśmiała się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Siatkówka - powiedziała z podziwem - długo już grasz?
Michelle Dockery ;)
Usuń[Nooowy?]
OdpowiedzUsuń