środa, 3 października 2012

Cicha woda brzegi rwie, ona będzie silna.



Nawet jeden mały Gest
Jeden dotyk Nieba
żeby znaleźć w każdym z Nas
Jeden wspólny wielki Raj, który da nam skrzydła
i pozwoli dotknąć gwiazd
To dla Takich chwil - całe życie wędrówką



 Śmiech. Szczebiotliwy, słodki, niewinny. Unosi się w przepełnionym kwiatową wonią powietrzu. Żwir cicho zrzędzi pod małymi odzianymi w niebieskie lakierki stópkami.  Wiatr delikatnie przeczesuje miedziane loki, które błyszczą w promieniach zachodzącego słońca. Fiołkowe oczy  pełne są beztroski  i życia które tak prędko z nas ucieka. Trójkątna twarzyczka przyprószona piegami i rumieńcem.
Tuż za biegnącą dziewczynką, wolnym krokiem  idzie kobieta. Jej szczupłe dłonie zaciskają się na rączce wózka  z niewielkim dzieciątkiem o jasnych oczach i meszku na głowie.  Na jej szczupłej twarzy odznacza się miłość. Z uwielbieniem przygląda się swojej starszej córce. Nachyla się nad wózkiem i okrywa śpiące niemowlę ciepłym kocykiem.
Nie wiadomo dlaczego, ale biegnąca dotąd dziewczyna zwalnia i raptownie przystaje. Jej niewinna twarz zeszpecona zostaje grymasem bólu i przerażeniem. W oczach maluje się panika i zaskoczenie. Nie czując gruntu nad stopami, opada na ciemny żwir, wydając cichy krzyk. Chwile później, leży nieruchomo, a z jej wagi płynie krew. 


Nie mogę spać kiedy widzę Twoje sny...
Lecz mogę zgasić światło wieczności...
I upaść... żeby ratować Twoje życie...

 Nastaje głucha cisza, w oddali  słychać jedynie kroki śmierci. Wózek stoi samotnie, a niemowlę wychyla się i z zainteresowanie przygląda niecodziennej scenie.  Wszystko dzieje się tak niespodziewanie. 
Zoe klęczy nad pięcioletnią Joyce. Z gardła kobiety wydobywają się głuche okrzyki, na które nikt nie odpowiada. Chwilę później na miejsce zdarzenie przyjeżdża karetka, zabiera Joy.
Tydzień później czerń góruje na niewielkim cmentarzu. Pośród wielkich grobów stoi jeden maleńki . Tabliczki prawie nie widać, znad góry kwiatków i pluszowych misiów.


Kiedy rodzisz się nawet góry toną we krwi
Będąc dzieckiem pragnień nadzieją zabarwiasz złe sny
Bredząc trzy po trzy powiedziałeś, że Ty
Jesteś Władcą Snów - uwierzyli bez słów
Krok po kroku ich opętałeś...



Ile razy zadawałeś sobie pytanie „dlaczego”? Ile razy zastanawiałeś się właściwie po co żyjesz? Ile razy wyruszałeś w poszukiwaniu sensu życia? Ile razy wątpiłeś? Ile razy chciałeś z sobą skończyć, poddać się i odejść jak najdalej? Ile razy?        Nie masz wpływu na własne życie. Może i wydaje Ci się, że to właśnie Ty jesteś panem swojego losu, jednak tak naprawdę jesteś jedynie pionkiem, który robi to co inni mu każą. Nikim. Płaszczysz się przed ludźmi, który mają nad tobą władzę. Nie buntujesz się, choć bardzo tego chcesz. Jesteś taki zwykły i bezbronny.                                                                      Każdy z nas jest Inny, choć wszyscy razem tacy sami. Każdy kieruje się własnymi przekonaniami, wartościami, nawykami. Często robi coś wbrew swojej woli, kłamiemy, choć chcemy słyszeć prawdę. Jesteśmy cholernymi hipokrytami, zakłamanymi, niezasługującym na to, co mamy robakami. Pieprzonymi egoistami niepotrafiącymi przyznać się do błędu.  Nie znosisz być oceniany, więc dlaczego oceniasz innych? Hipokryzja i złośliwość to podstawa, by przeżyć w tych czasach, jednak ty się do tego nie przyznasz…. Wiesz co? Pieprz się!

 Świat przepełniony krwią i nienawiścią
Młodość sprawia, że chcemy żyć
Odbierając nam wolność i niezależność
Stworzono nam piekło na Ziemi!

Nie zdajesz sobie sprawy, że istnieję. Mijasz mnie codziennie na korytarzu, nie zaszczycając nawet jednym marnym  spojrzeniem. Czasem trącisz moje ramię, jednak nie obejrzysz się, nie przeprosisz. Bo i po co? Jestem tylko kolejnym wyrzutkiem z Brooklyn’u. Nie wiesz jak brzmi moje imię, skąd pochodzę, ile mam lat. Nie obchodzi Cię to. I dobrze. 
 Sama nie wiem co tu robię. Ta elitarna szkoła była marzeniem mojej matki, a ja... Ja jestem grzeczna i robię to o co mnie mamusia poprosi, amen! 
  Dopiero gdy odwiedzasz jeden z klubów, dostrzegasz mnie. Nie masz wyjścia, światła skierowane są w moją stronę. Zastanawiasz się kim jestem.
Nie mam idealnej twarzy, długich nóg, kupy kasy czy służby i szoferów. Nie znajdziesz mnie na każdej imprezie, ani w swoim łóżku.  Nie podkochuję się w każdym ładniejszym palancie, nie ekscytują mnie zakupy czy chodzenie po galeriach, nie wskakuje upita do nieprzytomności do pokoi bogatych - napalonych. Nie mam niesamowitego daru przekonywania, czy ściągania na siebie uwagi. Nie noszę odsłaniających pośladki spódniczek czy dekoltów , które praktycznie niczego nie zasłaniają. ma we mnie nic przebojowego, niesamowitego…. A może brak tych wszystkich cech czyni mnie niezwykłą?

Kim więc jestem?

Łatwiej powiedzieć kim nie jestem….
Z pewnością nie ucieleśnieniem Twoich marzeń, jak już to mogę grać rolę w twoich koszmarach… Nie jestem żadną ekskluzywną, czy nawet nie dziewczyną na jedną noc. Nie znajdziesz mnie w gronie pomponiarek, czy w klubie szachowym. Nie należę do żadnej z szkolnych  drużyn. Nie recytuję, nie przynoszę powodów do dumy szkole. Nie jestem szkolną królową, ani żadną z jej przyjaciółek. Nie znajdziesz mnie w gronie szalonych ekologów, czy odprawiającą modły na cmentarzu.

Urodziłam się w Niemczech, w Berlinie, jednak sześć  lat  później mieszkałam w ojczyźnie nieżyjącego już ojca. Mama- zwykła Niemka, miała swój gabinet kosmetyczny, jednak rzuciła wszystko by przenieść się ze mną  na inny kontynent. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Podziwiam ją za jej poświęcenie i wiarę w lepsze jutro, które nigdy nie nastanie. Zamieszkałyśmy na Brooklynie, w niewielkim domku, gdzie niegdyś znajdowało się biuro ojca. Teraz zamiast usług prawniczych, możesz zamówić sobie masaż, czy mikrodermabrazję.                                                                                                                        
 Cały czas po domu kręcili się nieznani mi ludzie. Dziwnie jest czuć się obco we własnym mieszkaniu, jednak nie miałam nic do gadania – jestem tylko dzieciakiem, który nie zasługuje na to co ma.
Tak naprawdę jestem szczęściarą, że żyję, więc dlaczego nie potrafię tego docenić? Proste. Czy ty byś się cieszył, mogąc żyć kosztem kogoś innego? Szansa na to, że umrę była równa 1:2. Spokojnie mogłaby teraz wąchać kwiatki z drugiej strony, jednak nie mi to było pisane. Żyję, a Joyce już nie. Co dzień zastanawiam się dlaczego, jednak jeszcze nigdy nie znalazłam sensownego rozwiązania.
Czasem wiszące w kuchni zdjęcie jej uroczej buzi dodaje otuch, czasem sprawia, że nienawidzę się jeszcze bardziej. Zrobiłabym wszystko, by to ona mogła siedzieć na kuchennym krześle, śmiać się… Nawet jeśli kosztowałoby mnie to życiem. 

Widząc mnie na scenie z mało znanym klubie myślisz – głupia desperatka. Dzięki, też tak myślę. Nie mogę polegać na matce, która cierpi na wieczny brak pieniędzy. Czasem…. Odnoszę wrażenie, że to ja muszę ją wychowywać, jednak cóż się dziwić? Jedna choroba unicestwiła połowę jej rodziny. Została ze mną. Niewdzięczną dzikuską. Na jej miejscu powiesiłabym się.  Sama musze o siebie dbać, co w sumie mi się podoba. Żadnych próśb, szantaży, gróźb.  Ile zarobię, tyle mam.
Po szkole pracuję jako kelnerka, choć czasem i pójdę na zmywak. W weekendy występuję. Nie ważne gdzie, nie ważne za ile. Byle grać. Byle ludzie nas słyszeli, nic specjalnego, w końcu czego można się spodziewać od garażowej kapeli z Brooklynu? Buntownicze hasła. Bezmyślna anarchia. Teksty piosenek satanistycznych zespołów. Ostra gra, słowa płynące z zachrypniętych przez papierosy gardeł. Tak, to my.



Bieg-BIEG do śmierci w imię prawdy
Tylko pusty śmiech z twojej bezsensownej walki
Strach wkrada się do twego umysłu
Szukasz, ale nigdy nie znajdziesz!

Nie boję się życia. Nie boję się tak przyziemnych rzeczy jak pajęczaki, karaluchy, owady, dzikie zwierzęta, prędkości. Nie przerażają mnie chore wytwory wyobraźni, strzykawki, krew, ciemność, samotność,  zjawiska paranormalne, szaleńcy, którym ktoś zjebał psychę. Wszystko to jest groteskowe i banalne. Pytasz co mnie przeraża? Proszę, śmiej się. Boję się śmierci. 


Szepty zanikają
A cisza krzyczy tak przeraźliwie
Widzisz?
Nasze życie jak zwykle będzie ceną!
Puste słowa, puste krzyki
Rozumiesz?
Nie zapomnij nigdy, że to
KŁAMSTWA!

Tanatofobia. 

Mroczny kosiarz, jest tym, który budzi we mnie lęk. Boję się umrzeć. Jak myślisz, dlaczego spędziłam zasrane dwa miesiące w ośrodku dla młodych  psycholi?                                                                            Świadome przedawkowanie leków, wydawało się bardzo kuszącą perspektywą, w porównaniu do życia w nieustającym strachu. Nie wiesz jak to jest, gdy ogarnia Cię cholerna paranoja. Nie wiesz jak to jest, na każdym kroku spotykać śmierć, która śmieje się wprost do twojego ucha, mówiąc, że już niedługo nadejdzie twoja kolej. Każdy twój ruch, musi być dokładnie przemyślany, w innym wypadku możesz odejść. Nie wrócić. Boisz się spotykać z ludźmi, wychodzić z domu. Ukojenie jedynie znajdujesz w błogiej nieświadomości, kiedy ból odgrywa główną rolę. Czujesz każdy swój wewnętrzny narząd. Czujesz, że żyjesz. Walczysz poddając się. Bezmyślnie szybujesz. Już prawie osiągasz cel, gdy budząc Cię jaskrawe światła. Wyrywasz się. Wrzeszczysz. Szamoczesz się z świadomością. Chcesz uciec,  odejść, jednak oni, próbują wstrzyknąć do Twoich żył nadzieję.  Nie chcesz, jednak nikt nie słucha twoich gróźb, ani błagania.  Jesteś jedynie kukłą, której zdanie nie jest ważne. Wmawiają Ci, że będzie dobrze, że warto żyć. Ty jedynie patrzysz na nich, nie mówiąc już nic.

Jesteś królem świata... w twoim małym śnie
Tu nieodwracalne... w żywe zmienia się
Zło zwyciężasz dobrem...
Nie wiesz co to lęk...
Nieprawdopodobne...
W pewność zmienia się...
Zmienia cię...


Mają Cię za psychola, jednak skąd oni mogą widzieć? Na świecie nie istnieją osoby zdrowe na umyśle, wszystko zależy od lekarza, tym którym wystawią prawidłową diagnozę, wysyłają na odsiadkę, a tym, u których się pomylą, zostają wolni. Taki los.  Każdy człowiek czymś się różni, choć tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Każdy z nas ma marzenia, pragnienia, lęki obawy.                                                                                                                                                                                              Nie jestem inna, jestem dokładnie taka jak Ty, czy nasz nauczyciel w-f. Również jestem człowiekiem, jednak po co mi to? I tak nikt nie rozumie, tego co się ze mną dzieje. Każdy tylko dba o swój nos.

Gdy zagotuje się krew...
Nie wystarczy chcieć...
NIE! NIE! NIE! NIE!

Myślisz, że jestem psychiczna? I dobrze, trzymaj się z daleka. Omijaj szerokim łukiem, wyśmiewaj, rzucaj krzyżami, lej wodą święconą. Módl się nad moja zbłąkaną duszą.  Miej mnie na groźną, bój się mnie. Nie, nie zobaczysz obłędu w moich oczach,  nie zobaczysz, jak wydrapuję sobie żyły, nie zobaczysz piany z moich ust. Jestem zupełnie normalna, tak jaki i ty.

 Sen jest chwilowym złudzeniem
Bo ON podaruje Ci władzę
A ty bez litości na tronie we krwi
odnajdziesz się...

Chcesz poznać mój charakter? Śmiało, podjedź, ośmiel się na tą kompromitację! Odezwij się! Nie martw się, nie ugryzę. Pytasz? Ja odpowiadam. Na tym polega konwersacja, o ile się nie mylę.
Może jestem uparta, może egoistyczna.  Nieufna, zdziczała, samotna, nieprzewidywalna. I co z tego? Już cię zniechęciłam? Jeszcze nie? Dobrze, sam tego chciałeś. Szczera, twarda, dumna, zamknięta w sobie, małomówna.                                                                                                                                                              W sumie… To brzmi mało zachęcająco , prawda? Ale… Tak nie jest, uwierz, albo i nie! Potrafię prowadzić niezobowiązującą konwersację, luźną rozmowę.  Nie burczę na wszystkich dookoła, nie patrzę aroganckim wzrokiem mówiącym „ mam cię w dupie, gadaj, mam cię gdzieś, jestem zbyt fajna, by z togą mówić”. Nie, zachowałam resztki zdrowego rozsądku, normalności. Kultura i dobre maniery jeszcze nie wyginęły, prawda?
Nie jestem żadną rasistką, jednak dzielę ludzi na trzy grupy. Ludzi, których nie lubię, po prostu nie lubię i z tym akurat się nie kryję. Tych co lubię, lubię i z tym również nie mam zamiaru się ukrywać. A pozostali… Są mi obojętni. Amen. Alleluja!
Pytasz czym się zajmuję , co lubię robić, czy mam jakieś hobby, jakiej muzyki słucham?.I na to cierpliwie odpowiadam. Szmal zarabiam „wiosłując” czy drąc mordę w typowo punkowym zespole. W dni powszednie kelneruje w knajpie. Lubię doprowadzać ludzi do szału, wałęsać po nocnym mieście, bawić się z moim pupilkiem, wężem o imieniu Maiden. Lubię siedzieć i patrzeć na wodę. Jest taka spokojna…. Otwarta i bezkresna.  Nie znoszę oglądać telewizji. Wszystko jest tam tak cholernie narzucane.  Hobby? Poza muzyką, nie mam żadnego. Nie ćwiczę fizycznie, nie mam talentu aktorskiego, choć czasem… Czasem lubię pomagać mamie, szczególnie jeśli idzie o malowanie paznokci .Moje wzory może i nie nadają się dla każdego, jednak… Całkiem dobrze mi to idzie.
Muzyka odzwierciedla moją osobowość. 

Na moim odtwarzaczu nie znajdziesz popu, klasyki, rapu czy hip-hopu. Metal. Punk. Rock. Psycho.  Wiem, nie dziwi Cię to, w końcu należę do subkultury metalowej, co widać na pierwszy rzut oka.
Chcesz wiedzieć, czy należę do grona typowych party-girl? Cóż…  Jeśli idzie o używki, to porównując   do przeciętnego ucznia szkoły, jestem abstynentką. Nie ćpam, nie ćpałam i nie mam tego w planach na najbliższy weekend. Nie interesują mnie halucynogeny, narkotyki twarde, czy nawet zwykłe ekstazy. Nie pociąga mnie stan beztroskiej błogości, nieustannej senności. Ja lubię czuć. Można powiedzieć, że uzależniłam się od bólu.  Śmiało można nazwać mnie dziką. Uwielbiam być wolna, biegać po parkach, lasach… Czuć wiatr we włosach, zimno na stopach i skórze.
Alkohol… Tylko i wyłącznie na koncertach, w weekendy. Nie mam potrzeby niszczyć sobie wątroby. Gdy już w końcu umrę, chcę aby moje wnętrzności szły na operację, a ciało mogą wypchać i postawić w sklepie z antykami, czy oddać do sali biologicznej. Z paleniem u mnie gorzej.  Organizm przyzwyczaił się do przebrzydłej nikotyny. Tytoń kupujemy nielegalnie, od starych wraków, którzy wsiąkli i nie ma dla nich ratunku. Nie powiem czy jest zupełnie czysty, ale całkiem dobry.
Na imprezach i domówkach bywam rzadko. Nie odpowiada mi muzyka, klimat. Nie pociągają mnie  spici i spoceni „królowe parkietów”, pozerzy, którzy już po trzecim piwie wspinają się po kolumnach, czy dziwki w kiczowatych strojach.
Wolę spędzać wieczory w barach, czy na porządnych metalowych, bądź rockowych koncertach. Jeśli tylko usłyszę o jakimś festiwalu, poświęconym tejże muzyce, pakuje namiot, śpiwór, sześciopak i jadę, nie zważając na nic.
Glany, skórzane spodnie, kurtki. Przydługie koszule w kratę, bandany, wyciągnięte swetry, ciemne koszulki. Długie blond włosy, szare oczy, prosty nos, wąskie usta. Metr siedemdziesiąt osiem. Po ty mnie poznasz, gdy przez przypadek przejdziesz ulicami Brooklynu bądź zachce Ci się rozglądnąć po szkolny korytarzu.
Różu wystrzegam się jak snobów, wszelakich falbanek, koronek, zakładek czy cekinów- nie noszę i nosić nie mam zamiaru. Prostota, cholerna prostota bez jakiegokolwiek wyszukania i artyzmu. Na co dzień zwykły t-shirt i spodnie z skóry i denimu. Jedynymi dodatkami są pieszczochy i obroże.
Glany. Obuwie, które noszę niezależnie od pory roku, miesiąca, dnia tygodnia, godziny, pogody, humoru. Mam trzy pary. Czarne do połowy kostki są na dni powszednie. Czarne  20 dziurowe na weekend, a czarne przecierane na granatowo, na ważniejsze wyjścia.

Włosów nie farbowałam i farbować nie zamierzam. Dobrze czuję się blondynką, nie chcę tego zmieniać. I bez niszczenia chemikaliami są cienkie i matowe.  Nie znoszę sztuczności, dlatego nie maluje się często.  Jako córka kosmetyczki powinnam całkiem dobrze władać pędzlem, tuszem, szminką, jednak… Tak nie jest. Nie potrafię zamienić swojej twarzy w dzieło sztuki. Najczęściej maluję jedynie rzęsy. Ust ciągle mam spierzchnięte, a policzki… No cóż, mają tendencje do różowienia się, więc po co wydawać kasę na róże czy bronzery?  Akceptuję się taką, jak mnie stworzono. Prosto. Zwyczajnie. Naturalnie.
Chcesz znać kilka pozornie nieistotnych faktów? Spoko, mogę odpowiedzieć, i tak już wiesz za dużo.
 Ciasto, zawsze jem palcami, widelca używam jedynie, gdy jestem zakochana, od takie małe zboczenie zawodowe. Chcesz wiedzieć, czy byłam zakochana, czy miałam chłopaka, czy już nie jestem dziewicą? Cóż… To niech pozostanie moją tajemnicą. 

Pytasz o wady wrodzone, nabyte… No cóż… Jest ich wiele, jednak nad kilkoma nie mam kontroli. Nic nie zrobię z niedomkniętym kręgiem w kręgosłupie, czy przyspieszonym metabolizmem.  Nie biorę na to żadnych leków, bo i po co? Nie mam na to wpływu. Stąd się bierze nieobecny wyraz na twarzy, oraz waga.  Pierwsza wada w ogóle mi nie przeszkadza i jest niezauważalna, czego niestety nie mogę powiedzieć o tej drugiej. Dlatego jestem chuda, dlatego mam wytrzeszcz gałek ocznych, natłok myśli i kłopoty ze snem. Paskudztwo.

Na szczęście nie zaliczam się do grona anorektyczek. Z dwojga złego wolałabym być pulchna niż tak chuda.  Nie lubię swoich nóg, które bardziej wyglądają jak źrebięce kopyta, niż długie seksowne kończyny, którymi szczyci się Angelina Jolie. Dłonie zawsze suche i szorstkie, są kościste i żylaste…. Skóra blada, jednak podatna na zaczerwienienia… 





Babsy Winter 
Krew Niemiecko- Amerykańska
Lat 17, klasa III
12.02.1993
Tanatofobia. 
W dni powszednie kelnerka, w weekendy wioślarka w zespole.
W szkole przez niespełnione ambicje matki. 




[ WITAM!
Chylę czoła, jeśli ktoś przedarł się przez ten gąszcz literówek, nieskończonych zdań, filozoficznych rozkmin i gramatycznych samobójstw potocznie zwanych Kartą Postaci. Poprawię ją obiecuję, jednak teraz aż cała się pale do wątków, więc nie zagryźcie mnie od razu, proszę!
Starłam się nadać Babsy nieco oryginalności, ale nie wiem co z tego wyszło...No nic, poprawię się!
Póki co: wątkiwątkiwątkiwątki! Mogę zacząć, mogę wymyślić powiązania, ale proszę - nie wykorzystujcie tego i pomóżcie mojej udręczonej głowie :> Tyle wywodów odautorskich, dobranoc! :3]



wtorek, 2 października 2012

One and only


J e r e m i a h  D j e n e b a  M a r s h a l l
{czyt. Dżeremaja Dżeneba Marszal} w skrócie Jeremy

osiemnastolatek
urodzony 18 lipca 1994, klasa I

Amerykanin
którego rodzice, ludzie biznesu stęsknieni za latami dzikiej, hipisowskiej młodości, postanowili nazwać zupełnie nie po amerykańsku

uczeń prywatnej szkoły
Obowiązkowo uczęszcza na angielski, hiszpański, francuski, łacinę, WOS, WOK, historię, matematykę, chemię i geografię na poziomie podstawowym, fizykę na rozszerzonym, a ze sportów wybrał lekkoatletykę. Dodatkowe siedzenie w szkole nie jest spełnieniem jego marzeń, ale przymuszany do wybrania sobie czegoś zdecydował się na drużynę koszykówki, malarstwo i chór . Wie, że nie musi wysilać się na lekcjach, bo rodzice bulą za tą szkołę taką kasę, że nauczyciele niemalże zrobią wszystko, żeby go czegoś nauczyć. Przejawia predyspozycje do przedmiotów ścisłych, ma zdolności do myślenia logicznego i algorytmicznego, jednak preferencje te pozostają niewykorzystane na rzecz gry na klawiszach i gitarze elektrycznej, która dość średnio mu wychodzi. Co do muzykalności – nieźle śpiewa, ma poczucie rytmu, ale przez niewprawione ucho przygotowanie piosenki sprawia mu trudności. 

wolny od nałogów
nigdy więcej nie piję! - wymamrotały spierzchnięte usta osadzone w rozsadzanej bólem wielkiej, pustej głowie. Kolejny raz. 
Byłby nałogowcem, gdyby całą kasę wydawał na alkohol i szlugi. Jasne, że tak nie jest - nie wiadomo, czy największy „koneser” napojów wyskokowych, stacjonujący pod jednym z hipermarketów, który praktycznie całe życie spędza się racząc różnymi pochodnymi metanolu, zdołałby wydać chociażby jego kieszonkowe, nawet, gdyby przerzucił się na drogie szampany.  



piękny i młody
Wysoki i chudy, może nie brzmi zbyt optymistycznie, ale u chłopaków jest to, obok monumentalnych mięśni klatki piersiowej, jeden z bardziej pożądanych typów sylwetki. Za jego czupryną dziewczyny wręcz przepadają, a brązowe loki, często przewiązane kolorową bandaną, niespodziewanie dobrze wyglądają przy jego delikatnych rysach twarzy, ciemnych oczach i lekko śniadej cerze. Ręce i szyję często miewa oplątane różnego rodzaju ozdobami – rzemykami, skórzanymi opaskami czy sznurkami kolorowych paciorków i metalowych koralików. Przesadzanie z tym wszystkim, tak samo jak barwione koszulki, czy zdezelowane glany z wypisanymi korektorem cytatami z metalowych piosenek, jest częścią jego wizerunku zupełnie-nie-bogatego-dziecka-z-upper-eas-side'u.

mimo wszystko nie jedynak
Ma siostrzyczkę klasę wyżej - której mimo wszystko braciszek nie jest oczkiem w głowie - i dużo starszego brata. Tak, przyszło mu być tym najmłodszym, ale może przez to był tak rozpieszczany i tyle było mu wolno. 

mało empatyczny, rozpuszczony bachor
Chociaż pozornie wygląda na miłego kolesia, to współczucie nie jest jego mocną stroną. Mało obchodzi go świat poza czubkiem jego nosa, dopóki świat ten pokornie mu służy. Nieszczególnie lubi zwierzęta, rośliny, czy innych ludzi, chyba, że są to szczególnie fajne jednostki za zamiłowaniem do imprez i szczególnie mocną głową. Nie chodzi też o melanże w garniturach przy drogim winie, ale zupełnie odjechane domówki, podczas których jest masa nieznajomych nikomu osób, piwo i jabole leją się strumieniami i może zdarzyć się dosłownie wszystko. Takie „bawienie się w biednych” to wyśmienita rozrywka dla niegrzecznych chłopców z wyższych sfer. Mimo częstego celebrowania nie jest tak, że Jeremiah nie robi żadnych rzeczy, które kojarzone są z inteligencką śmietanką Nowego Yorku. Czyta masę książek – science fiction i powieści cyberpunkowe – także maluje przesłodkie akwarelki przedstawiające wiejskie krajobrazy, których nigdy w życiu nie widział z bliska na żywo, i, dla kontrastu, ciemne, akrylowe portrety muzyków metalowych, czy przedstawicieli tych mroczniejszych subkultur. Co prawda niechętnie, ale bywa na stylowych przyjęciach bogaczy – zaszczyca głównie otwarcia nowych galerii czy wernisaże znanych artystów, przy takich okazjach wyrabiając comiesięczną „normę”. 




sobota, 22 września 2012

Sweet Dispositon.


Scarlett Gallagher
Homoseksualna Biseksualna

Przyszła na świat dwudziestego czerwca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku w Bremerton. 

Klasa IV Zajęcia obowiązkowe: język francuski, łacina, wiedza o społeczeństwie, wiedza o kulturze, historia, matematyka, fizyka i chemia (poziom podstawowy), biologia (poziom rozszerzony), szermierka, gimnastyka artystyczna.

Zajęcia dodatkowe: malarstwo, miłośnicy historii, pasjonaci matematyki. 


Jako małej dziewczynce dorastanie nie było najłatwiejszym i najprzyjemniejszym okresem dla Scarlett Gallagher. Dziewczyna nie była upragnionym dzieckiem dwojga dojrzałych oraz kochających się ludzi. Zwykła wpadka młodej kobiety oraz starszego mężczyzny z którym jasnowłosa utknęła w toksycznym związku. Po nagłej i jakże niespodziewanej śmierci rodzicielki wszystko w dotychczas znośnym żywocie sześcioletniej Scarlett się posypało zwłaszcza kontakty z ojcem który zaczął znęcać się nad córką, psychicznie zarówno jak i fizycznie. Wszystko polepszyło się na dosłownie moment kiedy mężczyzna poznał pewną kobietę, która złudnie przypominała jej świętej pamięci matkę, chcąc zrobić na niej poprawne wrażenie zaczął traktować córkę jak większość wzorowych ojców z czego jasnowłosa niezmiernie się cieszyła. Sielanka zakończyła się stosunkowo szybko. Kiedy kobieta zorientowała się, że ojczulek Scarlett z premedytacją i satysfakcją rujnuje jej życie chciała odejść i zabrać ze sobą dziewczynkę, on w akcie niewiarygodnej złości zamordował niedoszłą narzeczoną. Mała jasnowłosa była świadkiem tego okrutnego wydarzenia. Gdyby nie wyczulony na krzyk dziecka sąsiad dziewczyna zostałaby następną ofiarą mężczyzny. Aż strach pomyśleć co przyszykował jej los na przyszłość skoro jako sześciolatka straciła rodzicielkę, była ofiarą znęcania się oraz na jej oczach ojciec zamordował kobietę, którą stała się dla małej matką. Mężczyzna dostał dwadzieścia pięć lat więzenia, zaś dziewczynka została zmuszona do tułaczki po domach zastępczych. Niestety nigdzie nie mogła zagrzać miejsca. Najpierw trafiła do głęboko zapatrzonej w Boga fanatyczki i jej żonatego kochanka, jednak gdy kobieta zaczęła dostrzegać jej zdaniem romantyczną więź  (wariatka twierdziła, że to początek zakazanego przez Boga związku choć w rzeczywistości była to czysto platoniczna więź ze starszym mężczyzną chcącym stworzyć małej prawdziwy dom) łączącą jej partnera ze Scarlett, zaczęła pić i co za tym idzie, łatwo ulegała presjom emocjonalnym. Pewnego dnia jej zastępcza matka wyjęła z szafki nóż z zamiarem okaleczenia swojej podopiecznej za to, że nie poszła do kościoła, lecz w porę ją zatrzymano. To jasne, że po tych traumatycznych przeżyciach, jasnowłosa chciała znaleźć się jak najdalej od Bremerton, ale niestety nie otrzymała takiej szansy. Jako dziesięciolatka trafiła pod opiekę Kathy Callaghan. Okazała się być wielodzietną prostytutką. Wspaniały początek, czyż nie? Dziewczyna pod dachem niezrównoważonej psychicznie kobiety która uważała ją za swoją następczynie spędziła cztery lata. Jasnowłosa przez ten czas musiała szybko dorosnąć gdyż jako najstarsza z przyrodniego rodzeństwa musiała przejąć rolę matki. Kathy była zajęta sprzedawaniem swojego ciała. Czternastoletnia jasnowłosa zaczęła pić i zażywać dopalacze aby nie odstawać od towarzystwa, kradła tylko żeby przypodobać się starszym i nadzianym dzieciakom. Przez swoje wykroczenia trafiła do zakładu dla trudnej młodzieży gdzie spędziła kolejny rok. Miała tendencję do kierowania swoich percepcji i działań do wewnątrz, na własne myśli oraz emocje, z jednoczesnym zmniejszonym zainteresowaniem i aktywnością skierowanymi na świat zewnętrzny. Dopiero kiedy w zakładzie pojawiła się siostra jej rodzicielki, która usłyszawszy o kłopotach siostrzenicy przyjechała aż z Sheffield życie dziewczyny zaczęło się zmieniać, tym razem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Początkowo była zła na ciotkę która dopiero teraz przypomniała sobie o jej istnieniu jednak z czasem wybaczyła kobiecie widząc jej starania. Ciotka złożyła papiery adopcyjne i wzięła jasnowłosą pod swoje skrzydła, wyjechały do Nowego Jorku gdzie kobieta znalazła stałą pracę jako właścicielka małej kawiarni w samym centrum miasta. Ciotka Scarlett myślała, że przeniesienie się do większego miasta z dala od Bremerton pomoże dziewczynie odzyskać poprawną funkcjonalność mentalną. Och, jak bardzo się myliła

Wpasowanie się w tutejsze środowisko wcale nie było łatwe dla Scarlett. Będąc nową uczennicą, w dodatku taką przy kości i bez grosza przy duszy była obiektem podłych żartów. Dziewczyną, która specyficznie obrała ją za cel wyśmiewań była pewna rozpieszczona córka milionera - Lauren. Pod tym słodkawym uśmieszkiem blondynki kryła się podła suka, która zrobiła z życia Scarlett piekło. Przyszedł czas kiedy wszystkie żarty i podłe słowa stały się nie do zniesienia. Jasnowłosa nie mogła tego dłużej znieść. Ból emocjonalny, cholernie wredne odzywki, wszystko: były za dużym obciążeniem dla piętnastolatki. Pierwsze cięcie było trochę bolesne, lecz z czasem zaczęła odczuwać pragnienie rozdzierającego bólu i krwi wypływającej ze świeżych nacięć. Chciała aby ktoś ją powstrzymał. Przytulił ją i zapewnił, że wszystko będzie w porządku. Nikt jej nie zapewnił. Nikt nie przytulił i nikt nie pocieszył. Nie było człowieka którego mogłaby nazwać przyjacielem. Właśnie dlatego czuła, że nie może zaufać nikomu, prócz sobie: to wyjaśniało jej oschłość. Kiedy dziewczyna skończyła szesnaście lat wszyscy zaczęli zauważać fizyczne zmiany które zaszły w Scarlett. Zeszczuplała i stała się o wiele atrakcyjniejsza, z okrągłościami formującymi się we wszystkich właściwych miejscach. Osoby które dotychczas traktowały ją jak powietrze lub zadręczały podłymi odzywkami jak gdyby nigdy nic zachciały zostać jej przyjaciółmi, ale ona doprawdy nie zawracała sobie głowy tym błahym towarzystwem, stawiała na pełną niezależność co przysporzyło jej wrogów gdyż odrzucając propozycję wstąpienia do nowojorskiej elity rozpuszczonych nastolatków teoretycznie plunęła im w twarz i powiedziała żegnajcie. Jednak ona wzięła się w garść i kiedy ktokolwiek próbował zajść jej drogę nie owijała w bawełnę tylko odwzajemniała się tym samym. To, że potrafiła postawić się szkolnym szychą sprawiło, że zyskała szacunek wśród uczniów. Zapracowała na swoją reputację - nieugiętej i nieco nieosiągalnej niezależnej młodej dziewczyny, która do celów (przynajmniej tych szkolnych) dąży po trupach. Tylko ona i niewielkie grono jej przyjaciół wiedziało, że jej reputacja była wyolbrzymiona, ale prawdę powiedziawszy było jej z tym dobrze, przynajmniej nie musiała użerać się z rozpieszczonymi nastolatkami od których różniła ją przede wszystkim dojrzałość emocjonalna. Zapracowała na tytuł jednej z najlepszych uczennic w tutejszej szkole średniej. Wbrew pozorom nie była to zasługa romansu z nauczycielem o którym zadecydowała jej dojrzałość psychiczna zarówno jak i fizyczna oraz traumatyczna przeszłość z którą utożsamiał się mężczyzna. Początkowo była to znajomość czysto platoniczna, nauczyciel i uczennica, nic więcej. Jednak pewnego wieczoru utknęła w jednej z klas z Sebastianem* z którym automatycznie znalazła wspólny język. Mężczyzna od początku nie ukrywał, że blondynka fascynowała go. Traktował ją nie jak zwykłą uczennicę, ale młodą, atrakcyjną kobietę z którą miał wiele wspólnego. Dziewczyna przez pierwsze trzy miesiące opierała się jego zalotom jednak w pewnym momencie postanowiła dać szansę tej nietypowej i jakże zakazanej relacji. Romans trwa już dwa lata. Na początku wszystko było cudowną sielanką, straciła z mężczyzną dziewictwo, pokazał jej swój świat i sprawił, że poczuła się jak piękna i wartościowa kobieta. Jednak po roku jasnowłosa poznała drugą twarz mężczyzny. Kiedy dowiedziała się o jego słabości do narkotyków próbowała przemówić mężczyźnie do rozsądku, ale bez najmniejszego powodzenia. Ten czuły i wspaniały mężczyzna okazał się być chorobliwie zazdrosnym i momentami bardzo agresywnym facetem. Scarlett stała się jego obsesją. Choć blondynka próbowała zakończyć ten związek, dla swojego i jego dobra, on nie zamierzał jej puścić. Dziewczyna zorientowała się, że podobnie jak niegdyś jej matka, jasnowłosa znalazła się w toksycznym związku. Kochała go, zwłaszcza kiedy był tym czułym, sympatycznym chłopakiem i jakże namiętnym kochankiem, lecz nienawidziła jego obsesyjnej i agresywnej strony. 

Dziewczyny nie sposób skłonić do zmiany zdania, jeśli jednak weszła na "wojenną ścieżkę" lub upatrzyła sobie jakąś zdobycz, wówczas lepiej się mieć na baczności. Poruszy niebo i ziemie, nic jej nie powstrzyma, dopóki nie dopnie swego. Jasnowłosa nie potrafi zaufać do końca, tym bardziej jak wyczuję choćby cień nieuszanowania w stosunku do swojej osoby. Kiedy podejmie wyzwanie, działa wytrwale, nie zapominając o ostatecznym celu. Jest naturalnym mistykiem w sposobie postrzegania świata. Do wszystkiego dochodzi wyłącznie własną pracą, dokładnością i uporem. Jeśli nie jest do czegoś lub kogoś przekonana, nie demonstruje tego ostentacyjnie, lecz obserwuje, wyciąga wnioski i po jakimś czasie wie na pewno, czego się może po człowieku tym spodziewać. Gdy raz wyda opinię lub podejmie decyzję, nie sposób ją od niej odwieźć. Preferuję działać niezależnie. Przytłaczają ją terminy oraz konieczność liczenia się z jakimkolwiek regulaminem. Wtłoczona w schemat ścisłych reguł czuję się jak schwytana w klatkę, dusi się i natychmiast zaczyna główkować jak się z tego wszystkiego wydostać. Jej potrzeba sprawdzenia się i osiągnięcia we wszystkim perfekcjonizmu powoduję, że każde potknięcie w jej oczach urasta do tragedii. Sprawia wrażenie snobistycznej oraz odpornej na wszelką krytykę, ale pozory mylą. Jest indywidualistką, odznacza się niezależnością w poglądach, odrębnością, a przede wszystkim potrzebą swobody myślenia i postępowania w sposób odbiegający od ogólnie przyjętych wzorów. Jest osobą bezpośrednią oraz szczerą, często nie potrafi ugryźć się w język. Rzadko kiedy bierze pod uwagę rady osób postronnych, preferuję własne pomysły i rozwiązania. W towarzystwie zwraca uwagę oryginalnym, nieco sarkastycznym poczuciem humoru. Lepiej nie wdawać się z dziewczyną w sprzeczkę o poważnym dla niej tle, gdyż w otwartym konflikcie potrafi "pójść na całość" i nie przebiera wtedy w słowach i czynach. Jest osobą nieufną, nie zabiega o niczyją sympatię, obraca się wyłącznie w  lojalnym towarzystwie.  Wbrew pozorom jest pełną pozytywnej energii, pomocną oraz sympatyczną dziewczyną. Z dystansem do siebie i całego świata. Potrafi być szalona jednak zazwyczaj to jej przypada etykieta rozważnej i odpowiedzialnej młodej kobiety która preferuję zagłębić się w lekturze z lampką wina na nocnym stoliku. Czasem po prostu chcę być nastolatką. 

* - postać do przejęcia (więcej informacji w wolnych postaciach)

[Witam. Karta byle jaka, ale wiadomo szkoła potrafi skutecznie odebrać wszelką wenę twórczą. Na wątki i powiązania jestem zawsze chętna, najbardziej lubię te zawiłe. Stosuję się do zasady - ja wymyślam, ty zaczynasz. I na odwrót. Wizerunku użyczyła Elizabeth Olsen.]

Nawet w obilczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela

Cassidy "Cass, Cassie" Evans


10 stycznia 1995 roku

Na świat przychodzi mała dziewczynka.  Jej matka jest... jak ją łagodnie nazwać?  Panną lekkich obyczajów. Ojciec dziecka nieznany. Matka nazywa dziewczynkę Cassidy.  Wychodzą ze szpitala po dwóch tygodniach.

18 marca 1995 roku

Matka dziewczynki została aresztowana za posiadanie narkotyków. Odebrano jej prawa do opieki nad Cassidy a ta trafiła do domu dziecka. 

25 lipca 1996 roku 

Do domu dziecka przychodzi młode małżeństwo. Nie mogą mieć dzieci. Adoptują Cass. 

9 kwietnia 2007 roku 

Cassidy dowiaduje się ze jest adoptowana. Ucieka z domu. Podczas jej tułaczki znikąd pojawia się Leon. Mówi że się nią zaopiekuje. Jak się pózniej okazuje dziewczyna kończy jako żywy towar.

1 września 2011 roku 

Cass zostaje zapisana do liceum. Nikt nie chce mieć głupiej prostytutki. 

czerwiec 2012 roku 

Cassidy zdaje do następnej klasy. Średnia ocen: 5.00

3 września 2012 roku

Dziewczyna rozpoczyna naukę w drugiej klasie liceum.

Jak wygląda?

 Ma nieziemskie oczy, niestety patrzą one ze strachem na każdego osobnika płci brzydszej. Ma krótkie, czarne włosy.  Posiada tatuaż. Małą gwiazdkę pod okiem. Jest niska, ma niecałe 167cm wzrostu, ale facetom to nie przeszkadza. Ubiera sie zazwyczaj w pożyczone ciuchy od koleżanek z "pracy". Tak więc często zobaczysz ją w poszarpanych jeansach i za dużych bluzkach.

Jaka jest?

Cicha i zamknięta w sobie. Czasami może ci powiedzieć coś czego wolałbyś nie usłyszeć. Jest szczera czasami do bólu. Potrafi walczyć o swoje. Jest istotką inteligentną. Nawet bardzo. Poliglotka. Posługuje się pięcioma językami: angielskim, polskim, włoskim, francuskim, hiszpańskim. Uczy się japońskiego. 

Urodzona: 10 stycznia 1995 roku, Nowy Jork

Klasa II

Zajęcia obowiązkowe: 
włoski, hiszpański, francuski
WOS
WOK
 historia
matematyka
fizyka(pod.)
chemia(pod.)
biologia(roz.)
jazda konna
muzyka

Zajecia dodatkowe: drużyna jezdziecka


Karta będzie miliardy razy zmieniana. Mam nadzieję że komuś spodoba się Cass.
Wizerunek: Ewelina Lisowska cytat z tytułu:"Mały książę"

czwartek, 20 września 2012

Historia Magistra Vitae Est

http://senigmaticx.deviantart.com/art/Shades
-210474653?q=gallery%3Asenigmaticx%2F4784718&qo=89

Jean-Luc Echarpe
27 lat
Nauczyciel historii
Daje korepetycje z francuskiego.


Stuprocentowy Francuz, a nawet dwustuprocentowy, wywodzący się ze szlacheckiego rodu. Bogacz, któremu nudzi się przy nic nierobieniu i zdecydował się nauczać w szkole… otóż nie swojego ojczystego języka, a historii właśnie, na punkcie której ma absolutnego bzika, zwłaszcza w jeśli mowa o historii starożytnej. Za symboliczną kwotę udziela również korepetycji z francuskiego. Niech już będzie, że jego pochodzenie nie marnuje się tak całkowicie.
Pan Echarpe nie jest jednym z tych zgorzkniałych nauczycieli, którym nie wyszło w lepszym zawodzie. Uczy, ponieważ ma na to chęć, chce dzielić się swoją wiedzą z przyszłymi pokoleniami. Nie wprowadza na lekcjach terroru, jednak jest wymagający. Wbrew pozorom można połączyć ze sobą te dwie cechy i wpoić do pustych makówek nieco wiedzy. Mimo wszystko jest typem samotnika. Czas w pokoju nauczycielskim czy na dyżurach nie leci mu na ploteczkach razem z resztą grona pedagogicznego, a raczej na lekturze kolejnej książki która dla większości byłaby zwykłym nudziarstwem. W wolnych chwilach lubi też rysować. Nie chwali się jednak pracami. Sam uważa, że nie specjalnie jest czym, a tak samo nie ma komu. Skrytość i indywidualizm robią swoje. Bywa roztrzepany, co nie znaczy, że tak łatwo go wykiwać. Bywa czujniejszy niż się może wydawać. Kiedy już uda się komukolwiek przykuć jego uwagę czasem można skłonić go do rozmowy, czy nawet jakiejś formy przyjaźni. Pod warunkiem, że ma dość cierpliwości by przyzwyczaić się do zapominalstwa Jean-Luka. Bo i tym zwykł się cechować.
                W liceum Benjamina Platt’a pojawił się niedawno. Właściwie dopiero zaczyna wojaże z tutejszą młodzieżą, wzbudzając zainteresowanie zwłaszcza wśród dziewcząt. Kto wie, może to przez wyraźny, francuski akcent, a może fakt, że sprawia wrażenie takiego Romea, co za Julię życie swe oddał. Metr dziewięćdziesiąt rasowego mężczyzny z poważną miną, zamyślonymi, zielonymi oczami, dwudniowym zarostem na twarzy i nieporządnymi, brązowymi włosami. Pewnie poruszałby się z niezwykłą gracją, gdyby nie wypadek dziesięć lat temu który uszkodził mu lewą nogę na tyle, że teraz musi chodzić o lasce. Radzi sobie bez przez krótki odcinek trasy, jednak zawsze kończy się to bólem , dlatego też nie rozstaje się ze swoją drewnianą podporą.
Skandalista? Owszem, jak ich mało. Jednak dyrekcja nie odważy się go zwolnić. Głównie dlatego, że odkąd zaczął tu pracować, to wpłacał dość spore sumy na szkolne konto. A kto by chciał zrezygnować z tak łatwego zarobku?

http://senigmaticx.deviantart.com/art/Staring-with-a-Fist-
204842452?q=gallery%3Asenigmaticx%2F4784718&qo=94