Stał na wąskim korytarzu tuż przed potężnymi, brązowymi drzwiami które nie zachęcały chłopaka do przejścia przez nie. Wszystko tutaj wydawało mu się wrogie i zupełnie inne niż w domu, szkole czy w akademiku. Te miejsce od zawsze kojarzyło mu się z jednym wydarzeniem. Z czymś o czym chciał zapomnieć, wyrzucić ze swoich wspomnień, z myśli, z głowy. Chciał sprawić, by nie móc pamiętać. Jednak starania osiemnastolatka były na nic, za każdym razem kiedy tylko próbował zapomnieć, myśli zdawały się robić mu na złość i jak gdyby specjalnie krążyły wokół tego wydarzenia. Wokół chwil, które nigdy nie miały się wydarzyć w życiu młodego Coupera. Niestety, wydarzyły się a on już dawno powinien nauczyć się z tym żyć. Przecież minęło już czternaście lat, powinien przyzwyczaić się do ciągłych wspomnień, strachu, który wciąż gdzieś tkwił, tuż za jego plecami.
- Miles Couper - po korytarzu rozniósł się pozornie uprzejmy głos, kobiety siedzącej za wysokim blatem, która wciąż stukała palcami w klawiaturę, tworząc przy tym irytujący dźwięk - Miles, Twoja kolej - dodała, posyłając stojącemu nastolatkowi uprzejmy uśmiech. Jednak chłopak nie wierzył w sympatię tej kobiety, nie wierzył w nic dobrego co miało jakikolwiek związek z tym miejscem. Obejrzał się przez ramię spoglądając na siedzących pod ścianą rodziców. Matka chłopaka uśmiechała się delikatnie, próbując mu w ten sposób dodać otuchy, wesprzeć. Ojciec skinął tylko głową i chwycił w swoje dłonie rękę matki. Miles wiedział, że rodzice nie do końca rozumieją jego strach. Zdawał sobie sprawę z tego, że według nich powinien z chęcią tu przychodzić z radością wchodzić do pomieszczenia znajdującego się za brązowymi drzwiami i ze spokojem mówić o tym wszystkim co tak bardzo go martwi. Wziął głęboki oddech i wyciągnął rękę przed siebie by nacisnąć na mosiężną klamkę. Kiedy to zrobił drzwi popuściły i uchyliły się.
Jeszcze mógłbym uciec.Wszedł do środka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, które znał już tak naprawdę na pamięć. Na wprost drzwi znajdowało się duże okno przyozdobione białą firaną, podpiętą złotymi spinkami. Zaraz po lewej stronie od okna znajdowało się biurko w identycznym kolorze jak drzwi, na którym stało plastikowe pudełko z luźnymi kartkami, obok niego złota lampka. W szufladach najprawdopodobniej były pochowane teczki poszczególnych pacjentów. Naprzeciwko biurka stała dwuosobowa kanapa w beżowym odcieniu, a na przeciwko kanapy stał fotel. Podłoga była drewniana, jednak pomiędzy meblami leżał ciemnozielony, miękki dywan.
- Dzień dobry Miles - usłyszał miękki głos kobiety wstającej właśnie z fotela.
- Dzień dobry pani doktor - odpowiedział kierując się na kanapę. Zawsze siadał po prawej stronie kanapy, wtedy mógł obserwować światło przechodzące szczeliną pomiędzy drzwiami a podłogą. Zdecydowanie wolałby siedzieć na fotelu, mógłby wtedy zerkać na okno, niestety. Fotel zarezerwowany był dla Pani doktor.
- Jak Ci minął ten tydzień? Robiłeś coś ciekawego? - zawsze próbowała go zagadywać, jak gdyby chciała się dowiedzieć czegoś więcej, poznać go lepiej, poprzez kilka pojedynczych zdań. Jednak młody Couper nie dawał się na to nabrać. Odpowiadał zawsze w ten sam, identyczny sposób.
- Nie przyszedłem rozmawiać tutaj o pogodzie, przejdźmy do sedna - w tym momencie wyraz twarzy pani doktor zawsze bladł. Stawała się nieco zatroskana, nie próbowała już z nim rozmawiać, po prostu robiła to, co musiała.
- Przypomniało Ci się coś nowego? - chwyciła w swoje dłonie długopis i notatnik, w którym zawsze coś zapisywała, niestety Miles nie miał prawa zobaczyć tego notatnika, a to cholernie irytowało nastolatka. Chciał wiedzieć co ona tam pisze. Niestety. Nie mógł.
- Było nas tam troje. Ja i dwie dziewczynki, chyba byliśmy wszyscy w tym samym wieku. To znaczy, tak mi się początkowo wydawało, że byliśmy tylko w trójkę. Po dłuższym czasie, w którym panowała cisza usłyszałem strzał. Jakiś dorosły krzyczał coś o policji i nieodpowiedzialności rodziców. Mówił o tym, że nie kochają nas tylko pieniądze. Mówił to chyba do drugiego człowieka. Nie wiem czy strzelił do ściany, sufitu czy do kogoś innego. Ale odgłos tego strzału mam wciąż w uszach. To tak jak gdybym po raz kolejny pojawił się w tamtym pomieszczeniu... Jak bym tam był jeszcze raz, jak gdyby wszystko działo się znowu - kiedy wypowiadał te słowa, w oczach powolnie pojawiały mu się łzy. Zbierały się w nich i czekały na odpowiedni moment, w którym będę mogły spłynąć po ciepłych policzkach.
- To się nie powtórzy. Jesteś ponad to. To wszystko było kiedyś i już nie wróci. Nie możesz myśleć o tym w ten sposób. Musisz pamiętać, powtarzać sobie, że to było i minęło - wtrąciła kobieta, wychylając się delikatnie z fotela. Nie robiła tego po raz pierwszy. Milesowi zawsze wydawało się wtedy, że chce wstać i go przytulić. Na szczęście to się nigdy nie wydarzyło, a Couper miał nadzieje, że nigdy się nie stanie.
Nie masz pojęcia co się dzieje, kiedy jestem sam. Nie wiesz o tym, o czym wiem ja. Nic nie wiesz, a wciąż czegoś chcesz, wciąż mi mówisz co mam robić. Ale Ty niczego nie wiesz, nie masz pojęcia jak to jest, kiedy w środku nocy budzę się słysząc ten strzał, głośny krzyk, a potem płacz. Kiedy czuję się dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy mnie chwycił i wyniósł do oddzielnego pomieszczenia. Kiedy nas rozdzielili, kiedy byliśmy naprawdę sami.
- Nie myśl o tym, jako czymś co może spotkać Cię ponownie. Myśl o tym jak o przeszłości. O czymś co miało miejsce i nigdy więcej się nie powtórzy. Możesz opowiedzieć coś więcej, czy spróbujesz podejść do tego z perspektywy czasu i zobaczymy się wyjątkowo za dwa dni? - kompletnie nie rozumiał po co tu przychodzi. Po co o tym wszystkim mówi. Ewidentnie widać, że tej kobiecie chodzi tylko o to, aby zarobić pieniądze, a nie mu pomóc.
- Możemy już skończyć - oznajmił i wstał z kanapy. Nie czekał, aż poda mu dokładny dzień i godzinę następnego spotkania, po prostu ruszył w stronę drzwi i wyszedł, nawet się nie żegnając.
[wiem, że stosunkowo krótko i niejasno. Ale przyzwyczajcie się bo zazwyczaj właśnie w ten sposób piszę]
[ Ja się przyzwyczaiłam i lubię Twoje notki<3 zgrabnie napisane i podoba mi się. I co! Mówiłam, że lubisz psuć życie swoim postaciom tylko teraz cofnęłaś się wstecz:P biedny Miles*.* ]
OdpowiedzUsuń[Przytuliłabym Milesa :3]
OdpowiedzUsuń