sobota, 11 sierpnia 2012

I am sunlight in your life


Lilian Walker

Londyn 13 września 1994 || klasa III || zajęcia rozszerzone: biologia, chemia, fizyka, angielski || zajęcia na podstawie: niemiecki, hiszpański, łacina || dodatkowo uczęszcza d0: koła fotograficznego i koła teatralnego


Uśmiech. Tak to Tobie go posłała, to do Ciebie puściła oko. Zaraz do Ciebie podejdzie, przywita się i zacznie opowiadać jak cudownie, że nareszcie ma okazje Cię poznać. Dziwne, nie? Jednak Ty nic nie robisz. Patrzysz, słuchasz, a na Twojej twarzy maluje się coraz większe rozbawienie. Potok słów wypływa z jej różanych usteczek. Liter układających się w słowa, słów tworzących zdania, które powodują, że kąciki twoich ust unoszą się mimowolnie ku górze i nawet nie zauważyłeś kiedy i jak do tego doszło. Słuchasz dalej nawet nie zdając sobie sprawy, że zainteresowała Cię jej osoba. Dowiadujesz się nagle, że urodziła się w Londynie, że miała kochających rodziców, starszego brata, ciepły dom, ogród zalany kwiatami i myślisz sobie, że wiesz już skąd u niej taki optymizm. Jednak nagle marszczysz brwi ze zdziwienia, gdy dziewczyna obala Twoje domysły. Straciła rodziców, nikt nie chciał się nią zająć i trafiła do sierocińca. Czerń i biel zagościły w jej życiu, ale mimo to poradziła sobie w brutalnym świecie jakim okazał się dom dziecka. Bez ciepłych ramion matki tulących dziecko do snu, bez buziaka w czółko od ojca, a łezki spływające po bladych policzkach ocierało dziecko dziecku. Jej straszy o pięć lat brat usamodzielnił się już w wieku 18, nielegalnie oczywiście handlując narkotykami. Majątek po rodzicach przypadł prawnie w jego łapki i miał pieniądze, by wykształcić swoją siostrę, która byłą jego oczkiem w głowie. Dlatego trafiła tutaj- do liceum im. Benjamina Platta. Z Twoich ust wydobywa się krótki ,,oł'' i nawet nie zauważyłeś, gdy opowiadasz o sobie, o swojej rodzinie, historii i przeszłości, pierwszej dziewczynie, pierwszym pocałunku, pierwszym rozczarowaniu, o popełnionych błędach. To ona wywarła na Ciebie taki wpływ. Czujesz się przy niej swobodnie, masz do niej zaufanie, mimo że znacie się jakieś pięć minut. Chwilę potem żałujesz, że to powiedziałeś. No bo co ona o Tobie pomyśli? Taka drobna, delikatna, że masz wrażenie, że jak jej dotkniesz rozsypie się na miliony kawałeczków, a Ty nie będziesz potrafił poskładać jej na nowo. A może to dobrze? Może powinieneś pozwolić na to, by sie pokruszyła i trafiła do serca każdej osoby i rozpalając jej serce radościom i optymizmem tak jak Twoje teraz, przy rozmowie. A Lilka słysząc twoje żale uśmiechnie się, położy jasną dłoń na twoim ramieniu i powie, że to nic, ona zrobiła dużo głupich rzeczy w swoim życiu. Chciała napawać się życiem, do tej pory chce. Pragnie posmakować życia, wszystkiego, zarówno tego co dobre i tego co złe. Nagle okazuje się, że wpadła w nałóg, że krótki moment w jej życiu główną rolę odegrały narkotyki i to one nią kierowały i gdyby nie brat kto wie jakby skończyła. Następnie mówi, że kiedyś źle ulokowała uczucia, ale trudno zdarza się, raz się żyje. Nauczka na przyszłość, znajdzie się inny. Skakała z przyjaciółmi z mostu, zrobiła sobie tatuaż, pojechała na wycieczkę do Włoch stopem. Uwielbiała imprezować, drinki spijane z jej brzucha, od czasu do czasu papieros pomiędzy miękkimi wargami. Nigdy nie lubiła nikotyny, dlatego pali okazjonalnie, gdy ma naprawdę emocjonalnego doła, ale wtedy sięga po jointy. Nagle patrzysz na nią w zupełni innym świetle. Jest taka jak TY, bo nikt nie jest idealny, nic nie jest czarne albo białe. Bo mimo że widzisz przed sobą aniołka, którego lśniące, zielone oczka wpatrują się w Ciebie, a złote fale opadają na drobne ramionka to zdajesz sobie sprawę, że jest tylko człowiekiem, bliskim Ci człowiekiem, z którym możesz dzielić radości i smutki, który skarci Cię kiedy trzeba i pocieszy, gdy tego potrzebujesz. Obejmie Cię swoimi kruchymi ramionkami jakby chciała ochronić Cię przed całym złem tego świata. Wiesz, że możesz na nią liczyć. Potem okazuje się, że dziwne, iż wcześniej jej nie zauważyłeś. Chodzi na koło teatralne co zawsze było jej pasją, uwielbia fotografować i zaraz wyjmuje album, by pokazać Ci kilka najlepszych ujęć. Przewracasz strony i widzisz siebie, piękną osobą, nie zdając sobie sprawy, że jesteś aż tak idealny. Jakby wydobyła z Ciebie całe ukryte piękno. Chwalisz jej talent, a ona rumieni się chowając album do torby. Następnie opowiada o grze na fortepianie i fantazjuje jakby było cudownie zagrać na wielkiej scenie. Domyślasz sie, że muzyka wypływająca spod jej palców jest piękna i delikatna, takie jej odzwierciedlenie. Dziewczyna dziękuję Ci za rozmowę, ostatni raz ściska swoją kruchutką dłonią Twoją dłoń posyłając promienny uśmiech i odchodzi znikając. Stoisz przez chwilę zastanawiając się czy to był sen. Jednak ona była taka realna, taka ciepła, sympatyczna, taka jak Ty. Szybko się odwracasz, by ją dogonić jednak jej już nie ma. Za to na marmurowej podłodze leży mała karteczka z numerem pokoju  113.


Powiazania || Notki || Aktualnie
~*~
Witam was i już na wstępie uwielbiam! Zasypujcie mnie powiązaniami, wątkami itp. Im dziwniejsze tym lepsze, bo ciekawiej, a ja godzę się niemalże na wszystko. Przepraszam za kartę, nie wiem do końca co stworzyłam, ale no trudno, powstydzę się, zjedziecie mnie, ale watki i tak chcecie, co? Mam nadzieję,  że beznadziejna kp wynagrodzę w wątkach, a jakby były jakieś błędy pisać. Lubię wątki dłuższe, ale odpisuję na wszystkie. Zasada jak krótki komć= krótka odp. i analogicznie chociaż wiem, że wena piechotą nie chodzi. NIE POMIJAM, ale odpisuję w tylko sobie znanej kolejności. Tak możecie pisać na 3615256. Nie gryzę, ale przytulam, swoją drogą nie wiem co gorsza. Buziaki i do wątkowania!



278 komentarzy:

  1. [ Witam! Nie mam zbyt wielu ciekawych pomysłów na wątek - może będzie lepiej, jeżeli wymyślimy jakieś powiązanie. Myślę, że dziewczyny mogą się znać z kółka teatralnego, klasy czy akademika, ale poza tym nie wiem :) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ To ja jestem chętna na cokolwiek i będę cierpliwie czekać :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Karta jest świetna, trochę tajemnicza, ale dobrze się czyta. :D niestety, nie podsuwa mi zbyt wiele. :c jedynie tyle, że mogą znać się przez siostrę Eddiego.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wątek fajny, tylko, że szkolny, a są wakacje :c]

    OdpowiedzUsuń
  5. Rower Eddiego jeszcze nie doszedł do siebie po ostatnim wypadku, dlatego też chłopak z bólem serca musiał zostawić go w garażu i zająć się nim raz jeszcze wieczorem. Do tej pory jednak musiał poruszać się bez niego. Nie, żeby to był jakiś problem, Eddie nigdy nie miał problemu z poruszaniem się gdziekolwiek i czymkolwiek (nawet na własnych nogach). Problemem było to, że on po prostu kochał swój rower. Jak każdy facet swoją zabawkę. Ale musiał jakoś żyć.
    Wracał właśnie ze szkoły, gdzie wybrał się, by zanieść jakieś papiery. Wciąż miał mieszane uczucia co do tego, jak będzie wyglądała jego praca z uczniami. Duża część z nich to byli jego znajomi, jego siostra, nawet jego była dziewczyna. Wiedział też, że zrezygnować nie może, bo lepszej pracy na razie nie znajdzie. Nie wiedział, jak powinien uczniów traktować. Nie wiedział, czy nietaktem będzie, jeśli pozwoli im zwracać się do siebie po imieniu. Chyba musiał z kimś o tym porozmawiać.
    Takie i inne myśli zaprzątały jego głowę, kiedy nagle ktoś z impetem na niego wpadł. Eddie równowagę zdołał utrzymać, ale biedne dziewczę na rolkach runęło jak długie wraz z całą zawartością swojej torby - na ziemię.
    - O Boże, nic ci nie jest? - zapytał szczerze wystraszony, podchodząc do dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Ciężko ukryć jak się człowiek zapomina wylogować ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Eddie przyglądał się z uwagą dziewczynie, w której od razu rozpoznał tą słodką, uśmiechniętą koleżankę Jasmine. Obie ciągle się uśmiechały, nietrudno było je skojarzyć. Rozpoznał ją, chociaż teraz się nawet nie uśmiechała! A kiedy w końcu to zrobiła, i jemu zrobiło się weselej i uśmiechnął się od ucha do ucha.
    Automatycznie przykucnął i pomógł jej pozbierać rzeczy, wrzucając je do jej torby. Doprawdy, zawsze zadziwiały go zawartości damskich torebek. Sam doskonale wiedział, co nosił w swoim plecaku. I wszystko było mu niezbędne.
    - Chyba? - zapytał, spoglądając na nią z uwagą. Kiedy się skaleczyła, od razu złapał ją za rękę, nie pozwalając jej już nawet nią ruszyć. - Zostaw już, ja pozbieram. Mam twardą skórę. - Wyszczerzył się, po czym delikatnie puścił jej rękę i pozbierał delikatnie szkła, które szybko wyrzucił. Oddał jej do torby resztę rzeczy.
    - A teraz trzeba cię opatrzyć, kochana. - powiedział z uśmiechem, pomagając jej wstać.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Nie ma sprawy, mogą robić przedstawienie na rozpoczęcie roku :) ]

    Vivianne uwielbiała przeglądać szkolne kostiumy na przedstawienia, mimo że większość szyli uczniowie i nie były one za piękne. Zazwyczaj starała się pojawiać pierwsza i wybierać dla siebie te najlepsze. Nie lubiła tego chaosu, który później panował, kiedy wszyscy rzucali się po swój kostium. Często w środku stała jedna osoba i podawała innym ubrania, krzycząc tylko coś o rozmiarze. Wtedy mogło się trafić wszystko.
    Dlatego też, Vivianne pojawiła się dużo wcześniej w odpowiedniej sali ze słuchawkami na uszach. Otwarła drzwi i nie słysząc tego co mówi obecna tam dziewczyna, zamknęła je i zdjęła słuchawki.
    - Hej, coś się stało? - zapytała, widząc minę koleżanki.

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Jasne że chętna. Chciałabyś zacząć? A kim jesteś na h50?]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ojacie , skąd ty tu? Ja byłam od początku, jeszcze na onecie, więc powinna się ciebie spytać, skąd ty tu, kotek <3 ja wiem,Becca ci dała adres .__. zabiję ją.]

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  11. [No a jakiś pomysł masz? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hmm... Bo tak właśnie z jednej strony myślałam, że to Ty, a z drugiej, że byś napisała na gg, jak człowiek :D Powiązanie, tak? Zaraz. Uno momento. A w ogóle to dlaczego Mela, zły człowiek, chce mnie zabić za niewinność? ;( Powiązanie napiszę Ci później jak coś wymyślę. Odebrało mi wenę na zaczynanie czegokolwiek ;) Może wieczorem.]
    Yv.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Opcja z samochodem podoba mi się najbardziej, a do łóżka może im się jeszcze zdarzy pójść czy coś innego. Bo jestem tu od początku a mam wrażenie, że wszystkie dziewczyny są jakieś aseksualne tutaj xD Albo Steve mało atrakcyjny, nie wiem... Hahaha.
    Dwóch szaleńców, którzy mają dziwne pomysły jak włamywanie się w nocy na szkolny basen też może być ciekawy. Myślę, że się dogadają w ten sposób :D]

    OdpowiedzUsuń
  14. Czarny Ford Probe pędził przez puste ulice Nowego Jorku. Ale czy to w ogóle było możliwe, że w Wielkim Jabłku zastać gdziekolwiek puste ulice? Owszem... Jednak byłe one na obrzeżach miasta. Zwolnił nieco, gdy dotarł w okolice centrum, tam gdzie znajdowała sie jego szkoła, a w wakacje ważniejsze - akademik.
    Zaparkował i wyciągnął z bagażnika jakieś siatki. Z zadziornym uśmiechem na ustach wszedł na górę i zatrzymał się pod drzwiami pokoju 113. Zapukał swoim czerwonym glanem i wszedł do środka, nie przejmując się tym, że mógłby ją zastać w bieliźnie czy nago z innym facetem w łóżku. Uśmiechnął się zadziornie, bo musiał przyznać, że dziewczyna pewnie śpi po ciszy i ciemnościach w pokoju, ale to raczej nic dziwnego o 3:32 w nocy.
    Pokręcił lekko głową, siatki odłożył na stolik, a sam przełożył nogę nad łóżkiem, zgiął ją w kolanie i ułożył na pościeli, tak, że poczuł między nogami jej... Najprawdopodobniej tyłek. Pewnie spała na brzuchu. Pochylił się nad nią, smyrając przez to swoimi długimi włosami delikatny policzek.
    - A kuku... - szepnął jej prosto do ucha, przygotowując się na jakieś krzyki przerażenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. No właśnie, były wakacje. Dlatego on z tego korzystał, a że dzisiaj wszyscy wymiękli przed nim, to skoczył do monopolowego i wrócił do akademika. No bo kto mu nie odmówi alkoholu? No oczywiście, że ta przeurocza zielonooka blondynka o przeuroczym imieniu Lilian.
    Zaczął się po prostu śmiać, gdy widział jej przerażenie w tych pierwszych sekundach po przebudzeniu. Nie, nie. Nie miał zamiaru z niej schodzić. Musiał przyznać, że miała całkiem wygodny tyłek, ale na razie nie musiała o tym wiedzieć.
    - No jak to co robię? - zapytał i niby to oburzony zmarszczył brwi - Siedzę... Jak widać - odparł niby to poważnym tonem i zapalił nocną lampkę, która stała przy łóżku, nie przejmując się tym, że to może być lekki szok dla dziewczyny.
    - No pora wstawać. W pół do czwartej. Ruszaj tyłek - zsunął się i klepnął ją dość mocno w pośladki, zaczynając się śmiać - Ruszamy w plener nad ocean. Wschód słońca i piwo, co ty na to? Nie możesz odmówić, nie mi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Steve jakoś nigdy długo spać nie potrafił, dlatego nie miał zamiaru wrócić grzecznie do swojego pokoju i położyć się do swojego łóżka. Bywał leniem, ale bez przesady.
    - Nie kotkuj mi tu teraz tylko rusz swoje zgrabne cztery litery, nie rób mi przykrości - mruknął i bez wstydu położył się na nią swoim całym ciałem, wsuwając jednocześnie obie ręce pod kołdrę tak, że sięgnął jej bioder i był gotowy do rozpoczęcia planu "B" czyli "Łaskotki". Uśmiechnął się kącikiem warg.
    - Nie daj się prosić Lili... - ucałował jej policzek, czego raczej często nie robił i zaczął się śmiać - No chyba, że... Masz jakieś ciekawe pomysły na to, co można robić w łóżku. Coś mi chodzi po głowie ale tobie z pewnością nie będzie to odpowiadało. No więc chodź... Widziałaś w ogóle kiedykolwiek wschód słońca?

    OdpowiedzUsuń
  17. Westchnął tylko i wsunął odważnie dłonie pod jej koszulę nocną i ułożył je na jej nagich biodrach. Poczuł rozgrzaną skórę pod swoimi chłodnymi palcami i uśmiechnął się pod nosem, bo mimo wszystko i dla niego było to przyjemną czynnością.
    - Właśnie widzę ten entuzjazm twój, ale nie widzę chęci ruszenia się z tego łóżka... - pokręcił głową, a po chwili ułożył ją na poduszkę tuż obok głowy blondynki, ale ani myślał na razie zsunąć sie z niej samej.
    - Żadna z tych rzeczy mi nie odpowiada... A spać mi się nie chce w odróżnieniu do ciebie - mruknął, bo naprawdę sądził, że ona jeszcze będzie za chwilę w stanie usnąć. Tylko najpierw musi się pozbyć upierdliwego człowieka, który bezczelnie na niej leżał.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Hm.. Nie wiem. Ja na wątek bardzo chętnie, ale strasznie mi wychodzi zaczynanie. Może mogliby się jakoś znać od dziecka? Ewentualnie kiedyś być parą, ale kompletnie nie mam pojęcia czy mieliby być już tylko przyjaciółmi, czy może któreś by jednak czegoś chciało. No wybór tu należy do Ciebie, mi tam wszystko pasuje. :)]
    Laurion

    OdpowiedzUsuń
  19. [szczerze mówiąc, wolę zacząć. jakiś więc pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  20. Na jego twarzy pojawił się triumfujący uśmiech. Zabrał ręce od jej ciała, usiadł i zszedł z dziewczyny, tak jak o to go poprosiła.
    - No ja mam nadzieję, że nie masz zamiaru już spać - odparł i podszedł do okna, gdzie rozsunął zasłony. Na dworze robiło się powoli szaro, a to znak, że do świtu wcale nie zostało wiele czasu.
    - To ubierasz się czy masz jakiś inny ciekawszy pomysł na spędzenie tego poranka? Tylko ostrzegam. Jest dość chłodno, więc się ubierz ciepło, bo nie licz na to, że oddam ci swoją bluzę - uśmiechnął się pod nosem i naciągnął na głowę kaptur swojej czerwonej bluzy.
    Skrzyżował ręce na piersi i czekał na jej kolejny ruch, a mianowicie opuszczenie tego jej cudownego łoża.

    OdpowiedzUsuń
  21. No tak, co mu innego pozostało? No nic. Musiał czekać na to aż ta mała istota się przygotuje, miał jednak nadzieję, że nie zejdzie jej na to dużo czasu. Uśmiechnął się kącikiem warg, słysząc jej słowa.
    - Jeszcze zobaczymy jak ładnie o nią poprosisz, bo nic za darmo ode mnie nie ma - pokręcił głową - No chyba, że sam wychodzę z jakąś inicjatywą - wytknął język, a widząc jej wyciągnięte ręce, złapał ją i zarzucił ją sobie na jedno ramię, tak jakby faktycznie miał zamiar ją porwać.
    - Mówisz masz! - krzyknął, zabrał po drodze reklamówkę z piwami i klucz od jej pokoju, który ładnie zamknął. Nikt nie chciał obcych w pokoju. Żwawym krokiem ruszył w kierunku swojego auta, a tam usadził ją na masce swojego samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  22. [ To może to rozstanie było kompletnie bezsensowne, bez większego powodu i teraz obojgu jest głupio, tylko nie wiedzą jak zaradzić? Poza tym to bardzo w stylu Lauriona. I to, że chciałby wrócić, ale nie bardzo wie jak. Może być?]
    L.

    OdpowiedzUsuń
  23. A on za to lubił Lili, bo mógł zawsze wbić do niej w środku nocy i gdziekolwiek wyciągnąć, ale wcale nie była jego opcją awaryjną, bo często wybierali się gdziekolwiek razem.
    - Zdecydowanie już uodporniłem się na tą minę - roześmiał się i wrzucił torbę na tylne siedzenie i otworzył jej drzwi.
    - Wskakuj - polecił jej, a sam usiadł za kierownicą. A gdy oboje znaleźli się już w środku, ruszył.
    Jechali dość długo. Zeszło im na to prawię godzinę, jednak na szczęście wschodu słońca jeszcze nie było, dlatego, wyjął z auta, to co miał wziąć i ruszył w kierunku plaży. Co za niespodzianka, nawet koc się znalazł!
    Złapał blondynkę za rękę, gdy potknęła się o jakiś konar wystający z piasku.
    - Uważaj mała, bo mi jeszcze sobie gdzieś tu krzywdę zrobisz...

    OdpowiedzUsuń
  24. [Ostatni mi się szczególnie podoba : D juz zaczynam.]

    Czemu właściwie opuściłem Londyn? Miałem przecież tam kochająca rodzinę, mnóstwo przyjaciół, zespół garazowy oraz dobrą pracę nauczyciela. Może głównym powodem była Michelle, teraz moją była żona, która pragnęła opuścić granice Wielkiej Brytanii i żyć w Nowym Jorku. Być może to był powód, bo kochałem Michelle. Ale wtedy moje serce było tez zajęte przez.inną kobietę. O wiele młodszą od Elli. Czy ładniejsza? Nie wiem, obydwie pod tym względem mnie pociągały. Jednakże.. owa młoda dziewczyna zawladnela moim serce jako pierwsza. Była uczennicą, Ja jej nauczycielem. Związek więc nielegalny, nie dopuszczalny w szkołach. Co jednak zrobiłem zamiast posłusznie posłuchać dyrektora, aby dac jej spokój? Przespalem się z nią. Nie jednak bez uczuć, jak juz wcześniej wspomniałem była bliska mego serca. Później spotkaliśmy się jeszcze trochę, a potem.. rozpadło się, ot tak. Nie można nawet powiedzieć, że wina jest po czyjeś stronie. Po prostu kontakt się urwał, Ja potem poznałem Michelle i wyjechałem. Jednakże czułem się nieco winny. Powinienem jej dac znać, chociaż napisac. Westchnalem cicho, chowajac twarz w dłoniach. Z jednej strony był to mój życiowy błąd, ale dlatego, ze obawiałem się, ze ją skrzywdziłem. Nie chcąc dłużej rozdrapywac starych ran, postanowiłem się przewietrzyc. Ponadto potrzebowałem zrobić zakupy, coś muszę w końcu jeść.
    Pokonałem samochodem kilka ulic Nowego Jorku, aby zaraz znaleźć się w Centrum Handlowym. Żeby było szybciej wsiadlem do windy, nie patrząc kto jest w środku i ile osób. Pierwsze piętro, drugie pietro, no i szlag by to trafił, bo winda nagle przestała jechać i zatrzymała się pomiędzy pietrami. Wtem tez spojrzałem po pasażerach windy, a raczej pasażerce i otepialem. To niemożliwe, aby Ona tu była. Tu uwieziona ze mną w windzie pomiędzy pietrami. Lily.

    OdpowiedzUsuń
  25. [ No to ja jakoś kulawo zacznę, bo mi się strasznie chce pisać, a nie wiem czy wieczorem mnie nie wyciągną na tą noc perseidów. :)]

    Statystyczni ludzie w jego wieku sobotnie poranki spędzali odsypiając ostatnią imprezę, która kończyła się tuż nad ranem. Jemu jednak daleko było do typu imprezowicza i on wstawał dość wcześnie po to, by sprawdzić skrzynkę mailową (te maile się same nie odpiszą), by potem zrobić zakupy (bo ojciec nie zrobi, a Navii nie ma w domu), by potem już z kompletnych nudów posprzątać cały dom przy dźwiękach ukochanego Milesa Davisa. Może dlatego kompletnie nie spodziewał się dzwonka do drzwi, który przerwał mu jeden z utworów. Laurion nie zdążył nawet nałożyć na siebie żadnego t-shirtu ( bo było za gorąco żeby paradować w domu w kompletnym ubraniu), nie zdążył skoczyć na wyższy poziom swojego mieszkanka by włączyć muzykę. Tak jak stał, tak podszedł do drzwi i uchylił je niepewnie, kompletnie nie spodziewając się.. Akurat jej. Każdego- Listonosza, pani z ogłoszenia o wynajęcie pokoju, który stał pusty, sąsiadki, która przyszła po cukier. Ale na pewno nie dziewczyny, dla której stracił kiedyś głowę (a to się bardzo rzadko zdarzało) i do tej pory sam nie wiedział co oboje zepsuli, że już razem nie byli.
    - Lily?- Mruknął niepewnie i otworzył drzwi, przeklinając się w duchu, że nie zdążył założyć koszulki. W ogóle pytanie było idiotyczne, zważywszy na to, że to na pewno była ona. Tylko jakim cudem?
    LAURION

    OdpowiedzUsuń
  26. Roześmiał się głośno, gdy coś sobie przypomniał.
    - A pamiętasz jak kiedyś razem z Maxem zrobiliśmy z ciebie żywego bałwana? - zapytał i spojrzał na nią. No wtedy jej nie było do śmiechu, ale chyba nic w tym dziwnego. W końcu dorwało ją dwóch chłopaków, którzy siłą wrzucili w zaspę i uklepali ją tak, że biedna drobna blondynka nie mogła się ruszyć. Potem była cała mokra i przemarznięta, ale wynagrodzili jej to gorącą czekoladą, wiec jakoś dała się udobruchać.
    Doszli prawie do brzegu, gdzie rzucił swoje piwa i rozłożył koc, na którym usiadł i zaczął rozwiązywać glany. Odetchnął głęboko świeżym morskim powietrzem, uśmiechając się szeroko pod nosem.
    - No... To lubię. Widzisz... I masz swój spokój i ciszę. Tylko te mewy bym powystrzelał i byłoby idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  27. - No wiesz, ale kupa na mojej głowie to nie jest część krajobrazu i wcale nie jest to przyjemne uczucie - mruknął i podał jej jedno piwo.
    Nie pił dzisiaj nic, więc jedno piwo mu nie zaszkodzi. Po godzinie będą mogli spokojnie wrócić do akademika, a i tak pewnie zejdzie im dłużej.
    Uśmiechnął się lekko i oddał jej lekko z łokcia.
    - Ej mała, nie pozwalaj sobie - powiedział i napił się nieco.
    - Mmm... To jest zbawienie... - mruknął i naciągnął kaptur na głowę, po czym opadł plecami na piasek - Krzycz jak będzie słońce wschodzić, dobra?

    OdpowiedzUsuń
  28. Znieczulica i obojętność ludzi od zawsze uderzały Eddiego niezwykle. Choćby ktoś umierał na ulicy, pewnie mało kto by się przy nim zatrzymał. A co dopiero pomóc jednej, biednej dziewczynie pozbierać rzeczy. Aż złość go ogarniała na samą myśl.
    - Żaden problem. - Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się pogodnie, machnąwszy niedbale ręką. No bo taka prawda, cóż to za problem pozbierać kilka rzeczy?
    - Poczekaj chwilę. - Chłopak również się podniósł i zdjął plecak z ramienia. Grzebał w nim chwilę, po czym wyjął paczkę chusteczek. Wziął jedną z nich i delikatnie wytarł krew z jej delikatnej, drobnej rączki. - Potrzymaj tak, co byś się nie wykrwawiła. - rzucił żartobliwie, bo rana w końcu wielka nie była. Ale warto było zatamować. - Teraz możemy iść. - Uśmiechnął się do niej i ruszyli w kierunku najbliższej apteki. - Co u mojej siostry... - Zamyślił się. - To, co zawsze. Wszędzie jej pełno i robi wszystko dla wszystkich. - Wzruszył ramionami ze śmiechem. Cała Jasmine. - Właściwie to ja wróciłem dopiero kilka dni temu i jeszcze się odnajduję. Jak u ciebie? - Zerknął na nią wesołymi, czekoladowymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Kochanie, ty się nie zapędzaj i zajmij się swoim - mruknął nieco rozbawiony i wyciągnął jej z ręki piwo. Nie miała prawa mu rozkazywać, bo równie dobrze mógłby ją zostawić tutaj samą na środku plaży i samemu wrócić do akademika. A kto, jak kto... Ale Lili powinna znać jego możliwości i wiedzieć, że był wstanie to zrobić.
    - Ale możesz ogrzać mi ręce... - szepnął i wsunął swoją dłoń pod jej sweter, układając w dole ciepłych pleców.
    Cóż... Wiatr ciągnął od oceanu i wcale nie należał do najcieplejszych, a tak przynajmniej miał swój mały prywatny grzejnik.

    OdpowiedzUsuń
  30. Szatyn odebrał od niej listy, przyglądając się im przez dłuższą chwilę, choć bez większego zainteresowania. Chyba nie potrafił od razu podnieść swojego wzroku, który spotkałby się z zielonymi oczami Lilian, bo wtedy już kompletnie nie wiedziałby jak ma się zachować. Krótkim spojrzeniem obrzucił jeszcze zepsutą skrzynkę na listy, próbując coś konkretnego z siebie wydusić.
    - To miło z Twojej strony. Wejdziesz?- Spytał niepewnie i rozsunął drzwi, by ewentualnie wpuścić ją do środka. Gdyby miała na to jakąkolwiek ochotę. A w to niestety wątpił, po tym wszystkim co się działo. Żeby jeszcze mieli problemy, konkretny powód.. Ale nic, rozeszło się i on dalej nie mógł zrozumieć dlaczego.
    Teraz przypomniał sobie, że w dalszym ciągu stoi przed nią bez koszulki i nerwowo podrapał się po głowie, tworząc jeszcze większy nieład na swojej głowie. Ona i tak już dobrze znała każdy mięsień, każdą bliznę i znamię.
    - Chcesz czegoś do picia?- Spytał po chwili i odłożył listy na szafeczkę, powracając wzrokiem do blondynki. Miał ochotę się uśmiechnąć, ale jego mięśnie jakby stężały. A nogi wrosły w ziemię.
    Ciekawiło go jeszcze czasem, czy w ogóle chciałaby spróbować jeszcze raz. Ale bał się zapytać. Ciota, a nie facet..
    Laurion

    OdpowiedzUsuń
  31. Vivianne, słysząc odpowiedź dziewczyny, natychmiast odwróciła się w stronę drzwi. Było już za późno - te znów się zatrzasnęły, a w pokoju zapanowała ciemność. Blondynka szybko odszukała włącznik.
    Nic dziwnego, że nic nie wiedziała o zatrzaskujących się drzwiach. Nigdy nie wychodziła stąd w ten sposób. Zawsze przesiadywała tutaj mnóstwo czasu, a i tak dziwiła się, że już pojawiali się inni uczniowie w poszukiwaniu kostiumów. Przecież dla niej minęło dopiero pięć minut!
    - A więc zatrzasnęłyśmy się razem. - powiedziała, po czym zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  32. Co za ironia, minęło tyle czasu, a dopiero teraz los daje mi tak cudowną okazję, aby wszystko jej wytłumaczyć. Bardzo pragnąłem w tej chwili opowiedzieć dziewczynie jak ta cała sytuacja wyglądała w moich oczach, chciałem wyjaśnić jej, że nie chciałem skrzywdzić. Nigdy, przenigdy nie miałem tego w zamiarach, o nie. Lily bowiem była dla mnie, tamtego czasu, wyjątkowa. Troszczylem się o nią, dbalem o jej bezpieczeństwo, a jednak i tak zadalem jej ból. Choć nigdy tego nie powiedziała, to wiedziałem to. Bo cóż innego można czuć, gdy dwie kochające się niegdyś osoby nagle tracą ze sobą kontakt? Tylko ból. Westchnąłem bezglosnie, wpatrujac się w blondynkę. Nie zmieniła się zbytnio z wyglądu, nadal była czarujacą kobietą.
    - Cześć. - odpowiedziałem. W mojej głowie kłębiły się pytania, które pragnąłem zadać dziewczynie, jednakże.. to nie była chyba najlepsza chwila. Mój wzrok nadal spoczywał na niej. I pomyśleć, że z taką łatwością ją utraciłem.
    - Chyba trochę tutaj posiedzimy. - dodałem, przypominając sobie o naszym położeniu. No, kolorowo się nie zapowiadało i wydawać, by się mogło, że obsługa specjalnie przedłuża ten krępujący moment. Być może i posiedzimy tutaj chwilę, albo kilka godzin. Mamy więc do wyboru krepujaca ciszę lub... sztywną rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  33. Oczywiście, że nie miał zamiaru tak tego zostawić. Uśmiechnął się kącikiem warg i odstawił na bezpieczną odległość swoje piwo, to samo zrobił i z jej butelką, tak by się przypadkiem nic nie zmarnowało. Nie wylało przypadkiem czy coś.
    Popatrzył na nią z dołu i uniósł nieco swe brwi.
    - Ty wiesz z kim zadzierasz? - zapytał rozbawiony i złapał jej nadgarstki po czy pociągnął ją nieco w swoim kierunku, tak, że była zmuszona do pochylenia się nad nim.
    - Nie przesadzaj, jesteś lekka - pokręcił głową - Tylko ja nie wiem, co teraz z tobą mam począć...

    OdpowiedzUsuń
  34. No i nie zadziałało, bo krzywdy nie miał zamiaru jej zrobić. Miał jeszcze jako takie wyczucie.Roześmiał się i przekręcił się tak, że teraz to ona była na dole, a on na niej siedział.
    - A ty myślisz, że mnie takimi słówkami przekonasz? - zapytał rozbawiony i pochylił się nad nią. Ugryzł lekko jej nos, nie mogąc przestać się śmiać.
    - Oj, Lili... Lili... - pokręcił głową i odsunął się od niej - Jak się teraz czujesz? Znowu ze mną na... - spojrzał w dół - Ze mną na brzuchu?

    OdpowiedzUsuń
  35. Odpowiedź na te wszystkie pytania była prosta. Przynajmniej w jego mniemaniu- Wszystko skończyło się, kiedy zmarła jego matka, kiedy on zamknął się w sobie, kiedy przez miesiąc nie wychodził z pokoju. Bo nie chciał, nie chciał, żeby akurat ona musiała na to patrzeć. I jednocześnie nie miał wtedy tyle odwagi, by jej o tym powiedzieć.
    A teraz pluł sobie w brodę, że zachował się jak dziecko, a nie jak mężczyzna.
    Skinął głową i zamiast doskoczyć do lodówki, szybko znalazł się na krętych schodach, po chwili schodząc już w szarym t-shircie i dopiero wtedy wyjmując szklanki i wodę z lodówki, którą szybko, nerwowo rozlał do szklanek. Jedną z nich ostrożnie podał Lilian, gestem zapraszając ją bardziej do środka.
    - Lilian..- Zaczął po chwili, kiedy to jej pozwolił wejść pierwszej na górze. Po chwili jednak przemyślał to, co od razu chciał jej powiedzieć. Już w jego głowie brzmiało to idiotycznie, więc pokręcił nią energicznie, starając się wymyślić coś na poczekaniu. I jak na złość nic nie przychodziło mu do głowy.
    - Chyba musimy porozmawiać..- Mruknął w końcu, bardzo cicho kiedy wszedł za nią do swojego pokoju, palcami nerwowo uderzając o brzeg szklanki, którą trzymał w dłoniach. Tak, jednak był wysoce beznadziejny. I wątpił czy jeszcze uda się to wszystko naprawić. A widząc jej delikatną twarz, jasne włosy i idealną figurę naprawdę chciał, by cokolwiek sobie wyjaśnili.
    LAURION

    OdpowiedzUsuń
  36. - Brakuje ci dominacji nade mną? - zapytał i zszedł z niej po czym położył się na swoim miejscu - A więc teraz masz sześćdziesiąt sekund i możesz zrobić ze mną co tylko ze chcesz. Ale proszę o jedno. Zadnym piwem ani wodą mnie nie oblewaj - odparł rozbawiony.
    Założył ręce za głowę, czekając na to, co ona teraz z nim pocznie. Szczerze mówiąc nie miał pojęcia na, co ona teraz może wpaść. Tyłka mu chyba nie skopie mu tyłka, prawda? A nawet jeśli to nie będzie to aż tak bolało. Przecież była taka drobniutka.

    OdpowiedzUsuń
  37. Vivianne nie zwróciła większej uwagi na nieme polecenie dziewczyny i zaczęła grzebać między wieszakami, co chwilę coś wyciągając.
    - U mnie? U mnie nie dzieje się nic... wartego uwagi. - odpowiedziała po krótkiej chwili zastanowienia. Wyjęła wieszak z długą fioletową suknią z okropnymi złotymi ozdobami i pokazała ją dziewczynie, jednocześnie robiąc zniesmaczoną minę.
    - Ty na pewno masz więcej rzeczy do opowiadania. Więcej ciekawszych rzeczy. - podkreśliła, znów odwracając się w stronę kostiumów.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wiedziałem, że nie spogląda na mnie bez.powodu. Również nie pragnalbym patrzeć na osobę, którą tak dogłębnie mnie zraniła. Mogłem do niej wtedy zadzwonić, ot co. Bo wlasciwie, to czemu się potem nie widywalismy? Coś było nie tak? Westchnąłem cicho, a następnie zacisnąłrm usta w wąska linie. Wątpię tez, aby miała jakąkolwiek ochotę ze mną rozmawiać. Przygryzlem dolną wargę nie wiedząc co dalej poczynić.
    - Długo jesteś juz w Nowym Jorku? - zapytałem. Może dziewczyna dowiedziała się, że tu osiadlem i przyjechała? Oh, głupota. To zwykły przypadek, na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  39. Szatyn oparł się o ścianę, nie mogąc oderwać od jasnowłosej oczu. Może nie powinien w ogóle na nią patrzeć? Wyglądała tak, jakby sobie tego nie życzyła. Co z tego, skoro Laurion próbował się skupić na czymkolwiek innym, ale kompletnie mu nie wychodziło. Już od jakiegoś czasu żył z przekonaniem, że oboje muszą porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko i może jeszcze to jakoś naprawić. Nawet myślał, co by mógł wtedy powiedzieć. A tu proszę- miał idealną okazję i kompletnie nie wiedział co ma zrobić. Może był tak zrezygnowany, widząc jej minę? Przecież ją znał. I czuł, że raczej nie ma już szans kompletnie na nic, żadnych szans. Może to go ściągało w dół.
    Po chwili jednak oderwał się od ściany i usiadł na podłodze, na przeciwko Lilian, patrząc na nią z dołu. Na tyle na ile go znała- widziała wyrzuty sumienia. Potworne wyrzuty sumienia.
    - Zrobiłem Ci wielką krzywdę, i chciałbym Cię przeprosić.. Naprawić to wszystko, tylko obawiam się, że na to szans już nie mam.- Westchnął ciężko i przez dłuższą chwilę jego ciemne tęczówki zawisły na jasnym dywanie. Nawet nie miał pojęcia, czy ona w ogóle wiedziała o tym, że jego matka zmarła. - Kiedy umarła Brigitte byłem wrakiem człowieka. Nie wychodziłem stąd przez długi czas. W sumie dalej jestem wrakiem człowieka, ale wtedy wolałem, żebyś nie musiała na to patrzeć. I liczyłem, że jakoś się z tym uporam, że wszystko wróci do normy. Nigdy nie miałem zamiaru zostawiać Cię bez słowa, ani stawiać Cię w takiej sytuacji.- Mruknął w końcu, starając się spojrzeć w jej tęczówki. Nawet do tej pory nie potrafił powiedzieć o matce inaczej niż po imieniu, tak było łatwiej. I gdzieś tam liczył, że chociaż w małym stopniu Lily go zrozumie.
    LAURION

    OdpowiedzUsuń
  40. Eddie roześmiał się na samo wspomnienie imprez w akademiku. Spędził tam chyba najbardziej dzikie chwile swojego życia, nie licząc niektórych spędzonych w Rosji (na których myśl roześmiał się znów). Oczywiście te, które pamiętał. Innych chyba wolał nie pamiętać i dobrze było, jak było.
    - Tak, rozumiem. Jak masz czasami dość, to wpadaj do nas. Ja i Jasmine zawsze chętnie cię przyjmiemy. Rodzice też, a Victora i tak ciągle nie ma. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się do niej szeroko.
    - Czy wyjeżdżam? Dopiero wróciłem po dwuletniej nieobecności. Raczej nigdzie się w najbliższym czasie nie wybieram. - powiedział rozbawiony. - A ty? Też na miejscu całe wakacje? - Spojrzał na nią z uwagą.

    OdpowiedzUsuń
  41. Uniósł nieznacznie brwi, ale nic nie powiedział. Uśmiechnął się jedynie kącikiem warg i przeczesał palcami jej jasne włosy. Jemu też było ciepło, dlatego wcale nie narzekał na to, że Lilian leżała na nim, a raczej jej głowa. Jedną ręką cały czas gładził jej włosy, a drugą złapał za butelkę z piwem, którego się ostrożnie napił, aby przypadkiem nie oblać siebie, ani dziewczyny. Jeszcze tego by brakowało, aby obaj śmierdzieli alkoholem. Chociaż... W jego głowie tlił się jeden dość durny pewnie pomysł. Rozebrałby się chętnie i wleciał do tej lodowatej głowy, ale nie był taki do końca pewny czy jest to w ogóle dobry pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  42. Otworzył dość niechętnie oczy i również usiadł. Uśmiechnął się szeroko, widząc ten widok. Doskonale można było dostrzec jak kolejne centymetry słońca jakby wyłaniają się z wody. Ten widok podsycał jeszcze bardziej chęć wskoczenia do oceanu. Tak jakby ta ogromna czerwona kula ogrzewała tą wodę i gdzieś tam w oddali nawet bulgotała. Ale oczywiście były to tylko wymysły jego chorej wyobraźni.
    - Chodź... - pociągnął ją za rękę by wstała i przez chwilę ich spojrzenie się spotkało, ale on się tylko uśmiechnął. Złapał za swoją bluzę i ściągnął ją, po czym rzucił na koc, następnie zabrał się za rozpinanie jego swoich spodni.
    Tak doskonale pamiętał te sytuacje gdy przed kimś, dla udowodnienia się całowali. Jednak nigdy tego później nie powtarzali. Nigdy nie zdarzyło im się pocałować tak naprawdę, a kto wie do czego by to później doprowadziło?

    OdpowiedzUsuń
  43. Skinalem głową, potakujac przy tym. Mój wzrok nadal przykuty był do jasno wlosej. Pragnąłem, aby choć raz spojrzała na mnie tymi swoim dużymi.zielonymi oczyma. Aczkolwiek nie chciałbym widzieć w nich chłodu, który słyszę również w wypowiedziach dziewczyny. Jest do mnie zdystansowana i nie dziwi mnie to, a wręcz podziwiam za to, że potrafi od tak mnie odtracic. Pewnie juz nic nie czuła, wyleczyła się ze mnie. Tak sądzę.
    - Nie wiem czy to jest odpowiednia chwila na wytłumaczenia. - rzekłem, po czym przełknąlem głośno sline. Bałem się tej rozmowy, myslalem, ze nigdy do niej nie dojdzie. - ale nie wiem czy inną bedzie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Vivianne w końcu wyciągnęła wieszak z sukienką w kolorze pudrowego różu i uznając, że ta się nadaje, odłożyła ją na niewysoki stolik.
    - Akademik jest spokojny aż dopóki wszyscy nie zaczną wracać z imprez. - powiedziała, na chwilę odrywając się od ubrań i odwracając się w stronę dziewczyny. Sama mieszkała w akademiku i dobrze wiedziała, jakie zwyczaje panowały tam w czasie wakacji. Osobiście nie miała nic przeciwko ludziom, którzy codziennie imprezowali. Aż dopóki nie zaczynali śpiewać hymnu na cały głos.
    - To wszystko wydaje się fajne, kiedy jest się w tej grupce. Gorzej jest, kiedy siedzisz w pokoju i próbujesz spać. - dodała.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zatrzymał się na chwilę, a dokładnie w momencie gdy jego spodnie opadły do kolan, ukazując jego czerwone bokserki.
    - To nie ma być striptiz dla ubogich, kochana... - pokręcił głową i znów zabrał jej piwo.
    Złapał jej ręce i ustawił do góry, po czym ściągnął jej sweter.
    - To jest znak, że idziemy do wody, powitać słonko i nowy dzionek - odparł i po chwili sam wybuchnął śmiechem. Sam nie wiedział skąd brał tak durne pomysły. Ściągnął do końca spodnie i koszulkę, zostając już w samych bokserkach. Włosy zebrał na czubku głowy i związał je w niesforne coś co niby przypominało koka czarną gumką, którą trzymał na nadgarstku.
    - Rozbierasz się, czy mam to zrobić sam, a może wrzucić mam cię w ubraniach byś potem mi marzła? - popatrzył na nią, krzyżując ręce na piersiach. Miała całkiem spory wybór.

    OdpowiedzUsuń
  46. Westchnął bezgłośnie, kiedy go przytuliła. Spodziewał się raczej krzyku, obwiniania go, wyzwisk i tym podobnych rzeczy. Nie spodziewał się, że ona ot tak, po prostu będzie w stanie go przytulić. I mieszała mu tym w głowie, chyba za bardzo. Doskonale go znała- Jeśli nie chciała do tego wracać, nie powinna mu mącić w głowie, właśnie w taki sposób.
    - Wolałem żebyś była na mnie zła, niż miała się ze mną męczyć. Możesz spytać Navii jak to wtedy wyglądało. Uwierz mi, do tej pory twierdzę, że wybrałem mniejsze zło.- Mruknął jej do ucha i oparł policzek na jej drobnym ramieniu. Nie miał już odwagi pytać dalej. Ani o cokolwiek prosić. Póki co napawał się jedynie tym, że właśnie tu była, że nie krzyczała, że nie rozbiła mu tej szklanki na głowie. Że siedziała tak blisko, że wszystko zaczęło wirować mu w głowie. - Jestem idiotą, z tym, że teraz trochę mniejszym.- Przyznał, kiedy podniósł ostrożnie głowę i tym razem to on górował nad nią, spoglądając jej w oczy. Nie miał zamiaru póki co wypuszczać jej z objęć, chyba, że by nalegała. Ale bał się zrobić cokolwiek więcej, by tego nie zepsuć. W tym momencie wielkim wyczynem było powolne przesuwanie ciepłą dłonią po dobrze mu znanych Lilowych plecach.
    LAURION

    OdpowiedzUsuń
  47. Przyglądał się jej gdy się rozbierała, ale wcale nie dlatego, że był jakimś zboczeńcem. Już dawno wiedział, że ma idealną figurę, dlatego w tym momencie może nie zwrócił na to aż takiej uwagi jak na jej minę. Dlatego bez słowa sięgnął po swoją koszulkę i nałożył ją na nią.
    - Teraz jesteś gotowa - odparł i gdy otworzyła oczy obdarzył ją szerokim uśmiechem.
    Może bywało, że na imprezach kogoś zaliczył, ale znowu nie bywało to tak często, a zdesperowany nie był na tyle, by rozbierać ją wzrokiem czy do czegokolwiek zmuszać. Chciał tylko by weszła z nim do wody. Tylko tyle. A widział, że miała problem z pokazaniem się w bieliźnie, to chciał jej tylko pomóc. Nic poza tym.

    OdpowiedzUsuń
  48. Przygryzlem dolną warge, zastanawiajac się intensywnie. Po chwili postanowiłem usiąść na chłodnej posadzce, aby zrównać się z dziewczyną. Teraz, po tylu, latach miałem opowiedzieć jej jak było, choć sam dokładnie nie wiedziałem co się wydarzyło. Mogłem jej jedynie powiedzieć jak Ja to widziałem, to wszystko.
    - Nie wiem czemu nasz kontakt się zerwał. - powiedziałem szczerze, bawiąc się z nerwów rękoma. Wziąłem głęboki oddech. - Nie mam pojęcia czemu przestaliśmy się spotykać. Pewnie pomyslisz, że Cię wykorzystałem Lily, ale tak nie było. Kochałem Cię. Szczerze i mocno kochałem. Potem.. tak się to rozeszlo, nie pytaj czemu, sam chciałbym to wiedzieć. I pomyślałem, że może było coś nie tak i wyjechałem z kimś, bo nie odezwalas się. Ja tez się nie odezwałem, stchorzylem. - rzekłem z grymasem smutku na twarzy. Niegdyś moja kochana Lilian, a teraz jak obcy ludzie siedzimy daleko od siebie i rozmawiamy. Spojrzałem na nią swoimi niebieskimi oczami. Chciałbym jej to wynagrodzić, cały ten czas. - Nie chciałem Cię skrzywdzić, ale wiem, że zapewne to zrobiłem. Nie miałem złych intencji, zawsze chciałem być blisko Ciebie i chronić Cię. Zawsze Lily, zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  49. A z tej dwójki to ona miała być pierwszą mokrą. Dlatego gdy poczuł zimne krople na plecach, wyprostował się mimowolnie, a na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.
    - Oj... - zaczął, odwracając się powoli w jej kierunku - Jeszcze tego pożałujesz, mała... - mruknął i uśmiechnął się zadziornie pod nosem, co sugerowało, że chodzi mu złowieszczy plan po głowie. Nie musiał za nią biec, bo stała tuż obok niego, dlatego złapał ją w pasie i podniósł, po czym zaczął wchodzić coraz głębiej. Nie zwracał uwagi na to, że blondynka fika nogami i krzyczy. Miał zamiar się zemścić. Wchodził coraz głębiej i z każdym krokiem było coraz trudniej, ale nie poddawał się. Gdy woda sięgała mu nieco powyżej pasa puścił ją, uważając jednak na to, by przypadkiem nie zaczęła mu się topić, dlatego był w pogotowiu.
    Naprawdę nie wybaczyłby sobie tego gdyby Lili się coś stało... Za bardzo ją lubił, za bardzo cenił sobie czas, który razem spędzali. Gdyby coś spieprzył naprawdę by sobie tego nie darował. To fakt... On potrafił ją rozumieć bez słów, ale i ona. Przecież doskonale pamiętał jak przyszedł do niej w środku nocy po jakiejś bójce i po prostu siedział w milczeniu, bo potrzebował czyjejś obecności a nie słów pocieszenia. Ona pod tym względem była idealna...

    OdpowiedzUsuń
  50. Szczerze mówiąc był na to przygotowany. Poza tym najgorszą część ciała do zanurzenia miał już dawno w wodzie, więc nie protestował nawet, tylko gdy się wynurzył zaczął się śmiać i odgarnął jasne kosmyki z policzków dziewczyny.
    - Cała moja bluzka się do ciebie klei, zmokła kuro - wytknął do niej język i zaczął chlapać wodą. Teraz mu było nawet całkiem ciepło, ale chyba nie chciał sobie wyobrażać tego, co będzie później jak wydostanie się na brzeg.
    Mimo tego, że woda była całkiem w porządku, widział jak wargi Lilian sinieją i to nie do końca mu się podobało. Dlatego po wygłupach znów przerzucił ją sobie przez ramię i ze śmiechem wyszedł na piasek, jednak ją postawił dopiero na kocu tak, że miała czyste stopy, a nie tak jak on obklejone całe piaskiem.
    - Proponuję wytrzeć się twoją koszulką, by ubrać suchy sweter na to.

    OdpowiedzUsuń
  51. Mogła się śmiać, ale bynajmniej nie miał zamiaru siedzieć i prowadzić w mokrych gaciach, dlatego odwrócił się do niej plecami i ściągnął bokserki, pokazując jej swój blady tyłek. Był facetem, w dodatku bezwstydnym, więc to nie powinno jej aż tak zadziwić.
    - Poradzę sobie - odparł jeszcze zanim ubrał spodnie i spiął je paskiem. Narzucił na nagi tors swoją czerwoną bluzę i kaptur na głowę. Zaraz mu było cieplej.
    - A teraz... Teraz jedziemy do twojego pokoju, ja się kładę do twojego łóżka, bo mi to wcześniej już proponowałaś, a ty mi robisz cudowną kawę i nawet nie pozwolę ci się sprzeciwić, bo w innym razie wylądujesz w ciuchach pod prysznicem - wytknął język i zabrał wszystkie ich mokre rzeczy, po czym ruszył prosto do auta.
    Takie poranki lubił najbardziej, bo były zapowiedzią cudownego dnia, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  52. Vivianne znów odwróciła się w stronę wieszaków, przyglądając się długo każdej kreacji, która nie miała okropnego koloru i złej długości.
    - Tylko nie kawa. Nie lubię kawy. - oznajmiła do zielonej sukni, którą po chwili przyłożyła do siebie, patrząc jakby w niej wyglądała. - W roku szkolnym przyjadą wszyscy i nie będzie już tak pusto... ale być może nie będę musiała się tym martwić. - powiedziała i spojrzała na dziewczynę przez ramię. - Może będę miała mieszkanie. - dodała ciszej, jakby miały do czynienia z wielką tajemnicą.
    Chwilę później rzuciła na stolik kolejną suknię. Zazwyczaj na koniec wizyty Vivianne znajdowało się tam około siedmiu sukienek.

    OdpowiedzUsuń
  53. Zacisnął lekko palce na jej drobnej dłoni i skierował się w kierunku auta. Tam wszystkie rzeczy położył na tylnym siedzeniu, a sam zanim wsiadł otrzepał swoje stopy z piasku. Nie chciał przy pedałach zrobić pustyni, bo kto to by później niby posprzątał. Zanim on by to zrobił minęłoby kupę czasu. W końcu jednak wsiadł i ruszył w kierunku akademika. I teraz upłynął im czas na śmiechu i pogodnych rozmowach. Naprawdę przy żadnej dziewczynie nie czuł się tak dobrze jak przy Lilian. Może i zawsze traktował ją bardziej jak siostrę, ale czasami łapał się na tym, że ją ocenia, że mówi sobie w myślach, że akurat dzisiaj wygląda wyjątkowo ładnie, albo, że uśmiecha się jakoś pogodniej niż zwykle. Jej obecność wprawiała go w doskonały nastrój i czuł się jakoś spokojniejszy gdy miał ją na oku.
    Gdy dojechali na miejsce, grzecznie poszedł w kierunku swojego pokoju, miał wziąć prysznic, to go weźmie, ale przy okazji się przebierze. Czasami myślał, że mógłby przenieść pół szafy do Lili, bo i tak często u niej już przesiadywał. Po niespełna piętnastu minutach wylądował w jej ciepłym łóżku i przykrył się puchatą kołdrą, która pachniała dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  54. Eddie, niestety, nie unikał takich imprez. Teraz połowy żałował, bo czasami zdarzało mu się robić naprawdę głupie rzeczy. Choć nigdy nie przekroczył pewnych granic, to wiele rzeczy nie powinno się w ogóle wydarzyć.
    - Pewnie, zapraszamy. - powiedział wesoło, wciąż się uśmiechając. Wiele osób uważało go przez to za naćpanego. - Miła atmosfera? No, w sumie. O ile któreś z nas nie wstanie lewą nogą. - Zaśmiał się.
    - To możesz dogadać się z Jasmine i pojedźcie gdzieś. Chociaż na weekend. Ona też biedna siedzi całe wakacje w domu. Szkoda czasu. Przyjdzie szkoła, to się nasiedzimy. - Tak, on też. Ciągle zastanawiał się, jak będzie wyglądała jego praca w szkole, którą skończył zaledwie dwa lata temu.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Wiem, widzę... - uśmiechnął się kącikiem warg - usiadł powoli, opierając się plecami o ścianę.
    Sięgnął po kubek, który ujął w swe dłonie i napił się powoli.
    - No tak, piję kawę, leżąc w łóżku, a w sumie może lepiej byłoby wypić ciepłe mleko i położyć się spać? Nawet siódmej rano nie ma - odparł, gdy tylko spojrzał na zegarek. Jednak wzruszył ramionami i gdy całą wypił, przesunął się nieco, by zrobić jej miejsce i dopiero wtedy się położył.
    - Chyba się pomieścimy, co? Nie mamy takich szerokich tyłków - odparł szeptem i zamknął oczy, rozkoszując się tym cudownym spokojem.

    [Dobranoc ja uciekam ^^]

    OdpowiedzUsuń
  56. Wcale nie protestował gdy objęła się jego ręką. Uśmiechnął się lekko i przesunął się nieco bliżej, przez co mogła poczuć jego ciepło na całym swoim ciele. Może i wpadł mu jakiś głupi pomysł do głowy? Tyle, że jemu nie wydawał się wcale taki głupi, jedynie nieprzewidywalny i nieprawdopodobny w jego wykonaniu. Nie, że tego nigdy nie robił, tylko nigdy nie myślał, że kiedykolwiek będzie miał taką przyjemność z Lilian. Cały czas się uśmiechał, w końcu jednak uniósł się na jednym łokciu u spojrzał na jej przeuroczą buzię. Wolną rękę wyciągnął i kciukiem przesunął po jej delikatnym policzku.
    - Nie mam chyba ochoty spać... Udawać też nie... - szepnął, kręcąc lekko głową.
    Odgarnął jej jasne kosmyki z karku i schylił się, a dziewczyna mogła poczuć jego rozgrzane wargi na swojej skórze. Muskał ją tak delikatnie, jakby była jakimś największym skarbem na świecie. Dłonią zaś gładził jej płaski brzuch pod luźną koszulką. Masował, lekko drapał i podszczypywał, ale z wyczuciem, tak by sprawiało jej to przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  57. Zastygł w bezruchu na moment. Uniósł nieznacznie brwi. Rękę nieco odsunął od jej ciała, jednak został pod bluzką, a twarz nieco oddalił od szyi Lilki.
    - A więc mam przestań? Mam nie robić nic? Tak? - zapytał i wyjął rękę spod kołdry. Jeżeli właśnie tego chciała był wstanie to zrobić. Nie było w tym większego problemu. Jeżeli tego chciała? Póki był wstanie zaprzestać takich działań to robił to, ale... Nie zawsze musi tak być. Na szczęście blondynka nigdy go nie prowokowała, a potem tak po prostu się odsuwała. Była po prostu sobą, dlatego potrafił szanować jej decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  58. No jak widać ważne było dla niego jej zdanie i to, czego ona chce. Nie miał zamiaru dla seksu zrezygnować z tego wszystkiego, co z nią miał. Po kto inny, jak nie ona będzie się decydował na jego durne pomysły? Miał w planach skok na bungee i chciał ją zabrać ze sobą. Nie musiała z nim skoczyć, ale w sumie mogłoby być to ciekawe przeżycie.
    - Widzisz, wiele razy jeszcze mogę cię zaskoczyć - mruknął i uśmiechnął się pod nosem. Złapał ją mocniej wokół pasa i przyciągnął ją jak najbliżej do siebie. Całkiem przypadkiem poczuł jej tyłek na swoim kroczu i stwierdził, że ten ruch wcale nie był najmądrzejszym w tym momencie. Mimo wszystko ją szanował i w ogóle, ale był tylko facetem. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  59. Odetchnął głęboko, by nieco ochłonąć.
    - No... Może i ja jestem kochany, ale nie mój kolega wiesz... - mruknął nieco niezadowolony i musiał się nieco od niej odsunąć. Ale nie wyrwał rąk z jej uścisku, starał się to zrobić tak, by jednak się za bardzo od niej nie oddalić.
    Co do popsucia relacji. Raz zdarzyło mu się odmówić przyjaciółce seksu i to też potrafiło nieźle popsuć ich relację. Nie zawsze potrafił, nie z każdym potrafił się przespać. No i nie był też robotem, który był zwarty i gotowy w każdej chwili. Był facetem, ale był też tylko człowiekiem.
    - Chcesz to śpij, ale mnie się naprawdę nie chce - pokręcił głową, mając już w sumie ochotę wstać. Chyba potrzebował też nieco izolacji od niej. W końcu nie jego wina, że jej bliskość działała na niego tak, a nie inaczej, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  60. Moje usta wygięły się w grymasie bólu. Obydwoje tęsknilismy, obydwoje to przeżywaliśmy. Byłem głupi, to leżało w moim obowiązku, aby do niej zadzwonić. W końcu jestem mężczyzną i powinienem to zrobić jak najszybciej, a nie zrobiłem nic. Jak totalny idiota. Przygryzlem dolną wargę, jednocześnie siadajac koło dziewczyny na zimnej posadzce windy. Pragnąłem ją przytulić, ucałowac policzki, ale czy to co było kiedyś w ogóle wroci? Kto wie. Westchnąłem bezglosnie. Z kieszeni wyjąłem chusteczkę i nie zastanawiając się dłużej wytarłem łzy na bladych policzkach dziewczyny. Zrobiłem to ostrożnie i uważnie, bez zbędnych ruchów. W końcu jasnowlosa mogła nie życzyć sobie takich gestów. Przecież tyle się zmieniło..

    OdpowiedzUsuń
  61. Zacisnąłem usta w wąską linię, słysząc komentarz dziewczyny. Wypchnęła mnie ze swojego życia, nic dziwnego. Spodziewałem się nawet gorszej reakcji ze strony, albo.. lepszej? Zresztą, co Ja sobie wyobrażałem. - Przepraszam. - rzekłem ze szczerością w swoim aksamitnym głosie. Kiedyś napisałem list, rok temu, do Lilian. Jednakże byłem tchórzem, nie wysłałem go. Nadal jest w moim mieszkaniu i leży na półce. Co do rodziny, prawdziwej nie miałem. Ani kochającej mnie żony, ani dziecka, którego pragnąłem.

    OdpowiedzUsuń
  62. Po tym jak pozwoliła mu się nieco odsunąć było trochę lepiej, dlatego ułożył policzek na poduszce i zamknął oczy. Może i on potrafił zasnąć po kawie? Tak jakoś zachciało mu się spać. Dlatego też ziewnął i uśmiechnął się pod nosem.
    - Rolki... Możemy iść na rolki, choć nigdy nie jeździłem - mruknął pozwalając swoim ciemnym kosmykom opaść na twarz.
    - A na imprezę chyba jakoś nie mam ochoty - mruknął i ziewnął po raz kolejny. Chyba sam sobie wmawiał, że jest zmęczony, ale w sumie... On nie spał od 24 godzin, więc miał prawo być zmęczonym.

    OdpowiedzUsuń
  63. Kolejne pytanie, które miało dość skomplikowaną odpowiedź i trzeba ją ująć tak, by nie skrzywdzilo bardziej dziewczyny. Wziąłem głęboki wdech, patrząc na zielonooka. Nadal wyglądała cudownie, anielsko, a jej charakterek... cóż, go nie mogę ocenić po tak krótkiej wymianie.zdań. - Gdy minęło juz dużo czasu odkąd straciliśmy kontakt, postanowiłem ułożyć sobie życie na nowo. - powiedziałem, przymykajac przy tym oczy. Głowę oparlem o ścianę windy. Przez chwilę nic nie mówiłem, siedziałem cicho. Jednak parę sekund później znów przemowilem. - Ożeniłem się, ale.. nietrafnie. Zostawiła mnie parę miesięcy później właśnie tu, w Nowym Jorku. Wcześniej właśnie tu wyjechalismy, bo ona tak chciała. - powiedziawszy to, zamilkłem. Nie wiedziałem, jak dziewczyna na to zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  64. Pokrecilem głową, chcąc zaprzeczyć jej słowom. Chciałem krzyczeć, że tak nie było, że nigdy o niej nie zapomniałem. Mnie tez było trudno, nawet bardzo. Każda kobieta, z którą w późniejszych czasach się spotkałem miała coś z jasnowlosej, co tylko mi o niej przypominało i o popełnionym przez siebie błędzie. - Napisałem list do Ciebie. - szepnąłem w końcu. - ale nigdy go nie wysłałem. Prawdopodobnie nadal leży na półce. - Żałowałem, że nie walczyłem o nią, że bardziej się nie postarałem. - Nigdy o Tobie nie zapomniałem, a teraz.. nawet będziemy zdani na siebie, bo wspomniałas, że chodzisz do Liceum im. Platta. No widzisz, Ja tam uczę. - Te wyznanie na pewno nie należało do trafionych w okazję, powinienem powiedzieć jej to później, ale jakoś nie potrafiłem się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  65. [Możliwe, bardzo możliwe, że mnie znasz ^,^ Hm... W sumie nie mam nic przeciwko negatywnym relacjom ;) I mniej więcej wiem, o co ci chodzi. Mam zacząć, prawda? Cóż, postaram się zrobić to jak najszybciej ;)]

    Lorcan Wayne

    OdpowiedzUsuń
  66. Ostatni komentarz nieco mnie rozzloscil. Nigdy nie poszedłem z uczennicą do łóżka, prócz Lilian. Nie jest na tyle głupim człowiekiem, aby powielać swoje błędy z przeszłości. Tak, po części związek z Lilian był błędem, w końcu obydwoje na tym ucierpielismy. - I vice versa, Lily. Ja tez czekałem. - mruknąłem niezadowolony. Nie mozna przecież całą winę zrzucić na mnie. Owszem, jestem mężczyzna i powinienem wyjść z inicjatywą, aczkolwiek dziewczyną również mogła do mnie zadzwonić następnego dnia. - Nie chciałem mieszać Ci w życiu tym listem, na pewno ulozylas sobie życie, a list by to tylko pogorszył. - Rozprostowalem nogi, usadawiajac się w wygodniejszej pozycji. Trochę tu jeszcze posiedzimy. No i wtem zgasło światło. Tak o, na domiar złego, nie?

    OdpowiedzUsuń
  67. Jako mały chłopiec bałem się ciemności, ale rodzice sprytnym sposobem pokonali moje lęki. Teraz w głębi duszy dziękowałem im, gdyż wyglądałoby to dość komicznie. Teraz ciemność była dla mnie czymś wyjątkowym, uwielbiałem ją. Ale razem z nią szły też wspomnienia. Pamiętałem bowiem jak będąc jeszcze w Londynie zabierałem Lilian w środku nocy na opustoszałe miejsca, tylko po to, aby obejrzeć z nią cudowne gwiazdy. Westchnąłem cicho, wiedząc, że to może już nie powrócić. Zaprzepaściłem swoją szansę na cudowną przyszłość z jasnowłosą. Mogliśmy być w szczęśliwym, wspaniałym zwiąku, a ja.. ja po prostu wyjechałem. Ironia losu. Może mój były szef miał rację? Może miałem dać spokój Lilian wcześniej?
    - Lily.. Lilian. - wyszeptałem. Dłonią odnalazłem jej ramię i lekko je pomasowałem, chcąc dodać jej choć trochę otuchy. - Będzie dobrze.
    Czy będzie? Nie wiedziałem tego w danej chwili, czas pokaże jak sprawy się potoczą. Ale cóż miałem jej innego powiedzieć? To jest takie.. uniwersalne, zawsze się to mówi na pocieszenie, a nic innego nie przychodziło mi wtedy do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  68. Pozwoliłem jej na ten gest, nie miałem nic przeciwko temu, a nawet delikatnie rozsunąłem ramiona, aby było dziewczynie wygodniej. Pogłaskałem ją po głowie, jednocześnie zgarniając z jej delikatnej twarzyczki niesforne kosmyki włosów. I znów poczułem się jak wtedy, jakbnym był w tej chwili za nią odpowiedzialny, jakby znów było dobrze. A nie było, to co się dzieje teraz między nami jest odwrotnością dobrego. Nie potrafiłem się skupić i powiedzieć nawet coś sensownego. A to wszystko za sprawą jednego, amłęgo uścisku, który przywrócił wszystkie wspomnienia. Bolesne wspomnienia. Jestem idiotą, na prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  69. Rzeczywiście, powrót do rzeczywistości nie wchodził teraz w grę. Znów mielibyśmy udawać? Bo przecież inaczej nie da rady, prawda? Nie chcę, aby znów przeze mnie cierpiała, ale z drugiej strony nie pragnę też udawać, że nigdy między nami niczego nie było. Bo było i to wiele. Moja pierwsza prawdziwa miłość, bo przecież te z czasów nastolatka to nic takiego, zwykłe zauroczenia. Natomiast Lilian.. Lilian była inna. Może dlatego najbardziej ją faworyzowałem wśród uczniów? Może dlatego coś do niej poczułem wtedy? Dziewczyna jest o wiele młodsza ode mnie, a czuję się jakby była w moim wieku. Jest wyjątkowo zdolna i inteligentna, ot co. I da się z nią porozmawiać na każdy temat, co bardzo niegdyś potrzebowałem. Ona chyba jako jedyna wie prawdę o mojej rodzinie, jakiego despotycznego ojca miałem i co z naszą rodziną wyprawiał. Wiedziałem, że mogłem jej zaufać i wtem *poof*, wszystko zniknęło, rozprysło się jak bańka mydlana.

    [Oczywiście (; Oh, widzisz - dobrze, że napisałaś o zdjęciach, bo muszę poszukać nowej twarzyczki dla Davida, ta mi się znudziła, haha :p]

    OdpowiedzUsuń
  70. Przyciągnąłem ją nieco bardziej do siebie, chcąc poczuć jeszcze bardziej jej bliskość chociaż przez tą krótką chwilkę kiedy jesteśmy tutaj uwięzieni. Oddałem jej pocałunek czule. Objąłem ją swoimi silnymi ramionami, aby przypadkiem mi się nie odsunęła, aczkolwiek jeżeli by chciała, nie trzymałem jej na siłę. Palcem przejechałem po jej delikatnej skórze przedramienia.Być może i rozejdziemy się, gdy wina ruszy i każe z nas wysiądzie na upragnionym piętrze, jednakże chciałem zapamiętać jak najlepiej ten moment.

    [Szczerze mówiąc, to myślę nad twarzyczką Chrisa Pine oraz Jamesa Franco :D I nie wiem którego wybrać. Hm, albo znasz jakiś ciekawych mężczyzn? :p]

    OdpowiedzUsuń
  71. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz po plecach czując jej dotyk. Uśmiechnąłem się pomiędzy pocałunkami, czując jej bliskość. Pogłębiłem pocałunek o jeszcze kilka milimetrów, aby był bardziej namiętni niż dotychczas. Moje ręce wędrowały po jej delikatnym, kruchym ciałku z czułością oraz troską pałającą do jasnowłosej. Dłonią przeczesałem jej gęste, blond włosy, jednocześnie rozplatając je z gumki. Pragnąłem, aby ta chwila się nigdy nie skończyła, choć wiedziałem, iż zapewne obsługa za niedługo naprawi windę i ruszymy.

    [Ha, zmienione. na Jamesa Franco <3]

    OdpowiedzUsuń
  72. [W mojej karcie to Daniel Tighe jeżeli ma to pomóc :D Długo siedzisz na kompie? Bo nie chce mi się spać, a nie chce mi się odpisywać, ale zaraz to pewnie zrobię, ale jak z drugiej strony sie zaraz zwijasz to też nie ma to sensu xD]

    OdpowiedzUsuń
  73. [Nie tłumacz mi jakich blogach, bo ja i tak się nie znam. To jedyny, na którym jestem. A swój też kiedyś prowadziłam halloween-town, ale to jeszcze na onecie ;x]

    OdpowiedzUsuń
  74. [Mnie to nie przeszkadza ;) ]

    Zamruczał mimowolnie, nieco unosząc ramiona, tak jakby chciał w nich schować swoją twarz.
    - Weź mi tak nie rób... - wymruczał i pokręcił lekko głową. Kark miał strasznie wyczulony na jakikolwiek dotyk, więc nawet takie drobne pieszczoty mogły się skończyć źle dla Lilki. Ponieważ jeżeli ktoś go do czegoś prowokował, to on z czasem tracił cierpliwość i nie patrzył już na nic, ani na nikogo. Brał, co chciał. Można było to nazwać seksualnym amokiem, ale taki już był. Niestety. Tak więc blondynka powinna uważać na wszystko, co w tym momencie wyczyniała.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Na gadu Cię chyba nie ma, co? :D A to się cieszę :D ]

    Nie potrzebował wiele czasu aby usnąć. Nie wiedział też ile spał, bo obudził się, a obok niego nikogo nie było. Co ważniejsze, nie było Lilian. Zmarszczył nos i powoli usiadł, zwlekając się jakoś z tego łóżka. Spojrzał na zegarek. Dochodziła pierwsza po południu. Dla niego w sumie młoda godzina, więc tylko wzruszył ramionami, po czym podszedł do okna, aby zapalić papierosa. Usiadł sobie na parapecie i spojrzał w dół. W sumie nawet nie pamiętał, że zgodził się na wyjście na rolki, bo skąd on niby ma teraz rolki wytrzasnąć?

    OdpowiedzUsuń
  76. Zamrugał kilkakrotnie, nieco zaskoczony natłokiem jej słów, choć chyba powinien się już wcześniej do nich przyzwyczaić.
    - No, no... Widzę, że gdy spałem to nie próżnowałaś, bo jak widzę ustaliłaś już cały plan działania i widzę, że nie mam już nic do gadania - pokręcił lekko głową z rozbawieniem. Uśmiechnął się pod nosem i zgasił papierosa.
    Wygładził nieco swoją koszulkę i spojrzał na swoje dresowe spodnie, które na rolki w sumie się nadawały.
    - No to ja jestem już gotowy - zszedł z parapetu i popatrzył na nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A i ja idę jednak spać, bo jutro muszę wcześnie wstać ;x]

      Usuń
  77. Piekielne światło. A że musiało w tej chwili się zapalić. Normalka. Wziąłem głębszy oddech, po czym lekko oderwałem się od dziewczyny. Tak bardzo nie chciałem stąd wyjść, nie chciałem, aby to się skończyło. Moje niebieskie oczy zlustrowaly ją uważnie, każdy jej ruch, reakcję. Winda delikatnie podskoczyła do góry, ale nie ruszyła. Jeszcze mieliśmy chwilke. Dosłownie moment dla siebie, sam na sam.
    - Jest tam kto? - usłyszałem zapytanie za masywnych drzwi windy. A więc idą po nas. Jednak. Westchnąłem cicho, po czym mój wzrok wylądował znów na blondynce.

    OdpowiedzUsuń
  78. Czar prysł w tej samej chwili, gdy światło rozjaśniło pomieszczenie. Widocznie tak już musi być. Los dał nam szansę, albo bardzko małą. Przecież w taką chwilę nie da się odratować tego, co było kiedyś. Zresztą.. nie wiadomo czy dziewczyna chciała odnowić to wszystko, czy też raz, a porządnie zapomnieć. Idąc za przykładem jasnowłosej, leniwie stałem z zimnej posadzki winy. Do moasywnych drzwi dobijała się obsługa, chcąc wiedzieć, czy są w windzie jacyś ludzie. Co chwilę zadawali pytanie, więc w końcu odpowiedziałem na nie twierdząco. Następnie zerknąłem na blondynke, która stała po drugiej stronie windy. Czyżbyśmy już udawali? Pokręciłem przecząco głową, podchodząc do Lilian. - Spotkajmy się. - szepnąłem jej do ucha.

    OdpowiedzUsuń
  79. [nie bądź tak pesymistycznie do tego nastawiona, a nóż będzie to jedyna postać, która od początku do końca będzie szczęśliwa?(o ile można powiedzieć, że jest szczęśliwy xd). Tak czy siak ja się zastanawiam nad tym powiązaniem i ni w kij ni w oko nic zawiłego nie mogę wymyślić :(
    Chyba, że przypadkiem trafiłby na jakąś dziką imprezę(on na imprezie? dzikiej?! ;D) i Lilian próbowałaby go upić w trupa, bo znać się muszą bo ten sam rok i zajęcia niektóre też wspólne mają. Albo... Mogłaby być tą już obcą dziewczyną, ale myślę, że mogłybyśmy chociaż raz w życiu mieć jakąś od początku w miarę udaną relacje, więc to w gruncie rzeczy odpada xd]

    OdpowiedzUsuń
  80. [Dokładnie tak, Ty zaczynasz <3 Mogą się tylko kojarzyć, zobaczymy co nam z tego wyjdzie :D Poza tym, Twoje z moimi? To moje postacie świrują przez Twoje ;D
    Haha mój Milesik jest najgrzeczniejszym chłopcem na świecie ;D w przeciwieństwie do Twojej Lilian! (serio nie wierze, że moja postać jest grzeczna a Twoja nie! ;D]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Wiem, miałam zacząć i właśnie chciałam się za to zabrać, ale uświadomiłam sobie, że kompletnie nie mam pomysły gdzie mogą się spotkać i w jakich okolicznościach O.o Pomysły?]

    Lorcan Wayne

    OdpowiedzUsuń
  82. [Dokładnie, wszystko może się wydarzyć ^^]

    Piątkowy wieczór. Jak inaczej można go spędzić, jak nie na imprezie? A konkretnie mówiąc domówce jakiegoś chłopaka z klasy drugiej, którego nawet nie znał, ale kogo to obchodzi? Najważniejsze, że szykowała się niezła impreza. W końcu większość domówek miała to do siebie, że działo się na nich wiele ciekawych rzeczy. A później po szkole latały plotki, że ten gość przespał się z tamtą laską, tamtego chłopaka znaleźli nago w krzakach, a jeszcze ktoś inny całował się z psem. Doprawdy, akcje były najrozmaitsze, choć Lorcan rzadko kiedy w nich uczestniczył. On przychodził tylko po to, aby się czegoś napić i znaleźć jakąś dziewczynę, która byłaby chętna na szybki numerek, ot co.
    Choć impreza zaczęła się podobno już o dwudziestej, on i tak przyszedł godzinę później z kilkoma swoimi kumplami. Tylko co z tego, skoro pięć minut później każdy poszedł w swoją stronę? Właśnie dlatego Lorcan w pojedynkę przeciskał się w stronę prowizorycznego baru, gdzie były ustawione kubki i dość spora beczka z piwem, które sobie od razu nalał. Żałował, że nie ma niczego lepszego, ale spodziewał się tego. W końcu to nie drogi klub, w którym sprzedają najlepszą whisky, prawda?

    Lorcan Wayne

    OdpowiedzUsuń
  83. Nie powiem, odpowiedź dziewczyny była dla mnie kompletnym zaskoczeniem, bo przecież jeszcze przed chwilą siedzieliśmy przytuleni do siebie i obdarowywaliśmy się czułymi oraz namietnymi pocałunkami. Przygryzłem lekko dolną wargę w zamyśleniu. O nie, nie, Lilian, nie dam Ci ot tak odejść. Widocznie, za bardzo to przeżywam nasze spotkanie po latach. Serce bije mocniej, oddech przyspiesza, a nie powinno tak być! Nie może! Uleczyłem się z jasnowłosej już dawno i nauczyłem się żyć bez niej, dlaczego więc wszystko nagle ma powrócić pod wpływem niefortunnego spotkania? Pod wpływem przytulenia, pocałunków.. Pokręciłem głową, chcąc wyrzucić z siebie te zbędne myśli i powrócić do rzeczywistości. - rozumiem. -rzekłem, chociaż wcale tak nie było. Wręcz miałem chaos w głowie. Tyo wszystko było jednym wielkiem zaprzeczeniem, które nijako mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  84. Dla Milesa nie było większej różnicy pomiędzy rokiem szkolnym, wakacjami i innymi przerwami w nauce. Szkoła do której uczęszczał była ponoć z internatem jednak poprzez fakt, że rodzice chłopaka mieszkali w NY, ten często bywał w domu. Na wakacje też zostawał w akademiku, chociaż każdego dnia wychodził rano w celu odwiedzeniu rodziców, by koleinie wrócić wieczorem, pójść spać, wstać rano i zrobić dokładnie to samo co dnia poprzedniego.
    Jednak dzisiejszego dnia, kiedy wracał do akademika, nawet nie zorientował się kiedy ktoś pociągnął go za rękaw koszuli, porywając do środka, jak to określał Miles... Dżungli. W końcu, przynajmniej według niego stada pijanych ludzi inaczej nazwać się nie dało. I nie róbmy od razu z Milesa jakiegoś frajera, po prostu wolał samotność, a jeżeli już chciał czyjegoś towarzystwa, zdecydowanie wolał spotykać się z ludźmi w bardziej ustronnych miejscach niż sala w akademiku wypełniona spoconymi, tańczącymi ludźmi z głośną muzyką.
    - Odpuść sobie Walker - odpowiedział od razu spoglądając na blond włosom dziewczynę, która właśnie mu się przyglądała. Zgubić się nie zgubił, jednak zdecydowanie z ogromną chęcią opuściłby te miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ej, ale ja mówiłam o Milesie jako grzecznym, a nie Misiaczku! :D]

      Usuń
  85. Mina, która malowała się na twarzy dziewczyny zdecydowanie mu się nie podobała. Dobra, był nieco inny od reszty swoich rówieśników, jednak takie imprezy najzwyczajniej w świecie go nie bawiły. Alkohol, głośna muzyka, przekrzykujący się wzajemnie ludzie. Nie widział w tym niczego przyjemnego.
    - W to bym powątpiewał - mruknął, rozglądając się dookoła. A może rzeczywiście powinien zostać i nieco się rozerwać? Zaznać smaku czegoś nowego? Kiedy wcisnęła mu do rąk butelkę piwa, spojrzał na szklane naczynie i uniósł delikatnie brwi w górę.
    - No w sumie... z dziesięć minut mogę zostać - powiedział nieco śmielej, wyginając usta w łuk zadowolenia. Za każdym razem kiedy się uśmiechał oczy same, radośnie mu się mrużyły, przez co wyglądał dość słodko jak na osiemnastolatka, który zachowaniem zazwyczaj przypomina faceta podchodzącego pod trzydziestkę.

    [zobaczymy :D]

    OdpowiedzUsuń
  86. Od razu na moją bladą twarzyczkę wpełzną wesoły i szczery uśmieszek, który rozpromienił moją twarz. Można nawet rzec, że taką odpowiedzią poprawiła mi humor. Dawno jej nie widziałem i chciałem spędzić z nią choć jeszcze trochę czasu.
    - To zależy czy preferujesz zaciszne miejsca czy publiczne. - odpowiedziałem cicho wprost do jej ucha. Nadal stałem nieco za nią. Widziałem jej sylwetkę w całej okazałości. Smukłą, cudowną, idealną. Westchnąłem cicho, przypominając sobie, że niegdyś mogłem podziwać ją tak codziennie. I robić tysiące cudownych rzeczy z nią i jej ciałem.

    OdpowiedzUsuń
  87. Kiedy blondynka zaciągnęła go na środek sali zaczął się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobił. Przecież mógł iść prosto do pokoju, zamknąć się w nim i cieszyć samotnością. No tak, tylko że wtedy znów wyszedłby na jakiegoś frajera, który większą część swojego życia spędzi w samotności bo... Bo ma takie widzi mi się.
    - Jasne - odkrzyknął machając do tego głową, aby mieć pewność, że dziewczyna "usłyszy" jego odpowiedź. Położył ostrożnie rękę na wysokości tali dziewczyny, drugą trzymając na tej samej wysokości, starając się nie rozlać piwa. Czuł się dość niepewnie. W końcu nie znał Lilian, aż tak dobrze. Nie czuł się swobodnie w jej towarzystwie. W końcu mieli razem tylko kilka zajęć, a i po nich się nie spotykali.
    - I co jest w tym niby takiego fajnego jest? - krzyknął, mając nadzieje, że dziewczyna go usłyszy. Zdecydowanie nie rozumiał całej tej frajdy i zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  88. Tańczył. I w sumie nawet dobrze mu szło. Mógłby też śmiało powiedzieć, że w gruncie rzeczy jest okej. Bo co złego było w tańcu? Owszem, alkohol by sobie odpuścił, bo po prostu nie widział w tym sensu. No ale wziął już tę butelkę w dłonie, powiedział, że zostanie kilka minut. Nie wypadało zostawić trunku i po prostu wyjść. Uśmiechnął się do niej delikatnie po czym ostrożnie przystawił szyjkę butelki do ust i upił koleinie kilka łyków.
    - Nie jestem spięty - zaprzeczył szybko słowom dziewczyny. Może i rzeczywiście nie był całkowicie rozluźniony, ale na pewno nie był niczym struna. Kolejne słowa dziewczyny, w których wspomniała o skończeniu piwa i czymś mocniejszym nieco go przeraziły. Nigdy nie pił dużo, a kiedy już pił to nigdy nie mieszkał alkoholi. Nie miał pojęcia jak to się może skończyć, więc błagał i modlił się, aby wcześniej wspomniane dziesięć minut nie zamieniło się w kilka godzin, a niestety Couper miał dziwne przeczucie, że ciężko będzie mu wrócić do swojego pokoju.
    - Piwo wystarczy - powiedział, tym razem robiąc tak jak dziewczyna, przybliżając swoje usta do jej ucha. To było dużo łatwiejsze, od darcia się na całe gardło - poza tym, gdyby tylko widzieli to jacyś nauczyciele - mhm, złe myśli i obawy zaczęły wchodzić mu do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  89. Do windy wpłynęło jeszcze więcej światła, gdyż obsługa Centrum Handlowego zdołała otworzyć drzwi. Pozostawał jeszcze problem z ruszeniem windy, w końcu nadal znajdowała się między piętrami, a wyciaganie ludzi w takiej sytuacji byłoby dość niebezpieczne. Spojrzałem na mężczyznę, który ostrożnie wetknął głowę do windy.
    - Wszystko w porządku? - zapytał, przyglądając się nam uważnie. Żadne z nas nie odpowiedziało, więc zapewne musiał to odebrać za przejaw strachu lub czegoś podobnego. Choć raczej żadne z nas nie bało się, że winda spadnie lub zostaniemy tu na dłużej. - Dobra, idź coś zrób z tą cholerną windą. - dodał, wyciągając głowę ze szczeliny i powracając do swojej dawnej pozycji.
    Mój wzrok ponownie padł na blondynkę. Nie wiedząc co robię subtelnie przejechałem po lini jej kręgosłupa. David opanuj się, pomyślałem cofając jednocześnie dłoń.
    - Dzisiaj. Jak już każde z nas załatwi tutaj co powinniśmy.

    OdpowiedzUsuń
  90. - Walker - zaczął, chociaż dobrze wiedział, że się już nie wykręci. Niepotrzebnie zgodził się zostać. Przecież mógł po prostu się odwrócić i odejść do pokoju. A może to podświadomość kazała mu zostać? Może gdzieś tam w środku pragnął się chociaż trochę rozerwać? Bo przecież jak długo można żyć, każdego dnia chodząc w koszuli pod krawatem w idealnie dopasowanym garniturze? - Twoja obietnica jakoś nie specjalnie mnie pociesza, dlaczego miałbym Ci ufać? - dopytywał spoglądając na dziewczynę. Uległ jej! O Boże, on jej uległ i poszedł za nią do tego "baru". A wypił nie całe piwo, umysł miał jeszcze trzeźwy a pomimo tego szedł za nią tam, prosto do jaskini potwora. Couper, co się z Tobą dzieje do diaska?
    - Ale naprawdę odrobinę - skinął głową, widząc jej minę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie odpuściłaby mu tak łatwo, ale dlaczego on tak łatwo się zgadza?

    OdpowiedzUsuń
  91. [nie wiem jak to zrobiła, że nie zauważyłam komentarza! :D]

    Dobra to było dziwne, że zaczął się tak na wszystko godzić bez żadnych sprzeciwów. Aż za dziwne jak na Milesa i blondynka raczej o tym wiedziała. Bo przecież chłopak nie bywał w takich miejscach, nie bawił się w taki sposób i ogólnie, unikał tego typu rozrywki raczej jak ognia. A tu proszę...
    - Nie znamy się jakoś super - zaczął w odpowiedzi na jej słowa - możesz chcieć mnie upić i upokorzyć - mógłby zacząć wyliczać na palcach każdą złą rzecz, którą mogłaby z nim zrobić. Jednak coś było w jej słowach. Bez niej by tu zginął, był tu z nią. Chyba powinien zacząć jej chociaż odrobinę ufać.
    - Na raz? - powtórzył wpatrując się w kieliszek. Był przyzwyczajony do innego picia. No ale przecież jeszcze chwilę temu doszedł do stwierdzenia, że powinien jej chociaż odrobinę zaufać. Zmarszczył delikatnie nos i brwi, po czym wypił całą zawartość kieliszka, a twarz wykrzywiła mu się jeszcze bardziej niż dotychczas. Czuł jak ciepło rozchodzi mu się po żołądku, ale również odczuwał cierpki, gorzkawy smak w przełyku, a to zdecydowanie nie było przyjemne.
    - A teraz, co chcesz mi zrobić? - mruknął cicho, spoglądając na pusty kieliszek.

    OdpowiedzUsuń
  92. Zmierzwiłem swoje bujne włósy, spoglądając na majstra siedzącego przy windzie. Zapewne Obsługę bawiła ta sytuacja, a mnie nie. Choć na swój sposób była dość przyjemna. Podszedłem do wejścia windy, po czym obróciłem się w stronę dziewczyny. Zmierzyłem ją swoimi błękitnymi tęczówkami od stóp do głów, chcąc zapamiętać każdy szczegół.
    - Zrobię szybkie zakupy. - mruknąłem wesoło, przypominając sobie o swoim głownym celu podróży do piekilenego Centrum Handlowego. Takie miejsca zazwyczaj omijałem szerokim łukiem, ale cóż poradzić, kiedy w lodówce pusto. Skinąłem głową, zgadzając się na jej propozycję. Pozostawało tylko teraz jedno pytanie: co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  93. Kolejne minuty mijały, a on zamiast odwrócić się na pięcie i odejść wciąż trwał w tej dziwnej grze, o ile można to określić w ten sposób. Spojrzał na blond włosom dziewczynę nieco podejrzliwie, unosząc jedną brew znacznie ku górze.
    - Za którymś razem? - powtórzył z niedowierzaniem. Tylko nie bardzo wiedział, czy nie dowierza temu, że ona naprawdę próbuje go upić czy temu, że się na to zgadza i nie wyraża sprzeciwu. To drugie martwiło go znacznie bardziej niż pierwsze.
    - Dlaczego Ci tak bardzo zależy? - zapytał, kiedy szli na bok, aby tańczyć. Nie był pewien czy usłyszała jego głos, w końcu i tutaj było głośno, a on jakoś specjalnie nie starał się, aby na pewno go słyszała. To co działo się później, było dla niego nowe. Całkowicie. Był wychowany w inny sposób, tańce również prowadził w inny sposób. Bliskość dziewczyny była dla niego krępująca i to bardzo. Jednak wciąż w tym trwał. Próbował wczuć się w rytm piosenki i po prostu tańczyć.
    - Ty naprawdę chcesz mnie upić - zauważył nieco rozbawiony, rozważając opcje ucieczki - i myślisz, że Ci się uda? - dodał po chwili, idąc za dziewczyną w stronę baru. Doskonale wiedział, że nie powinien z nią iść.

    OdpowiedzUsuń
  94. Gdy odchodziłem, czułem się dziwnie. Jakbym znów ją zostawiał na długo, a przecież to tylko godzina. Jedna, malutka godzinka. Co się, do cholery, ze mną dzieje? Pokrecilem energicznie głową, chcąc na chwilę o niej zapomnieć.
    Jabłka, winogrony, warzywa, mięso i... fo jeszcze? No tak, wino i krata piwa. W końcu lubię sobie popic. Kupiłem jeszcze kilka innych niezbędnych rzeczy i ruszyłem do głównego wyjścia, gdzie umówiłem się z blondynka. Nie wiem czemu, ale myśl o tym, ze spotkam ją ponownie ekscytowala mnie.

    OdpowiedzUsuń
  95. Światy tej dwójki odrobinę się różniły, albo nieco bardziej. Nie chodziło o stan konta w banku czy o inne materialne dobra. Miles był cichym chłopakiem, który tak na dobrą sprawę bał się świata, nie wiadomo dlaczego. Dlatego nie chodził na takie imprezy, nie uczestniczył jakoś bardzo w życiu szkoły nie udzielał się ponadto, co konieczne. Tak jak gdyby chciał być niewidzialnym, ale wciąż funkcjonować normalnie. Tak, trochę to skomplikowane ale czy właśnie taka nie jest osobowość Panicza Coupera?
    - Jeżeli masz na myśli szoty, nigdy tak nie pije - powiedział, jak gdyby chcąc ją uprzedzić, że po kilku strzałach będzie już całkowicie zalany w trupa. Ilości alkoholu przyjmował minimalne, nigdy go nie ciągnęło do tego by się upić i cieszyć chwilami nieważkości.
    Wziął głęboki oddech chwytając w swoje ręce kolejny kieliszek. Nie odczuwał jeszcze niczego specyficznego ale już teraz chciał to zostawić i odejść. Ale coś go tutaj trzymało. Zupełnie tak jak gdyby miał kulę u nogi, która nie pozwalała mu się ruszyć.
    - Myślę, że powinienem już iść - mruknął w końcu tuż po tym, kiedy opróżnił kieliszek do dna. Pozwolił sobie i tak już na dużo.

    OdpowiedzUsuń
  96. No tak, on w sumie dawno się już porządnie nie napruł, a szczerze mówiąc potrzebował tego. Po ostatnich wydarzeniach w jego życiu uczuciowym, chyba potrzebował małego znieczulenia.
    Nic nie mówił tylko grzecznie szedł obok dziewczyny, oglądając uważnie rolki, a gdy usiadł, z każdą chwilą żałował coraz bardziej, że dał się namówić na te rolki, choć nawet nie pamiętał, że nie trzeba było go namawiać. Poruszał nieco nogami w rolkach i spojrzał niepewnie na blondynkę.
    - Wiesz, że masz cholernie trudne zadanie i gdy ja się wywalę to polecisz razem ze mną? - uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział już teraz, że bez siniaków to się nie obejdzie. Ani u Lilki, ani u niego samego. Roześmiał się i wstał powoli, starając się utrzymać równowagę.

    OdpowiedzUsuń
  97. Spojrzał na ich ręce trwające w uścisku, a raczej na jej dłoń mocno ściskającą jego, która delikatnie pobladła od uścisku.
    - Ale ja lubię mój krawat i on mi w żaden sposób nie przeszkadza - jęknął spoglądając w zielone oczy dziewczyny. Chyba ją rozumiał, a przynajmniej próbował zrozumieć. Chciałaby mu pokazać swój świat, przynajmniej on odbierał to w taki sposób. Zmarszczył delikatnie brwi po czym oblizał nerwowo usta - zrobię dziś wszystko, co tylko zechcesz pod warunkiem, że zgodzisz się, abym później ja pokazał Ci to co mnie otacza. Żebym mógł pokazać Ci świat moimi oczami - zaproponował dość nieśmiało, odwracając wzrok od dziewczyny. Wiedział, że się nie zgodzi. A nawet jeżeli to pewnie go wykiwa, a on naiwny tylko się ośmieszy. Jednak, jeżeli rzeczywiście by się zgodziła, byłby pod ogromnym wrażeniem.
    Kiedy pociągnęła go do tańca, czuł się znacznie lepiej niż przy poprzednim tańcu. Tak było zdecydowanie lepiej, bezpieczniej dla niego.

    OdpowiedzUsuń
  98. Nie miał pojęcia co powie, jak zareaguje. Czy go wyśmieje, obrazi. Zacznie z niego drwić i kpić? Nie miał pojęcia czego może się spodziewać, czuł jak rumieńce wkradają mu się na policzki, czuł jak robi mu się gorąco.
    Kiedy usłyszał słowa zgody, aż z wrażenia zamrugał kilkakrotnie powiekami, tak jak gdyby miało to w czymkolwiek pomóc. Nie wierzył w te słowa, jednak cieszył się. Naprawdę się cieszył. Widząc jej reakcję nie był do końca pewien czy dobrze zrobił wspominając o tym, że zgodzi się na wszystko... No ale trudno, słowo się rzekło.
    - Ale błagam, nie przesadzajmy z alkoholem - jęknął, był świadom że długo nie wytrwa przy takim tępię.

    OdpowiedzUsuń
  99. Pokręcił lekko głową i zaczął się odpychać. Był pewny, że to tylko kwestia czasu, a zrobi sobie krzywdę.
    - Cieszę się, że jesteś świadoma w jakim niebezpie...! - nie zdążył nawet dokończyć tego zdania, bo prawa noga gdzieś mu uciekła i prawie by zrobił szpagat. Dzięki Bogu, że jednak ubrał dresowe spodnie, a nie żadne dość obcisłe, które pewnie w tym momencie podzieliby się na dwie części. Nie byłoby to zabawne, bynajmniej nie dla niego. Co, jak co... Ale wszystkim dookoła nie miał ochoty pokazywać swojej bielizny, o nie, nie!
    No tak, tak jak to przewidziała Lilka pociągnął ją za sobą i oboje wylądowali na trawie. Z tym, że on na tyłku, a ona na brzuchu i pewnie miała mniej wygodne lądowanie, bo Steve nie był tak płaski i aż tak miękki jak ziemia s trawą.

    OdpowiedzUsuń
  100. Zgodził się, więc chwycił kieliszek po czym wypił szybko jego zawartość odkładając go na bok. Czuł jak alkohol zaczyna mu szumie radośnie w głowie. Zdecydowanie zaczynał na niego działać. Oblizał wargi spoglądając na dziewczynę po czym uśmiechnął się.
    - To co teraz? - zapytał spoglądając jak dziewczyna pije alkohol. Jeżeli chodziło o następny etap ich wymiany, Miles miał wszystko ułożone w głowie. Pomimo, że wpadł na ten pomysł przypadkiem już wiedział dokąd weźmie dziewczynę, by pokazać jej, jego świat. Ten, w którym żyje na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
  101. Kiedy odwrócił się i ujrzał rzeczywiście tańczące na stołach dziewczyny jego źrenice rozszerzyły się. Zdecydowanie go to przeraziło. Bo przecież "jak można zachowywać się w ten sposób"? Albo najzwyklejsze, wpajane od najmłodszych lat "prawdziwą damę rozpoznasz po tym jak(...)" te tu, zdecydowanie nie były prawdziwymi damami.
    - I nie przeszkadza im to, że oni tak je wykorzystują? - no cóż, Milesowi to powoli zaczynało się nie mieścić w głowie. Zdecydowanie za dużo. Kiedy jednak dziewczyna pociągnęła go dalej na parkiet był zadowolony, zdecydowanie wolał tańczyć i się bawić.
    Stracił rachubę w pilnowaniu ilości alkoholu, które wypił. Cieszył się chwilą trwającą, bawił się naprawdę dobrze chociaż początkowo uważał, że w taki sposób nie da się bawić. Słysząc pytanie uśmiechnął się tylko szeroko po czym poluzował krawat i rozpiął dwa guziczki koszuli. Marynarkę już dawno gdzieś odłożył w kąt.
    - Genialnie! - krzyczał do zielonookiej z szerokim uśmiechem, podskakując w trakcie tańca, albo wygibasów, które taniec miały przypominać. Tak upił się. O te kilka kieliszków wypił za dużo, jednak wciąż, o dziwo trzymał się na nogach - tańczmy - oznajmił podchodząc bliżej dziewczyny i wręcz uwieszając się na jej ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  102. Nie zwracał już na nic uwagi. Tańczył, skakał, głośno krzyczał i po prostu się bawił. Wciąż z Lilian, którą tak naprawdę ledwo znał i ledwo co wyraźnie widział. Zatrzymał się na chwilę i zamrugał kilkakrotnie. Miał wrażenie jak gdyby do pomieszczenia dostała się mgła, jednak resztkami rozumu tłumaczył sobie, że mgła nie mogła dostać się do pomieszczenia.
    - Nie jestem pijany - odpowiedział na słowa dziewczyny prawie, że od razu. Oczywiście, że był pijany. Jednak nie oszukujmy się. Nie było to nie wiadomo jak trudne i ciężkie do wykonania. Wystarczyło mu tylko kilkanaście kieliszków by odlecieć. By widzieć przez mgłę i nie krępować się kontaktów cielesnych jak i tych wzrokowych, i całej reszty. Uśmiechnął się szeroko, mrużąc przy tym swoje oczęta i spoglądając na blond włosom dziewczynę.
    - Jestem trzeźwy i odprowadzę Cię jeszcze potem do domu - oznajmił zataczając się delikatnie, jednak wciąż szeroko się uśmiechając. Zdecydowanie miał dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  103. Zamrugał kilkakrotnie i pozwolił głowie opaść na miękką trawę.
    - Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego. Szło - mruknął i znów uniósł głowę, by móc spojrzeć na dziewczynę - Bo z pewnością już mi nie idzie - dodał i dopiero w tym momencie się roześmiał. No cóż... Nie we wszystkim człowiek musi być dobrym, tak? On nie był dobry w jeździe na rolkach, ale kto tam wie. Może jeszcze wszystko przed nim. Tylko nie miał do końca pewności czy jego nauczycielka dożyje do kolejnej nauki czy w ogóle przeżyje aktualną!
    - To jak będziemy już u ciebie to wiesz co? - uniósł sie na łokciach i zdmuchnął z nosa czarny kosmyk - Zamawiam porządny masaż tyłka. Nie czuję go, nic a nic... - pokręcił głową i jakiś cudem się spod niej wygramolił, tak by jej nie uszkodzić.
    - A lodów, lodów to ja nie chcę...

    OdpowiedzUsuń
  104. - Dzisiaj mamy wtorek, a to dzień pana Mc'Donalda, więc... Żadnych lodów z parku nie tykam - odparł i powoli, ostrożnie ruszył przed siebie, gdy usłyszał jej głos, odwrócił się nieco - A ty tak za mną nie jedź, bo wyglądam jak idio... - znów nie zdążył dokończyć, bo usiadł tyłkiem na asfalcie - Zdecydowanie jak idiota - skwitował i położył się na plecach, przez co doskonale mógł dostrzec pochylającą się nad nim Lilkę.
    - Upadek drugi zaliczony, coś mi się wydaje, że nie wywiniesz się od tego masażu - powiedział i wytknął w jej kierunku swój język - Poza tym ty możesz sobie jechać po loda, ja go nie chcę. Nie tknę go - faktycznie, marudził jak małe rozwydrzone dziecko, no ale... To był tylko Steve i jak mu tego nie wybaczyć, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  105. Popatrzył na nią jak na nienormalną, gdy wróciła do niego z lodem. Swoim lodem, tak, on o tym doskonale wiedział.
    - Opcja, ja, asfalt, rolki, ty, rolki i lód... To nie jest najlepsze połączenie, więc pozwól, że wstanę sam - odparł i najpierw usiadł. Doczołgał się do najbliższej ławki i na jej po prostu usiadł.
    - Pamiętaj, że jeżeli komuś wygadasz, jaką to jestem kaleką na rolkach, to uwierz, przysięgam, że nie przeżyjesz dnia dłużej - powiedział, ale cały czas uśmiechał się pod nosem.
    A co do upadku, to fakt. Tym razem poczuł, że to nie było miękkie lądowanie i wcale jego cztery litery nie są z tego faktu zadowolone.
    - Najpierw to zjedz, bo... - powiedział i niby to przypadkiem wykonał niekontrolowany ruch łokciem, przez co jej ręka się nieco omsknęła i czubek loda wylądował na drobnym uroczym nosku blondynki. Na szczęście nie było tego wiele. Steve spojrzał na nią i zaczął się śmiać.
    - Wiesz...? Chyba jesteś brudna...

    OdpowiedzUsuń
  106. Pokręcił z rozbawieniem głową, nie odrywając od niej spojrzenia.
    - Ale, co to niby za groźba? Przecież potrafię wrócić sam do akademika, a rolki mogę zdjąć - zaczął się śmiać. No chyba nie myślała, że będzie się męczyć z powrotem na tych diabelskich kółkach, co?
    Podniósł się w końcu z ławki i ruszył próbować swoich sił sam. Prawdę mówiąc, dawał sobie nawet nieźle radę. Na początku wykonywał dość krótkie odpychania, ale z czasem krok wydłużał, przez co miał lepszą prędkość, ale także i równowagę. Uśmiechnął się pod nosem, ale po chwili zdał sobie z czegoś sprawę.
    - Ej! - krzyknął, ale się nawet w jej kierunku nie odwrócił, bo wiedział, że by się to źle skończyło - Nie nauczyłaś mnie hamować! - no tak, no i co miał biedny zrobić? Wjechał na trawę i tym razem wylądował na niej na brzuchu.
    - Kategorycznie mam dość na dzisiaj... - mruknął niezadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  107. Widok pijanego Milesa należał do rzeczy, których najzwyczajniej w świecie się nie widzi, bo w normalnych okolicznościach do czegoś takiego w ogóle nie dochodzi. Wszyscy dobrze wiedzą, że Miles jest grzecznym, poukładanym i spokojnym chłopakiem - oczywiście nie jest to jednoznaczne z tym, że nigdy w życiu nie miał w ustach papierosa, a w dłoni szklanki wypełnionej whiskey. Jednak na tym jednym papierosie i maksymalnie dwóch szklankach się kończy.
    - Nie, nie - zaprzeczał, jednak grzecznie stał, a raczej uwieszał się na dziewczynie, która obecnie była jego podporą - też mam pokój w akademiku, jest całkiem ładny. Mama ostatnio kupiła mi do niego nowe zasłonki - wymruczał, uśmiechając się do zielonookiej - jak będziesz chciała to Cię zaproszę i zobaczysz jakie są ładne - dodał uśmiechając się szeroko do dziewczyny, po czym przetarł sobie piąstkami oczka.

    OdpowiedzUsuń
  108. Przekręcił się na plecy i spojrzał na swoje dresowe szare spodnie na kolanach, które były zielone od trawy. No ładnie.
    - Wiesz... Teraz mi się bardziej przyda pranie, a nie masaż tyłka - mruknął i założył splecione dłonie za głowę, po czym przymknął oczy - A ty nie bądź taka cwana, bo resztka tego twojego loda wyląduje w twoich cyckach, a uwierz to nie będzie przyjemnie - odparł i uśmiechnął się kącikiem warg. Lubił jej grozić, bo ona jako jedyna brała te groźby całkiem poważnie, no i dobrze, bo przynajmniej była na to wszystko jakoś przygotowana.
    - To wymasujesz mnie całego a nie tylko tyłek - wzruszył ramionami, po czym usiadł i zaczął rozpinać rolki na swych nogach.
    - Zwijamy się? - zapytał, spoglądając na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  109. Uniósł nieznacznie brwi, słysząc jej słowa. No tak, szczerze mówiąc się wpakowała, bo na jego ustach już za chwilę zagościł chytry uśmieszek. Gdy wróciła z jego butami, wstał i stanął naprzeciw niej. Był od niej sporo wyższy, dlatego z łatwością wyciągnął jej z dłoni wafelek z końcówką loda i spojrzał na rozpuszczony już deser. Ze śmiechem palcem złapał za dekolt jej koszulki i odchylił go od jej skóry, a następnie po prostu przechylił wafelek, przez co kilka kropel rozpuszczonego loda wylądowało na jej biuście.
    - Mówisz, masz... - roześmiał się jeszcze głośniej, kręcąc głową. Resztę wafelka po prostu zjadł.
    - Co do masażu bardzo chętnie, dobrze wiesz, że ja nie mam nic przeciwko takim rozrywką - wytknął język w jej kierunku, ubierając jednocześnie buty, co mu trochę czasu zawsze zajmowało.

    OdpowiedzUsuń
  110. [widzisz, musisz go częściej upijać ;d]

    Osiemnastolatek również czuł się dobrze, jak jeszcze nigdy wcześniej. W końcu w życiu nie wypił tyle alkoholu na raz i to w dodatku tak bardzo niesmacznego. Ojciec nie raz brał go do swojego gabinetu gdzie siadali razem w miękkich fotelach ze szklanką whiskey i rozmawiali o tym w jaki sposób spędzili swoje dnie. Co spotkało ich ciekawego, czy wydarzyło się coś godnego uwagi. Podczas takich wieczorów ojciec powtarzał synowi, że alkohol pije się dla smaku, nigdy nie po to, aby się upić i stracić panowanie nad własnym ciałem i umysłem. W tym momencie Miles wypił zdecydowanie za dużo i stało się to, przed czym ostrzegał go ojciec.
    - w domu i tak mam ładniejsze - uśmiechnął się i przeczesał dłonią, idealnie ułożone włosy, które zdecydowanie nie były już ułożone, a jedynie poczochrane - masz jakieś zwierzątko? - zapytał nagle z ni stąd ni zowąd.

    OdpowiedzUsuń
  111. Pokręcił z rozbawieniem głową i uśmiechnął się pod nosem.
    - Pokaż to... - powiedział i pochylił się nad nią nieco bardziej, by spojrzeć na to, co sam nabroił. Musiał przyznać, że jej piersi były wyjątkowo urocze, jeżeli można tak opisać kobiecy biust. Krągłe i zdecydowanie przyciągające wzrok. Wcale nie przeszkadzało mu to, że miał zlizać z nich rozpuszczonego loda.
    - Twoje słowo jest dla mnie rozkazem... - szepnął i pochylił się tak, że dotknął wargami jej delikatnej skóry, musnął ją, jednocześnie sunąc po niej czubkiem swojego języka. Wyprostował się i poprawił jej koszulkę.
    - No to chodź, obrażona księżniczko - wybuchnął śmiechem, po czym odwrócił się do niej tyłem, by mogła wskrabać się na jego plecy.

    OdpowiedzUsuń
  112. - Masz kota? Jasne, że chcę go zobaczyć! - cały się rozentuzjazmował, uwielbiał koty i w ogóle zwierzęta. Sam miał psa, kota miał wcześniej, niestety okazało się, że ojciec jest uczulony na jego sierść, więc pozostał mu jedynie pies, którego dostał całkiem niedawno. Odsunął się nieco od dziewczyny i ruszył powolnie w stronę wyjścia, albo raczej w jakąkolwiek stronę, gzie wydawało mu się, że jest wyjście. Naprawdę chciał zobaczyć tego zwierzaka.
    - No dalej, idziesz? - zapytał odwracając się przez ramię by zerknąć na blondynkę, która gdzieś zniknęła mu z pola widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  113. A jednak, jemu nie trzeba było powtarzać dwa razy i jeżeli uznał coś za wartego uwagi to robił to. Tak też właśnie było w tym momencie. Nie skomentował jej rumieńców, które zauważył gdy tylko się od niej odsunął, a zanim jeszcze się odwrócił.
    - Wiem, że jesteśmy w miejscu publicznym, ale mnie to nie robi żadnej różnicy - przyznał i wzruszył jedynie swoimi ramionami, stojąc już nieco pochylony. Gdy poczuł jej ciężar, który nie był męczący, na sobie. Podrzucił ją lekko, by poprawić ją i mocniej złapać.
    - No to jeszcze jakieś życzenia masz? - zapytał, ruszając w kierunku akademika, który na szczęście nie był daleko, ale tylko dlatego, że bolał go ten tyłek, ale przecież nigdy się do tego nie przyzna. Stanął przed drzwiami jej pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  114. [ Wybacz, byłem na nagłych, niespodziewanych wakacjach, cóż. W każdym razie, z tym cieniem relacji, to mogę tylko podpowiedzieć: Wystarczy odrobina, albowiem skoro mój San to wybitny kłamca, to prosto mu udawać czyjegoś znajomego, przyjaciela. Mogliby uchodzić za znajomych albo coś w tym guście. Ciężko mi o tym mówić, bo jest trochę inny. :P]

    OdpowiedzUsuń
  115. No tak Steve miał ponad metr dziewięćdziesiąt więc widok zapewne miała nieco odmienny od tego na co dzień. Uśmiechnął się, gdy mu podziękowała i objęła rękami w pasie, on jedynie wyciągnął rękę i przeczesał jej jasne włosy palcami, przez co nieco je zmierzwił.
    - No tak, masaż jest jedną z najważniejszych rzeczy tego wieczora, zapamiętaj - powiedział i dał jej delikatnego pstryczka w nosek, po czym odsunął się od Lilki i skierował się do swojego pokoju. Tam od razu ruszył pod prysznic, następnie ubrał czarne dość wąskie spodnie, do tego czarna bokserka, a na to czerwono-czarna koszula w kratę, która idealnie komponowała się z glanami. W takim też stanie ruszył do sklepu, gdzie kupił alkohol. Trochę piwa, jakieś wino, no i wódka. Jeżeli postarają się wypić wszystko, to on zdecydowanie nie odpowiada za czyny. Zwłaszcza za te, których będzie można żałować.
    Około siedemnastej pojawił się u niej w pokoju.
    - No, no, no... Teraz to jest wyjątkowo imprezowe pomieszczenie - przyznał ze śmiechem, widząc jakie przemeblowanie przeżyło jej małe królestwo.

    OdpowiedzUsuń
  116. Usiadł na złączonych łóżkach i zdjął buty.
    - A czy my kiedykolwiek byliśmy kulturalni przy piciu? - zapytał ze śmiechem i sięgnął już po pierwsze piwo. Zazwyczaj pili właśnie tak, bo po co było sobie zawracać głowę jakimś tam szkłem, które mogło się w trakcie zbić i spowodować, że mogą znaleźć sie w sumie w niemałym niebezpieczeństwie. Zwłaszcza gdy będą nawaleni.
    - Ja też nie wiem, ale kto by tam się teraz nad tym zastanawiał? Zobaczymy rano - odparł i naprawdę szybko wypił swoje pierwsze piwo.
    - A co z moim obiecanym masażem? - zapytał, uśmiechając się pod nosem, jednocześnie przechylając głowę na bok.

    OdpowiedzUsuń
  117. Wzruszył lekko ramionami, przywdziewając na twarz dość poważną minę, która wskazywała na to, że zastanawia się nad jej słowami.
    - No cóż... Nie wiem czy mój tyłek to przetrzyma tak bez masażu - odparł i w końcu się uśmiechnął, układając dłonie na jej biodrach gdy tylko usiadła mu na kolanach.
    - Chcę nadal masaż, no to zdejmuję - powiedział i zaczął rozpinać swoją koszulę, która chwilę później wylądowała na zagłówku łóżka wraz z jego czarną bokserką.
    - Rozumiem też, że mam się położyć - uśmiechnął się kącikiem warg i gdy zeszła z niego, położył się na brzuchu, a pod głowę, a raczej brodę, podłożył sobie poduszkę, a powieki po prostu przymknął. Chwila relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, zwłaszcza w takim towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  118. Mruczał cicho przy każdym mocniejszym ucisku czy rozciąganiu. Oddychał spokojnie przez cały czas, czując, że mięśnie powoli z napiętych stają się rozluźnione. Mimo, że miała drobne i delikatne dłonie to potrafiły zdziałać cuda.
    - Ty się jeszcze pytasz jak było? - pokręcił lekko głową, po czym ostrożnie przekręcił się na plecy, uważając, żeby Lilka się z niego nie zsunęła. Przytrzymał jej biodra i uśmiechnął się ciepło, gładząc delikatnie jej nagie uda.
    - Pamiętasz jak się skończyło nasze ostatnie picie? - zapytał i uśmiechnął się rozbawiony pod nosem. On sam pamiętał to wszystko jak przez mgłę. Jakiś dach, potem basen, dobrze, że nikt nie spadł ani się nie potopił.
    Sięgnął z reklamówki kolejne piwo i uniósł się na łokciach, by móc dalej pić. Jemu piwo schodziło bardzo szybko, ale do głowy też nie wchodziło od razu. Dopiero gdy wymieszał to z czymś innym.

    OdpowiedzUsuń
  119. Roześmiał się i poczochrał wolną ręką jej włosy.
    - No tak, bo nie zgodziłaś się w grę na rozbieranego pokera, kompletnie nie rozumiem dlaczego - odparł, cały czas się śmiejąc.
    Odetchnął głęboko i chwilę później odchylił głowę do tyłu.
    - A gramy teraz też? - zapytał i uśmiechnął się kącikiem warg. Przecież i tak nie mieli nic lepszego do roboty. Uśmiechnął się ciepło.
    - Obiecuję, że nie będę chamski, ani... Ani nie będę przesadzał. A więc zacznę i poproszę o wyzwanie - wytknął język w jej kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  120. Gdyby tylko wiedział, że dziewczyna nie ma żadnego zwierzaka w ogóle by się ruszył z sali na dole. Był za bardzo rozluźniony, o zbyt wielu rzeczach po prostu zapomniał, przestał myśleć. Jedynym plusem był fakt, że przestał też myśleć o zmartwieniach. Przez myśl mu nie przeszło chociażby to, że ktoś mógłby wykorzystać chwilę, by go w jakiś sposób skompromitować.
    - I gdzie ten kot? - odpowiedział pytaniem na pytanie, kompletnie ignorując wypowiedź dziewczyny - może wyskoczył przez okno? - powiedział, nie zastanawiając się na jakim są piętrze - ale spokojnie, pewnie żyje. Przecież nie dość, że zawsze spadają na cztery łapy to jeszcze mają po dziewięć żyć - oznajmił uśmiechając się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  121. Oh, mogła czekać i czekać bo Miles nie miał zamiaru nic na ten temat mówić, bo miał takie widzi mi się, a poza tym w sumie nie czuł się jakoś źle, by o tym mówić.
    - Poszedł pewnie Cię szukać, bo go samego zostawiłaś - dodał wytykając język na dziewczynę, po czym zmierzwił sobie włosy - ale mi się nie chce spać - mruknął na wspomnienie o położeniu - ani pić mi się nie chce, nie herbaty. Jak masz jeszcze to, co było na dole - kiedy mówił w oczach świeciły mu się iskierki. Czyżby Couperowi spodobało się takie życie?

    OdpowiedzUsuń
  122. [Właśnie wróciłam z koncertu więc mój mózg nie pracuje juz na tych obrotach co zazwyczaj więc prosiłabym o zaczęcie. I chęć oczywiście jest zawsze i wszędzie!]

    OdpowiedzUsuń
  123. [Hmm... niestety Lily jest z Londynu więc raczej nie mogą znać się z dzieciństwa ale widzę, że w powiązaniach jest Steve więc może on je kiedyś ze sobą zapoznał i zupełnie przypadkiem wpadną na siebie na jakiejś imprezie?]

    OdpowiedzUsuń
  124. Ali jakoś ostatnio nie miała ochoty na imprezowanie no ale skoro już i tak była zaproszona to postanowiła wpaść. Ostatnimi czasy było potwornie gorąco więc wybrała najprostsze wyjście i założyła luźną, zwiewną sukienkę i czarne baleriny. Nie miała nawet ochoty pić wódki więc raczyła się słabymi, słodkimi drinkami. Większość imprezy przesiedziała na kanapie ale w końcu postanowiła wybrać się do kuchni. Weszła do pomieszczenia, gdzie zauważyła znajomą dziewczynę. Wzięła z lodówki wędlinę, pomidora, ogórka i masło, w jakiejś szafce znalazła też nóż i chleb. Kiedy zrobiła sobie kanapkę usiadła na blacie kuchennym i zaciekawiona przyjrzała się dziewczynie.
    -Czego szukasz? Może mogę pomóc - uśmiechnęła się zachęcająco. Bardzo dobrze znała gospodarza i jego dom więc postanowiła tu znaleźć prawie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  125. Uśmiechem podziękowałem jej za pomoc przy zakupach. Rzeczywiście, miałem ręce pełne siatek z zakupami, więc musiałbym je wpierw zanieść do domu, a dopiero potem wymyślić gdzięż to mógłbym zabrać Lilian. Uniosłem brew ku góry w akcie zamyślenia. Cóż, o tym pomyśli się nieco później. - Muszę zanieść zakupy do domu. - oznajmiłem serdecznym tonem głosu, jednocześnie udając się w stronę wyjścia z Centrum Handlowego. Na parkingu czekał na transport; mój samochód. - Potem możemy gdzieś pójść. - rzekłem, biorąc siatkę z zakupami od dziewczyny i wsadzając wszystko do bagażnika. Nasatępnie, jak przystało na dobrego, ułożonego mężczyznę, otworzyłem jej drzwi od strony pasażera. - proszę.

    OdpowiedzUsuń
  126. [ciekawe te powiązania ^.^ ]

    OdpowiedzUsuń
  127. No skoro dziewczyna już znalazła to co chciała to dobrze, choć ona zaproponowałaby jej sok. Na początku blondynkę lekko zdziwiło pytanie. Myślała, że dziewczyna nawet jej nie pamięta lub, że będzie ją traktowała jak powietrze ze względu na Steve`a.
    -Nie najlepiej. Ale to nieistotne - delikatnie wzruszyła ramionami i zaczęła machać nogami i uśmiechnęła się blado.
    -Przyszłam sobie zrobić kanapkę. I chyba niedługo i tak będę wracała do akademika. Wiem, nuuuda. Ale opowiadaj lepiej co słychać u ciebie - popatrzyła na blondynkę i ugryzła kolejny kawałek kanapki.

    OdpowiedzUsuń
  128. -Jasne - dokończyła kanapkę i zeskoczyła z blatu - chodźmy - wyszła z kuchni i przedarła się przez tłum zebrany pod jednym z pokoi. Widocznie jakaś parka poszła na numerek, a oni próbowali coś zobaczyć lub usłyszeć. Przy wyjściu zarzuciła na ramiona swoją kurtkę skórzaną i ostatni raz się rozejrzała. Jakoś nie widziała gospodarza więc nawet się nie żegnała. Z resztą mając tylu gości pewnie i tak nie zauważy jej zniknięcia. Zarzuciła włosami do tyłu i popatrzyła na dziewczynę.
    -Gotowa?

    OdpowiedzUsuń
  129. Uwielbiała wieczorne powietrze. Może to i było śmieszne ale starała się oddychać jak największą ilością powietrza. Kiedy dziewczyna skończyła mówić Ali zauważyła jej wzrok na sobie i zaśmiała się.
    -I co? Teraz ja mam opowiedzieć co mnie trapi? Sporo tego, uwierz mi...
    Nie sądziła czy na trzeźwo potrafiła mówić o swoich problemach (a taka ilość alkoholu jaką wypiła w ogóle na nią nie działała). Z drugiej jednak strony musiała w końcu z kimś o tym porozmawiać ale nie chciała obarczać Lilian swoimi nudnymi problemami.

    OdpowiedzUsuń
  130. - A Wy to kto? - zapytał opierając się o ścianę, bo nagle mocniej zakręciło mu się w głowie i przez chwilę stracił równowagę - piwa nie lubię... - jęknął jak gdyby z żalem, że dziewczyna nie ma niczego innego do picia. Wziął głębszy wdech, jak gdyby chciał zapanować nad zawrotami głowy. Starł wierzchem dłoni z czoła kropelki potu, po czym spojrzał na dziewczynę i się uśmiechnął.
    - Tańczmy! - zerwał się z radością, jednak szybko tego pożałował, kiedy przed oczyma pojawiły mu się mroczki, a podłoga nagle zniknęła spod jego nóg. Tak, Miles wylądował swoimi szanowanymi czterema literami na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  131. Pomińmy fakt, że Miles nie do końca orientował się, gdzie właśnie w obecnej chwili znajduje się blond włosa dama, która doprowadziła go do takiego stanu. Na dobrą sprawę to i chyba mu to tak do końca potrzebne nie było, jednak kiedy się odezwała, poczuł się jakoś tak, bardziej bezpiecznie. Czuł, że nie jest sam, a w najgorszym wypadku może udałoby się wezwać jakoś pomoc, gdyby miało się coś wydarzyć.
    - Muszę? - zapytał odwracając głowę w stronę twarzy dziewczyny. Nie lubił snu, bo wtedy zazwyczaj dopadały go koszmary. A co, jeżeli pojawią się teraz i zniszczą ten piękny stan? - Nie lubię - dodał przeciągle, spoglądając wciąż na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  132. Oblizał nerwowo wargi po czym zrobił dokładnie to, co mówiła dziewczyna. Położył ostrożnie głowę na jej nogach i położył się na plecach, utkwiwszy swoje spojrzenie w suficie. Tak jakby bał się spojrzeć na dziewczynę. Pytania, które mu zadawała nie były tak bardo straszne, no może z wyjątkiem tego o dziewczynie.
    - Było fajnie. Inaczej niż dotychczas - wymruczał, nawet nie zerkając na nią kątem oka. Próbował się skupić na małym, czarnym punkcie na suficie, który najprawdopodobniej był zagubionym pajączkiem, szukającym drogi powrotu - swoboda byłą świetna - uśmiechnął się delikatnie. Gdyby nie fakt, że znajdował się w akademiku przed drzwiami pokoju pewnie stali by ochroniarze chłopaka, którzy mieli go "pilnować". Na szczęście Milesowi udało się wykłócić z ojcem, aby nie chodzili za nim po szkole i akademiku. A obecność dwójki mężczyzn łażących krok w krok za nim, często działała mu na nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  133. -No dobra - powiedziała niepewnie i głośno wypuściła powietrze z ust.
    -Ogólnie nie jest najlepiej, naprawdę. Tym bardziej, że wiele przykrych spraw nagromadziło się w tym samym czasie. Najgorsze jest chyba jednak to, że przyjaźń moja i Steve`a zaczyna się sypać. Myślę, że zaczynam coś do niego czuć. Było mi z tym cholernie ciężko i powiedziałam mu, że potrzebuję czegoś więcej niż przyjaźni. No ale znasz go - spuściła głowę i wzruszyła ramionami - mam wrażenie, że on nawet nie próbuje się do mnie przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  134. Od zawsze uważał, że takie imprezy nie są fajne, więc dziwnym by było, gdyby chętnie w takowej uczestniczył. Jednak fakt, że mu się podobało, nie znaczył, że zacznie częściej na imprezy przychodzić. No, może jeżeli rodzice by się nie dowiedzieli...
    - Uwierz, nie zawsze mam jak brać - tutaj miał na myśli, nie mal stałą kontrolę ochroniarzy, jednak dziewczyna nie musiała o tym wiedzieć - pierwszy raz tyle i w ten sposób - zauważył. Bo może gdyby pił wolniej nie skończyliby jeszcze w pokoju na rozmowach, a wciąż szaleli na parkiecie.
    - Często tak pijesz? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  135. -To ciężkie - burknęła - miałam w życiu tylu facetów, którzy nawet wybiegali poza mój typ czy ideał faceta a nigdy wcześniej nie zależało mi na żadnym. Pierwsze zakochanie w wieku osiemnastu lat to chyba niezbyt normalne - westchnęła ciężko.
    -A reszta problemów jest zbyt skomplikowana by wypłynąć na światło dzienne. Zbyt wiele mrocznych sekretów. Gdybym powiedziała to musiałabym cię zabić - zaśmiała się.
    -Teraz zdecydowanie powinnaś zarzucić innym tematem żebym nie czuła się głupio.

    OdpowiedzUsuń
  136. - Pewnie już na żadną inną się nie załapie - powiedział wzruszając delikatnie ramionami. W żaden sposób nie ubolewał, chociaż pewnie gdyby tylko miał możliwość przyszedł by jeszcze raz.
    - Masz zimne ręce - zauważył, kiedy go chwyciła, jednak uśmiechnął się i dodał nieco ciszej - ładnie pachnie Twoja skóra - czuł, jak policzki mu się czerwienią, liczył jednak na to, że blondynka tego nie zauważy.
    - W roku szkolnym? Zabili by mnie chyba - oznajmił z błogim uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  137. [Kurde pisałam wcześniej odpowiedź i wyszła w miarę długa i mi sie skasowała :/ więc z góry przepraszam jeżeli ten będzie nieco krótszy]
    -Przynajmniej twoja pierwsza miłość była odwzajemniona, masz szczęście. Poza tym teraz przynajmniej masz okazję wszystko z nim wyjaśnić i sprawdzić czy aby na pewno przestałaś coś do niego czuć.
    Ona nie miała tego szczęścia, Steve do niej nic nie czuł a na dodatek od czasu kiedy o wszystkim mu powiedziała zaczynał strasznie świrować. Faceci...

    OdpowiedzUsuń
  138. - Chciałbym, żeby Ci się udało - powiedział spoglądając na blondynkę i powolnie podnosząc się do pozycji siedzącej - bo wiesz, zabranie mnie gdziekolwiek nie jest takie proste jak się wydaje - na jego usta wkradł się delikatny, jednak blady uśmiech. Słysząc dalszą część wypowiedzi dziewczyny uśmiech jeszcze bardziej pobladł - nie ma co marzyć o wyjeździe - nawet kiedy wychodził na spacer z psem, towarzyszyła mu dwójka mężczyzn. Więc nie ma co marzyć o wyjeździe, o którym rodzice mieliby się nie dowiedzieć.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  139. [Mówiłam, że teraz może być ze mną ciężko, mam nadzieję, że mi to wybaczysz]

    Wysłuchał do końca jej zadania i na koniec roześmiał się głośno, kręcąc lekko głową.
    - To jest w ogóle wykonalne? - zapytał i zsunął ją delikatnie ze swoich bioder na łóżko, po czym wstał. Podrapał się po policzku i stanął naprzeciwko blondynki.
    - Jakoś tego nie widzę, no ale zadanie to zadanie - skinął głową i ostatni raz podrapał się po karku, przypominając sobie jak szły kolejne kroki do makareny, jak i słowa do Sweet Dreams. No tak, po pięciu sekundach zaczęło mu się wszystko mieszać. Kroki mu się myliły wraz ze słowami, przez co co chwila wybuchał śmiechem.
    - Nie mogę, to nie wyjdzie. Nie ma szans - pokręcił głową, rozkładając bezradnie ręce.

    OdpowiedzUsuń
  140. -Na mojej drodze może ustać nawet setka przystojniaków ale nie ma gwarancji, że cokolwiek do nich poczuję, chociażby nutkę mięty. Uwierz mi, miałam wielu przystojnych i świetnych facetów którym swoje serce od razu oddałoby większość dziewczyn bo to byli mężczyźni jak ze snu. Ale miłość niestety nie wybiera a ja mam poważne problemy z zaufaniem komukolwiek więc co dopiero z uczuciami do tej osoby...

    OdpowiedzUsuń
  141. -Lubiłam ich. Pociąg fizyczny też zdecydowanie był. Poza tym skoro wcześniej nie znałam zakochania to myślałam, że tak po prostu ma już być i, że może ja nie odczuwam tego tak intensywnie jak opisują inni. Poza tym człowiek z natury nie chce być samotny bo to go po woli zabija od środka.

    OdpowiedzUsuń
  142. Popatrzył na nią i stał w bezruchy, gdy tylko usłyszał głos Mansona. Zagryzł dolną wargę i początkowo starał się nie śmiać, ale to nie było takie proste, zwłaszcza na samym początku, gdy nijak jej szło. Jednak gdy z czasem było coraz lepiej i on się przyłączył, a nawet po chwili stwierdził, że podkład muzyczny wiele ułatwia. Bo jednak śpiewanie i taniec, które nijak się do siebie miały, nie były takie proste.
    - Tchórz jesteś, jeżeli wybierasz pytanie - stwierdził i walnął się na łóżko. Leżąc na plecach, założył ręce za głowę i spojrzał w sufit.
    Machał nieco nogami, szurając stopami o dywan.
    - No to wiem... Czy miałbym u ciebie w ogóle jakiekolwiek szanse? - zapytał.
    Tak, ciekawiło go to, czy było w tym coś dziwnego? No cóż, zdawał sobie sprawę z tego, że Lilka mogła mieć wielu adoratorów, więc przecież nie musiała zwracać uwagi w ten sposób na swojego kumpla, przyjaciela nawet.

    OdpowiedzUsuń
  143. Odetchnął głęboko i gdy usłyszał jej odpowiedź, uśmiechnął się lekko, po czym uniósł się na łokciach, by móc na nią spojrzeć. Nie, nie dojrzał żadnych rumieńców, ale może to za sprawą tego półmroku w pokoju?
    Tak naprawdę cieszyła go ta odpowiedź, bo prawdę mówiąc nigdy sam nie dotykał, nie myślał o niej w taki sposób jak teraz. Wiedział, że albo kogoś miała, albo nawet jego to nie interesowało. Jednak jak widać, nie każdy stan rzeczy był wieczny.
    Sięgnął wino z torby i otworzył je, by za chwilę wziąć z niego kilka pokaźnych łyków. No mieli się nawalić czy nie? Sam jednak nie miał pewności czy ma ochotę teraz tak przy niej paść nieprzytomny i nie pamiętać rano niczego.
    - No to abyś nie marudziła, że każę wymyślać tylko wyzwania to poproszę dla odmiany o pytanie - odparł ze śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  144. -Raczej nie jest mi to pisane - spuściła głowę - i rozumiem, że Steve może nie nadaje się do związku albo nie chce w tym być ale serce rozpadnie mi się na milion kawałków jeżeli jednak będzie w związku z inną. To byłby tylko kolejny dowód na to, że to ze mną jest coś nie tak. To uczucie zaczyna już trawić mnie od środka, to boli.

    OdpowiedzUsuń
  145. -Nie chcę być kochana przez kogoś innego. I czemu ja ci w ogóle o tym mówię? - westchnęła ciężko. Było jej źle, gorzej niż kiedykolwiek.
    -Chcę już wrócić do akademika - jęknęła cicho patrząc na dziewczynę. Nie miała już siły na nic, nawet ledwo oddychała. Była totalnie wypompowana z życia.

    OdpowiedzUsuń
  146. Ułożył dłonie w dole jej pleców, gdy usiadła mu na kolanach i uśmiechnął się zadowolony pod nosem, z powodu iż smakowało jej wino, które on sam wybrał.
    - No widzisz, mam dobry gust i byle czego też nie kupuję - odparł i wytknął język w jej kierunku.
    Zamilknął na moment czekając, aż zada mu jakieś pytanie. Gdy je usłyszał wcale się nie speszył, bo odpowiedź była naprawdę prosta.
    - Nie... - pokręcił lekko głową - Ale pamiętam w podstawówce taką rudą dziewczynę, Charlotte miała na imię - uśmiechnął się nieco rozbawiony na to wspomnienie - Wplątałem jej kiedyś gumę do żucia we włosy albo wrzuciłem jej żabę do tornistra czy wymyślałem inne psikusy... To zawsze kolegom mówiłem z dumą, że ona jest moją dziewczyną i nie przejmowałem się, że oni się śmieją z jej piegów i rudych włosów - wzruszył lekko ramionami - Broniłem ją wtedy, ale sam się tak jakby znęcałem - przyznał, wybuchając śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  147. -Mogę spróbować - sapnęła - ale nic nie obiecuję, miewam czasem nagłe napady depresji. Tylko lojalnie ostrzegam, żeby nie było. Czasem mogę nie być sobą. Ostatnio ciągle nie jestem. To mnie wykańcza.

    OdpowiedzUsuń
  148. Pokręcił z rozbawieniem głową.
    - Wątpię by którykolwiek facet lubił likier, wiesz? - zapytał i uśmiechnął się pod nosem jedynie. Przeczesał palcami jej jasne włosy i popatrzył jej prosto w oczy, zastanawiając się dla wyzwaniem dla niej. Jedno chodziło mu po głowie, ale stwierdził, że wolałby pocałować ją w nieco innych okolicznościach, a nie za sprawą wyzwania. Dlatego już po chwili na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.
    - Trzy shoty z wódki dla ciebie - odparł rozbawiony i wyjął z torby butelkę wódki - Więc chyba jednak i tak musisz wyjąć kieliszek, bo podejrzewam, że biorąc same łyki będziesz mi oszukiwać - wytknął język i gdy otrzymał trzy kieliszki do każdego nalał wódki - Wszystko od razu i na szybko po proszę.

    OdpowiedzUsuń
  149. Siedział na łóżku, podpierając się z tyłu rękami, patrzył cały czas na nią uważnie, nie przestając się nawet uśmiechać.
    - Lubię czekoladę i to bardzo, bardzo, ale jednak czekoladowy likier jest dla bab, zdecydowanie - pokręcił głową i roześmiał się cicho, widząc jak dziewczyna przygotowuje się do tego jakże trudnego wyzwania. Dla niej z pewnością. Gdy opróżniła kieliszki jeden za drugim, podniósł się i podszedł do blondynki.
    - Dzielna dziewczynka... - odparł szeptem, nie kryjąc rozbawienia. Objął ją i przesunął rękami po jej plecach.
    - To ja poproszę o kolejne wyzwanie - uśmiechnął się zadowolony i gotowy na wszystko. Nawet na najgorsze zadania, choć co niby mogłoby być dla trudnego do zrealizowania? Chyba jednak nic wielkiego.

    OdpowiedzUsuń
  150. -Więc prowadź - mruknęła cicho - najgorsze jest to, że jestem prawie pewna, że on pragnie innej i się z nią spotyka. Wiesz coś o tym? W końcu jesteś jego przyjaciółką a ja wolę najgorsze kłamstwo niż najlepszą prawdę - uświadomiła ją - wolę nie żyć w niewiedzy. Na dodatek on widząc mnie zachowuje się jakby zauważył ducha, totalnie świruje. Co ja mam robić?

    OdpowiedzUsuń
  151. Popatrzył na nią i roześmiał się na jej słowa.
    - Tak, chcę cię upić, a przy okazji siebie także, więc będziemy kwita. No nie do końca, bo ja muszę wypić więcej niż ty... - pokręcił lekko głową, ale sięgnął teraz po wódkę, którą i tak już otworzyli. No to aby się nie zmarnowała wziął kilka sporych łyków, po czym napił się szybko soku. No, co... Bez tego wódka to jednak nie była cudownym trunkiem. Pokręcił lekko głową i znów na nią spojrzał.
    Złapał ją i uniósł, pozwolił jej objąć się nogami w pasie jak to zawsze robiła i uśmiechnął się.
    - Tańczyć możemy zawsze - odparł, patrząc jej prosto w oczy i korzystając z tego, że w tym momencie były na jednej wysokości. Przynajmniej nie musiał się schylać, a trzymanie jej nie było takie uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń
  152. No tak, gdyby mu smakowała wódka sama w sobie to powinien się już wtedy nazywać alkoholikiem, a raczej tak źle z nim jeszcze nie było. Podrzucił ją nieco wyżej i zaczął ruszać się do rytmu muzyki, która leciała z laptopa. Sam też lubił tańczyć z nią w ten sposób, bo przynajmniej widział jej wyraz twarzy i to bez żadnego większego problemu. A co do jej dotyku, nie miał nic przeciwko. Ba... Sprawiała, że przez jego ciało przechodziły delikatne dreszcze, wzdrygnął się lekko, ale po chwili roześmiał się.
    Objął ją rękami w pasie, a palcami przesunął po jej plecach, lekko drapiąc Lilkę.
    - Mam jednak nadzieję, że dzisiaj mi takim workiem nie zostaniesz, wolę cię trzeźwą, ewentualnie półtrzeźwą.

    OdpowiedzUsuń
  153. Pokręcił lekko głową i przesunął się razem z nią w okolicę zsuniętych łóżek. Tam się pochylił, przez co dziewczyna wylądowała prosto na nich.
    - Dobrze, wódki już nie będziesz musiała pić w zadaniu - odparł rozbawiony i podparł się rękami po obu stronach jej głowy, zakładając wcześniej swoje włosy za uszy, by przypadkiem nie opadały na jej twarz.
    - A wiesz, że ciągle wymyślasz jakieś zadanie dla mnie? - zapytał, cały czas uśmiechając się pod nosem. Cały czas czekał na jakieś ciekawe wyzwanie, w którym mógłby się wykazać. Przy niej niczego się nie wstydził, bo nie miał w sumie czego.

    OdpowiedzUsuń
  154. Spojrzał na swój brzuch i to sobie wyobraził. Szczerze mówiąc zaskoczyła go w tym momencie, ale bardzo pozytywnie, bo ten pomysł jemu zdecydowanie przypadł do gustu.
    Uśmiechnął się kącikiem warg i położył się na plecach.
    - Ale rozumiem, że z tego żywego deseru skorzystasz właśnie ty, a nie mnie takiego klejącego się tu na łóżku zostawisz - odparł ze śmiechem, gładząc się po swoim płaskim brzuchu.
    No, no... Robili już szalone rzeczy, ale jeszcze nigdy nie zbaczali na tor, który zahaczał o jakąkolwiek seksualność, a takie zabawy były już zdecydowanie podniecające. Nawet na samą myśl. No cóż... Działało to na wyobraźnię. Steve nie mógł temu zaprzeczyć.

    OdpowiedzUsuń
  155. Westchnęła ciężko patrząc gdzieś w pustą przestrzeń.
    -Żałuję, że w ogóle go poznałam. To moje cholerne przekleństwo. A kobiety z mojej rodziny kochają tylko raz. Wiem to po paru przykładach z historii, chociażby mojej matce. Skoro już przeżyłam swoją wielką miłość o której zawsze marzyłam to co innego mi pozostaje jak umrzeć?

    OdpowiedzUsuń
  156. -Łatwo ci mówić. Jesteś jego przyjaciółką i jest ci na tej pozycji dobrze - wywróciła oczyma.
    -Dobra to o czym chcesz porozmawiać? Zarzuć jakimś tematem.

    OdpowiedzUsuń
  157. Ułożył się wygodnie, czekając na to co nastąpi. Uśmiechnął się pod nosem i zagryzł dolną wargę, gdy usiadła na jego biodrach.
    - Tylko mam nadzieję, że nie zrobi ci się niedobrze po takim połączeniu - szepnął, wcale nie chcąc psuć tej atmosfery, bo prawdę mówiąc teraz mu pasowała zdecydowanie. Ostatnimi czasy, myślał o Lilce w nieco innym świetle i kompletnie nie wiedział dlaczego tak się w ogóle działo. Nie rozumiał tego, ale z drugiej strony w ogóle mu to nie przeszkadzało.
    Wzdrygnął się lekko gdy poczuł zimną śmietanę na swoim ciele, ale nie przestawał się uśmiechać. Odetchnął głęboko, gdy jej język przesunął po jego ciele, a gdy tylko była na odpowiedniej wysokości, złapał jej twarz w swoje dłonie i delikatnie przyciągnął do siebie. Nie wiedział czy robi dobrze, czy to wszystkiego nie spieprzy, ale nie mógł się powstrzymać... Musnął czule jej wargi, smakując ich słodkiego smaku, jak i rozkoszując się ich delikatnością, która sprawiała, że pocałunek był wyjątkowy, nie pamiętał by całował kogoś o tak cudownych ustach. I tutaj wcale nie przesadzał.

    OdpowiedzUsuń
  158. -Pracuję okazjonalnie kiedy ktoś weźmie wolne. I już nie jestem jego przyjaciółką, nie potrafię. Nigdy nie będę mogła patrzeć na jego szczęście z inną a to nie jest zdrowa przyjaźń. Wolę już nigdy go nie spotkać niż spotykać się z nim codziennie i okłamywać i jego i samą siebie. Nie rozumiesz bo twoja pierwsza miłość była nieodwzajemniona a ty nawet teraz nie chcesz spróbować drugi raz. Chyba straciłam ochotę na ten babski wieczór...

    OdpowiedzUsuń
  159. Dziewczyny nie widziały się przez kilka dni. W piątek Alison była w pracy za koleżankę. Na szczęście było gorąco i był mały ruch, a zamiast kawy ludzie brali zwykłą mrożoną herbatę. Zostało jej już tylko piętnaście minut ale w sumie nie chciała wychodzić z pracy i znowu siedzieć sama w akademiku, jak tak dalej pójdzie to najzwyczajniej w świecie zwariuje.

    OdpowiedzUsuń
  160. [Zakochałam się w Twojej postaci. xD Z tego powodu relacje muszą być pozytywne. Co powiesz by znały się z sierocińca? Aria przez jakiś czas bawiła w Londynie "pomiędzy rodzinami", następnie przenosząc się z powrotem do USA, do kolejnej rodziny. Lilian może ją pamiętać jako zamkniętą w swoim świecie i ciągle doprowadzającą kogoś do płaczu. ;) ]
    Aria Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  161. Nie byli na tyle pijani, by nie wiedzieć, co robią. Może nie wiedzieli dlaczego, jednak nie sądził by później tego żałował. Uśmiechnął się kącikiem warg, przyciągając Lilkę bliżej siebie, przez co resztki śmietany wytarła swoją koszulką. Spojrzał w dół i roześmiał się cicho.
    - Ups? - mruknął i objął ją ramionami, nie mając zamiaru jej teraz wypuszczać. Przesunął dłońmi po jej kręgosłupie, pozwalając jednocześnie na pogłębienie pocałunku. Przesunął językiem po jej dolnej wardze, a następnie delikatnie ją przygryzł, uśmiechając się cały czas pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  162. Zaczął się śmiać, ale dzięki temu skorzystał z okazji i złapał ją za biodra, po czym przekręcił się tak, że tym razem to ona znalazła się pod nim.
    Nie chciał nawet myśleć o tym, co to wszystko za sobą przyniesie. Posłał w jej kierunku uroczy uśmiech i przesunął nosem po jej policzku.
    - Możemy się jej pozbyć i nic nie będziesz już czuła - wytknął język, cały czas trzymając się na rękach tuż nad nią.
    - Trochą wina? - zapytał, ale zamiast podać jej butelkę, to znów pochylił się, by znów zasmakować jej cudownych warg.

    OdpowiedzUsuń
  163. Przeczesał palcami jej jasne włosy, patrząc jej prosto w oczy. Czuł się o niebo lepiej z nią niż z kimkolwiek innym, nie powinien tego porównywać, ale nie jego wina, że właśnie tak było. Westchnął, ale po chwili po prostu się uśmiechnął. Podniósł się nieco bardziej na rękach i usiadł obok niej, po czym popatrzył uważnie na jej bluzkę. Uśmiechnął się kącikiem warg, po czym złapał jej nadgarstki po czym ułożył je nad jej głową, by pozbyć się jej koszulki. Uśmiechnął się kącikiem warg, omiatając wzrokiem jej drobne, lecz zarazem zgrabne ciało.
    - Przeszkadzała... - przyznał zgodnie z prawdą i znów się nad nią pochylił - A alkoholem zajmiemy się później... - mruknął jej prosto do ucha, znów lokując się między jej nogami, które zarzucił sobie na biodra. Może nie tak powinni zaczynać, ale... Samo przecież wyszło, a znali się już wystarczająco dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  164. Nie powinni już zaprzątać sobie głowy tym, że nie powinni tego robić. Gdyby tak było, to nikt nigdy nie zakochałby się w swoim przyjacielu czy nie wylądował nigdy z nim w łóżku, a to przecież nie zawsze wiązało się z końcem przyjaźni, prawda? To było tylko jedno z ludzkich uprzedzeń, które w tym momencie nie powinno mieć żadnego, nawet najmniejszego, znaczenia.
    Zamruczał cicho, czując jej paznokcie na swych plecach, ale to jedynie jeszcze bardziej go zachęcało do brnięcia dalej. Spojrzał w dół na pasek od jej spodenek.
    - Napijemy się później... - szepnął i zabrał się za jego rozpinanie. Uniósł nieco jej biodra, by móc zdjąć tą część garderoby. Nie... Zdecydowanie nie miała się czego wstydzić, a już na pewno nie przy nim. Uśmiechnął się kącikiem warg i tym razem skupił się na rozpieszczaniu jej szyi, jednocześnie jego dłoń muskała palcami delikatną skórę jej podbrzusza, czasami schodząc nieco bliżej, by obadać strukturę jej cienkiej bielizny.

    OdpowiedzUsuń
  165. [Ktoś o mnie zapomniał?]
    Aria Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  166. [Zacznę, zacznę, tylko powiedz mi przykładowe miejsce gdzie mogą się spotkać.]

    OdpowiedzUsuń
  167. Aria jak na osobę nie przepadającą za ludźmi zadziwiająco często przebywała w miejscach publicznych. Tłum jej zupełnie nie krępował, pod warunkiem, że nikt obok niej nie szeptał, albo nie cokał. W takich sytuacjach nie panowała nad agresją i często kończyło cię co najmniej na niemiłych uwagach po adresem winowajcy jej irytacji.
    Czarnowłosa zamówiła kawę frappe w jednej z najpopularniejszych kawiarni w Nowym Jorku i dopiero po fakcie zorientowała się, że nie ma już wolnych stolików. Panienka jednak zupełnie nie miała zamiaru się tym przejmować. W koncie sali zauważyła już znajomą postać. Odebrała więc swój mrożony napój i usiadła obok Lilian.
    - Można się dosiąść? - spytała retorycznie po fakcie.

    OdpowiedzUsuń
  168. - Nudzę się - odparła lakonicznie. Poniekąd wcale nie kłamała. Ciągłe imprezowanie nie było w jej stylu, lubiła wypić i zapalić, ale nie codziennie. Rozejrzała się po sali w zamyśleniu. - A tobie? - spytała jednak bez zainteresowania, uzmysłowiwszy sobie, że może wypadałoby zapytać. Czasem zapominała o manierach, które starała się wpoić jej każda z rodzin, które odwiedziła. Lilian oczywiście wiedziała, że jej zainteresowanie innymi ludźmi rzadko dotyczy tego jak mijają im wakacje. W zamyśleniu upiła przez słomkę frappe z mlekiem i cukrem.

    Aria Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  169. Uśmiechnął się kącikiem warg, czując jej ręce na swoich pośladkach. Lubił takie zagrania, w ogóle przepadał za tą partią ciała, ale oczywiście u kobiet, nie u mężczyzn. Nie miał jeszcze takich zapędów. Spokojna głowa.
    Muskał wargami jej szyję, powoli schodząc na ramiona, gdzie zatrzymał się nieco dłużej, ale tylko po to by zębami zsunąć ramiączko od jej stanika. No cóż... Z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco i mu to z pewnością odpowiadało, miał nadzieję, że jej także, ale po jej reakcjach nie miał raczej wątpliwości.
    Podniósł się w końcu, by pozbyć się swoich spodni, które zrzucił na podłogę i opadł na plecy tuż obok niej, by znów ją pociągnąć na siebie i wpić się zachłannie w jej słodkie usta.

    OdpowiedzUsuń
  170. Mruczał ledwie słyszalnie, czując przyjemny ciężar jej drobnego ciałka. Teraz miał zdecydowanie ciekawszą pozycję, do tego by obadać dłońmi jej części ciała. Rozpoczął dość długą wędrówkę od wplecienia palców w jej jasne włosy, następnie zatrzymał się na krótką chwilę na jej karku, który delikatnie podrapał paznokciami. Nigdy wcześniej nie wpadł by na to, że wyląduje z Lilką w łóżku. Prawdę mówiąc była jedyną dziewczyną, o której nigdy w ten sposób nie myślał. No... Może do ostatnich kilku dni.
    Odwzajemniał dalej jej pocałunki, jednocześnie zsuwając coraz niżej swe dłonie, które w końcu wylądowały na jej pośladkach, które ścisnął nieco mocniej niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  171. - Hmmm - zamruczała pod nosem w zamyśleniu. Przechylała kubek kawy,jakby zastanawiając się co by się stało, gdyby przekręciła go do góry nogami. Prawdopodobnie dołożyłaby zajęcia pracownikom kawiarni, co brzmiało kusząco. Lubiła uprzykrzać innym życie.
    - Nie mam planów - powiedziała w końcu. Przeniosła chłodne, puste spojrzenie na dziewczynę, zastanawiając się, czy ta wie jak niebezpieczne jest wypowiadanie przy Arii słów "wymyślimy coś ciekawego". Zacząć należy, iż panienka Morgenstern odbierała słowa "coś ciekawego" zupełnie inaczej niż inni ludzie i sama czasem o tym zapominała. Interesujące na przykład było podpalenie psa, rzucenie patyka przed kogoś jadącego na rolkach, porysowanie komuś samochodu. Takie niewinne z punktu widzenia Arii psikusy.

    Aria Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  172. Na różowych ustach dziewczyny pojawił się cień drapieżnego uśmiechu. Dostrzegła w słowach dziewczyny aluzję. Lilian jeżeli nie była świadkiem lub ofiarą (jeżeli była tym drugim, to Aria tego nie pamięta) przykrych żartów Arii to na pewno o nich słyszała.
    - Jeżeli nie możemy nikogo sterroryzować to nie - stwierdziła na wpół serio, na wpół żartem. Pociągnęła kawy z kubka. - Zapewniam, że czasem zdarza mi się zrobić coś co nie wiąże się z czyimś cierpieniem - stwierdziła. - Co prawda rzadko, ale jednak - oczywiście w jakimś stopniu nie mówiła serio. Nie była do końca zła. Lubiła robić złe rzeczy, ale zazwyczaj to miało jej przynieść inną korzyść niż satysfakcję.

    Aria Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  173. Uśmiechnęła się widząc znajomą.
    -No cześć. Jasne, że mamy. Mała? Duża? Z cukrem czy bez? - popatrzyła na nią pytająco.
    -Chyba wyskoczyłaś popływać? Fakt, gorąco dziś. Cieszę się, że tu mamy klimę. W pokoju chyba napełnię wannę zimną wodą i lodem bo inaczej nie przeżyję.

    OdpowiedzUsuń
  174. Kiedy dziewczyna dokończyła swoją wypowiedź blondynka odwróciła się na chwilę i przygotowała kawę zgodną z zamówieniem. Podała dziewczynie kubek i wbiła to wszystko do kasy.
    -Pięć dolarów. Ja właśnie dlatego przychodzę do pracy, mam naprawdę dość siedzenia w tych potwornych czterech ścianach w akademiku.

    OdpowiedzUsuń
  175. Pokręciła przecząco głową.
    - Odpowiada mi twoja propozycja - stwierdziła całkiem zgodnie z prawdą. Już dawno nie była w wesołym miasteczku. Tak mniej więcej od jakiś trzech lat. Wizyta w tym miejscu z pewnością jej nie zaszkodzi. - Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, że gdzieś w okolicy jest wesołe miasteczko - powiedziała. Uśmiechnęła się delikatnie, ale szczerze, co u niej było raczej rzadkością.
    Ona jeszcze nie wiedziała, czy Lilian się zmieniła od czasu, gdy się poznały, jednak wtedy nie była z nią zbyt blisko, toteż mogła nigdy tego nie dociec.
    Aria M.

    OdpowiedzUsuń
  176. -Jasne. W sumie to i tak byłaś ostatnią klientką obowiązującą mnie w godzinach pracy bo skończyłam minutę temu. Poczekaj, też zrobię sobie coś do picia - znów na chwile się odwróciła i nalała sobie mrożonej herbaty. Następnie wyszła zza lady, skinęła do blondynki głową i usiadła przy stoliku przy oknie.

    OdpowiedzUsuń
  177. Popatrzyła na nią przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
    -Nie, nie bardzo. Tylko wkroczyłam w fazę oziębłości i nieuzewnętrzniania swojego cierpienia. Tak, chyba dobrze to określiłam. A zmieniło się coś u ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  178. -A ja właśnie chyba potrzebuję zatracić się w imprezowaniu. Muszę się wkręcić na najbliższą imprezę. Muszę w końcu trochę odżyć bo niedługo zwariuję od siedzenia w pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  179. Zacmokała cicho niezadowolona, ale nie sprzeciwiała się. Aria nie znosiła metra, choć sama do końca nie wiedziała co jej w nim przeszkadza. Nie miała żądnych traumatycznych przeżyć z nim związanych, nie miała klaustrofobii, nie przeszkadzał jej tłum. Chyba pozostaje sądzić, że po prostu jej nie chęć to takie dziwactwo. Każdy ma jakieś dziwactwa i czarnowłosa nie może stanowić wyjątku od tej regułki. Całe szczęście jej dziwactwo było całkowicie poskromione, innymi słowy nie miała zamiaru wybijać dziewczynie tego pomysłu z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  180. [Gdy już polubię jakiś blog, rzadko mogę się powstrzymać od dwóch postaci. Najczęściej jest to chłopak i dziewczyna. ;) Koło teatralne jako miejsce poznania jak najbardziej pasuje. Kto zaczyna tym razem? Masz jakiś pomysł, czy i tym razem ja mam się silić? ;) ]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  181. -Klub - powiedziała zdecydowana - tam przynajmniej nikt lub prawie nikt nie będzie mnie znał, będę mogła udawać kogoś innego i jeśli prześpię się z jakimś frajerem to nie obciąży to później mojego nazwiska. Ale podobno masz dość imprez...

    OdpowiedzUsuń
  182. Również dopiła swoją frappe, pokiwała głową i również wstała. Wymaszerowała z kawiarni, odrzucając swoje włosy na plecy.
    - Orientujesz się może gdzie jest najbliższa stacja? - spytała, rozglądając się wokoło po ulicy. - Raczej nie korzystam z tego środka transportu. Wolę samochody - przyznała. Na przykład takie żółte, ładne taksówki nie były złe. Nie wyraziła jednak tej aluzji na głos. Niech zostaną przy metrze. A nuż się do niego przekona - pomyślała z powątpiewaniem. Aria była o tyle nietypową kobietą, że rzadko zmieniała zdanie. Zazwyczaj trzymała się postanowionego z zasady.

    Aria.

    OdpowiedzUsuń
  183. Po ostatnich wydarzeniach z Alison powiedział sobie, że już nigdy nie wyląduje w łóżku z przyjaciółką. Jednak, jak widać to było od niego silniejsze, jednak z Lilką i tak było inaczej. Kłótnie zdarzały im się naprawdę rzadko, nie to co z drugą blondynką, która od pewnego czasu wytrącała go z równowagi. Nie potrafił się dogadać z Alison, nie ważne jak bardzo by próbował... Poza tym sama go skreśliła jako przyjaciela, a na to już nic poradzić nie mógł. Ale wracając do Lilki, z nią nawet potrafił sobie wyobrazić przyszłość, niedaleką, ale wspólną. Lubił ją mieć obok siebie, wyskoczyć na piwo, imprezę czy zwykły spacer. Powygłupiać się, upaćkać ją farbą. A teraz... Teraz mógł godzinami dotykać jej delikatnego ciała, jednak wiedział, że nawet jego cierpliwość ma granice. Dlatego zagryzł dolną wargę i zsunął ramiączka jej stanika do końca, po czym go rozpiął i odrzucił gdzieś za siebie. Uśmiechnął się lekko, omiatając wzrokiem jej krągłe piersi.
    - Nigdy sobie nie wyobrażałem, że mogą być one tak urocze... - szepnął. Czuł, że nawet w łóżku z nią mogło być zabawnie, bo dlaczego by nie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  184. [Ale powiało tandetą... Oczywiście żartuję. ;)]
    Młody pan Smith bardzo lubił parki. Przypominały mu o mamie, która zginęła, gdy był jeszcze mały. Doskonale pamiętał jednak pikniki, które urządzali w każdy cieplejszy weekend. Wspomnienia te ciągnęły go na łono natury, o które tak trudno w Nowym Jorku. Nawet w centrum parku słychać było klaksony samochodów i wycie silników, a powietrze nie należało do najczystszych, jakie miał zaszczyt wdychać.
    Nieświadomie zaszedł do części przeznaczonej dla skaterów, już miał się wycofać, gdy dostrzegł znajomą sylwetkę, machającą do niego. Wzruszył ramionami i podszedł do dziewczyny.
    - Cześć, Lil - rzucił do niej, siadając obok.

    OdpowiedzUsuń
  185. Odwzajemnił jej uśmiech i przesunął dłonią po jej nagich plecach. W tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie miał ochoty jej od tak po prostu przelecieć. Nawet nie musiało to się dalej potoczyć i on by to jak najbardziej zrozumiał. Teraz było mu na prawdę dobrze, dlatego przymknął oczy i odetchnął głęboko.
    - Lilka... Uwielbiam cię, dlatego nie psujmy tego - szepnął jej prosto do ucha i uniósł się na łokciach, by lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Nie chciał jej w tym momencie urazić, nic z tych rzeczy.
    - Chciałbym, naprawdę, ale ostatnio tyle się dzieje i nie chciałbym ciebie stracić... - ujął jej podbródek i musnął czule jej wargi. Wiedział, że już coś się między nimi zmieniło, ale wolał, by działo się to stopniowo. Przecież na seks, jeśli połączy ich silniejsze uczucie, będzie czas.
    - Chciałbym, by ta relacja się rozwinęła, rozumiesz? I chcę by w końcu coś działo się po kolei, a nie jakby od końca. Nie na łóżku chcę opierać jakikolwiek związek...

    OdpowiedzUsuń
  186. Zgodnie z przeczuciami czarnowłosej jej stosunek do metra, jako środku transportu (bo i czegoż by innego) nie zmienił się. Zdała sobie sprawę czemu za nim nie przepada. Metro, jak i kościół przytłaczały ją. Żadnego z nich nie wypadało opuszczać przed zakończeniem, w jednym i drugim byli znudzeni ludzie obserwujący każdy twój ruch. Dlatego Aria była ateistką i nie podróżowała metrem.
    Aria powędrowała wzrokiem za kierunkiem, który wskazała Lilian i również dostrzegła jedną z najwyższych atrakcji wesołych miasteczek.
    - Idziemy? - ponagliła.
    Aria.

    OdpowiedzUsuń
  187. Cierpliwie poczekał aż wyjmie słuchawki z uszu, rozglądając się w tym czasie wokół. Nie odpowiedział na pierwsze pytanie, nie było takiej potrzeby. Odpowiedź była jasna i przejrzysta - spacerował. Raczej nie dało się tego ukryć.
    Gdy przypomniała mu o feralnym przedstawieniu mimowolnie się uśmiechnął, unosząc tylko lewy kącik ust, co większość dziewczyn uważała za wyjątkowo seksowne i cudowne.
    - Nigdy mi tego nie zapomnisz, co? - spytał. - Ostrzegałem, że nie chcę grać Romea i to może się źle skończyć - wytłumaczył się.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  188. Delikatnie, lecz stanowczo zabrała swoją rękę z uścisku dziewczyny. Skoro to nie była randka to nie było potrzeby tak bardzo się spoufalać.
    Uniosła dłonie w geście kapitulacji.
    - Ty zdecyduj. Ja mam zamiar się dostosować. - Kolorowe światełka i słodko brzmiące melodyjki lekko ją oszałamiały, jednak nie obudziły w niej zbytniego entuzjazmu. Nie, żeby dziewczyna wyrosła z wesołego miasteczka. Z tego się nie wyrasta nigdy. Może po prostu nie było to w jej stylu. - Ja już nie pamiętam co jest najfajniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  189. - Może chociaż pójdziesz mi na rękę i przestaniesz nazywać mnie Romeo? - zasugerował, patrząc na nią błagalnie zielonymi oczami.
    Wzruszył ramionami.
    - Być może dlatego, że nie spędziłem go w Nowym Jorku - zauważył, przeczesując swoje złotawe włosy palcami. - Jakimś cudem dałem się namówić ciotce z Londynu, bym ją odwiedził. - Pokręcił z dezaprobatą głową nad własną głupotą. - Całe szczęście ma całkiem ładną pasierbicę - dodał, starając się naśladować Angielski akcent, który tak bardzo go irytował przez spędzone w tym kraju trzy tygodnie. - Dowiedziałem się tylko, że nie lubię herbaty z mlekiem. - Skrzywił się na wspomnienie tego ohydnego smaku.
    - Dobra. A co u ciebie? Wyjeżdżałaś gdzieś?
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  190. [Haha, mi pasuje, jak najbardziej. :D Postaram się coś wyskrobać.]

    Już od paru dobrych tygodni nie miałem okazji zobaczyć się z Lilian. Tak, tą dziewczyną, która kiedyś przez zupełny przypadek poczęstowała mnie babeczkami własnej roboty. Wszystko byłoby w porządku, bo wypieki naprawdę z górnej półki, gdyby nie fakt, że były one z migdałami. Wysypka, puchnięcie, duszenie się i dwie doby spędzone w szpitalu. Można by rzec, że od tej pory trzymałem się od niej z daleka, jednak było zupełnie inaczej. Zaprzyjaźniliśmy się. Zawsze pomijałem fakt jej dziwnej manii opiekuńczej, której nabrała tuż po feralnym poczęstunku. Od tamtej pory nie upiekła żadnego ciasta z dodatkiem migdałów. Dla mnie lepiej.
    Stanąłem na rogu jednego z najbardziej ruchliwych skrzyżowań i czekałem, aż drobna blondyneczka ukażę się mym oczom. Byłem strasznie podekscytowany tym, że za kilka minut ją zobaczę. Czułem się, jakbym nie widział jej całe wieki.

    OdpowiedzUsuń
  191. Zjawiła się znienacka, ot co ! Aż podskoczyłem, czując jej delikatne muśnięcie ust na mym policzku. Momentalnie przeniosłem wzrok na Lil i uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
    — Dawno, to mało powiedziane ! Jejku, nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś tak urocza, jak byłaś. — odpowiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Zmierzyłem ją od góry do dołu, zabawnie ruszając brwiami. — To ja mam pomysł. Zapraszam cię do kawiarni na jakieś dobre ciastko i kawę, a ty w tym czasie opowiesz mi, co u ciebie słychać. — odparłem, biorąc dziewczynę pod ramię i ruszając ruchliwymi ulicami, w poszukiwaniu jakiejś dogodnej i spokojnej kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
  192. Słysząc jej słowa, prychnąłem cichym rechotem, odchylając głowę do tyłu.
    — To są dobre geny, moja droga. — odpowiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Z uwagą i skupieniem słuchałem każdego jej słowa, a następnie analizowałem je najdokładniej jak potrafiłem. — Oj tam, nie narzekaj i nie dziękuj. Jak tylko rozpocznie się rok szkolny będziesz błagała Boga, żeby choć trochę w pokoju posiedzieć. — odparłem, kiwając głową i zabawnie ruszając brwiami. — Ale nie bój się, będziesz potrzebować chwili spokoju wbijaj do mnie. — dodałem, robiąc minę cwaniaka.

    OdpowiedzUsuń
  193. Jęknął i uderzył otwartą dłonią w czoło, rozbawiony, choć powinien być raczej zirytowany. Pokręcił głową z dezaprobatą i złożył dłonie, jak do modlitwy.
    - Jonathan - poprosił. - Jeżeli nie akceptujesz pełnego imienia może J. - powiedział. Zignorował jej niekulturalne dźgnięcie jego osoby łokciem. Uśmiechnął się flirciarsko, choć nie wiedział nawet czy chce ją tak naprawdę poderwać. Lubił ją, ale czy tak bardzo?
    - Jestem wolny - oznajmił, unosząc obie dłonie na wysokość ramion. - Możemy spędzić trochę czasu razem - stwierdził. - O ile nikt nie będzie zazdrosny - zażartował. - Nie mam ochoty kłócić się z jakimś chłopakiem, że nie jesteś niczyją własnością, czy cokolwiek...
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  194. - Po nazwisku może być w ostateczności - stwierdził z szerokim uśmiechem. Pod względem imienia był bardzo wybredny. Mama chciała by brzmiało ono Jonathan, więc i on tego chciał. Zresztą John i tak nie przypadło mu do gustu w najmniejszym stopniu.
    Być może właśnie dlatego mu się podobała, że nie była dziewczyną, z którymi zazwyczaj się spotykał. Wątpił by dała zaciągnąć się do łóżka na pierwszej randce. Gdyby coś do niego poczuła miałby pewność, że nie chodzi tylko o jego wygląd i pieniądze.
    - Nie podjudzaj mnie - mruknął, puszczając jej oczko i uśmiechając się łobuzersko. - Bo jeszcze naprawdę cię porwę - powiedział, pozwalając podnieść się z ziemi.
    - Swoją drogą cieszę się, że nikt nie będzie chciał mnie zabić za podrywanie jego ślicznotki - stwierdził, otrzepując tył spodni.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  195. -No to skoro chcesz to przed akademikiem o dwudziestej pierwszej? - zaproponowała z delikatnym uśmiechem. Dobrze, że dziewczyna nie musiała się zmuszać żeby tam z nią iść bo ona nie lubiła kiedy ludzie to robili. No ale skoro szła tam z własnej woli to już inna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  196. Przekręcania własnego imienia nie lubił, ale było całkiem możliwe, że w przyszłości użyje każdej wersji jej imienia. Oby tylko go nie przekręcił, co na szczęście nie zdarzało się zbyt często. Dzięki temu przeżył tak długo...
    - Z moimi fankami, jak je nazwałaś, można sobie poradzić - machnął niedbale dłonią. - Na przykład wygłaszając, że każda dziewczyna, która byłaby niemiła straci szansę bym ja był miły dla niej - zauważył rozbawiony. - Myślisz, że to by coś dało?
    Rozejrzał się wokół, jakby szukając natchnienia dokąd mogą pójść, jednak nic specjalnego nie przyszło mu do głowy.
    - Możemy iść do mnie - zażartował. - Do akademika, albo do domu. Jestem pewien, że mojego ojca nie ma w domu. Być może nawet w kraju. - Oczywiście nie mówił serio, ale jeżeli by zechciała naprawdę mógł ją tam zabrać.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  197. Aria wzruszyła niedbale ramionami i posłusznie powędrowała za blondynką, również rozglądając się wokół, jednak bez cienia entuzjazmu. Jej wesołe miasteczka kojarzyły się z przepychem, wrzeszczącymi dziećmi, ubrudzonymi watą cukrową we wszystkich kolorach tęczy. Jedyne na co miała ochotę to popcorn, ale lepiej po tej kolejce.
    Przekręciła głowę na bok, śledząc jazdę kolejki z uniesionymi brwiami. Pętle od samego patrzenia przyprawiały o zawrót głowy.
    - Jeżeli zwymiotuję to będzie twoja wina - zażartowała. Rzadko zdarzało jej się wymiotować. Nawet po alkoholu nie miała mdłości, więc kolejka też nie powinna źle wpłynąć na zawartość jej żołądka.
    Aria.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga