sobota, 4 sierpnia 2012

And I'll cross oceans like never before...


























Claire Larousse
Urodzona 16.02.1995r. 
Lat 17
Pochodzi z Londynu
Uczęszcza na język francuski, rosyjski i włoski, chemię i biologię na poziomie podstawowym oraz biologię na poziomie rozszerzonym, karate, zajęcia fotograficzne i koło sztuk walki.



Papieros. Szary dym unoszący się wokół bladej twarzyczki dziewczyny. Żarzący się popiół za każdy razem, gdy jej płuca przyjmują kolejne porcje nikotyny. Filtr spoczywający między jej wargami. Czarna popielniczka. Obok popielniczki czerwony kubek ze sporą dawką kofeiny. Nieco dalej drugi, niebieski, w którym znajduje się gorzka, mocna herbata. A pod tymi kubkami i popielniczką drewniany stolik na czterech koślawych nogach.
Pomieszczenie jest małe, duszne, a na domiar złego dymu wciąż przybywa, sprawiając, że osoba siedząca naprzeciwko blondynki niemal nie ma czym oddychać. Mimo wszystko ten człowiek uśmiecha się dobrodusznie.
- Kim jesteś? - pyta i notuje coś w żółtym skoroszycie. Dziewczyna pozwala, by papieros spokojnie się wypalał, podczas gdy ona zastanawia się nad pytaniem śmiesznego człowieczka, którego nie lubi, chociaż tak naprawdę rozmawia z nim pierwszy raz. Nie, nie rozmawia. Siedzi u niego w gabinecie i po prostu na niego patrzy, co jakiś czas zaciągając się szarym dymem.
 - Kim jestem? - powtarza i uśmiecha się jednym kącikiem ust. Naiwna z niego istota. - Jestem twoim największym koszmarem. Jestem trucizną sama dla siebie. Jestem tą, która z chęcią wyrwałaby ci serce, żeby patrzeć, jak przestaje bić i z satysfakcją słuchać, jak bardzo cię boli. Nie, przepraszam. Kiedyś taka byłam. Ale potem dowiedziałam się, co to znaczy kochać. W każdym razie myślałam, że to miłość, ale potem wróciłam do dawnej siebie i stwierdziłam, że jednak nie kochałam. To była tylko iluzja, jakieś chore przywiązanie. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby te zjeby nie kazały mi przyjść, bo mam problemy z psychiką i chciałam się zabić. Wiesz, kim jestem? Powiem ci, kiedy już się tego dowiem. Na razie jestem tylko mgłą. Kształtem, który w każdej chwili może się rozpłynąć i zniknąć. Wiesz co? Ktoś mnie nazwał Aniołkiem. Ale to nijak nie pasuje do osoby, która miała bliższy kontakt z Lucyferem. Tak w ogóle... - urywa i przechyla się przez podłokietnik fotela, by sięgnąć do torby i wyciągnąć z niej czerwoną książeczkę bez żadnego napisu na okładce. - To dla ciebie. Obiecałam komuś, że nie będę miała żadnego kontaktu z Szatanem, więc daję to tobie – wzrusza ramionami i rzuca Biblię Szatana na stolik, przewracając niebieski kubek i rozlewając herbatę. Śmieszny człowieczek nie spodziewał się tego. Liczył na zwykłe ''Jestem Claire Larousse, mam siedemnaście lat, wysłali mnie do ciebie, bo mam problem z okazywaniem uczuć i próbowałam się przez to zabić'', a w zamian za to dostał garść informacji, z których nie rozumiał nic. Patrzy z przerażeniem, jak książeczka ląduje przed nim. A przecież ona ma dopiero szesnaście lat... Jak można się tak zniszczyć?
- Opowiedz coś o swojej przeszłości – mówi człowieczek i przełyka ślinę, bojąc się tego, co może usłyszeć. Dziewczyna znowu się uśmiecha i gasi papierosa tylko po to, by wyciągnąć następnego, odpalić go i zaciągnąć się mocno.
 - Co mam ci niby powiedzieć? Że przez piętnaście lat byłam gnojona przez rodziców, którzy nie umieli mnie pokochać? Że mój starszy brat był ich oczkiem w głowie? Że dwa lata temu uciekłam z tego pierdolonego domu i nie mam najmniejszego zamiaru wracać? Że przez nich nie umiem kochać? Przecież to już wszystko wiesz. Masz zapisane w tych swoich pojebanych karteczkach wszystko na temat mojej przeszłości – wzrusza obojętnie ramionami i wbija przenikliwe spojrzenie w oczy człowieczka. - Ale skoro chcesz... No więc... Urodziłam się jakoś tak w połowie lutego, ale nie pytaj kiedy, bo mam to gdzieś. Byłam normalnym dzieckiem. Miałam starszego brata, matkę, ojca... Sam rozumiesz, to wszystko było udawane. Tak naprawdę nawet Will miał mnie gdzieś, interesował się tylko samym sobą. Rasowy egoista, tak jak cała reszta. Zbuntowałam się, nie chciałam należeć do tej pojebanej rodziny. Potem były problemy wychowawcze i jakieś inne pierdoły. I takim sposobem docieramy do teraz. Do całej tej sytuacji, która powoli zaczyna mnie łamać – wzdycha ciężko, a jej lodowate oczy nagle błyskają czymś niezidentyfikowanym.
 - Co się dzieje? - pyta śmieszny człowieczek i notuje coś szybko w żółtym skoroszycie. Ciekawość. Zżera go zwykła ciekawość, ta ludzka, nie zawodowa.
 - Mówiłam ci już – warczy dziewczyna i gwałtownym ruchem gasi papierosa, po czym wbija się w fotel i zamyka oczy. - Dowiedziałam się, co to znaczy obdarzyć kogoś jakimś uczuciem. Właśnie przez to wylądowałam u ciebie. Naiwnie wierzyłam, że jestem w stanie się zmienić, przestać od tego uciekać. Ale ja jestem złą osobą. Coś mnie ukarało i sprawiło, że nie byłam w stanie wytrzymać. Znowu uciekłam. I tyle. A potem doszłam do wniosku, że tak naprawdę wcale mnie to nie boli. Że był tylko przystojny. Był kimś, z kim mogłam iść do łóżka, kiedy potrzebowałam seksu, do kogo mogłam się przytulić, gdy było mi źle. Był kimś, kim mogłam się pochwalić.
 - Co się potem stało?
 - Zdałam sobie sprawę, że mam go gdzieś – mówi tylko i uśmiecha się. Wyjmuje trzeciego papierosa i sprawia, że w pomieszczeniu robi się jeszcze bardziej duszno.
  - Jaka jesteś? - pyta śmieszny człowieczek i spogląda w jej zimne, niebieskie tęczówki.
  - Normalna – mówi, a potem podnosi torbę i wychodzi z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.












Sznurki  |  Galeria  | Pamiętnik



[Ja wymyślam-ty zaczynasz, ty wymyślasz-ja zaczynam. Osobiście wolę to pierwsze, bo wątki wychodzą mi chujowe. Zakładki uzupełnię w swoim czasie. Raczej się znamy. Chyba. Fajnie będzie ^^]

120 komentarzy:

  1. [Koreańskie w sumie, ale właściwie co za różnica, i tak skośnookie. :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Wybrałaś sobie, jakiego byś chciała do wątku, czy to już obojętne? :>]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cóż, więc jeśli chodzi o Dante, mógłbym zaproponować wątek następujący... Chłopak ostatnio trochę ośmielił się do śpiewania, więc dajmy na to, mógłby ćwiczyć sobie w ogrodzie od tak, bo myślałby, że nikt za bardzo tego nie słyszy, a Claire mogłaby akurat przechodzić i to usłyszeć, acz trochę zdziwiłby ją fakt, że chłopak śpiewa w jakimś dziwnym języku, a nie angielskim. Wolę coś takiego, bo te typowe wątki z wpadaniem na siebie, czy coś, nudne już są. xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. [W zasadzie, ten pomysł mi pasuje. Chciałem zaproponować, żeby już się znali, ale zazwyczaj ludzie sobie to proponują i nie chciałem wyjść na nudnego. xD Cóż, skoro tak, to jeszcze tylko jedno pytanie... Coś zupełnie innego z wątkiem, czy zaczynamy tak, jak proponowałem, z tym tylko, że oni się znają i to, co mówiłaś z tym śpiewaniem? :>]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ależ oczywiście, zacznę.]

    Wyjątkowo ciepły był dzisiejszy dzień. Dante postanowił z tego skorzystać i kiedy jego brat zajmował się gotowaniem, on porwał z domu gitarę akustyczną i koc. Rozłożył go w ogrodzie, tuż pod płotem i siadł na nim, opierając się o płot wygodnie. Było to co prawda dziwne miejsce na siedzenie, ale Dante jak to Dante, więc dla niego to było całkowicie normalne. Złapał w dłonie gitarę i zaczął na niej coś cicho przygrywać i podśpiewywać:
    - I sesang malloneun, pyohyeonhalsuga eobseo...
    Śpiewał w języku koreańskim, ponieważ po angielsku niezbyt przepadał, a francuskiego nie znał na tyle dobrze. Na chodniku nieopodal było pusto, więc się nie krępował.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koreańczyk wpatrywał się w gitarę, w lekkim transie. Ocknął się dopiero wtedy, kiedy usłyszał znajomy głos, z tym, że nieźle się wystraszył; puścił gitarę, która zsunęła się z jego nogi na koc i spojrzał na stojącą nieopodal dziewczynę. Na jego policzkach widniały lekkie rumieńce zażenowania - przyłapała go na śpiewaniu.
    - O rany, ale mnie wystraszyłaś. - Mruknął, wracając już do języka, jakim posługiwał się tutaj. - A ja po prostu śpiewałem sobie po koreańsku... - Wyjaśnił.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wiem, wiem, brzmi głupio dla każdego tutaj. - Westchnął, opierając się znowuż spokojnie o płot i wolno wyzbywając rumieńców. Słysząc prośbę o przetłumaczenie, wyrecytował jej, w jej języku wszystko to, co zdążył zaśpiewać: - "Nie mogę się wyrazić żadnymi słowami na ziemi. Moje serce przepełnione Tobą, pragnie Cię coraz więcej i więcej. "
    Skończywszy, wyjął z kieszeni lekko pomiętą kartkę, gdzie miał całą zapisaną własnoręcznie piosenkę, z resztą jego autorstwa. Pod koreańskimi zdaniami, były angielskie. Klimat typowo miłosny.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dzięki ;D Masz jakiś pomysł na wątek? Jeżeli tak to podrzuć jakiś pomysł, a ja coś z siebie wykrzeszę :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. [No Candice, Candice ^^. Taylor też lubię. Hmm jakaś propozycja co do wątku? Oczywiście wtedy ja zacznę]

    OdpowiedzUsuń
  10. - Cóż, są tacy ludzie, którym brakuje... - Zaczął z namysłem. - Czy mnie brakuje? Nie wiem, ale lubię tę tematykę. - Zerknął na dziewczynę, z bladym uśmiechem i ciągnął dalej. - No a poza tym, co do tych spraw... Nikt mnie nie chce.
    Kończąc swoją wypowiedź, przerzucił wzrok w innym kierunku. Temat schodzący na uczucia był dla niego trochę żenujący, ale czasami musiał się zmusić do tego, żeby móc o tym dość normalnie porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Westchnął głośno, odwzajemniając jej uścisk. Miał zdecydowanie smutny ton, kiedy zaczął mówić:
    - Oh, znasz mnie już przecież trochę i wiesz, jaki mniej więcej jestem. Nie mógłbym się z Tobą przespać od tak. Ja, traktuje seks jako okazywanie sobie wzajemnej miłości, a nie chwilę przyjemności. - Znowu na jego policzki wdarł się lekki rumieniec; całą siłą woli próbował się zmusić do tego, aby to opanować. - Jak łóżko, to tylko w związku. - Ciągnął dalej. - ...ale niczego Ci nie brakuje, jakby co. Żeby nie było. - Dodał, zmuszając się do tych słów. Nie kłamał, ale widać było po nim, że takie wyznania to dla jego śmiałości wyzwanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Mhmmm. - Wymamrotał przeciągle i sam lekko wywrócił oczyma. - Duncan też mówi mi, że śmiesznie wtedy wyglądam, no ale nic nie poradzę, odruch. - Zerknął na Claire bursztynowym okiem. - Możliwe, że znajdę. O ile ktoś lubi takich dziwaków, jak ja. Nie mam zbyt wysokiej samooceny, bo mimo tego, że zachowuje się, jak się zachowuje na co dzień, to wiem, że to strasznie dziecinne. Ludzie mnie lubią wyśmiewać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oparł się znowuż o płot, a na jego usta wpłynął łobuzerski uśmiech. Spojrzał na nią, wyraźnie rozbawiony, ale i też zadowolony.
    - Czasami uwielbiam trochę nagiąć, byle usłyszeć coś, co mnie podbuduje, ah. - Nie przestawał się uśmiechać. A to Ci się aktorzyna znalazł. Cóż, ojciec w końcu reżyser filmowy. Chwilę później, miał już nieco bardziej poważny wyraz twarzy.
    - No, ale przynajmniej komuś się podobam, to zawsze jakiś plus jest. - Puścił jej oko, pozwalając temu szelmowskiemu uśmiechowi wrócić na usta. - Cholera, muszę się częściej użalać nad sobą, serio...

    OdpowiedzUsuń
  14. [Taki jakiś znajomy, czyż nie? :3 To jak skusisz się na jakiś wątek/powiązanie z Lulą?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hipochondrycy są dziwaczni. Ale są też osoby, które lubią dziwactwa. Jak rozumiem, chciałaś powątkować, tak? :D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Motor, motor :D Może ochota i pomysł na wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  17. [O, myślę, że to faaajny pomysł. Postaram się zacząć jeszcze dzisiaj. Wieczorkiem wyjeżdżam i będę we wtorek więc wtedy będziemy kontynuować nasz wątek :3]

    OdpowiedzUsuń
  18. [No to jeśli zaczniesz, to możemy. :)]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ok. Zaczynam :D]
    - Masz teraz okienko?- blondyn usłyszał głos znajomej nauczycielki.
    - No pewnie- odpowiedział.
    - To dobrze, przypilnujesz dzieciaki w kozie, a raczej jedną małolatę.
    I tak Alex został wrobiony w pilnowanie jakiejś dziewczyny. Ku swojemu niezadowoleniu, przemierzył cały korytarz, aby znaleźć się pod drzwiami karnej klasy. Otworzył drzwi, lekko pociągając za klamkę, a ta szybko puściła. Zmierzył wzrokiem dziewczynę.
    - Co przeskrobałaś?- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Oj tam, jakoś to będzie. Prędzej czy później będziemy kontynuować wątek :3]
    Zdążyłam napisać dosłownie jedną linijkę w pamiętniku kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej, przerwałam pisanie i spojrzałam na ekran swojego telefonu komórkowego, wiadomość od ojca, z matką wrócą dopiero jutro, wiedziałam jak to się skończy, jedyne czego nie rozumiałam to dlaczego nie mógł powiedzieć wprost, że wyjazd przedłuży się o więcej niż jeden dzień? Przecież było to oczywiste, że skoro ojciec już zorganizował czas na napisanie wiadomości to znaczy, że wyjazd będzie trwał więcej i byłam prawie pewna, że jutro znów napiszę i będzie tak przedłużał pobyt aż postanowi spakować bagaże i przyjechać. Wcale nie pojmowałam jego rozumowania. Po co tyle kłamstw? Może było to przyzwyczajenie zawodowe. Będzie się pewnie tłumaczył, że miał mnóstwo spotkań i jakie jest to męczące, ale w gruncie rzeczy w okół tego kręciło się jego życie, matka za to korzystała z luksusów w hotelach. Udana z nich parka. Wiedziałam, że jedyną rzeczą związaną z moją osobą jaką się przejmują to moje świadectwo oraz sukcesy w szkole. Pióro zawisło nad niewielkim notesem w błękitnej aksamitnej oprawie. Nagłym gestem uniosłam głowę i cisnęłam i pióro, i notes w stronę wykuszowego okna. Odbiły się od framugi i spadły na wyściełaną ławeczkę we wnęce. To wszystko było kompletnie bez sensu, nie zamierzałam siedzieć tu i użalać się nad swoim żywotem. Wstałam i gniewnie wsunęłam ręce w rękawy beżowego aksamitnego kimona, mimowolnie zerknęłam w lustro, zobaczyłam dziewczynę z nachmurzoną miną i ściągniętymi ustami. Pokręciłam głową, dlaczego jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam? Gorąca kawa, ciepła kąpiel i dojdę do siebie, pomyślałam. Wieczorny rytuał ukoił nerwy. Dzisiejszego wieczoru nie miała zamiaru spędzić w czterech ścianach więc zarzuciłam na ramię szmacianą torbę, gotowa do wyjścia, otworzyłam drzwi, a tu niespodzianka. Na przedsionku stała blondynka, trzymająca w dłoni butelkę, pewnie z trunkiem. Bez słowa weszła do mojego lokum, wywróciłam oczyma i zamknęłam drzwi. -Oczywiście, Claire, możesz wejść.- Pokręciłam głową, widocznie rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cóż, więc ewentualnie możesz wymyślić, a jak będę mieć do tego głowę, to pociągnę. :)]

    OdpowiedzUsuń
  22. [może skoro podoba się motor, Claire wejdzie mi pod koła? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  23. Usłyszawszy komentarz jasnowłosej, westchnęłam bezgłośnie i pokręciłam głową z udawaną dezaprobatą. Zdążyłam tylko na moment odwrócić wzrok, kiedy nagle poczułam na ustach jej pocałunek. Moje usta ugięły się w zadziornym półuśmieszku, odwzajemniłam pocałunek i tym samym objęłam blondynkę w okół jej szczuplutkiej talii. Boże, gdyby ojciec zobaczył co wyprawiam byłabym już w drodze do zamkniętej placówki. Między pocałunkami zdążyłam wymamrotać.
    -Wiesz następnym razem mogłabyś dać znać, że przyjdziesz. Może byłam w trakcie przesłuchiwania kandydatek na nową przyjaciółkę z bonusem w postaci niezobowiązującego seksu.- Przekomarzanie się z dziewczyną, było dla niej nie lada rozrywką, z zadziornym uśmieszkiem formującym się na jej ustach, lekko przygryzła jej dolną wargę po czym odsunęła się nieznacznie. -Więc, jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór?-

    OdpowiedzUsuń
  24. Dochodziło wpół do szóstej wieczorem. Czyli teoretycznie od pół godziny powinien wbijać młotkiem do głowy pewnej uczennicy zawiłości języka łacińskiego. Ale jej nie było.
    Co prawda, to miało ich być pierwsze spotkanie i bardzo prawdopodobnym było, ze po prostu o nim zapomniała/uciekł jej autobus/celowo się spóźnia/lub coś się po prostu wydarzyło, toteż Casyan jakoś specjalnie się tym nie przejął. Jakby nie było; miał jeszcze kilku delikwentów w zanadrzu i jego wypłata aż tak mocno nie ucierpi.
    W końcu jednak usłyszał dzwonek do drzwi zwiastujący nadejście spóźnialskiej, więc podniósł się z salonowej kanapy, odkładając książkę, w którą zagłębił się przed chwilą i poszedł otworzyć drzwi.
    - Dobry wieczór. – przywitał się, gestem skazując jej aby weszła do środka.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Jasne. Na przyszłość wolałbym jednak, żebyś przychodziła na czas, bo mam mnóstwo innych zajęć. Lub informowała o swoim ewentualnym spóźnieniu. - uśmiechnął się pod nosem w jakiś pobłażliwy sposób.
    Jeśli to będzie kolejna z po prostu urządzających sobie kpiny z czasu, który im poświęcał, to chyba ich współpraca nie potrwa dłużej, niż tydzień. Jeśli w ogóle.
    Spojrzał na nią z góry z odrobinę dziwną miną.
    - Skoro w czymś to ma ci pomóc, to bardzo proszę. Moje imię już znasz, więc chyba nie będę miał nic przeciwko. – stwierdził i zamknął za nią drzwi. Potem przeszedł z nią do salonu i wskazał jej miejsce, gdzie ma usiąść.
    -Mam nadzieję, ze przyniosłaś sobie podręcznik. Resztę materiałów skserowałem dla ciebie.- kiwnął podbródkiem w stronę stosu kartek, na których było mnóstwo ćwiczeń i jeszcze więcej kolumn z odmianą i tekstów łacińskich. – Napijesz się czegoś? Właśnie dobie miałem zrobić kawy…- mruknął, przechodząc do kuchni, która w sumie łączyła się z salonem.
    Casyan w ogóle był bardzo pogodnego usposobienia, z tymże dzisiejszy dzień chyba należał do gorszych w jego życiu: sam nie wiedział, dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Mnie się nie pytaj, czemu to ona nie przyszła. Nie wnikałem w to. Być może ma teraz lekcję czy coś- usiadł wygodnie na krześle, wyciągając gazetę. Rozłożył ją i zaczął coś oznaczać w ogłoszeniach. Tym czymś były ogłoszenia o częściach do samochodów i motocykli. Musiał u siebie niektóre wymienić, a w serwisie i tak zawsze ceny były wygórowane.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Ej, jesteś niesprawiedliwa. - Oburzył się lekko, patrząc na nią. - Często Ci mówię, że jesteś ładna, no bo jesteś. Nie mówię tego od tak. - Zrobił minę obrażonego dziecka i splótł ręce na piersi.

    OdpowiedzUsuń
  28. I to podobno on sprawiał kłopoty nauczycielom w szkole średniej. Fakt, czasy i ludzie się zmieniają.
    - Uspokój się- mruknął cicho, odrywając wzrok od czytanej gazety- Też jej jakoś nie lubię, ale staram się nie przejmować jej docinkami- stwierdził- Szkoda czasu i nerwów- uśmiechnął się lekko do dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Ale... Ale!... Ale... Pffff! - Wymamrotał, to trochę rozbawiony, to trochę poirytowany. Uśmiechał się kącikiem ust, więc z tego to można było wnioskować. - I tak Cię lubię. - Dodał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  30. [a dziekuje :) jakis pomysl na watek z Lauren moze? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  31. - Skromna jesteś, jak nie wiem, Claire. - Skomentował, zerkając a nią kątem oka. - Ale w pewnym sensie, chyba masz rację. - Wciąż uśmiechał się kącikiem ust, nie spuszczając z niej oka.

    OdpowiedzUsuń
  32. - No wiesz, powiedziałem, że w pewnym sensie masz rację. - Spojrzał na nią, już normalnie, znowuż trochę rozbawiony. - Gdybym Cię kochał w ten inny sposób, to też tak od razu nie poszedłbym z Tobą do łóżka. Mam swoje zasady.

    OdpowiedzUsuń
  33. - No co? Romantyzm to piękna rzecz. Nie przekonam Cię do tego zapewne i nie będę próbował, ale gdyby nie to, moja droga, to sama miłość byłaby nudna. Potrzeba trochę więcej z siebie dać... - Powiedział wolno, spoglądając za płot, od tak. - Nawet seks jest nudny, kiedy masz ochotę, po prostu sobie wyruchasz i koniec. No, w moim mniemaniu.

    OdpowiedzUsuń
  34. [A dziękować? No ale nie moje to włosy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  35. - Odezwała się obeznana. - Skwitował, zaraz dodając. - Seks bez zobowiązań, mówisz? I nie czułabyś się niekomfortowo, wiedząc, że dałaś się komuś od tak, a potem każde w swoje strony? - Zapytał, marszcząc lekko brwi. Co, jak co, ale jemu się to w głowie nie mieściło.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Nie, nie chodziło mi o to. - Odpowiedział poważnym tonem. - Miałem na myśli co innego, ale nie zrozumiesz moich poglądów, w końcu my to dwa inne światy. Nie miej do mnie urazy. - Westchnął głęboko. W tym samym momencie, z domu wyszedł Duncan, mierząc ich wzrokiem i podchodząc do nich.
    - A Wy, co tu robicie? - Spytał.

    OdpowiedzUsuń
  37. [No powiedzmy, że w skali Kinseya ma 2]

    OdpowiedzUsuń
  38. - O seks? - Spytał Duncan z uniesioną jedną brwią. - Chyba Wam się strasznie nudzi, bo są ciekawsze tematy do rozmowy, niż to. - Skomentował.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Zawsze można 'pierdolić' o czymś ciekawszym. - Zauważył Duncan, opierając się lekko o płot obok brata. - Nie mam ochoty słyszeć słowa "seks". - Zastrzegł z lekko zaciętym wyrazem twarzy. Dante zaśmiał się cicho pod nosem.
    - Czyżby brak wrażeń? - Zaszydził z niego.
    - Milcz. - Prychnął Duncan. - Nie przy ludziach.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Spaczony? Wypraszam sobie. - Oburzył się bliźniak, na którego spojrzała. Jego brat zaś, zachichotał cicho, nieco ironicznie.
    - Cóż, przyznam, seksu niesamowicie brakuje. - Westchnął z niezadowoleniem. - A nie pogardziłbym porządną, dobrą zabawą...
    - Zboczeniec, perwers i co jeszcze... - Spytał sam siebie, cicho, Dante.

    OdpowiedzUsuń
  41. - No cóż, na orientację nic się nie poradzi. - Westchnął ponownie. - Gdybym był hetero, to oh, dziewczyno. Już dawno bym Cię zali... - Urwał, bo brat mu przerwał.
    - Czy Wy musicie być czasami, na szczęście czasami, aż tacy podobni do siebie?! - Zapytał głośno, poirytowany. - I nie jestem prawiczkiem! Znaczy... Ja... No nie, że w sensie... Eh...

    OdpowiedzUsuń
  42. - Oh, on jest prawiczkiem. I to jeszcze jakim. - Odpowiedział za brata Duncan. - Wiem, bo sam mi mówił, że się, ah... Wstydzi...
    - Duncan! - Warknął Dante. - Nie moja wina, że ja czekam, aż znajdzie się ta właściwa osoba! I wcale się nie wstydzę! Mógłbym... Ale... Nie chcę byle jak, o! - Oznajmił, odwracając od nich głowę, urażony.
    Duncan prychnął, rozbawiony, kręcąc głową.
    - Przestańcie o mnie w ogóle gadać i o moim życiu seksualnym. - Dodał bliźniak siedzący pod płotem.
    - Którego nie masz... - Dało się słyszeć półgębkiem od strony jego brata. Tymczasem Dante prawie zebrało się na przekleństwa; rzadko przeklinał, ale kiedy Claire i Duncan zaczęli go denerwować...

    OdpowiedzUsuń
  43. [Zawsze, dzień w dzień, dniami i nocami :D Wąteczek?

    Jean]

    OdpowiedzUsuń
  44. - Claire... - Wycedził jedynie przez zęby, jednak nie powiedział nic więcej i nie zamierzał, póki co, odzywać się do nich. Obydwoje go wkurzyli.
    Duncan zerknął na dziewczynę, po czym potarł lekko podbródek palcem wskazującym. - Cóż, przyznam, że tak. Za trzecim razem, zdałem sobie sprawę, że mnie to nie kręci i wolałbym faceta. - Odpowiedział, lekko beznamiętnym tonem. Widać serio miał niechęć do seksu z kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  45. - No cóż. - Duncan lekko wzruszył ramionami, wyglądając na ulicę. Dante zaś, zmierzył Claire ponurym wzrokiem.
    - No i co... Wszyscy zawsze muszą mieć racje, tylko nie Dante... - Wymruczał.

    OdpowiedzUsuń
  46. Dante zerknął na nią, lekko zażenowany tym gestem, chociaż było widać po jego oczach, że zrobiło mu się miło.
    - No dobraaa... - Silił się, na niby to obojętny ton głosu, co wychodziło mu w połowie. Duncan zagwizdał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  47. Widać było, że obrażalski brać miał przez ułamek tzw. 'zawias' namalowany na twarzy, ale po chwili, nieco się rozluźnił i uśmiechnął kącikiem ust.
    - No, no... Claire... Bo jeszcze zmienię zasady... - Zamruczał cicho.
    - ...Rzygam. - Oznajmił prosto Duncan, patrząc na nich.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Jeśli chodzi o Santiago, to nie jest metro. Pozory. ^^]

    OdpowiedzUsuń
  49. Dante zaśmiał się cicho i zerknął na brata, uśmiechając się z wyższością:
    - Właśnie, kochamy się. Musisz niestety się przyzwyczaić do podobnych ekscesów, braciszku. - Wygłosił, równie teatralnym tonem.
    - Jak będziecie tak dłużej robić, to będę nie miły i orzygam Was. - Stwierdził Duncan.

    OdpowiedzUsuń
  50. [No jak chcesz, to może być i w Twoim mniemaniu transem, co tam. XD]
    Santiago.

    OdpowiedzUsuń
  51. [Znam Cię, jesteś na Bradley'u :D ]

    OdpowiedzUsuń
  52. [Andie się kłania, jak coś :D]

    OdpowiedzUsuń
  53. [Spoko.]
    Santiago.

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Da fuq ? Jak ? xD Jak masz pomysł, to dawaj ;d]

    OdpowiedzUsuń
  55. Około dziesięciu sekund, panowało absolutne milczenie ze strony Duncana, aż po chwili się odezwał:
    - Wiesz, gadasz tak, jakbyś rzygała kwasem rozpuszczającym wszystko. - Mruknął, zaś jego brat westchnął z uśmiechem, wpatrując się w Claire:
    - Cóż, gdyby nie te moje zasady, to może... Ale, niestety, jestem grzecznym chłopczykiem i nie sekszę się od tak, jak już mówiłem. - Chłopak wyszczerzył białe zęby, chichocząc cicho.

    OdpowiedzUsuń
  56. [na serio, na serio. nie bój się, Viv wyhamuje :D]

    OdpowiedzUsuń
  57. [O, następna fanka Lachowkiego ^ ^ nie mogłam się oprzeć :3]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Czyżbym została pominięta?]

    OdpowiedzUsuń
  59. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  60. [Przepraszam, że tak długo czekałaś na odpowiedź, ale miałam problemy z portalem. ^ ^]

    Zrobił więc sobie i jej kawy: mocnej, i niesamowicie aromatycznej. Wystarczyła dosłownie chwila, żeby aromat rozniósł się po całym mieszkaniu. A w końcu nie było ono aż takie małe: należało jeszcze do tych starych typów lokum w wysokimi sufitami, o ogromnej powierzchni.
    Potem zaniósł oba kubki do salonu i podał jej jeden, obserwując, jak dziewczyna bez zainteresowania przerzuca kolejne strony ksero, które dla niej przygotował.
    - Spokojnie, to nie jest aż takie straszne. Żeby to zaliczyć, wystarczą ci same podstawy, a to da się w miarę szybko ogarnąć. – dodał uspokajającym tonem i wzruszył lekko ramionami – Zobaczysz, ze jeśli tylko się przyłożysz, to się tego nauczysz.
    Co prawda, za świetnego korepetytora się nie miał, ale wrodzony optymizm tak właśnie kazał mu uważać. To chyba będą pierwsze od długie czasu zajęcia, na których naprawdę zajmie się tym językiem, a nie wszystkimi innymi rzeczami, które zwykł na nich robić.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Czytam gazetę i pilnuję, a to czy chodzisz po klasie, czy siedzisz to dla mnie mała różnica. Jedynym faktem jest to, że masz tutaj być. Dla mnie to możesz nawet i fikołki fikać- zaśmiał się cicho- A co, przeszkadza to tobie, że czytam gazetę?- zapytał. Tak, dzisiaj miał jeden z tych dni, kiedy miał na wszystko wy.je.bane.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Hej. Chciałabym zacząć wątek. Co Ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  63. Dante & Duncan Min Ho18 sierpnia 2012 08:47

    Duncan wywrócił oczyma, kompletnie zrezygnowany.
    - Wy jesteście tak nudni we dwoje, że mam aż ochotę błagać Dante o to, aby znów wariował, jak zawsze. - Mruknął. - Co z Wami dzisiaj jest? W głowach Wam pierdoły, nudzicie i w ogóle... Nie ogarniam. Jak gotowałem obiad, kosmici wyprali Wam mózgi?
    Dante, mimowolnie słysząc bliźniaka, parsknął śmiechem.
    - No, no! Nawet ja potrafię być czasami nieco normalny. I zawsze się droczę z Claire.
    - Oddzielnie jesteście normalni, ale razem, to mam dosyć. - Skwitował cierpko Duncan.
    - Więc idź i znajdź sobie wreszcie kogoś, żeby się z nim przespać, bo napięcie seksualne tak Cie dręczy, że wyżywasz się, na kim tylko można. - Jego brat wypowiedział to dosyć nieprzyjemnym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  64. - No dobrze, już dobrze, przepraszam. - Mruknął Duncan. - Nie przeszkadzasz mi. Jednak, z łaski swojej, nie możecie gadać o czymś innym niż relacje międzyludzkie? - Spytał, na co jego brat wywrócił oczyma, tak, jak on uprzednio.
    - Mhm... Ej, Claire, zostań. Weź, Duncan ma ciągle ostatnio jakieś problemy i nie można z nim wytrzymać. Chyba zamienia się rolą ze mną. - Podniósł się i sprzedał bratu prztyczka w nos. - Zachowuj się, a nie.
    Duncan złapał się za nos i zaklął cicho.
    - Dobra, zamknę się. A jak będziecie chcieli, to sobie też pójdę...

    OdpowiedzUsuń
  65. Kiedy tylko Claire zniknęła za domem, dało się usłyszeć głośny i nieprzyjemny, filmowy dźwięk ciosu w twarz, a po chwili głośne przekleństwa.
    - Normalnie nie da się z Tobą wytrzymać, dupku! - Zawołał Dante, wkurzony. - Wszystko popsułeś! - Warknął i oddalił się w kierunku domu, mając gdzieś brata, który go wkurzył. Ostatnio z Duncanem naprawdę nie dawało się wytrzymać. Ciągle miał jakiś problem. Wszedł do domu, trzasnął drzwiami i postanowił sobie, że nie będzie się odzywał do brata do jutra.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  66. Dante i Duncan Min Ho nie byli jakimiś fanatykami imprez, ale bywały takie, na których pojawić się, po prostu trzeba było, aby nie wyjść na jakichś wyobcowanych. Zwłaszcza, że obydwaj bliźniacy przeszli małą metamorfozę. Nie prezentowali się już jako bruneci, acz byli szatynami o nieco dłuższych włosach, co sprawiało, że wyglądali o wiele bardziej dorośle. Zdecydowali więc, że oto mają kolejny powód, by pojawić się na imprezie.
    I tak o to, obydwaj siedzieli gdzieś i popijali piwo z sokiem, obserwując ludzi. Jak zwykle było głośno i niektórzy chodzili już mocno wstawieni.
    - Myślisz, że Claire tu jest? - Spytał Dante, a potem upił łyk piwa, zerkając na brata.
    - Sądzę, że akurat tej imprezy by nie olała. - Odpowiedział Duncan, odkładając na stolik pusty kubek.
    - Odkąd się nieco wtedy posprzeczaliśmy, to ciągle nas unika.
    - Wiem, wiem. To moja wina.
    - Nie mówię, że Twoja. - Sprostował Dante. - Po prostu ją polubiłem, nawet, jeśli jest trochę... Ostra. Wydaje mi się, że jako znajomi, w pewnym sensie do siebie pasowaliśmy. Taki kontrast między nami, był całkiem dobry.
    Duncan już miał odpowiedzieć, kiedy zauważył, że niektórzy ludzie dosyć dziwnie się zachowują i mówią o czymś między sobą, zmierzając w głąb sali, a dokładnie na jej środek, gdzie stała już spora grupka osób, ale nie było widać, co się działo.
    - Idziemy zobaczyć, o co chodzi. - Zarządził i wstał, a potem pociągnął brata za sobą, kierując się na środek sali. Przepchnął się z nim przez tłum i oczom obydwóch ukazała się Claire, która najwyraźniej była mocno wstawiona i nie do końca świadoma tego, co robiła.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  67. Obydwaj bracia Min Ho wpatrywali się w swoją znajomą z lekkim zdziwieniem. Zastanawiali się, czy naprawdę nie jest w stanie ogarnąć sytuacji, w jakiej się znajduje, bo tak przynajmniej wyglądało. Nagle jednak, otworzyła oczy, a po chwili spojrzała prosto na nich. Nim zdążyli cokolwiek zrobić, wmieszała się w tłum i zniknęła. Zdecydowanie nie zamierzali dać za wygraną i rzucili się biegiem za nią, a zwłaszcza Dante.
    - Kurwa jego mać. - Zaklął pod nosem, przyspieszając biegu.
    - Idź jej poszukaj na tarasie, bo pewnie tam nawiała! - Zawołał za nim Duncan. - Ja zostanę tutaj!
    Dante, jak mu radził brat, tak zrobił i wbiegł na taras, szukając wzrokiem Claire. Kiedy ją dostrzegł, natychmiast do niej podbiegł.
    - Claire! - Powiedział stanowczo. - Nie waż się nawet uciekać, bo Cię dogonię! - Zagroził surowo. - Czemu unikasz MNIE? Duncana możesz, ale co JA zrobiłem takiego? - Zapytał, poirytowany, patrząc na nią.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  68. Dante przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, by po chwili wywrócić oczyma i westchnąć z irytacją.
    - Czy Ty naprawdę sądzisz, że zepsujesz więź między nami, rozmawiając ze mną, a Duncana olewając? Wybacz, ale wyprowadzę Cię z błędu: Jako bliźniacy jesteśmy nierozłączni i zawsze będziemy, nie ważne, co zrobisz i nieważne, z którym z nas będziesz ile gadać. - Wygłosił poważnie, kręcąc przy tym głową, jakby to, co powiedział było oczywiste. - Poza tym, lubię Cię i to dla mnie wystarczający powód, żeby chcieć z Tobą gadać. - Dodał nieco ciszej, ale nadal dobrze słyszalnie. - Chyba, że masz mnie dosyć, poza tym, co powiedziałaś, to mogę się odczepić i więcej Cię nie niepokoić...
    Wkurzył go trochę fakt, że jest pijana i taka rozmowa ma obecnie miejsce, ale co mógł zrobić? Liczył, że jej nie zapomni, jeśli już otrzyma, nazwijmy to 'kosza'.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  69. Koreańczyk przyglądał się jej, znowu przez chwilę milcząc i westchnął, siadając obok niej.
    - Przestań pieprzyć głupoty, bo mi się nie znudzi. Jesteś tak barwną osobą, w moim mniemaniu, że wątpię, by znudziła mi się znajomość z Tobą. - Mruknął i zaraz dodał. - I moja droga, w moim przypadku, wszystko się da. Nie zapominaj, że ja to ja. - Pogroził jej palcem. - I nie jestem już prawiczkiem. - Wymamrotał, ale takim tonem, jakby to było nie wiadomo co. Kto wie, co kryło się za tymi słowami. Cóż, prawdą to to było, no ale...

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  70. - Eee... - Wymamrotał Dante, czując narastającą panikę z tego pytania. Nie wiedział, co odpowiedzieć i co wymyślić, żeby to wypadło jak najbardziej naturalnie. Nie mógł przecież wyjawić jej prawdy, bo byłaby tak - mówmy szczerze - kurewsko chora, że chyba bardziej nie można.
    - Wiesz... - Zaczął wolno. - Hm, to nie tak, że z kimś jestem, po prostu... Sam trochę przesadziłem z alkoholem i... Wyszło coś, czego bym nie planował z osobą... Z którą w życiu bym seksu nie uprawiał... - Mruknął, mając nadzieje, że nie poczerwieniał.
    Jak jasny gwint... , przeszło mu przez myśl, kiedy nerwowo rozglądał się po otoczeniu, byle nie musieć spojrzeć na nią.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  71. Naprawdę, w tym momencie się wściekł, zacisnął zęby i walnął się w czoło z otwartej ręki, po czym zatrzymał ją i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. Nie, nie zamierzał pozwolić zaprzepaścić tego, co udało mu się zrobić.
    - Okej, posłuchaj mnie, panno Larousse. - Warknął, zażenowany i zirytowany. - Może i mnie wyśmiejesz, może i w Twoim mniemaniu jestem kimś, kogo masz na dobrą sprawę w dupie, okej, ale o dziwo, ufam Ci na tyle, żeby Ci właśnie zakomunikować, że przespałem się z własnym bratem, co zostawiło na mojej psychice coś na tyle zjebanego, że... Ah! Kurwa! - Puścił ją i znowu uderzył się w czoło. - Jaki ze mnie psychol jest! - Oznajmił, waląc się tak w czoło, co słowo i nie wiedząc już, co robić. - Nie chciałem Cię okłamywać, ani nie tak, że nie chciałem Ci mówić, tyle, że to takie popieprzone, że aż...
    Duncan stał za ścianą, blisko balkonu, tymczasem i z tłumionego śmiechu aż zginało go w pół. W Korei nie takie rzeczy działy się między rodzeństwem, zatem jemu wcale nie robiło to niczego.

    Dante i Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  72. Wydawał się być lekko zasmucony, ale dokładnie przewidział jej reakcję. Owszem, dla niego to też było obrzydliwe, ale co mógł poradzić na to, że był tak pijany, iż nie kontaktował nawet, że zabiera się za brata. Cóż, fakt faktem, mieszkali w Nowym Jorku i tutaj takie rzeczy były nienormalne i zupełnie patologiczne, a nawet przyznać Claire można rację, że psychiczne.
    Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, co powinien powiedzieć. W zasadzie, nie trzeba było tu już nic mówić. Zdał sobie sprawę, że jednak nie powinien był być taki szczery, chociaż z drugiej strony, przecież nie chciał jej stracić, bo mimo, miała osobowość, jaką miała, to stała się dla niego w jakimś sensie ważna.
    Strona medalu numer dwa, z kolei, spieprzyła całą sprawę, bo o to jego szczerość wywołała w niej obrzydzenie. Co z tego, że on sam je czuł, w stosunku do siebie i do tego, co zrobił z bratem? Nie miało to wcale znaczenia.
    Chyba popełnię samobójstwo..., pomyślał i wstał wolno.
    - No dobrze, rozumiem, że w takim razie nie ma szans na to, by między nami było to, co wcześniej. - Oznajmił, starając się dzielnie podtrzymać normalny ton i uśmiech na twarzy. - Chciałaś skończyć tę znajomość i jednak skończysz. Najlepiej będzie, jeśli zapomnisz, że w ogóle się znaliśmy. Jestem obrzydliwy i wiem to. - Westchnął. Chciał coś jeszcze dodać, ale wyraźnie zrezygnował i odwrócił się, krocząc w stronę wejścia do budynku. W wejściu, pchnął w bok Duncana, który nie wyglądał już na rozbawionego.
    - Cholera! - Zawołał Duncan, uderzając sobą o balkonowe drzwi.
    - Wolałbym mieć siostrę lesbijkę, niż popieprzonego brata bliźniaka-geja! - Warknął Dante, wściekły. - Może i Tobie nie robi różnicy, to, co zrobiliśmy, ale mnie robi! I jeszcze dzisiaj pomyślę, czy nie wrócę do Korei!
    Wypowiedziawszy te słowa, chłopak oddalił się, pozostawiając brata zszokowanego.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  73. [Joj, to teraz muszę pomyśleć. xD 44281936 :>]

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  74. [ Cóż, wymyśliłem coś i mam nadzieje, że będziesz współpracować, albowiem jakoś to ogarnąć trzeba. xD]

    W barze, późnym wieczorem, siedział Duncan. Wokół niego było kilka pustych szklanek po whisky. Wbijał wzrok w okno, ponuro i mruczał coś pod nosem do siebie. Był w najciemniejszym kącie baru i chciał spokoju. Po aferze, trzy dni temu, jego brat definitywnie zdecydował, że nie będzie z nim dłużej mieszkał i wyprowadzi się do innej dzielnicy Nowego Jorku. Wtedy zrozumiał, że tamto upicie się i przypadkowy seks było czymś, co w połowie zerwało ich więź. Co nieżyczliwi, stwierdziliby, że wręcz przeciwnie - tylko bardziej umocnił ich akt fizycznego zbliżenia, ale to przecież było popieprzone! I to kompletnie!
    Dante się wyprowadził. Ich więź była na włosku.
    Wstał powoli, lekko chwiejnie i zostawił na stoliku pieniądze, po czym zaczął jakoś iść w stronę wyjścia. Wyszedł. Latarnie oświetlały ulice, a on kierował się w stronę mostu. Nie, nie chciał się zabijać... Chociaż może jednak chciał, bo przynajmniej nie musiałby znosić tego wszystkiego. Zepsuł Dante znajomość z Claire i to dwa razy. Bezpośrednio i niebezpośrednio. O tym, co między nimi dwoma spieprzył, już nawet lepiej nie mówić. Alkohol też nie pomagał.
    No i most. Wszedł na chodnik, zaczął iść w kierunku samego środka. Niewielu ludzi się tam kręciło. I dobrze.
    Stanął przed barierką i bez zawahania zaczął na nią wchodzić. Kiedy tylko wszedł, usiadł na niej i złapał się. Wystarczyłoby to, że by się bujnął... Zwłaszcza, że był całkiem wstawiony.
    Wolno przesuwał wzrokiem po tafli wody i westchnął pod nosem.
    - Duncan, Ty debilu... - Wyszeptał.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  75. Wzrok Duncana powędrował na Claire, która usiadła niedaleko niego. Skrzywił się lekko z ponurą miną, ale westchnął i znowuż wbił wzrok w wodę.
    - Cóż, jak chcesz, możesz jeszcze dodać, że jestem obleśny. - Stwierdził dosyć sucho. - I tak już straciłem Dante, więc co co to za różnica, drobne skazy w postaci przekleństw na tym, co kiedyś było moją dumą, honorem albo innym gównem... - Stwierdził i puścił barierkę jedną dłonią i przesunął nią sobie po twarzy.
    Nie wiedział już, co ze sobą zrobić. Z jednej strony, mógł się utopić, a z drugiej po prostu żyć dalej i próbować robić coś, by naprawić relacje z bratem i być może z jego znajomą. Chociaż, ona pewnie nawet nie chciała.
    Czemu w Korei Północnej to było normalne? Pieprzyć się z bratem, pieprzyć się z siostrą. Oni do tego podchodzili, jak do czegoś wyjątkowego. W Japonii też tak było. Większość Europejczyków pisała sobie nawet opowiadania na podstawie japońskich fantazji, typu brat i brat, siostra i siostra.
    Wychowali się w tak dziwnej kulturze, że alkohol zabił ich rozsądek i postanowili sobie, że się razem prześpią.
    - Nic, tylko skoczyć... - Wymamrotał.

    Dante & Duncan Min Ho

    [Okej.~ Btw, mam nadzieje, że nie gorszy Cię ma chora wyobraźnia. XD]

    OdpowiedzUsuń
  76. Duncan zaśmiał się nieco gorzko i znowuż na nią zerknął. Cóż, przynajmniej była szczera i to była jej zaleta w tym wszystkim. Przynajmniej dla niego.
    - Cóż, wiem, że to patologia. Wiem, jakie to paskudne. Nie musisz mówić. - Stwierdził. - W każdym razie, muszę w końcu coś zrobić. Nie wiem tylko, co. - Złapał znowuż barierkę obiema dłońmi. - A co do niego... Sądzę, że chciałby wiedzieć, co o tym myślisz i nieważne, czy według Ciebie było na miejscu to mówić. Może i Cię to nie obchodzi, ale Dante naprawdę Cię polubił, co mnie dziwi, bo z reguły koleguje się z ludźmi tylko podobnymi sobie. Zabawne... Jesteś kompletnie inna. - Wbił wzrok w jakiś statek, płynący po rzece, nieco dalej. - Zmieniłaś go, chociaż między Wami nie było jakiejś specjalnej więzi, praktycznie tylko gadaliście o byle czym. A on stał się odważniejszy. Bardziej otwarty. Nie jest tak do końca babowatym Dante, jaki tu ze mną przyjechał...

    Dante & Duncan Min Ho

    [No, tośmy się dobrali nieźle. c;]

    OdpowiedzUsuń
  77. - Właśnie dlatego, że jest tak chujowo... Zresztą, co ja tam będę mówił... - Westchnął, nie mając pojęcia, jakich słów użyć. - Do cholery, wiem, że powinienem przeprosić, ale wkurza mnie... Mówiąc wprost, wiem, że Dante mi tego tak szybko nie wybaczy. Nie wiem, ile czasu minie, ale to, czy będziesz z nami miała coś wspólnego, niczego nie zmieni... Nie ma tu Twojej winy, bo już i tak nasze stosunki spieprzyły się, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, co zrobiliśmy... - Zerknął po sobie z pogardą. - Ty tylko sprawiłaś, że Dante miał odwagę wprost mi powiedzieć, co o mnie myśli. Kiedy się pakował, był Ci za to wdzięczny...
    Puścił się obiema dłońmi barierki, chcąc pomasować sobie skronie, kiedy zdał sobie sprawę, co oznaczał ten czyn. Duncan zsunął się z barierki i wyrwał mu się zduszony okrzyk przerażenia. Leciał w dół, prosto do wody, jednak kiedy już kończył mu się most i był pewien, że niczego się nie złapie, gdyby chciał, poczuł silne szarpnięcie powyżej siebie i to, że się zatrzymał. Spojrzał w górę i zauważył, że jego bluza o coś zaczepiła. Zastygł w bezruchu, nie śmiejąc nawet wierzgać. Bluza mogła nie wytrzymać długo, a on miał parę minut na to, aby coś wymyślić i się nie zabić.

    [A ponad 18. *ah, te zwroty akcji*]

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  78. Spróbował jak najbardziej powoli wyciągnąć do niej rękę, żeby nie naruszyć materiału, po czym jakoś udało mu się złapać jej dłoń. Przy okazji, będąc już dosyć odwrócony w stronę mostu, złapał się jego i próbował jej chociaż trochę pomóc z tym wciąganiem siebie na górę i wolno, trzymając się i jej i mostu, podciągał się.
    Odetchnął cicho, bo spaść już na pewno by nie spadł, acz nie wiedział, jak teraz przelezie przez tę barierkę, bo był trochę niżej od niej, mimo wszystko, a po prętach pionowych przecież się nie wdrapie.

    [No co, nudno. xD]

    Dante & Duncan

    OdpowiedzUsuń
  79. - Eh, poczekaj... - Cóż, trochę otrzeźwiał, bo język już mu się tak nie plątał. - Może... Spróbuje jakoś przejść... Nie, kurde, wywalę się... - Warknął pod nosem i rozejrzał się. Jego wzrok padł na słup, nieco dalej. Był jednym z tych, co podtrzymują most.
    - Hej... Jakby udało mi się dojść tam tam do tego słupa i stanął na tym takim, co wystaje, to może bym jakoś wlazł...

    [Ta, emocjonująca rozmowa. xD Pierniczenie o niczym. xD]

    Wiadome, że ten STARUCH od Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  80. [Ja pierniczę, nie mam okularów i widzę tyle literówek... Kit, i tak wiadome, co napisałem.]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Spoko, jak masz pomysł, to zaszaleję i zacznę :)]

    OdpowiedzUsuń
  82. Dante biegł przez park. Chciał nieco zadbać o siebie i przybliżyć sobie trochę sport. Cóż, miał astmę i bieganie nie było specjalnie dobrym pomysłem, ale coś robić musiał, a poza tym, miał przy sobie swój lek.
    Nie zwracał uwagi na nikogo, skupiając się jedynie na biegu. Jego myśli krążyły jednak, zupełnie bez udziału jego woli, wokół Duncana i Claire. Chociaż nie mieszkał z nim już i miał od niego spokój, nie było mu z tym najlepiej. Co z tego, że zrobił, co zrobił? Nadal byli braćmi.
    Claire? Cóż, z nią łączyło go coś dziwnego. Nie była to przyjaźń, ani też nie było to zauroczenie. Za żadne skarby nie mógł tego ogarnąć.

    OdpowiedzUsuń
  83. Chwilę milczał, jakby nie miał języka w ustach, aż w końcu się ocknął i lekko wzdrygnął, zauważając, że właśnie leży na Claire. W miejscu publicznym! Poderwał się, jak szalony, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
    Kobieta. Na niej. On. Dolną częścią ciała. Na kobiecie! MASAKRA!
    - Dante! - Odpowiedział, lądując na tyłku w pozycji siedzącej. Ludzie, którzy przechodzili po drugiej stronie ulicy, spoglądali na nich z zaciekawieniem, a on wyglądał na jeszcze bardziej zażenowanego tą sytuacją. Może i raz byli już dosyć blisko siebie, ale chyba nie aż tak.
    Jego rumieńce powoli znikały, a on zaś wymamrotał:
    - Wybacz, nie zauważyłem Cię jakoś...

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  84. Chłopak patrzył na nią w milczeniu, słuchając jej, a na jego twarzy malowało się zdziwienie. Claire powiedziała, że go przeprasza? Było jej przykro, że powiedziała, że to co zrobił ze swoim bratem jest obrzydliwe? Nie, ona coś brała albo piła.
    - Okej... - Zaczął wolno, patrząc na nią. - Co jest grane? Normalnie się tak nie zachowujesz. I czemu Ci niby przykro? To tylko ja... - Wymamrotał. - I miałaś przecież rację.
    Wciąż na nią patrzył, jakby nie pewien, czy ona wiedziała, co mówi. W końcu miał prawo, gdyż ją znał.

    Mąż... Tzn. Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  85. [Chcieć to trochę mało...]

    OdpowiedzUsuń
  86. - Czy Ty też masz wrażenie, że coś między nami uległo jakiejś dziwnej zmianie? - Spytał cicho, również na nią nie patrząc. Zdawał sobie sprawę, że w cały ten schemat Dante - Claire - Znajomość, wkradła się jakaś usterka. I to taka, która powodowała, że cieszył się na jej widok i interesował nią bardziej, niż powinien, a ona zaś, przepraszała go. Wyglądało to tak, jakby oboje próbowali w czymś się przełamać, a jednocześnie nie bardzo chcieli.
    Dante czuł skrępowanie przed samym sobą. Nigdy nie łączyły go jakieś większe kontakty z kobietami. Zwyczajnie nie był na to gotowy, w końcu musiałby dominować!
    Czemu kobiety wymagały takich sytuacji? Sytuacji, które zniewalały umysł Dante. Sytuacji, które go cholernie żenowały!
    - No ja nie wytrzymam tego... - Wymamrotał pod nosem.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  87. Nie odpowiedział jej. Wyczuł, że nie oczekuje odpowiedzi. Kilka chwil później, odezwał się jednak:
    - Claire, nie dasz mi w mordę, jak coś sprawdzę? - Spytał cicho, jednak nie czekając na odpowiedź, westchnął cicho i przysunął się do niej. Złapał jej twarz w dłonie i zacisnął lekko oczy... całując ją. Nie do wiary! Dante Min Ho potrafi pocałować dziewczynę. I w dodatku namiętnie pocałować!
    Oderwał się od jej ust po krótkiej chwili i odsunął się, jak oparzony.
    - Michin!* - Wymamrotał pod nosem cicho.

    Michin* kor. Oszalałem

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  88. Chociaż Dante nigdy normalnie nie przystałby na to, co mówiła i stwierdził, że jeden pocałunek w zupełności wystarczy, to teraz, jakby nad sobą zupełnie nie panując, znowu przysunął się do niej i znowu ją pocałował!
    A całował ją z taką pasją, jakiej u niego jeszcze nigdy nie było.
    Cholera. Dlaczego mi się to podoba? Dlaczego nie chcę tego przerywać? Dlaczego, co gorsza, uważam, że tak powinno być zawsze? I dlaczego będąc już tak blisko niej, wciąż uważam, że jesteśmy zbyt daleko od siebie?
    Chyba oszukiwałem się już od początku tej znajomości i tak naprawdę to wszystko to coś więcej, niż bym chciał. Co ja mam teraz zrobić? Ja i... kobieta?!


    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  89. Oderwał się od jej ust dopiero po dłuższej chwili. Lekko się odsunął i patrzył na nią w milczeniu. Czuł się tak, jakby pierwszy raz się spotkali, bo nie widział tej samej Claire, którą widział przed kilkunastoma minutami.
    Była całkiem ładną dziewczyną, w jego oczach. Nigdy jednak jakoś nie zważał na jej urok. W jego mniemaniu była zwyczajna. Kumplował się z nią. I tyle.
    Cóż... Nie widziałem wcześniej, że jest taka... piękna.
    - Claire... Ty... Ale Ty jesteś piękna. - Zauważył.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  90. [Cieszę się, że nie tylko ja ślinię się na jego widok. :D]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  91. [Zazdroszczę. ;) Ja niestety muszę zadowolić się Jonathanem. ;D]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  92. [Pasuje Ci układ typu "sex bez zobowiązań"? ;) Jakiś pomysł na wątek?]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  93. [Mi odpowiada. :)]
    Jonathan Smith należał do grona ludzi, którzy chęć imprezowania woleli wyładować w barze, niż na wakacyjnej imprezie, organizowanej przez ucznia szkoły, do której uczęszczał, ale również i na takich bywał. Jako jeden z, a być może i najpopularniejszy chłopak w szkole zazwyczaj miał osobiste zaproszenie od gospodarza tym razem było podobnie. Zobowiązał się, więc przyszedł półtorej godziny po rozpoczęciu się zabawy.
    Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Jakaś brunetka zagadała do niego, ale grzecznie wyjaśnił, że kogoś szuka, co nie do końca było prawdą i zmył się. No właśnie. Nie do końca. Zdawało mu się, że przez chwilę mignęła mu w tłumie znajoma sylwetka pewnej blondynki. Natychmiast powędrował w jej kierunku. Nie mylił się.
    - Cześć - rzucił do Claire z uśmiechem.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  94. Jonathan doskonale znał opinię, jaka krążyła na temat Clarie, jednak się tym nie przejmował. Póki mieli całkiem przyjazne stosunki było w porządku. A może nawet odpowiadała mu ta sytuacja. Przynajmniej miał pewność, że dziewczyna się w nim nie zakocha i nie będzie się mściła, bo złamał jej serce. A zemsty tej właśnie blondynki pragnął najmniej.
    - To nie miało być eleganckie spóźnienie - przyznał, mimo wszystko lekko urażony jej słowami. Odepchnął od siebie tę myśl, przypominając sobie, iż dziewczyna do najmilszych nie należy. Niedbale wzruszył ramionami. - Chciałem w ten sposób okazać, że nie zależy mi na obecności tutaj, a jedynie przyszedłem z powodu danego słowa - wyjaśnił.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  95. Rozbawiony, ale w najmniejszym stopniu nie zdziwiony jej zachowaniem i stanowczością pozwolił się wyprowadzić z imprezy. Mógł się domyślić, że jeżeli przyzna się, że wcale mu nie zależy zostanie stamtąd wyprowadzony, zerknął na jej uścisk, niemal siłą.
    On również odczuł ulgę, że opuścili zatłoczony, duszny i zadymiony budynek. Jemu samemu czasem zdarzało się zapalić papierosa, wiedział, że Claire pali, ale to przecież nie oznaczało, że musiał lubić dym, prawda?
    Spojrzał na dziewczynę uważnie i wzruszył ramionami.
    - Dobrze wiesz, że jest mi to obojętne - zauważył. - Ty decyduj na co masz większą ochotę.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  96. Możliwe, że gdyby to była jakaś inna dziewczyna, a nie Claire prawdopodobnie zaprotestowałby z zasady. Ostatnio było przerażająco dużo dziewcząt, którym był skłonny ustąpić z podobną łatwością. Dokładnie mówiąc jakieś trzy, czyli o trzy za dużo zdaniem blondwłosego przystojniaka.
    - No proszę - mruknął, ledwie dosłyszalnie, pod nosem. Podobno to chłopacy byli częściej napaleni, niż dziewczyny. Jonathan już dawno uznał to stwierdzenie za nieprawdziwe, a słowa dziewczyny właśnie to potwierdziły. Uśmiechnął się szeroko.
    - Właściwie całkiem nieźle odpowiada mi opcja z łóżkiem - stwierdził, udając wahanie i uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób, unosząc tylko lewy kącik ust, co wiele dziewcząt uważało za wyjątkowo pociągające i cudowne.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  97. Również jego drugi kącik ust powędrował ku górze. On też często ją pożądał. Za każdym razem co raz bardziej podobał mu się układ jaki między nimi był. W przeciwieństwie do większości chłopaków miał ją, kiedy chciał, a nie tylko, gdy chciała go ona. Właściwie działało to również i w drugą stronę. Jonathan doskonale zdawał sobie sprawę, że wiele dziewcząt chciałoby spędzić z nim choć jedną noc.
    - Wiem, że mojego ojca nie było wczoraj w domu - powiedział. - Mogę się założyć, że dziś też go nie będzie - dodał, jakby to było oczywiste. - Więc chodźmy do mnie.
    Claire była jedną z nielicznych dziewcząt, które były w jego domu, a nie tylko w akademiku. Co więcej ona nie była tak jednokrotnie.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Wiesz, ja chciałbym zobaczyć, jak to się dalej rozwinie... - Wymamrotał, nieco nieśmiało, spoglądając kątem oka na nią. Nigdy nie czuł się tak zażenowany, jak w tej chwili. W końcu tu chodziło o jakieś damsko-męskie...
    - Jakoś nigdy nie byłem za czymś takim, ale chyba jednak chciałbym spróbować... - Nie musiał specjalnie opisywać o co mu chodzi, gdyż to było proste. Krępował się przy tym, co prawda, ale był facetem i jakoś musiał się ogarnąć.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  99. Zdaniem Jonathana fakt, że nie sypiali ze sobą nadto często był bardzo dobrym. Nie tylko nie znudzili się sobie zbyt szybko, ale i dzięki temu oboje mieli czas na innych, co dla większości chłopaków, w tym oczywiście i dla Jonathana był dość istotny. Jako kobieciarz jakoś nie specjalnie wyobrażał sobie by mógł spędzić resztę życia z jedną kobietą. Możliwe, iż na taki tok rozumowania znaczący wpływ miał fakt, że nigdy nie był zakochany.
    - Nawet, jeżeli mówiłaś to chyba zapomniałem - stwierdził z uśmiechem. - Kiedyś mu to przekażę - obiecał, sam nie wiedząc, czy mówi serio, czy żartuje. Pozwolił by dziewczyna zaprowadziła go do jego własnego domu, doskonale zdając sobie sprawę, że świetnie zna drogę. Ach! Po raz kolejny, i coś czuł, że nie ostani, podporządkował się jej.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  100. Chłopak kręcił głową, rozbawiony dając jej klucze. Wiele razy sytuacja z wejściem do jego domu wyglądała podobnie i jakoś chłopakowi to nie przeszkadzało. Podobało mu się, że mówienie blondynce by się rozgościła jest całkowicie zbędne. Ona sama doskonale wiedziała, że ma się czuć się tu swobodnie. Czasem nawet przechodziło mu przez myśl, że czuje się tu swobodniej niż on, ale oczywiście w najmniejszym stopniu mu nie przeszkadzało.
    Po raz kolejny wykazując się uległością pozwolił by popchnęła do na ścianę i pochylając się by go pocałowała.
    - Idziemy do mnie do pokoju, czy masz zamiar zrobić to na kanapie, albo podłodze? - spytał, przerywając na którą chwilę pocałunek.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  101. Wystawiając na głęboką wodę swoje umiejętności aktorskie ze śmiertelną powagą pokręcił przecząco głową. W nowocześnie, czyli mówiąc po naszemu skromnie umeblowanym domu nie mieli zbyt wielkiego miejsca do popisu, ale zawsze coś by się znalazło.
    - Więc co wybierasz, moja królowo? - spytał szeptem, wprost do jej ucha, muskając je przy tym wargami. Być może troszeczkę przeginał nazywając ją swoją królową, a może nazywał rzeczy po imieniu. Prawda była taka, że dzisiejszej nocy miał zamiar podporządkować się jej woli. Przynajmniej nie będzie musiał wykazywać się kreatywnością, do czego zmuszała go inna blondynka.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Okej, sorry, ogar. - Odpowiedział i odetchnął cicho i odważył się na nią normalnie spojrzeć. - Cóż, w końcu zażenowanie mi przejdzie, ale póki co, jakbym jeszcze się trochę wstydził, to zignoruj. Postaram się to nieco zmienić. - Lekko się uśmiechnął. - A w ogóle, nadal siedzimy na chodniku... - Zauważył.

    Dante & Duncan Min Ho

    OdpowiedzUsuń
  103. Syknął cicho z bólu, ale ani w głowie było mu protestować. Właściwie dopiero przy Claire odkrył swoje skłonności masochistyczne. Wprawdzie ujawniały się one głównie podczas sexu, ale jednak. Możliwe, że tylko dzięki nim ich układ miał się tak dobrze.
    - Jeżeli za każdym razem, gdy uprawialiśmy sex byłem trzeźwy to nie - powiedział z cieniem uśmiechu na ustach. Oczywiście nie zawsze był do końca trzeźwy, ale głowy by sobie nie dał uciąć ca jednoznaczną odpowiedź na jej pytanie. Odchylił głowę do tyłu i jęknął bezgłośnie. Ból, jaki wywoływały jej paznokcie na jego skórze, przyprawiał go o podniecające dreszcze.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  104. - Okej. - Lekko przysunął się do niej i momentalnie poczuł, że robi mu się ciepło, ale nie pokazał po sobie.
    Cholera, chyba się zakochałem.
    Za sobą, przy boku, na chodniku, zacisnął lekko pięść, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Każda dziewczyna była przyjaciółką lub zwyczajną koleżanką, ale nigdy nie poczuł do niej niczego więcej. Wszystkie, w dodatku... Odwrotności Claire Larousse! Gadka o przeciwieństwach i przyciąganiu musiała być nie głupia.

    OdpowiedzUsuń
  105. Kiedy zadała mu pytanie, zerknął na nią, uśmiechając się, nieco inaczej niż zwykle. Walczył z przekonaniami, jakie wyrobiły jego podejście do kobiet.
    Cholerne, wstydliwe sprawy damsko-męskie.
    - Wiesz, w końcu to Dante. - Odpowiedział, w trzeciej osobie. - Ale na poważnie, to zrobię to tak, abyś nie musiała długo wyczekiwać.
    Ciekawe, jaki miałby się stać ten obecny Dante?

    OdpowiedzUsuń
  106. [Cóż, mam to rozumieć jako:
    a) dajemy sobie w ogóle spokój
    b) ja mam coś wymyślić
    c) nie ma "c", ale dwa warianty wyglądają, jakbym była skąpa

    Casyan

    OdpowiedzUsuń
  107. Ponownie nie mógł powstrzymać jęknięcia. Wiedział, że potem będzie przez długi czas miał ślady po jej paznokciach i zębach na ciele, ale nie był, nie chciał jej tego zabraniać. Jakoś sobie z tym poradzi.
    - Chyba tak - zgodził się z uśmiechem.
    Zdjął jej bluzkę i rzucił byle jak na podłogę. Natychmiast zaczął całować, lizać i wcale nie tak delikatnie podgryzać jej szyję i ramiona. Nie był by sobą, gdyby choć przez chwilę nie zajął się tymi dwiema częściami ciała. Zawsze miał do nich słabość.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  108. Zaśmiał się pod nosem. Wątpił, by w innej sytuacji powiedziała mu coś takiego. Nie dałby sobie głowy uciąć, czy chociażby zgodziła się powtórzyć swoje wyznanie.
    - Bardzo mnie to cieszy - wyszeptał.
    Co prawda po długości i typie ich znajomości powinien doskonale wiedzieć, że szyja jest jej najczulszym miejscem, ale prawda była taka, że z niemal każdą dziewczyną postępował w podobny sposób. Właściwie to te "niemal" było całkowicie zbędne.
    Blondyn nie długo pozostał jej dłużny. Natychmiast zwinnym, można powiedzieć, że wprawionym ruchem pozbawił ją spodni i wsunął dłoń, między jej uda, dotykając jej ciała przez cienki materiał bielizny.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  109. [Okej, po przewałkowaniu Twojej karty, jedyny wspólny punkt to chyba leczenie się u tego samego psychiatry :D A więc może poczekalnia?]

    Casyan

    OdpowiedzUsuń
  110. Jonathan zapytany co sądzi o nimfomankach zapewne odpowiedziałby ostatnio modnym stwierdzeniem, że są to dziewczyny, które chcą uprawiać sex tak często, jak chłopacy. Idąc tym tropem, jako powszechnie uznawany za kobieciarza nie mógł mieć im niczego za złe. Blondyn w najmniejszym stopniu nie był szowinistą i nie robiło mu różnicy jak wielu kochanków miała dziewczyna. Skoro on sypiał z innymi, to dlaczego potencjalna kandydatka na jego ukochaną miałaby być dziewicą?
    Nie przerywając pocałunku nawet na chwilę jedną ręką odpiął jej stanik i pomógł mu spaść na ziemię. Jego druga dłoń cały czas pieściła jej krocze.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  111. [Że niby ja, małżonko.]

    Aethelred

    OdpowiedzUsuń
  112. [Muszę stwierdzić, że to wiem. Ale dziękuję. <3 Zaraz wejdę chyba, bo czekam aż to gówno załączy, bo stoi i czeka jakby się nie mogło połączyć z serwerem.]

    Aethelred

    OdpowiedzUsuń
  113. [Mój komp to ujdzie, ale programy niektóre, to naprawdę są tak spaczone i chyba debile je robili. A gg stoi na liście beznadziejności. -.- Wiem, żono, ale co poradze. Poczekajmy jeszcze chwilę.]

    Aethelred

    OdpowiedzUsuń
  114. [aż tak się spodobał że zacznie się uczyć ? XD wątek ? ewentualnie powiązanie ?]

    OdpowiedzUsuń
  115. [Wiesz, żono. XD On jest z Japonii, ten chłopak, ale wygląda na to, że ojciec albo matka Japończykiem/Japonką nie jest. ]

    Aethelred

    OdpowiedzUsuń
  116. [oki, ale możesz zacząć ;) pliss..]

    OdpowiedzUsuń
  117. A Casyan w poczekalni do psychiatry znalazł się dość nieoczekiwanie. To znaczy, spodziewał się, że prędzej, czy później musi to nastąpić, ale sądził, że jednak troszkę czasu jeszcze ma. A tu proszę.
    Grzecznie zajął krzesełko w poczekalni, obrzucając badawczym, acz bardzo uprzejmym wzrokiem twarze innych pacjentów, których miał wokół siebie. A było ich właściwie tylko dwóch: jeden brunet tuż naprzeciw niego, który miał minę, jakby już od dawna nie żył i drugi w postaci skulonej osoby gdzieś na końcu pomieszczenia.
    Spuszczone oczy, wąskie usta zaciśnięte do granic możliwości i zapadłe policzki mężczyzny przed nim, czyniły całą jego twarz dziwnie pustą, jakby wypraną zupełnie ze wszelkich uczuć i emocji, od dawna nieszczęśliwą, wypłowiałą i nijaką.
    Odwrócił spojrzenie od niego i zerknął w kierunku drugiej postaci. O tej niewiele mógł powiedzieć; chyba tylko tyle, że wydawała się być dziewczyną. Ale nic, poza pasmem jasnych włosów fragmentu podbródka i nosa nie wystawało spod kaptura. Skupił się więc na czubkach swoich butów, wpatrując się w nie z zachwytem, by dopiero po chwili znowu spojrzeć na postać z końca sali. I wtedy dziewczyna uniosła głowę i Casyan przez ułamek sekundy mógł się jej przyjrzeć, zanim znowu przykryła się kapturem
    Ale pan Korhonen już wiedział, skąd kojarzy tę twarz. To musiała być jedna z uczennic liceum, w którym pracował, chociaż nie wydawało mu się, żeby miał z nią kiedykolwiek lekcje. Uśmiechnął się więc tylko do siebie: nie miał zamiaru do niej podchodzić, ani nic z tych rzeczy. Zdało mu się, że ona chyba nie bardzo ma na to ochotę, szczególnie, że jeszcze kilka minut temu przed nim… uciekła(?)
    Kiedy nadeszła jego kolej, podniósł się z krzesła i już miał wchodzić do gabinetu, kiedy nagle znalazł się przy nim owy brunet, szarpiąc go za rękę.
    Casyan uniósł brwi i odruchowo cofnął się o krok, ale jegomość nadal go nie puszczał.
    - Co… - zaczął, lecz w tym momencie powietrze przeciął wrzask pacjenta Korhonena, którego powodem były głęboko zatopione w jego skórze zęby mężczyzny.


    Casyan

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga