poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Mam w sobie ogień i lód. Dwie strony, lubię obie czuć.

 I'm like the greatest, old tape. I have two different sides.



Calliope

Calliope Dennings, urodzona 14 lutego, roku 1994. Nie sprawiała problemów wychowawczych, będąc nader spokojnym dzieckiem. Córka pary Amerykanów, którzy wyemigrowali z kraju w roku 1988. Od urodzenia mieszkająca w La Salette, we Francji, w pokoju z widokiem na Alpy. Absolwentka tamtejszej szkoły artystycznej z ukierunkowaniem tanecznym, specjalizacja: Balet i taniec klasyczny.  Nierozpieszczona jedynaczka, posiadaczka kota o wdzięcznym imieniu Jean-Pierre. Po śmierci ojca i załamaniu psychicznym matki imigrantka, uczennica, osoba pracująca.




Calliope, oaza spokoju. Calliope, przemiła dziewczyna. Calliope, pomocna dłoń. Calliope, sumienna uczennica.


Tak o niej się mówi. Ile w tym jest do końca prawdy, nie wiadomo. Pierwsze wrażenie sprawia dość pozytywne, uśmiechając się ciepło, traktując każdego z należytym szacunkiem. Taka trochę dziewczyna z sąsiedztwa, przyniesie, pomoże, pocieszy. Zazwyczaj zaraża innych pozytywną energią i wesołym uśmiechem, który pałęta się na jej drobnej twarzy częściej niż cokolwiek innego. Jest niezwykle kontaktową dziewczyną, otwartą i często bezpośrednią. Nigdy niczego nie owija w bawełnę, a jej szczerość często rozbraja innych ludzi. Typ wiecznej wiercipięty, co to nie usiedzi w miejscu przez pięć minut- Zawsze musi coś robić, nigdy się nie nudzi. Ma milion pomysłów na sekundę, z czego większość bez problemu wprawia w czyn. Niektórzy śmiało nazywają ją wariatką- Za ten wieczny uśmiech, za skoczny chód, za nadmierną gestykulację i donośny, ciepły głos. Nie przechodzi obojętnie obok cudzej krzywdy, jest na tyle wrażliwą altruistką, że często cierpi bardziej niż sam poszkodowany. Współczująca, ciepła, troskliwa. Podobno bardzo obowiązkowa i punktualna, a do tego jeszcze potrafi odnaleźć się w każdym otoczeniu i sytuacji.
Czasami tylko zamyśla się na dłużej, tęczówki jej mętnieją, a ona odbywa podróże w zupełnie inny świat. Najczęściej do jej ukochanego La Salette. Mówi dużo, głośno i.. Wesoło. Tak, żeby ludzie wokół cieszyli się razem z nią, nawet z drobnej błahostki. Każdą chwilę stara się celebrować, jakby parzenie herbaty było czymś unikalnym i wyjątkowym. Nie potrafi spać do późna i budzi znajomych już o siódmej rano, nawet w wakacje. Na pocieszenie przynosi im świeże, ciepłe jeszcze rogaliki i malinowy sok.
Jest czasem zbyt ufna, czasem zbyt dobra, czasem zbyt miła. Czasem z tego powodu ponosi małe, życiowe porażki.
Biega, skacze, truchta i ludzie nazywają ją chochlikiem. Liliputem. Elfem.Nimfą.
Wbrew pozorom i swego gadulstwa lubi słychać innych. I nie należy do tych kobiet, które uważają, że zawsze mają rację. Calliope woli się uczyć na błędach, wyciągać odpowiednie wnioski i wysłuchiwać mniej lub bardziej mądrych wywodów. Uważa, że nie ma ludzi nudnych  i nieciekawych, są tylko przesadnie wybredni.
Wierzy we własnego Boga, który jest, czuwa i myśli, ale nie podlega żadnej kościelnej instytucji. Widzi oczywistą sprzeczność między tym co głosi Biblia, a tym jakie życie prowadzą księża.

Jest zwierzem kulturalnym- Śledzi nowinki kinowe, teatralne, kupuje magazyny naukowe i płyty- Muzyki nie ściąga, jak na kompletny ewenement przystało. Nie ogranicza się do jednego, konkretnego gatunku, chociaż uszy jej krwawią kiedy słyszy popowe gwiazdki lub techno. Nigdy nie była fanką Madonny, za to przeżyła śmierć Jacksona. Uwielbia zieloną herbatę i różaną marmoladę, jest wielkim łasuchem i ma słabość do owoców morza, chociaż czerwonego mięsa nie jada. Właścicielka jednopokojowego mieszkania z kuchnią otwartą na salono-sypialnię i balkonem większym niż jej łazienka. Uczulona na truskawki, więc zamiast nich to maliny sobie ulubiła. Rzadko rozstaje się ze swoimi ukochanymi kapeluszami, które zajmują więcej miejsca w szafie niż jej ubrania. Fanka stylu boho jak i wysokich obcasów. Jedną ścianę w całości poświęciła muzyce- Przy niej piętrzą się stosy kolekcjonowanych płyt jak i plakat Johna Lennona. Potrafi mówić płynnie po angielsku i francusku, kiedyś uczyła się węgierskiego. Nie umie jeździć na rowerze!
Często ląduje miękko na trawie w parku, na ławce w parku lub na krawężniku w parku. Nie potrafi rozstać się z baletem więc często przemyka po szkolnych salkach treningowych i salach gimnastycznych. Odwiedza bary mleczne z racji braku zdolności kulinarnych. I niestety, jest leworęczną, wielką nie-szczęściarą, która przyciąga wypadki jak magnes. Dosłownie.A tak w odosobnieniu dociera do niej, że choruje na białaczkę.



W skrócie? Metr pięćdziesiąt czystej, blond radości, która kipi z szafirowych tęczówek. Wysportowana i gibka szczerość, pomieszczona w wymiarach 85-62-90. Zbyt drobne dłonie, nieproporcjonalnie długie i smukłe palce. Drugi palec u nogi dłuższy od pierwszego, za to uśmiech biały i prosty. Czasami tylko widać na przedramionach ślady po wkłuciach, podkrążone, zaczerwienione oczy i to, że życia lubi ją wystawiać na próby.


Maeva

Smukła striptizerka, tancerka 'pole dance' oraz tancerka erotyczna. Tożsamość skrzętnie skrywana pod mocnym makijażem, ciemną peruką, koronkową bielizną i wysokimi obcasami. Pracująca w zawodzie od początku 2011 roku, jedna z lepiej opłacanych i szanowanych tancerek w Cobrze.


Zbyt pewna siebie Maeva. Magnetyczna Maeva. Hipnotyzująca Maeva.

Ludzie naiwni, zdesperowani lub po prostu esteci płacą jej za chwilę przyjemności. Z patrzenia, oczywiście. Na swojej małej scenie czuje się jedyną władczynią, i tak właśnie jest. Wchodząc na podest ma w szachu wszystkich- Począwszy od właściciela, barmana aż po wszystkich klientów Cobry. Nie pozwala sobie na chwilę zawahania czy niepewności, oczarowując widzów tak, jak kasowy aktor robi to w sławnym spektaklu. Jest wijącą się tajemnicą, nigdy nie pokazując za wiele. Przyciąga wzrok, hipnotyzuje i uwodzi, każdego, bez wyjątku. Bije od niej pewność siebie, niezależność i chęć trzymania władzy. Potrafi mącić w głowach, torturować i manipulować ludźmi, którzy nijak nie potrafią się oprzeć jej wdziękom, umiejętnościom i precyzji. Krąży nad mężczyznami jak hiena nad padliną, ubrana w skąpe koronki, z zadziornym uśmiechem na twarzy. Czerpie wewnętrzną satysfakcję z każdego, kto choćby na moment stracił dla niej rozum. Za straconym rozumem idzie przecież stracona forsa, która ląduje na podeście lub wepchnięta za delikatną, czarną koronkę.
Nikomu nie pozwala na więcej, niż sama by tego chciała. To ona dyktuje warunki, ona jest dominującą kobietą, która wie czego chce. W tym przypadku niczego więcej niż potrzebnych pieniędzy.
Tańczy, bo.. Robi to od zawsze, bo ma z tego zysk, bo zarabia w sposób który jej nie męczy. Przy okazji uważa się za swego rodzaju wybawicielkę, bohaterkę uciśnionych- Uwalnia najskrytsze, męskie fantazje, neutralizuje psychiczne blokady, pozwala zapomnieć innym o kłopotach życia codziennego. Przenosi w zupełnie inny świat.



A kiedy show się kończy, zbiera pieniądze, chowa się w swojej garderobie, zmywa makijaż, zdejmuje perukę, dziękuję Jasperowi za mocnego drinka, przebiera się w ulubiony t-shirt z Ozzy'm, jasne szorty i baleriny. I wychodzi tylnym wejściem tuż obok kosza na śmieci, wracając do przytulnej kawalerki.
Bo kiedy show się kończy, znowu może być Calliope. Chochlikiem. Liliputem. Elfem. Nimfą. Chorą.



[ Lubię dłuższe wątki, ciekawe pomysły i powiązania. Często, jeśli mam wenę sama wychodzę z inicjatywą. Jest multum miejsc gdzie Calliope da się spotkać. :) Wizerunku użyczyła Dree Hemingway. Odpisuję proporcjonalnie- jeśli piszesz dwa zdania, ja odpowiadam dwoma zdaniami.]

7 komentarzy:

  1. [Hmm... Powiązanie mówisz? W tym jestem kiepska raczej. Nie wiem, mam zupełną pustkę w głowie. Na pewno nie masz żadnych pomysłów? Bo na wątek to ja bardzo chętnie, ale naprawdę niczego nie wymyślę...]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam! Jestem chętna na wątek, ale nie mam pomysłów. W ogóle. ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [David.chętnie poznałby tą niegrzeczna stronę dziewczyny, ale obydwie wydają mi się bardzo interesujące. Hm, mogą się spotkać na występie jasnowlosej, ale to wydaje mi się zbyt banalne. W karcie jest napisane, ze blondynka przyciąga nieszczęścia. Może coś związane z tym? Mogła wkopac się w nieźle kłopoty, a David z chęcią ją z nich wyciągnie. :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oh, rozumiem. Możemy pobawić się w byłe i obecne dziewczęta, jeśli chcesz, mnie to tam nawet pasuje. Ich relacje mogą też polegać na zwykłej przyjaźni, albo mogli by się poznać na jednych z występach dziewczyna, a David po prostu ją rozpoznał. Nie wiem, nic kreatywniejszego do głowy mi nie przychodzi.]

    D. Smith

    OdpowiedzUsuń
  5. [Maaam! Może Lorcan wbije do klubu, w którym pracuje blondynka i załapie się na jej występ i o dziwo ją rozpozna? A teraz dziewczyna będzie robiła wszystko, aby on nie wyjawił jej tajemnicy? ^^]

    Lorcan Wayne

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Cóż, dopiero wróciłem z nagłych wakacji, wybacz. No ale, co do powiązania, to różne mogą być, bo skoro San to wyrafinowany kłamca, może udawać nawet swego rodzaju przyjaciela, znajomego. Nie wiem, mogliby się jakoś poznać.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Znajdzie się jakiś pomysł na wątek ? :D]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga