piątek, 3 sierpnia 2012







Dante Min Ho

19 lat; urodzony 11 lipca 1993 r., Korea Południowa

klasa IV

Zajęcia obowiązkowe:
język angielski, hiszpański, francuski, włoski
WOS, WOK, historia, matematyka, muzyka
chemia, biologia - poziom podstawowy
fizyka - poziom rozszerzony
szermierka
Zajęcia dodatkowe:
Koło teatralne
Malarstwo

Kim jest Dante?

Człowiekiem o wybuchowym charakterze, z pewnością, no a poza tym, wielkim artystą, który ceni sobie spokój i harmonię, ale tylko w pracy. Poza swoją sztuką, kocha szaleństwo i dobrą zabawę. Jego ulubionym hobby jest łamanie praw fizyki i zaginanie ludzi (chociaż to drugie nieco gorzej mu idzie, a można nawet powiedzieć, że efekt jest odwrotny). Nie jest jednak aż tak odbiegającym od norm osobnikiem i da się z nim normalnie porozmawiać. Lubi słuchać innych ludzi i doradzać im, a zazwyczaj jego rady sens mają. Szanuje przyjaźń i sądzi, iż jest ona czymś na tyle ważnym w życiu człowieka, że nie należy jej niszczyć. Łatwo go zawstydzić (gadaniem o miłości lub seksie) i zranić jego uczucia.Wtedy, kiedy trzeba, potrafi z siebie jednak wykrzesać odwagę i bezpośredniość.
Z bliźniakiem łączy go niesamowita więź, która występuje tylko u takiego rodzeństwa. Kocha go ponad wszystko, jak to się mówi i zawsze chce, by miał to, co najlepsze. Nie potrafi się na niego długo gniewać. I ogólnie, ciągle bywa wszędzie z nim.
Nie można powiedzieć, że należy do całkowicie normalnych ludzi. Ekscentryk z niego, jakich mało... Czasami ma taką głupawkę, z winy której potrafi wymalować sobie całą twarz flamastrami, w dodatku takimi, które zbyt łatwo nie schodzą. Kiedy się uprze, by coś zrobić, a mu nie wychodzi, potrafi nie spać chociażby trzy dni, będąc nieugiętym na jakiekolwiek rozsądne nakazy - byle się udało. Kiedy nie ma co robić, zajmuje się śpiewaniem. Cieszy się z bratem naprawdę doskonałym głosem; kojącym, acz męskim, delikatnym, acz nieco ostrym. Wnioskować można więc, że musi ładnie śpiewać, chociaż nigdy nie poważyłby się zrobić tego w czyjejkolwiek obecności.Wbrew młodemu wiekowi i temu, że nie wie nic o wcześniejszym życiu swego ojca, potrafi dobrze strzelać, czego nauczył go wujek imający się wielu różnych zawodów, w których wykorzystuje się broń palną. Szkolił się u niego także w walce wręcz.

Chociaż z charakteru Dante jest, jaki jest, to nie zawsze może sobie pozwolić na harce. Od dziecka boryka się z astmą oskrzelową i gdy zbytnio się zmęczy, ma napady niepohamowanego, męczącego kaszlu, który zazwyczaj długo trwa. Nieustannie nosi przy sobie lek.

     Co jeszcze powinno się o nim wiedzieć:
  • biseksualny,
  • ma alergię na pyłki i cytrusy,
  • czasami maluje obrazy,
  • lubi kwaśne lizaki,
  • ma słabość do białej czekolady,
  • nie znosi selera,
  • mówi średnio w języku francuskim, gorzej z pisownią, (dlatego szlifuje go w liceum),
  • czasami potrafi stać się kimś zupełnie innym,
  • na plecach ma wytatuowane, w języku koreańskim swoje imię,
  • często nosi w kieszeniach spodni draże kokosowe,
  • jego drugie imię brzmi Seung.




Duncan Min Ho

19 lat; urodzony 11 lipca 1993 r., Korea Południowa

klasa IV

Zajęcia obowiązkowe:
język angielski, hiszpański, francuski, łacina
WOS, WOK, historia, matematyka, muzyka
fizyka, biologia - poziom podstawowy
chemia - poziom rozszerzony
karate

Zajęcia dodatkowe:
Pasjonaci matematyki
Koło sztuk walki
Malarstwo

Kim jest Duncan?
Zupełnym przeciwieństwem brata. Spokojnym, zrównoważonym i inteligentnym chłopakiem, który chaos i jemu podobne traktuje jak zło konieczne. Zazwyczaj, lekkim anemikiem z zachowania, innymi słowy mówi wolnym tempem, chodzi wolnym tempem, wszystko robi wolno! Czasami jego ospałość bywa zniechęcająca, kiedy ktoś ma do czegoś wielkie chęci, ale z drugiej strony można ją uznać za całkiem uroczą
Ponadto, Duncan zdecydowanie nie lubi szaleństw - najchętniej siedziałby tylko w domu i spędzał czas na czytaniu najróżniejszych książek, a najbardziej powieści romantycznych, bo... Wbrew pozorom, romantyk z niego ogromny. Nie wstydzi się tego, ani też nie krępują go rozmowy na ten temat; jest bardzo otwarty (tak, w przeciwieństwie do brata mógłby rozmawiać o seksie). Z bliźniakiem łączy go to, że również lubi słuchać innych ludzi i im doradzać. Bywa jednak chłodny, kiedy uznaje, że ktoś przejmuje się byle czym.W stosunku do swojego brata jest nieco zdystansowany, ale to tylko powierzchowne. Wewnątrz, traktuje go tak, jakby był młodszy i bardzo się o niego troszczy. Niby często mówi, że ma chwilę spokoju, kiedy tego narwańca nie ma obok, ale jednak zawsze w duchu woli, by był blisko. Wielki pasjonat kuchni azjatyckiej oraz gotowania. Lubi eksperymentować z przyprawami i czym tylko się da, jeśli o to chodzi. Całkiem dobrze mu to wychodzi, jednak ogranicza się z tym tylko dla brata. Kiedy mieszkał z bratem w Korei, chodził na zajęcia z boksu tajskiego; wygrał kilka walk, dzięki czemu może cieszyć się niewielką, ale znaczącą kolekcją pucharów i medali. Ten sam kurs, nauczył go również podstaw karate, lecz akurat na początku musiał się z bratem przeprowadzić. Nawet i jemu zdarzą się takie chwile, kiedy nie ma ochoty ani gotować, ani czytać. Sięga wtedy szkicownik i... o dziwo długopis, oddając się rysowaniu. Najbardziej lubi rysować ludzi, dlatego jego szkicownik pełen jest rysunków rodziny, przyjaciół i brata.
Jak i brat, nauczył się strzelania, ale z zamiarem stosowania tego tylko w razie wyższej konieczności.

Duncan ma lekką wadę wzroku, przez co do czytania nosi okulary. Zazwyczaj ogranicza się do zakładania ich tylko wtedy lub gdy jest w szkole, na lekcji. Nie przepada za nimi, a zwłaszcza za koniecznością ich częstego czyszczenia.

      Co jeszcze powinno się o nim wiedzieć:
  • homoseksualny,
  • ma alergię na pyłki,
  • zbiera kolorowe kubki,
  • lubi wszelakie gumy do żucia,
  • ma słabość do czekoladek alkoholowych,
  • nie znosi selera,
  • mówi średnio w języku francuskim, dosyć dobrze pisze, (dlatego szlifuje go w liceum),
  • czasami ujawnia swoje zdolności dedukcji i percepcji,
  • lubi seks,
  • kiedy się denerwuje, kupuje sobie kolorowanki i je koloruje,
  • jego drugie imię brzmi Jeung.



A co o Duncanie mógłby powiedzieć jego brat?
"Hmm... Czasami jest trochę zbyt ą ę, ale i tak go kocham."


***

[Witam. Na blogspocie nigdy nie byłem współautorem, no ale co tam. Wątki? Zawsze chętny. Powiązania? Czemu nie. Nie muszą być tylko przyjacielskie, mogą być nawet rodzinne, w końcu ojcem bliźniaków jest Francuz, jak kto woli! Podpowiadam, dla niektórych, że imię Dante jest w przypadku mojej postaci nieodmienne! Nick, jaki tu mam, będzie jaki jest, bo takie już mam konto.]

[Na zdjęciach Kim Sang Bum. Są one z: bumsso.wordpress.com]

[AKTUALIZACJA: 25.08.2012.]


95 komentarzy:

  1. [ Witam! Nie mam pomysłu na wątek, ale mam pomysł na powiązanie - myślę, że Vivianne mogłaby się przyjaźnić z Duncanem (mogli się poznać, kiedy np. V. zobaczyła, że Duncan czyta jakieś romansidło, które ona też uwielbia i zagadała.), no a Dante zna, bo zna brata. ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ O, Vivianne może też znać Dante z koła teatralnego! Mogę zacząć wątek, ale mam pytanie: czy bracia mieszkają w swoim własnym mieszkaniu czy w internacie? ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dziękuję bardzo :) Jasne, rozumiem. Trzeba się tutaj przypasować najpierw i takie tam. ^.^ Jakby co to ja chętnie mogę coś napisać.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego dnia Vivianne ostatecznie skończyła porządki w swoim pokoju. Pomieszczenie wydawało się względnie czyste, nigdzie nie leżały brudne ubrania czy notatki, a przedmioty na biurku nie tworzyły chaosu. Mała Lise, która następnego dnia miała przyjechać do blondynki, nie powinna mieć wielkich zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie - powinna być dumna z siostry i pogratulować jej wytrwałości w sprzątaniu.
    Chcąc spędzić ostatni wieczór bez towarzystwa siostry, zapukała do drzwi swoich przyjaciół. Kiedy w progu pojawił się Duncan, pocałowała go w policzek na przywitanie i weszła do środka.
    - Nie chcę spędzać tego wieczoru sama. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucisz. - powiedziała i wepchnęła Duncanowi pudełko czekoladek do rąk. - Cześć Dante! Pozwolisz mi poprzeszkadzać? Mam pudełko lodów, by cię przekupić. - dodała głośniej w stronę chłopaka, który stał w innym pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  5. Vivianne zdjęła ciemne okulary, kiedy już pozbyła się pudełek, które trzymała w ręce.
    - Sprzątałam cały dzień, bo jutro przyjeżdża mała Lise. Jestem wykończona. - powiedziała, chowając okulary do czarnej torebki.
    Jej młodsza siostra wcale nie była taka "mała", miała w końcu 13 lat, jednak Vivianne nadal tak ją nazywała i nie zamierzała przestać. Była to chyba jedyna rzecz, która wyprowadzała Lise z równowagi.
    - Możecie sobie ją wziąć na kilka dni, chętnie wam ją oddam. - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Ja, ja ja chcę wątek, albo powiązanie jakieś. Tylko teraz jestem nafaszerowana lekami i tropchę chora więc ciężko mi myśleć. Mogę jednak zacząć jeśli dostanę zalążek pomysłu. :)]
    NAVIA

    OdpowiedzUsuń
  7. [okeeej :> Pozwolisz, że będę go kojarzyć?]

    Mówi się, że starsi ludzie powinni dawać przykład młodszym. Zawsze sądziłam, że to bzdura, gdyż każdy powinien popełniać swoje błędy, a nie być ostrzeganym przez innych. Każdy działa na własną rękę, dlaczego więc kochany dyrektor naszego liceum nakazuje mi dawać "przykład" tym.. dzieciakom. Jestem przecież o wiele lepsza od tej całej zgrai idiotów. Parsknęłam cicho do swoich myśli, pokonując kolejną ulicę Nowego Jorku. Musiałam donieść kolejne papiery do tego dziwacznego liceum. Gdy tylko weszłam na posesję szkoły, rozejrzałam się dookoła. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. To już chyba paranoja, pomyślałam. Odkąd tutaj a było to w maju przyjechałam, a było to w maju, czuję się nieswojo. Przyzwyczaję się, muszę. Idąc dalej, zauważyłam mężczyznę siedzącego na schodach przed szkołą. Mężczyznę to zbyt duże słowo, raczej chłopaka. Koreańskiego nastolatka. O tak, kojarzyłam go. Nawet dość dobrze - tylko jedni tacy charakterystytczni bliźniacy. - Znów kolorujesz, dzieciaczku? - zapytałam retorycznie, a na moje usta wstąpił cwany uśmieszek. Kolorwanki były dla dzieci, nie dla nastolatków..

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Hmm... Z Navią ciężko jeśli chodzi o przyjaźnie, bo ma ich niewiele, ale można założyć, że z którymś z bliźniaków się przyjaźni. Mam sobie sama wybrać, czy to już do Ciebie należy? A zresztą, napisze tak że sam sobie wybierzesz który to. Ewentualnie może być dwójka, też będzie fajnie :)]

    Ludzi dziwiło, że Navia szanuje i lubi tych, którzy są w takim samym stopniu ignoranccy, potrafią się z nią droczyć i nie przebierają w słowach. Bo jeśli iść tym tropem, można by było wywnioskować, że jako osoba punktualna lubi tych co się spóźniają i tych, co ubierają się na różowo i tych, co mają piątki z chemii. A tu guzik, stety, lub niestety.
    Jasnowłosa przesiadywała w ulubionym barze mlecznym. W prawdzie nie miała tego w planach, ale czego się nie robi dla przyjaciół? A raczej robiło, bo Navia była już niemal zdecydowana, że listę, krótką, trzeba uaktualnić. To były oczywiście mroczne żarty, Schmidt nie rezygnowała tak łatwo z ludzi na których jej zależało, ale czemu oni musieli się spóźniać? To już nie było średniowiecze, każdy człowiek teraz miał zegarek. A może to ona była jak zwykle za wcześnie i chciała w ten sposób odwrócić kota ogonem? To by było bardzo w Navii stylu.
    NAVIA

    OdpowiedzUsuń
  9. - A to nie byliśmy umówieni na za piętnaście?- Spytałą po chwili, marszcząc jasne brwi. Zanim jeszcze otrzymała od niego odpowiedź sięgnęła po swój telefon, otworzyła skrzynkę smsową i dokładnie przejrzała te ostatnie. Wtedy westchnęła cicho i pokręciła głową. Nie dość, że na jedno ucho głucha, to jeszcze najwidoczniej ślepa. Musiała chyba powiedzieć o tym ojcu, żeby znalazł jej jakiegoś kolegę-okulistę.
    - Przepraszam, oczywiście przeczytałam inaczej. I oczywiście jestem za wcześnie, jak zwykle, więc trochę tu już siedzę. Ale sama jestem sobie winna.- Stwierdziła i uśmiechnęła się delikatnie, odgarniając kosmyk jasnych włosów za ucho. Uśmiechy słała rzadko, wyłącznie w gronie najbliższych. I Dante należał do tej grupy, więc jego to chyba już nie dziwiło.
    - Dzisiaj to ja jestem żywicielem, więc wybieraj. Osobiście polecam naleśniki z bananami i nutellą.- Stwierdziła całkiem swobodnie, podsuwając mu menu. Sama już zdążyła wysączyć jeden owocowy koktajl. I skrzywiła się, przymykając powieki kiedy ktoś obok przeszedł z gorącą, pachnącą kawą w rękach. Pachnącą dla większości, bo Navię ten zapach potwornie mdlił, teraz zresztą też.
    NAVIA

    OdpowiedzUsuń
  10. Jasnowłosa niedbale machnęła ręką, jakby naprawdę nie miało to znaczenia. W sumie, ona mogła spokojnie posiedzieć, a Dante niekoniecznie może chciałby biec w szaleńczym tempie by specjalnie być tu wcześniej. Nikt jej nie porwał, ani nawet nie zaczepiał- Czuło się chyba od razu, że z nią to nie przelewki. Po co porywać diabła wcielonego?
    - Nikt mi krzywdy nie zrobił. Nawet najgorsi zbrodniarze chyba boją się mnie zaczepić, w takiej sytuacji to nawet i lepiej.- Stwierdziła wesoło i na jej twarzy pojawił się zadziorny, nieco przerażający uśmiech. A po chwili zwyczajnie, z nieodgadnioną miną, zupełnie bez wyrazu zamówiła sobie dokładnie to samo. Czekolady nigdy dość, prawda?
    NAVIA

    OdpowiedzUsuń
  11. Przewróciłam teatralnie oczyma. Prędzej do dorosłości było mnie niż jemu. Dzieciaki, pomyślałam wzdychając bezgłośnie. Chłopak był co najmniej dziwny. Czy ktoś normalny zamieszkuje Nowy Jork czy sami popaprańcy włóczą się po ulicach? Przypatrzyłam się dokładniej czynności bruneta. Nachyliłam się nad koreańczykiem i wyszeptałam wrost do ucha: - Być może. - Na moich pełnych ustach uformował się cwany uśmieszek. Chcąc dokuczyć chłopakowi bardziej, próbowałam przypomnieć sobie co słyszałam na jego temat. A dużo się słyszy w tymże liceum.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cmoknęłam ustami z dezaprobatą, jednocześnie wertując w umyśle informacje dotyczące bruneta. Wiedziałam o nim coś, co usłyszałam, ale nie musi być prawdą. Uniosłam brew ku górze. To było o wiele ciekawsze niż składanie podań i innych papierów na nowy rok. - Cóż, tępienie gejów jest pożyteczne. - mruknęłam, zadowolona z siebie. Może i ta informacja nie jest trafna ani sprawdzona, aczkolwiek zawsze mogę pobawić się czyimś kosztem. Drażnienie ludzi i ich cierpienia bawi mnie. Jest dla mnie jak wódka dla alkoholika, dragi dla narkomana. To takie moje drugie uzależnienie, zaraz obok popełniania wieeeelkich przestępstw.

    OdpowiedzUsuń
  13. Odgarnęłam gęste, czarne włosy z karku i przrzuciłam je sobie na ramiona. Zrobiłam kilka kroków do przodu, tak że minęłam bruneta. Szczerze mówiąc, należał do tych przystojnych homoseksualistą, co za strata dla mnie. Inaczej z chęcią bym go owinęła w okół palca. Kucnęłam obok mężczyzny i dotknęłam specjalnie jego bioder. - Taki spięty. - mruknęłam cicho, po czym oblizałam delikatnie wargi. - Chyba dziś nikt Cię nie obracał.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zachichotałam cicho pod nosem, wzrokiem bacznie lustrując zachowanie chłopaka. O tak, wkurzył się, a mnie to bawiło w najlepsze. Upajałam się jego złością. - Oh, kochanie, nie złość się tak. - rzekłem, spoglądając na niego zalotnie. Zawsze pragnęłam z homoseksualisty uczynić normalnego mężczyznę, ale cóż, te kochane geje nie są do tego skłonne. - Wiesz? Słyszałam, że Twój brat też to lubi. No, może nie tak bardzo jak Ty, ale lubi. - Na moich ustach uformowal się cyniczny uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oh, poddał się. Co za wstyd, co za upokorzenie dla niego w moich oczach. Jednakże uśmiech nie schodził mi z ust. Jeśli jest tu homoseksualista, to musi być i normalniejszy bliźniak. Poprawiłam swój czerwony top i weszłam do środka budynku. Być może znajdę drugiego bliźniaka i chociaż z tym się dłużej pobawię. - kici, kici. miau, miau. - mruknęłam pod nosem jak jakaś schizofremiczka. Ale to nic dziwnego, często mówiłam sama do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Grzecznie czekałam na chłopaka przy wejściu do budynku, w końcu kiedyś musi wyjść. Nie minęło pięć minut, kiedy młodzieniec ukazał się moim oczom. - Oh nie, widzę podwójnie. - mruknęłam wesoło, przybierając na twarz figlarny uśmiech. No chloptasiu, pobawmy się razem. Zagramy w fajną grę, podsyconą egoizmem i chamstwem, potem chętnie owinę Cię w okół moich zgrabnych palców i zrobimy co zechce. Ciekawy byłby układ.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Czytając Twoją kartę, pierwsze o czym pomyślałam to, że szkoda, że Duncan jest homoseksualny. :D ma z Jas dużo wspólnego. Więc może Jasmine początkowo zaprzyjaźniła się z Duncanem, skoro oboje rysują i dużo czytają i może to ich połączyło. A między nią i Dante może być jakaś chemia, zobaczymy, co z tego wyjdzie! :)]

    OdpowiedzUsuń
  18. [ O, nowe zdjęcia! Ładniejsze! ]

    Vivianne uśmiechnęła się szeroko do braci.
    - Uwielbiam was. - stwierdziła, kiedy to Dante zapytał ją o zdanie. Ich więź była całkiem urocza. Vivianne cieszyła się, że mieli zupełnie odmienne charaktery, przez co nie trudno było jej ich odróżnić. Inaczej mogła mieć spore kłopoty. - Mała Lise mogłaby ci pomóc z Dante. Same plusy! - dodała z uśmiechem i wzruszyła lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  19. Westchnęłam bezgłośnie, układając ręce na piersi. Czy kolejna osoba, która nierozumie moich kochanych żartów? Co za świat, paranoja. Zrobiłam parę kroków ku koreańczykowi. - Nieee, do tego obok. - powiedziałam, unosząc obydwa kciuki do góry i uśmiechnęłam się szeroko, co było do mnie niepodobne. Oh tak, Surprise, daj przykład innym. Bądź miła i grzeczna, ale jeśli czegoś chcesz!

    OdpowiedzUsuń
  20. Vivianne zaśmiała się głośno, patrząc na Dante. Lubiła go za to, czasami dziecinne zachowanie. Zresztą oboje byli na swój sposób wyjątkowi.
    - Nie obrażaj się na mnie! Przyniosłam ci lody! - powiedziała w stronę chłopaka, na tyle głośno, aby ją usłyszał. Następnie skierowała się do salonu, tak jak przykazał Duncan. Dziewczyna również nigdy nie wiedziała, kiedy i jak należy coś zrobić według zasad. Zresztą w wieku 14 lat, wołała na wszystkich po imieniu. Nawet do osób o połowę starszych.
    - Co u ciebie nowego? Zdarzyło się coś... ekscytującego? - zapytała chłopaka, siadając na jednym z foteli.

    OdpowiedzUsuń
  21. [O fak, dżapońskie dzieci <3]

    OdpowiedzUsuń
  22. [No właśnie, dla mnie tam żadna różnica xD Wątek z korełańskim dzieckiem chcę <3]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Chyba bardziej Dante. Taki z niego krejzi chłopczyk xD]

    OdpowiedzUsuń
  24. A więc nie tylko ona miała na głowie gościa. Chociaż jej siostrę trudno nazwać jakimś szczególnym gościem. Po prostu musiała pilnować czy nic jej nie jest i czy ma co jeść, a to było wystarczająco dużo jak dla Vivianne.
    - A więc musisz sprawić, żeby szybko wyjechała. - stwierdziła jak najbardziej poważnie, po czym roześmiała się. - Dasz radę! Ewentualnie możesz dorzucić jej środki nasenne do herbaty. - wzruszyła ramionami z uśmiechem.
    Kiedy do pokoju wpadł Dante, wyjęła ze swojej płóciennej torby paczkę lodów i zamachała nią przed nosem chłopaka.
    - Najpierw musisz nam coś zaśpiewać. - stwierdziła, nie pozwalając sobie wyrwać paczki.

    OdpowiedzUsuń
  25. [A ja mam lepszy pomysł. Niech się po prostu znają, o. Nie wiem, imprezują razem czy coś. No i się względnie dobrze dogadują ^^ A skoro go wzięło na śpiewanie, to Eklerka może go dokształcać, bo sama trochę wyje. I już jest pomysł na wątek ;D Co myślisz?]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ja nic kreatywnego raczej dzisiaj nie wymyślę, więc chyba zostaje tak jak mówisz. I oczywiście zaczniesz, co, słonko? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  27. Czasami potrzebowała trochę spokoju. A przynajmniej względnej ciszy, choć nie można powiedzieć, by muzyka płynąca ze słuchawek nie była głośna. Bieg pozwalał się wyżyć, więc, kiedy już zwalczyła kaca i lenia, ubrała się w wygodne ciuchy i wyszła z domu.
    Pewnie nie usłyszałaby tego dziwnego bełkotu, gdyby w słuchawkach nie zapanowała niemal nienaturalna cisza pomiędzy jedną a drugą piosenką. Stanęła w miejscu, wyjęła telefon z kieszeni i wyłączyła muzykę, rozglądając się dookoła. I wtedy też zdała sobie sprawę, obok czyjego domu się znajduje, a na jej wargi wpłynął mimowolny uśmiech. Furtkę otworzyła sobie sama i przeszła do ogrodu, gapiąc się na Dante, jak na totalnego debila.
    - Czy mogę wiedzieć, co ty właściwie pierdolisz? - spytała, zatrzymując się tuż przed nim i splatając ręce na piersiach.

    OdpowiedzUsuń
  28. Parsknęła śmiechem na widok jego rumieńców. No przecież mógł się spodziewać, że ktoś go usłyszy, skoro usiadł przy samym płocie, no nie? A przynajmniej Claire wychodziła z takiego założenia. Więc chyba nie ma co się wstydzić.
    - Uwierz, nie da się ukryć, że to nie angielski. Jak dla mnie brzmi jak bełkot - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i usiadła naprzeciwko chłopaka, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. - Przetłumacz - poprosiła i sięgnęła po jego gitarę, chcąc sobie coś pobrzdąkać.

    OdpowiedzUsuń
  29. Vivianne zaśmiała się, widząc minę Dante.
    - No proszę! Musisz coś zaśpiewać, jeżeli chcesz być gwiazdą. Poza tym jesteśmy tu tylko my. Co zrobisz na scenie? Przed milionem ludzi? - zapytała, nadal machając pudełkiem lodów. W końcu jednak podała chłopakowi opakowanie i uśmiechnęła się lekko. - Tylko nie myśl, że się wywiniesz! Za to musisz mi zrobić dobrą herbatę. - dodała jeszcze, po czym odwróciła się w stronę drugiego brata.

    OdpowiedzUsuń
  30. Moje kąciki ust uniosly się delikatnie ku górze, formujac cwany uśmiech na mojej czekoladowej twarzyczce. - owszem, kojarze, nie przepadam, tepie - rzekłam. Drugi bliźniak wydawał się inny, bardziej... normalny? Spojrzalam na niego bacznym wzrokiem z nieblednacym uśmiechem. Czemu Geje lub biseksualisci są zazwyczaj tacy seksowni? Westchnelam bezglosnie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Skrzywiła się lekko i zagrała kilka pojedynczych akordów, próbując sobie przypomnieć jakąś piosenkę. Na próżno. Za długo nie miała do czynienia z tym instrumentem. A podobno to jak jazda na rowerze. Chuju muju, cholera.
    - Rzygam tęczą, Dante - mruknęła, udając odruch wymiotny i położyła gitarę obok siebie. Bez pytania wyrwała mu kartkę z rąk, wpatrując się w tekst. - Wiesz co, jednak wolę angielski. Ostatecznie francuski, chociaż nie tylko jako język - wyszczerzyła się i oddała mu tekst. - Co cię wzięło na romansidła, słoneczko? Brakuje ci czułości?

    OdpowiedzUsuń
  32. Vivianne wzruszyła tylko lekko ramionami.
    - Chciałam go tylko nastraszyć. - odpowiedziała i spojrzała w stronę kuchni, gdzie zniknął Dante. - Może pooglądamy jakiś film albo... zrobimy coś szalonego? - zaproponowała, nie do końca wiedząc co dokładnie ma na myśli. Miała po prostu ochotę odreagować cały dzień sprzątania. Mogła śpiewać karaoke, tańczyć, oglądać romansidło albo nawet mecz. Nie miała wielkich wymagań.

    OdpowiedzUsuń
  33. Uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę. Cóż, dla niej ten temat to było coś, jakby rozmawiać o pogodzie. Może to dlatego, że zwyczajnie miała gdzieś coś takiego jak uczucia i jej to nie krępowało? Seks też był przecież czymś zwykłym.
    - Widzisz, narzekasz, że nikt cię nie chce, ale nie chciałeś się ze mną przespać - zauważyła, śmiejąc się cicho i usiadła bliżej, po czym wyciągnęła przed siebie ramiona, obejmując go za szyję i przytulając do siebie, niczym małe dziecko. - Wypłacz się cioci Claire - mruknęła mu do ucha, przeczesując palcami jego włosy.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Cholera, przecież nie znamy się od wczoraj, no nie? - westchnęła, wywracając oczami i parsknęła śmiechem. Dla niej to trochę takie sranie w banię, ale nie będzie się z nim o to teraz kłócić, no nie? Była wyjątkiem, jeśli chodzi o wiarę w uczucia i rozumiała to, więc trochę dziwnie by było, gdyby teraz zaczęła go przekonywać do swoich racji. - Nie tłumacz się, bo śmiesznie wyglądasz, kiedy się czerwienisz - zauważyła i musnęła ustami jego zaczerwieniony policzek, po chwili przesuwając po tym samym miejscu opuszkami palców. - Poza tym, dziwnie bym się czuła, lądując z tobą w łóżku, więc się nie martw, jest okej. I znajdziesz kogoś. Kiedyśtam, ale znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  35. Zmarszczyła czoło i odsunęła się od niego, mierząc go krytycznym spojrzeniem. Cóż, była jedna rzecz, o której mogła powiedzieć, że są podobni. Oboje mogli wysłuchać, ale co innego, jeśli ktoś zaczynał przeginać. Mały hipokryta się znalazł, no proszę.
    - Dante, przypominam, że jest różnica między wygadaniem się, a użalaniem się nad sobą, wiesz? - spytała, uśmiechając się jednym kącikiem ust i puściła jego szyję, układając dłonie na swoich udach. - Jako małe, słodkie, koreańskie bi masz większe pole do popisu. Ja osobiście na ciebie lecę, a mam spore wymagania, więc doceń to i zacznij patrzeć, jak ludzie na ciebie reagują. Bo inaczej za cholerę nikogo nie znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Okej, już nic miłego ci nie powiem - wzruszyła ramionami i opadła na plecy, układając się wygodnie na trawie. Rzadko była miła, a jeśli ktoś to za bardzo wykorzystywał, po prostu przestawała taka być. W sumie i tak pewnie długo nie wytrzyma, bo przecież Dante to Dante, ale tym razem się postara i tyle. A jak nie wyjdzie, to trudno. Spróbuje znowu, aż w końcu jej upór się do czegoś przyda. - Do czego to doszło? Teraz dziewczyny muszą prawić facetom komplementy, żeby się poczuli dowartościowani. Ale sami z siebie za cholerę nie odwdzięczą się tym samym - westchnęła teatralnie.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Dobra, to jako, że wczoraj mnie nie było, to zacznę, żeby nie tracić czasu, ale nie licz na nic wielkiego ;D]

    Jasmine na nogach była od bladego świtu. Nigdy nie należała do śpiochów, o nie. Ale dziś przebiła samą siebie. Zerwała się z łóżka o szóstej i... zaczęła sprzątać. Tak, sprzątnęła dokładnie swój pokój (budząc wszystkich w okolicach siódmej odkurzaczem) i zrobiła porządki w swoich rzeczach. O, ile rzeczy się znalazło. I nawet jakieś płyty Eddiego. Będzie zadowolony.
    Jasmine znalazła też książkę, którą przeczytała jakiś czas temu, a która należała nie do niej, tylko do kolegi, Duncana, którego poznała kiedyś w bibliotece. Czasem się spotykali. Jas lubiła go. No i polecał jej świetne książki.
    Postanowiła ją więc oddać jeszcze tego dnia. Po śniadaniu, na którym wysłuchiwała jaka to jest okropna, że śmiała wszystkich obudzić o siódmej w niedzielę, udała się do domu Duncana i jego rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  38. Vivianne podziękowała Dante za herbatę i odwróciła się w jego stronę.
    - Jestem skłonna zaryzykować, tylko co to ma być za zabawa? - zapytała ostrożnie. W głowie chłopaka najwidoczniej rodziły się przedziwne pomysły i nie wiadomo było, czego się spodziewać. - Muszę być żywa do jutra. - dodała i zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  40. Właściwie wcale nie było tak wcześnie, kiedy dotarła. Co prawda, dopiero dochodziła dwunasta... Ale większość ludzi przecież nie śpi o takiej porze. A na pewno nie Duncan. Nie musiała się chyba niczego obawiać, prawda? Poza tym, nie zamierzała się dobijać. Zapuka, a jak nikt nie otworzy, to sobie pójdzie. I wróci innym razem.
    Zapukała więc. Kiedy otworzył jej Duncan, Jasmine uśmiechnęła się szeroko do niego. Nachyliła się, cmokając go w policzek, jak to miała w zwyczaju, po czym wręczyła mu książkę.
    - W końcu oddaję. Przepraszam, że tak długo.

    OdpowiedzUsuń
  41. Uśmiechnęła się pod nosem, jednak to był jeden z tych niezauważalnych uśmiechów, który zniknął kilka sekund później. Miała być przecież twarda, no nie? To będzie.
    - I tak ci nie wierzę. Mówisz tak, bo chcesz się podlizać - fuknęła, niczym obrażone dziecko i zagryzła wargi, żeby się nie roześmiać.

    OdpowiedzUsuń
  42. Pokręciła głową i usiadła gwałtownie, podpierając się za plecami na rękach. Wciąż walczyła sama ze sobą, żeby się chociażby nie uśmiechnąć i jak na razie nieźle jej wychodziło.
    - Poprawka. Ty mnie kochasz - stwierdziła, unosząc zaczepnie brwi i pozwoliła sobie uśmiechnąć się jednym kącikiem ust.

    OdpowiedzUsuń
  43. Surprise Avennue5 sierpnia 2012 18:56

    Powoli przebierałam z nogi na nogę, byłam osobniczką niecierpliwą. Zawsze chciałam wszystko od razu wykonać, aby potem mieć spokój. Chociaż to trochę wątpliwe, gdyż nigdy nie przebywałam w owym spokoju. Ciągle byłam zajęta róznymi głupstwami, albo swoją ukochaną pracą. - Jest dziecinny. - mruknęłam z przekąsem. Kto normalny w wieku nastoletnik koloruje kolorowanki? - I jest gejem. A Ty po części.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nieco teatralnym gestem odrzuciła włosy do tyłu i uśmiechnęła się triumfalnie. No w końcu się przyznał, no nie? Chyba trzeba to opić.
    - Jestem wzorem cnót, skarbie. Wiadomo, że jestem skromna - oznajmiła i uklękła naprzeciwko niego, opierając dłonie na kolanach i przekrzywiając lekko głowę. - Skoro mnie kochasz, czemu nie pójdziesz ze mną do łóżka? - spytała z udawanym zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Przeklęci romantycy - fuknęła, wywracając oczami i z powrotem usiadła na trawie, splatając ręce na piersiach i odwracając głowę w bok, niczym obrażone dziecko. Brakowało jeszcze tylko, żeby tupnęła nogą. - Żyć się przez was normalnie odechciewa. I seksu też - skrzywiła się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Oj tam, się nie znasz - machnęła lekceważąco dłonią i opadła z powrotem na plecy, przymykając powieki, żeby nie oślepnąć od nadmiaru słońca. Pod tym względem wolała Anglię. Tam padało praktycznie cały czas i, przede wszystkim, było chłodniej. A tu? Wieczny, cholerny upał. - Ale to zależy od podejścia. Mnie tam takie pierdoły nie kręcą, wolę niezobowiązujący seks. Najlepiej perwersyjny - zamruczała, uśmiechając się łobuzersko.

    OdpowiedzUsuń
  47. Dziwnie się poczuła, kiedy o to spytał. Myślała, że już mu wyjaśniła, jakie ma poglądy. W każdym razie dobrze wiedział, że nie umiała pokochać. A mimo to spytał. No cóż.
    - To, że sypiam z kim chcę, nie czyni mnie dziwką, Dante - mruknęła, jakoś nagle tracąc dobry humor. - O to właśnie chciałeś zapytać, prawda? Czy nie czuję się dziwnie, chodząc do łóżka z kim popadnie.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Coś, czego ty nie robisz - mruknęła, na chwilę otwierając jedno oko, jednak zaraz je zamknęła, kiedy poraziło ją słońce. Cholera jasna! - Kłócimy się o seks, chcesz dołączyć? - spytała, podnosząc się do siadu i uśmiechając się ponuro. W sumie Dante mógł mówić, co mu się podobało. Mógł jej nawet prosto w oczy powiedzieć, że jest dziwką. Lepsze to, niż obgadywanie za plecami, a ona i tak nie przejęłaby się jego słowami. Przywykła.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Konkretniej o uczucia, a raczej ich brak, ale głównie o seks - machnęła dłonią i, ani trochę się nie krępując, zdjęła koszulkę, po czym ułożyła się na trawie. A nuż trochę się opali. - A jest u was coś ciekawszego do roboty, oprócz pierdolenia o głupotach? - mruknęła.

    OdpowiedzUsuń
  50. - Ktoś tu dawno nie ciupciał - stwierdziła, śmiejąc się cicho. Nie wiedzieć czemu, jej zdaniem wkurzeni bliźniacy byli cholernie słodcy. Zwłaszcza, jeśli to ona doprowadzała ich do takiego stanu. - Mów, skarbie, nie krępuj się. I nie odbieraj mi nadziei na to, że chociaż jeden z was nie jest jakoś spaczony - dodała, patrząc znacząco na Dante.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Widzisz, w takich chwilach homoseksualizm jest zły - mruknęła, wywracając oczami. Niby czemu Dante nie mógł mieć takiego podejścia jak Duncan? Wtedy wszyscy byliby szczęśliwi. - Z czystej nudy mogłabym się z tobą przespać. A tak to chuj, zero seksu - westchnęła ciężko i uniosła się na łokciach. - Ja to słyszę, Dante. Święty prawiczku - odgryzła się.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Niezła dupa, nie? - roześmiała się, przesuwając palcami po swojej osłoniętej jedynie materiałem krótkich spodenek nodze. Skromna nie była, co to, to nie. Wręcz na odwrót, można by rzec. - Nie plącz się, skarbie. I tak wiemy, że jesteś prawiczkiem - machnęła lekceważąco dłonią i uniosła zaczepnie brwi. Cholera, jak ona lubiła go denerwować... - Chyba, że może się mylę. Wtedy zwracam honor.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Mówiłam - uśmiechnęła się triumfalnie i wyciągnęła przed siebie dłoń, by poklepać obrażonego bliźniaka po ramieniu. Skoro miała okazję go trochę powkurzać, to przecież wiadomo, że z niej korzystała. - Zgadzam się z Duncanem - oznajmiła, a uśmiech z triumfalnego zmienił się w trochę wrednawy. Ale to był odruch i nic nie umiała na to poradzić - Ale ty masz przecież te swoje poglądy. I zostaniesz czterdziestoletnim prawiczkiem, mogę się założyć - wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na Duncana. - Sypiałeś z dziewczynami, zanim zdałeś sobie sprawę, że jesteś gejem? - spytała z zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Typowa z ciebie szóstka w skali - stwierdziła, śmiejąc się cicho i zmierzyła swoje ciało spojrzeniem, zastanawiając się, co Duncana może odrzucać w dziewczynach. Ona sama była biseksualna, więc raczej wiadomo, że niezbyt to ogarniała, ale, szczerze mówiąc, chciała to jakoś zrozumieć. Może to i chore, ale geje ją fascynowali. - Nasza księżniczka się obraziła - powiedziała teatralnym szeptem i popatrzyła na Dante nieco natarczywie. - Oj przestań. Przecież wiesz, że mam rację.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Skarbie, przecież nie moja to wina, że jesteś tak cholernie przewidywalny - wzruszyła obojętnie ramionami i podniosła się z trawy, po czym zwyczajnie wdrapała się na jego uda, siadając na nich okrakiem i mocno go przytuliła, przy okazji dając mu soczystego buziaka w policzek. - Oj nie bądź taki, księżniczko - wymruczała.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Widzisz, nawet kiedy się gniewasz, twoja miłość do mnie nie słabnie - uśmiechnęła się szeroko, decydując się musnąć jego usta, po czym przeniosła wzrok na Duncana i uniosła brwi. - Co, książę, też byś chciał? - spytała, obejmując Dante jedną ręką za szyję, a drugą zasłoniła ich twarze. - I tak nie dostaniesz - dodała po chwili i pocałowała chłopaka gdzieś w okolicach kącika ust, coby ta ich ''miłość'' bardziej realnie wyglądała.

    OdpowiedzUsuń
  57. Jasmine zerknęła mu przez ramię nieco niepewnie, słysząc owe odgłosy. Zachichotała uroczo, po czym spojrzała ponownie na Duncana.
    - Jeśli nie będę przeszkadzać, to chętnie wejdę. - powiedziała, uśmiechając się do niego. Gdy zrobił jej przejście, weszła do środka i zdjęła buty, rozglądając się po tak dobrze już sobie znanym przedpokoju domu rodziny Min Ho.

    OdpowiedzUsuń
  58. Zagryza wargi, żeby się nie roześmiać i ledwo zauważalnie pokręciła głową z dezaprobatą.
    - Miło by było - wymruczała, opuszczając zasłaniającą ich dłoń, a potem wymusiła na jego wargach krótki pocałunek. - To rzygaj. Nikt ci nie każe patrzeć - mruknęła do Duncana i nieco teatralnym gestem przyłożyła dłoń do serca. - My się kochamy, nie możesz tego zaakceptować? - spytała iście dramatycznym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Duncan, skarbie, uwierz, nie obrzydziła mnie ludzka stonoga, więc dużo jestem w stanie wytrzymać, ale jeśli na mnie narzygasz, to przykro mi, ale odwdzięczę się tym samym - uniosła brwi i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. - Więc nawet nie próbuj, bo to się raczej źle skończy dla całej trójki - dodała po chwili i spojrzała na Dante. - Dasz się rozdziewiczyć, czy mam czekać do czterdziestki? - spytała, przekrzywiając lekko głowę.

    OdpowiedzUsuń
  60. Surprise Avennue6 sierpnia 2012 14:48

    Pokręciłam głową przecząco. Sama byłam biseksualna, a tępiłam tego mężczyznę. Ale czy to mnie przeszkadzało albo powstrzymywało? Nie, nie. Chociaż.. po raz pierwszy w życiu dziwnie się z tym czułam, gdyż bardziej pociągały mnie kobiety. Westchnełam cicho, przymykając przy tym oczy. - Homoseksualiści, biseksualiści.. jak takie coś może chodzić po świecie? - warknęłam. Szczerze mówiąc, ukrywałam się ze swoją orientacją. Nie przyznawałam się do niej, bo nienawidziłam tego. To jest coś, co trzeba tępić.

    OdpowiedzUsuń
  61. Vivianne zaśmiała się, słysząc propozycje Dante.
    - Myślę, że w chowanego nie miałabym szans. Wy tu znacie każdy kąt! - powiedziała. Zresztą, grając w tą grę również nie byłaby do końca żywa następnego dnia. Co jeżeli miałaby się skulić w jakiejś dziurze?
    - A może karaoke? - rzuciła i zerknęła na Duncana. Miała nadzieję, że poprze jej pomysł. Chyba za bardzo spodobało jej się drażnienie Dante.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  63. Vivianne wybuchła śmiechem, widząc minę Dante.
    - Oj, Dante... Tylko jedna piosenka! - spojrzała błagalnie na chłopaka i zamrugała teatralne oczami. Nie zależało jej specjalnie na tym, aby zaśpiewał. Spodobała jej się jedynie jego reakcja.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Oj tam, zaraz kwasem - mruknęła, wywracając tylko oczami, po czym spojrzała na Dante i skrzywiła się lekko. Nie ukrywajmy, nienawidziła, kiedy ktoś jej odmawiał w takiej sytuacji, ale przecież nie będzie się narzucać, no nie? Jakąś godność miała. Więc zsunęła się z jego kolan, siadając z powrotem na trawie i przymknęła powieki, wystawiając twarz do słońca. - Koniec miłości - oznajmiła.

    OdpowiedzUsuń
  65. Otworzyła jedno oko, mierząc Duncana spojrzeniem. Się chłopakowi na żale zebrało, czy jak?
    - Słuchaj, może Dante ma rację i potrzeba ci porządnego pieprzenia, bo naprawdę zaczynasz być wkurzający i zrzędzisz jakbyś był w ciąży czy coś - fuknęła i otworzyła również drugie oko, marszcząc przy tym czoło. - A jeśli nagle tak bardzo zaczęłam ci przeszkadzać, to sobie pójdę - dodała po chwili i sięgnęła po bluzkę, żeby ją założyć i przygotować się do opuszczenia tego oto ogródka. Skoro miał tak mówić cały dzień, to raczej wolała tego nie słuchać.

    OdpowiedzUsuń
  66. Wzruszyła obojętnie ramionami i poprawiła bluzkę, nie patrząc na żadnego z braci. Według niej właśnie wychodziło na to, że się narzuca. A, bądź co bądź, jak już wcześniej wspomniałam, Claire nienawidziła się narzucać.
    - Wasz dom - mruknęła tylko i uśmiechnęła się ponuro, po czym pocałowała Dante, ot, bo miała taki kaprys i odwróciła się na pięcie, idąc przez ogród do wyjścia. - Na razie - rzuciła jeszcze przez ramię i zniknęła za domem. No cóż, fajnie było, szkoda, że się tak skończyło, nie? Ale Larousse za bardzo dumna była, niestety, więc raczej nie było mowy o powrocie.

    OdpowiedzUsuń
  67. Larousse miała to do siebie, że lubiła unikać ludzi, rozmów o tym, co powinno być omówione już dawno temu i naprawdę, cholernie dobrze jej to wychodziło. A minęło tyle czasu, od kiedy ostatni raz widziała bliźniaków, że zdążyła zapomnieć, co ją wkurwiło. Co nie zmieniało faktu, że naprawdę nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki i starała się, może podświadomie, nie bywać w tych samych miejscach, w których mogli przebywać oni.
    Ale Claire w życiu ma pecha, naprawdę. I choć wiedziała, że na jednej z ostatnich imprez podczas wakacji pojawi się co najmniej połowa szkoły, w tym ludzie, których naprawdę nie chciała widzieć, i tak na nią poszła. Miała zamiar wtopić się w tłum, ale po zdecydowanie nadmiernej ilości alkoholu niezbyt jej to wyszło. Bo ona serio powinna robić za jakąś tancerkę w nocnym klubie, jako, że jej ruchy przyciągnęły wianuszek facetów, nawet kilku biseksualnych dziewczyn i na środku ogromnego salonu zrobiło się małe zamieszanie. Ale miała to gdzieś. Teraz każdy mógł na nią patrzeć. Za dużo, zdecydowanie za dużo alkoholu, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  68. Dopiero po dłuższej chwili rozchyliła przymknięte powieki i przeleciała wzrokiem po tłumie dookoła niej. Po jakimś czasie dotarło do jej zamroczonej głowy, że ktoś obejmuje ją od tyłu i porusza się razem z nią, ale szczerze mówiąc, było jej wszystko jedno. Przecież nie będzie z siebie robić świętej, która nikomu nie pozwala się dotykać, skoro wcale do takich nie należała, no nie? Wręcz przeciwnie. Odchyliła nawet głowę do tyłu i oparła ją na ramieniu chłopaka, w pełni oddając się muzyce, procentom i innym tego typu rzeczom, które powoli odbierały jej zdolność jakiegokolwiek logicznego myślenia.
    Wyłącznie resztki trzeźwości zarejestrowały znajome twarze, które pojawiły się tuż przed nią. Zamrugała kilka razy tymi swoimi niebieskimi oczyskami, żeby pokój na chwilę przestał wirować, a z jej ust wyrwało się ciche ''kurwa''. Zacisnęła dłonie na nadgarstkach faceta, z którym do tej pory tańczyła, odsunęła od siebie jego ręce, zrobiła nieco chwiejny krok do przodu, po czym wmieszała się w tańczący tłum i zaczęła przedzierać się do drzwi tarasu, który byłby chyba zupełnie pusty, gdyby nie kilka obściskujących się par. Oparła się o barierkę, oddychając głęboko i pokręciła z niedowierzaniem głową. Spodziewała się, że mogą tu być, ale nie miała pojęcia, że stanie z nimi oko w oko. Teraz miała pewność, że nie dadzą jej spokoju i miała może ze dwie minuty, zanim ją znajdą. A przecież tak dobrze jej szło!

    OdpowiedzUsuń
  69. Chwilę trwało, zanim dotarł do niej sens jego słów. Zamrugała kilkakrotnie zamglonymi oczami i westchnęła, zastanawiając się, o co właściwie chodzi. Dla niej było rzeczą normalną, że unika ich obydwu, ale jak niby miała wytłumaczyć to komuś, kto nie siedział w jej głowie, a tym bardziej nie rozumiał?
    - To raczej oczywiste, no nie? - mruknęła w końcu, uśmiechając się jednym kącikiem ust i spoglądając przed siebie. - Jesteście bliźniakami. Jednością, czy coś. Nie chcę, żeby przez jedną, głupią kłótnię ze mną coś się między wami zepsuło. Jestem suką, ale nie aż taką, żeby niszczyć więzi między braćmi. Dlatego wolę was unikać, jakbyście byli jedną osobą, niż wkraczać z buciorami w wasze życie i rozmawiać z jednym, a drugiego totalnie olewać - wyrzuciła z siebie i dopiero wtedy raczyła popatrzeć prosto w jego ciemne tęczówki. Przypływ adrenaliny trochę ją chwilowo otrzeźwił, ale otępienie ponownie zaczęło wracać i w tym momencie wcale jej się to nie podobało. Nie przy nim, nie teraz, kiedy nie mogła stracić nad sobą resztek kontroli. - Jest jakiś powód, dla którego zależy ci, żebym z tobą rozmawiała? - spytała, trochę się plącząc w słowach, co cholernie ją rozbawiło i musiała się powstrzymać z całej siły, żeby nie parsknąć śmiechem. - Bo jak nie jest dobry, to możesz wracać do środka.

    OdpowiedzUsuń
  70. W końcu nie wytrzymała, a po całym tarasie rozbrzmiał jej śmiech. Trochę zniekształcony i ciut za bardzo histeryczny, ale to wciąż był śmiech tej starej Claire, jeszcze z czasów, zanim uciekła z tego pieprzonego wariatkowa zwanego Londynem, tudzież jej dawnym domem.
    - Kurewsko śmiesznie brzmi, kiedy ktoś mi mówi, że mnie lubi, skoro się nie da - wydusiła w końcu i otarła łzy rozbawienia, które wypłynęły jej z kącików oczu.
    Szczerze mówiąc, było jasne, że jeśli zacznie rozmawiać z Dante, prędzej czy później i tak zacznie unikać ich obydwu. Może to dlatego, że zawsze wierzyła w to, co uroiło się w jej głowie i nie docierało do niej, że ich znajomość nie zepsułaby więzi między braćmi choć w minimalnym stopniu. A chodziło o to, że ona nie chciała jej psuć wcale.
    - Ja cię nie wyganiam. Ale prędzej czy później i tak ci się znudzi towarzystwo nawalonej Larousse, więc co to za różnica? Jak chcesz, to możesz zostać - wzruszyła ramionami i zmierzyła go nieco rozbieganym spojrzeniem, po czym osunęła się po barierce na ziemię i popatrzyła z dołu na chłopaka. - Prawiczku - dodała, uśmiechając się złośliwie i zamknęła oczy.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Jasne, jasne - machnęła lekceważąco dłonią i oparła głowę na jego ramieniu, nieświadomie wdychając jego zapach. Nie wiedzieć czemu, ten oto, jej zdaniem, trochę mięczakowaty Min Ho, kojarzył jej się z bezpieczeństwem i lubiła przebywać w jego towarzystwie. Inna sprawa, że nie mogła tego robić, nie mogła się nawet przyznać przed samą sobą, że obdarzyła kogoś jakąkolwiek sympatią. To Larousse, nie? Kiedy kogoś raczy polubić, musi sobie szybko wmówić, że ma ów osobnika w dupie. Inaczej być nie mogło. Uczucia wiązały się ze zbyt dużym ryzykiem, niestety.
    Zakrztusiła się własną śliną, słysząc jego słowa i gwałtownie otworzyła oczy, sztywniejąc. Może to i głupie, ale czuła się w jakiś sposób oszukana, bo czy to nie on jej wmawiał, że czeka na kogoś, w kim się najpierw zakocha? Z drugiej strony jednak, minęły prawie dwa tygodnie, a Claire nie interesowała się jego życiem. I nagle zamroczony mózg skojarzył wszystkie fakty, a dziewczyna powoli wypuściła powietrze, mimowolnie się rozglądając w poszukiwaniu kogoś, kto przyszedłby za Dante i nawrzeszczał na nią, że niby jak ona ośmieliła się go choćby dotknąć, a co dopiero się o niego oprzeć.
    - Z kim jesteś? - wymamrotała niezbyt wyraźnie.

    OdpowiedzUsuń
  72. W normalnej sytuacji pewnie udawałaby, że to kupiła. Ale to nie była normalna sytuacja, a Claire nawet po pijaku umiała wyczuć, kiedy ktoś kłamie. Taka tam zdolność. Była po prostu za bardzo spostrzegawcza i tyle.
    - Okej, Dante - mruknęła, odsuwając się od niego i odchylając głowę do tyłu, żeby oprzeć ją na barierce, do której przylegała plecami. I tyle, jeśli chodzi o zgodę między nimi. Bo Larousse, choć była hipokrytką, sama kręciła i okłamywała, nienawidziła być tą okłamywaną. - Oboje dobrze wiemy, że nie poszedłbyś do łóżka z pierwszą lepszą osobą, skoro nawet ze mną nie chciałeś, a nie należę do obcych - stwierdziła, uśmiechając się, ale to był raczej jeden z tych pustych uśmiechów, które wyrażają wyłącznie niechęć i chłód. - Nie chcesz, to nie mów. Ale po prostu daj mi to do zrozumienia, zamiast kłamać, jasne? - uniosła brwi i z lekkim trudem zaczęła się podnosić. Kręciło jej się w głowie, więc nic dziwnego, że nie mogła wstać, chociaż naprawdę, cholernie chciała.

    OdpowiedzUsuń
  73. Wytrzeszczyła oczy i rozchyliła usta w niemym zdziwieniu. Bo co niby miała powiedzieć? Nic konstruktywnego w tym momencie nie przychodziło jej do głowy, bo i jak skomentować zwykłe kazirodztwo. Nie wiedzieć czemu, natychmiast skojarzyło jej się to z kimś pokroju Hitlera i skrzywiła się mimowolnie. Może dla Koreańczyków to było coś normalnego, ale teraz byli w Nowym Jorku. Nawet w Anglii nie można się spotkać z czymś takim! Oczywiście, zdarzali się ludzie, którzy mieli dojebane mózgi i takie rzeczy przychodziły im do głowy, ale zawsze uważała bliźniaków za kogoś względnie normalnego. No cóż, do teraz.
    - Ale... - wydusiła w końcu, mrugając kilkakrotnie i kręcąc lekko głową. - Że wy niby... Jesteście braćmi i... Boże, to obrzydliwe... - odwróciła wzrok i zagryzła wargi. Nie wiedzieć czemu, z miejsca w to uwierzyła i wydawało jej się po prostu... Niepojęte, żeby coś takiego zrobić. A potem parsknęła śmiechem, trochę histerycznym i odsunęła się od niego na tyle, na ile pozwalała jej barierka. - Leczcie się, ludzie, naprawdę. Przecież to chore - wykrztusiła, dla odmiany wbijając spojrzenie w jego oczy. - Zgasił mnie facet, który parę dni później przespał się z własnym bliźniakiem - pokręciła z niedowierzaniem głową, a śmiech zniknął równie szybko, jak się pojawił.

    OdpowiedzUsuń
  74. [Okej, teraz ty zaczynasz, bo nie mam żadnego pomysłu ;p I podaj swój nr gg *,*]

    OdpowiedzUsuń
  75. [Jak moje gadu raczy się ogarnąć, to obiecuję, że trochę cię pomęczę <3 ;D]
    Wyjątkowo był jeden z tych wieczorów, kiedy Claire była trzeźwa. W ciągu kilku ostatnich dni... Cóż, alkohol zdecydowanie nie oferował zapomnienia, a ona nie chciała sobie pluć w brodę za to, co zrobiła. Ale ludzie mieli swoje ideały, swój świat, a w świecie Larousse nie mieściło się coś takiego, jak seks z własnym bratem. To było ponad nią i nie umiała przekonać samej siebie, że to nic złego. Rozumiała wiele, jeszcze więcej akceptowała, ale to po prostu było coś, czego nawet ktoś tak wyrozumiały jak ona nie umiał pojąć. Trochę to chujowo napisałam, ale chyba wiadomo o co chodzi, no nie?
    Szła przez most, gapiąc się na światła mijających ją samochodów i nie przejmując się tym, że praktycznie ją oślepiały. Bolało, a ból, nie wiedzieć czemu, zaczął jej pomagać. Takie tam, masochistyczne zapędy, które ujawniły się dopiero po siedemnastu latach. I te oślepione oczyska zarejestrowały cień na tle wysokich budynków w centrum miasta. Podchodząc bliżej, stwierdziła, że sylwetka wydaje jej się znajoma. Rysy twarzy z profilu też. W jednej chwili przyspieszyła kroku, gotowa po prostu go stamtąd ściągnąć. A potem przyszło jej do głowy, że to może być ten drugi i zwolniła, przypatrując mu się uważnie. Gdy znalazła się obok, usiadła na barierce i wzięła przykład z chłopaka, wbijając wzrok w wodę.
    - Zgadzam się - mruknęła, krzywiąc się lekko, kiedy dotarła do niej woń alkoholu. - Do tego najebany w trzy dupy debil.

    OdpowiedzUsuń
  76. [Uwierz, jestem tak zepsuta, że nic bardziej mnie zgorszyć nie może ;D]

    Zmierzyła go uważnym spojrzeniem i westchnęła cicho. Szczerze mówiąc, widziała w tym swoją winę i to w dużej mierze. Oni odpalili zapałkę, za to ona im ją odebrała i rzuciła na rozlaną benzynę i wznieciła pożar. Gdyby nie jej słowa, gesty, Dante zostawiłby to w spokoju. Oczywiście, przez jakiś czas plułby sobie w brodę, ale nie wyprowadziłby się i wszystko byłoby okej. A w tym wypadku... Cóż, nic nie było okej.
    - Nie wiem, jakie u was panują zwyczaje - zaczęła, patrząc dla odmiany wszędzie, tylko nie na niego. - Może sypianie z rodzeństwem to w Korei coś normalnego, ale... Nie dziw się, że uważam to za obrzydliwe. Też pochodzę z zupełnie innego kraju, ale nawet tam czegoś takiego się nie spotyka, a co dopiero tutaj. Dla kogoś takiego jak ja to zwykła patologia i nic więcej - wyrzuciła z siebie i nieco nerwowym ruchem odgarnęła włosy z twarzy, przy okazji kilka z nich wyrywając. - Co nie zmienia faktu, że powinnam to zachować dla siebie albo powiedzieć tobie, nie jemu. Właściwie nie do końca pamiętam, co ode mnie usłyszał, ale i tak nie powinnam tego mówić - wzruszyła ramionami i odważyła się na niego spojrzeć. - Uważam, że to chore, ale nie powinnam.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Zepsułam ci brata - stwierdziła, uśmiechając się ponuro i pokręciła lekko głową. Od zawsze miała swoje przekonania co do tego, czy da się ją lubić, czy może nie. A była na tyle wredną, podstępną i zimną suką, że częściej wchodziła w życie ta druga opcja i nic nie można było na to poradzić. W sumie sama nie wiedziała, dlaczego ona i Dante dość dobrze się dogadywali, skoro, jakby nie patrzeć, pochodzili z różnych światów. Może to było coś w stylu jakiegoś dopełnienia? On miał cechy, których jej brakowało, a ona te, których brakowało jemu. To nie było złe. - Nie mam pojęcia, z czyjej inicjatywy właściwie to wyszło, ale to ty jesteś ten zły, który lubi seks, więc to ty powinieneś przeprosić, czy coś tam - zauważyła i również wbiła spojrzenie w płynący statek. - Mogę ci spróbować jakoś pomóc... Ale od razu ostrzegam, że raczej nie będę mieć z wami potem nic wspólnego. Za dużo powiedziałam, niewykluczone, że znowu będę nawalona i nie ugryzę się w język, kiedy powinnam. Wznieciłam pożar, więc muszę go ugasić, ale nic poza tym - westchnęła i całą siłą woli skupiła się na tym, żeby stłumić w sobie resztki sympatii do tych bliźniaków. Żeby został chłód i pustka, bo tak było dużo łatwiej się z kimś rozstać raz na zawsze. A tak musiało być, skoro w ciągu niecałych dwóch tygodni zdążyła sprawić, że nierozłączne rodzeństwo pokłóciło się o coś takiego. Przynajmniej ona tak to widziała.
    [Asz tam ;D A ileż wiosen sobie liczysz? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  78. W jednej chwili siedział obok niej, a w następnej wisiał, a bluza nie wyglądała tak, jakby miała go długo utrzymać. Zwłaszcza, że materiał powoli się rozpruwał i nie zostało go jakoś specjalnie wiele. Zanim zdążyła się opanować, z jej gardła wyrwał się głośny pisk i przeskoczyła na drugą stronę barierki, lądując na chodniku, coby zapewnić sobie względne bezpieczeństwo. Bo raczej nic by to nie dało, gdyby zaczęła go w jakiś sposób ratować tuż nad przepaścią, no nie? Wychyliła się i zmierzyła Duncana spojrzeniem, żeby ocenić sytuację i zastanowić się przez góra dwie sekundy, czy ma dość siły, by go wciągnąć. Dużo trenowała, jeszcze więcej się biła, więc nie było tak źle. Po następnych dwóch sekundach namysłu zacisnęła jedną dłoń na barierce, jak umiała najmocniej, wychyliła się ponownie i wyciągnęła rękę do chłopaka. I oby się pospieszył, bo adrenalina robiła swoje, a Claire nie dawała gwarancji, że uda jej się go uratować ze spoconą dłonią.
    - Szybko, chyba, że chcesz skończyć, jako marny pokarm dla rybek! - warknęła i spróbowała się wyciągnąć jeszcze bardziej, żeby nie musiał przesadnie wierzgać, a bluza wytrzymała trochę dłużej, niż kilka sekund.
    [Staruuuuuuuuuuuch! Co ty robisz wgl?! xD]

    OdpowiedzUsuń
  79. Na wszelki wypadek zacisnęła dłonie na jego przedramionach, żeby go utrzymać w razie czego. Fakt, podobno przez adrenalinę człowiek trzeźwieje, ale Duncan wyglądał na tak nawalonego, że nie była pewna co do tego, czy sprawdzi się to w jego przypadku.
    - Cholera - mruknęła, oceniając pobieżnie sytuację. Nawet w takim wypadku musiała przyznać, że wygląda to beznadziejnie. W najlepszym wypadku będzie musiał przejść do końca mostu po drugiej stronie barierki, chyba, że nagle wydłużą mu się nogi na tyle, iż zdoła przeleźć na chodnik. - Co robimy? - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego i westchnęła z rezygnacją. Nic jej nie przychodziło do głowy. Zupełnie nic.
    [A cóż ty chrzanisz? To była bardzo emocjonująca rozmowa, ot co! xD]

    OdpowiedzUsuń
  80. Ile czasu minęło, od kiedy widziała któregoś z bliźniaków? Duncana jakiś tydzień temu, a po tej całej akcji z mostem po prostu poszli swoje strony. Szczerze mówiąc, nie robiło jej to różnicy, bo on nigdy nie był wystarczająco bliski, by chociażby go w jakiś sposób polubiła. Był to był, znikał to znikał i tyle.
    Z Dante była inna sprawa, bo w zasadzie pozostawał jedyną osobą, z którą mogła tak naprawdę porozmawiać. I chociaż była raczej aspołeczną istotą, która miała gdzieś praktycznie całą ludzkość, samotność zaczynała jej powoli doskwierać. Tłumiła to w sobie, a przynajmniej się starała. Nic innego jej nie pozostało, skoro wciąż widziała całą tą sprawę po swojemu i była święcie przekonana, że Dante ją znienawidził za to, co powiedziała. Czasami szczerość to jednak jedno z najgorszych wyjść, bo można wszystko zjebać w ciągu kilku sekund.
    A teraz, idąc przez ten park, po jej czaszce tłukło się pytanie, gdzie on jest. Bo naprawdę tej kretynce go brakowało, chociaż nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Nie mogła, bo to by znaczyło, że jednak obdarzyła go sympatią. A on raczej jej nie chciał znać, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  81. To było jak takie myślenie o wszystkim i o niczym. W kółko te same sceny, twarze, słowa. Trochę zniekształcone, a jednak niezapomniane mimo zdecydowanie zbyt dużej ilości alkoholu. Może nie chciała zapomnieć, żeby zafundować sobie kilka jakże przyjemnych, nieprzespanych nocy opartych głównie na pluciu sobie w brodę? Jak widać, bo to się doskonale sprawdzało.
    I tak zamyślona, z pochyloną głową, ze słuchawkami wetkniętymi w uczy, w których rozbrzmiewało zacne ''god bless you'', wylądowała na swoich drogocennych plecach, jeszcze cenniejszych pośladkach i przydzwoniła głową o chodnik, przygnieciona czyimś, bądź co bądź w porównaniu do jej wątłej sylwetki, sporym ciężarem. Jęknęła głośno i wyjęła słuchawki, dopiero po kilku sekundach otwierając oczy.
    - Uważaj jak chodzisz, kre... - urwała, widząc przed sobą znajomą twarz i niemal zakrztusiła się własną śliną. - Dante czy Duncan? - wymamrotała z lekkim trudem.

    OdpowiedzUsuń
  82. W normalnej sytuacji pewnie parsknęłaby śmiechem, widząc jego zażenowanie, bo niby czemu on się wstydził, ale to normalna sytuacja nie była, a Larousse przez chwilę była w zbyt wielkim szoku, by to ogarnąć. W końcu podparła się na dłoniach i powoli podniosła do siadu, próbując za wszelką cenę się nie krzywić, gdy ból przeszył jej czaszkę. Zbyt przyjemne zderzenie to nie było, zdecydowanie.
    - Wina obustronna - mruknęła, ucinając dyskusję, bo jeszcze brakowało, żeby tu słowotoku jakiegoś dostał. I nagle jakaś taka złość w nią wstąpiła, uklękła naprzeciwko niego, jak najbliżej się dało, chwyciła jego twarz w dłonie i wbiła spojrzenie w te brązowe oczyska, próbując z nich wyczytać cokolwiek. - Dlaczego zniknąłeś, co? Wcale się nie odzywasz, nie widuję cię i nawet nie mam okazji cię przeprosić, a sobie nie umiesz wyobrazić, jak cholernie mi przykro za to, co wtedy powiedziałam. Cokolwiek myślałam, po prostu nie powinnam, bo zdawałam sobie sprawę, że to cię może zranić, ale wtedy nie myślałam, po prostu samo tak wyszło - wyrzuciła na wydechu i pokręciła lekko głową. - Przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  83. Szczerze mówiąc, wolała nie odpowiadać na tego typu pytania, a on jednak za dobrze ją znał, skoro wiedział, że normalnie nie przepraszała. Nikogo. I samo to było co najmniej dziwne.
    - Po prostu... - urwała i odsunęła się, wbijając wzrok w swoje dłonie. Dla odmiany teraz wolała patrzeć wszędzie, tylko nie na niego. - Nieważne. W każdym razie cię przepraszam - mruknęła w końcu, uśmiechając się trochę ponuro i odważyła się na niego spojrzeć. Niby co innego miała powiedzieć? ''przepraszam, cholernie mi cię brakowało, dlatego chciałam, żebyś zaczął się do mnie odzywać. Tak naprawdę przez kilka dni usychałam z tęsknoty i nic nie umiem na to poradzić''? Nie, to zdecydowanie nie w stylu Larousse, a i ckliwie by zabrzmiało, więc w sumie nic konkretnego powiedzieć nie mogła.

    OdpowiedzUsuń
  84. Westchnęła cicho i nieco nerwowym ruchem odgarnęła włosy z twarzy, przy okazji kilka wyrywając, żeby odwrócić uwagę od przykrych myśli i zwrócić ją na fizyczny ból. Oczywiście, że zauważyła, ale naprawdę nie chciała się do tego przyznać, przed sobą, a co dopiero przed nim. To byłoby jak wykrzyczenie mu w twarz ''lecę na ciebie, Dante''. A ona nie chciała na niego lecieć, cholera. Nie powinna, zacznijmy od tego. To było złe.
    - Trochę - wymamrotała w końcu i zagryzła dolną wargę, starając się to wszystko poukładać sobie w głowie. No proszę, ile dodatkowych pytań może dostarczyć kilka minut z osobą, której nie widziało się od paru dni? - I co z tym zrobimy? - spytała, choć nie oczekiwała odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  85. Niezbyt ogarnęła, co się właściwie dzieje, więc przez kilka długich sekund tkwiła w absolutnym bezruchu, totalnie zaskoczona. W końcu jednak przymknęła powieki i odwzajemniła pocałunek, wplatając palce w jego ciemne włosy, żeby go przy sobie zatrzymać. A i tak tego nie zrobiła. A on zdecydowanie zbyt szybko się odsunął. Co było w tym wszystkim najgorsze? Że jej się podobało i zdecydowanie chciała więcej. W dodatku z jej ciałem działy się rzeczy, które zdecydowanie nie powinny mieć miejsca. Nigdy przenigdy. A jednak miały i Claire nieźle się przeraziła. No bo, powiedzmy sobie szczerze, ona nie mogła... się zauroczyć?
    - Czemu przestałeś? - mruknęła, zanim zdążyła ugryźć się w język i jakoś tak mimowolnie oblizała usta. Chociaż w sumie, skoro chciała, żeby ją pocałował jeszcze raz, to czemu mu nie dać tego wyraźnie do zrozumienia, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  86. Uśmiechnęła się sama do siebie i ułożyła dłonie na jego policzkach, nieświadomie głaszcząc je opuszkami palców. Odwzajemniła pocałunek równie namiętnie, ignorując myśli, które tłukły się jej po głowie. A wszystkie kazały uciekać, jak najszybciej urwać wszelki kontakt i nigdy nie wracać. Bo uczucia były zbyt niebezpieczny. Problem w tym, że teraz wszelkie obawy zniknęły, a ona chciała, żeby to trwało jak najdłużej. Pragnęła coś czuć. A kiedy tylko serce przyspieszyło, ciało przeszły dziwne dreszcze i wszystkie myśli po prostu wyparowały, oddała się temu całą sobą. Ryzykowała? Możliwe. Ale chęć bliskości, ciepła, oddania, była zbyt silna, by olać ją tak, jak te obawy, które jeszcze parę sekund temu jej towarzyszyły. A teraz został tylko ten pocałunek, który, niestety albo może i stety, na razie pozbawił ją jakichkolwiek wątpliwości. Nie umiała tego nazwać, ale on nie był tylko przyjacielem. W zasadzie, powiedzmy sobie szczerze, nigdy nim nie był. Zawsze był kimś więcej. Kimś, komu po prostu miała odwagę zaufać i w pełni oddać nie tylko ciało, ale dosłownie całą siebie.

    OdpowiedzUsuń
  87. Chwilę jeszcze siedziała z zamkniętymi oczami, pragnąc za wszelką cenę, by cała ta błogość jak najdłużej jej nie opuściła. Bo wtedy wrócą wątpliwości, strach i chęć ucieczki od tego wszystkiego.
    Ale kiedy usłyszała jego słowa, była wręcz zmuszona rozchylić powieki i parsknąć cichym śmiechem. Dziwnie to było od niego usłyszeć, naprawdę.
    - Dzięki. Też jesteś niczego sobie - odparła z rozbawieniem i musnęła ustami jego nos, po czym odsunęła się i obdarzyła go szerokim uśmiechem. Ale chwilę potem uśmiech zniknął. - Co z tym zrobimy? - powtórzyła swoje wcześniejsze pytanie, niemal świdrując jego twarz spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  88. Uśmiechnęła się i pochyliła się do przodu, by musnąć wargami jego usta i pogłaskać go delikatnie po policzku. Bawiło ją to trochę, musiała przyznać. Całe to zażenowanie i inne tego typu pierdoły.
    - Dante, nie znamy się od dziś, przestań się mnie wstydzić, okej? - uniosła brwi i odsunęła się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że taka bliskość niespecjalnie mu pomaga. - Ja dalej jestem tą starą Claire, którą tak cholernie lubisz i w ogóle - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, chcąc jakoś sprawić, żeby rumieniec zniknął z jego twarzyczki.

    OdpowiedzUsuń
  89. Raczyła się w końcu rozejrzeć, poklepała nawet podłoże, na którym teraz siedziała i wzruszyła obojętnie ramionami, jakby siedzenie na środku chodnika było czymś jak najzwyklejszym.
    - A kto nam zabroni? - spytała, udając zdziwienie, a żeby podkreślić swoje słowa, ułożyła się wygodnie na plecach i zgięła nogi w kolanach, przymykając przy tym powieki. - To co, smażing? - zaproponowała, wskazując dłonią miejsce na chodniku obok siebie. Miny przechodniów? Bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  90. Nie wiedzieć czemu, te całe leżenie na środku chodnika wydało się w jakiś chory, irracjonalny sposób romantyczne, czy coś w tym stylu. Westchnęła cicho i odwróciła głowę w stronę chłopaka, patrząc tak sobie na jego profil i zastanawiając się, kiedy to wszystko zaczęło się zmieniać. Bo to nie mogło stać się tak z dnia na dzień, no nie? Już od jakiegoś czasu musieli patrzeć na siebie trochę inaczej. Zanim zdążyła się powstrzymać, uniosła dłoń i przesunęła jej zewnętrzną stroną po jego policzku, uśmiechając się przy tym leciutko.
    - Dante, długo ci zajmie oswajanie się z tym wszystkim? Bo jakoś wolę ciebie jako normalnego, a nie wstydliwego, cichutkiego chłopaka, który boi się do mnie odezwać - mruknęła z lekkim rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  91. [Moja Juliette mogłaby pomagać Dante w nauce Francuskiego. Jest rodowitą Francuską więc dla niej nie był by to żaden problem, wręcz przyjemność. Ich relacje, myślę, mogłyby być raczej przyjacielskie. Dante mógłby np. kiedyś chcieć ją namalować, albo Jul poprosiłaby go kiedyś, aby ją namalował. Poza tym łączy ich też koło teatralne... W zasadzie jest dużo możliwości, aby stworzyć jakiś wątek.
    Co Ty na to? :)]
    Juliette

    OdpowiedzUsuń
  92. [Byłabym bardzo wdzięczna :D]
    Juliette

    OdpowiedzUsuń
  93. [A mi to już nie odpiszesz? :c]

    OdpowiedzUsuń
  94. Mam zastrzeżenia co do imienia i nazwiska Twojej postaci.
    W Korei imiona są dwuczłonowe i nazwisko ( bo rozumiem, że Min Ho jest nazwiskiem Twojej postaci) w rzeczywistości powinno być imieniem, dla przykładu podam Ci dwie osoby o takowym imieniu: Lee Min Ho oraz Choi Min Ho.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga