sobota, 4 sierpnia 2012

my name is Vivien and I still alive.



Vivien Lassila
Lat 18
Klasa III

Zajęcia obowiązkowe: 
Język Angielski, Hiszpański, Francuski, Łacina
WOS, WOK, Historia, Muzyka, Matematyka
Biologia, Chemia - poziom podstawowy
Fizyka - poziom rozszerzony
Szermierka

Zajęcia dodatkowe: 
Fotografia

Zła Chłopczyca. 
Czyste Szaleństwo.
Diabeł w sukience i kasku na głowie.
Tak naprawdę to nie wiesz, co strzeli jej właśnie do pokręconego łba. Znając ją, nie przewidzisz, czy zaraz nie będzie chciała wydrapać Ci oczu, czy też nie weźmie Cię pod rękę i zaprosi na szarlotkę. Nie, sorry - nie cierpi szarlotki. Zaprosi Cię na kremówki. Najlepsze i najdroższe w mieście. I to ona stawia. 

Jazda na motorze to najlepsza rzecz jaką można robić w ubraniu.

Największa miłość? Motory. Jeździ już od 13. roku życia. Wymieni Ci każdy model, na którym jeździła (a było tego całkiem sporo), powie Ci, co to za sprzęt już po samym odgłosie silnika. Kocha, wielbi, czci. Sama posiada Hondę 1000rr FIREBLADE REPSOL. Oh, co za maszyna!

Wygląd? Nie zwraca na niego zbyt wielkiej uwagi. Mimo licznych zadrapań, siniaków i blizn całkiem niezła z niej dziewczyna. Brązowe loki, długie rzęsy, ponętne usta. Delikatnie zarysowane piersi i jędrny tyłek. Ma kolczyk w języku i tatuaż z motylem na łopatce.

Charakter? Pokręcona. Dla przyjaciół oddana i wierna, jak typowa Lwica (9 sierpnia). Dla wrogów... oj, módl się, żebyś nie był jej wrogiem.  Często zachowuje się jak chłopak - lubi się popisywać i niekiedy za bardzo nadużywa alkoholu. Nie ma nic przeciwko papierosom, choć pali rzadko. Narkotyki? Oj, co to, to nie. 
Bardzo trudno przychodzi jej wybaczanie. Nawet jeśli przeprosisz, będziesz się starał to ona i tak nie zapomni. A napewno nie zapomni i tym bardziej nie wybaczy zdrady i kłamstwa.

Czy straciliście kogoś, kto był wam droższy nad życie?


Flirciara. W poprzedniej szkole zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Wcześniej jednak taka nie była - zakochana nieszczęśliwie zmieniła stosunek do miłości. Teraz woli się bawić i szaleć z płcią przeciwną niż przez nią łkać w poduszkę wieczorami. 



Wyrwała się ze Épernay, miasta francuskiej Szampanii. Spytasz ją zapewne: czemu? Żeby ona to jeszcze wiedziała. Pokochała Nowy Jork już od pierwszego kroku, który w nim zrobiła. I tak tu została, by uczyć się w tejże szkole.

Ma kochających, wpływowych rodziców, za którymi mimo wszystko tęskni. Za ojcem, który podobnie jak ona, zakochany jest w motorach i podobnie jak ona nie da sobie w kaszę dmuchać. Za matką, która cierpliwie oczekuje na każdą wiadomość od niej i potrafi doprowadzić jej ojca do pionu.
Ma ukochanego młodszego brata, za którym skoczyłaby w ogień. Dosłownie.

Dodatkowo:
- Uwielbia czytać książki.
- Ma słabość do niezapominajek. W końcu jest przecież kobietą :)

[Witam Wszystkich! Krótko, ale treściwie. Chyba. Myślę, że z czasem się jeszcze rozwinie. Zapraszam do podejmowania wątków, obiecuję, że się zrewanżuję :)
zdjęciaxeneras.deviantart.com, google.pl ]

42 komentarze:

  1. [Widzę,że Vivien uwielbia czytać książki.Może jakiś spotkanie w szkolnej bibliotece ? ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hm.. no to może skorzystamy z innej biblioteki bardziej publicznej w mieście. Michelle zauważa uczennice swojej szkoły i razem postanawiają pokonwersować o szkole jak i książkach]

    OdpowiedzUsuń
  3. Michelle uwielbiała książki. Uwielbiała przenosić się w świat powieści, jednak teraz gdy wszystko już przeczytane musi ponownie wybrać się do biblioteki po nowe cuda. Jako,że sąsiadki nie była a to ona opiekowała się Zoey w czasie nieobecności matki, Elle musiała zabrać córeczkę ze sobą.
    W niecałe 15 minut dotarła do celu. Małą zostawiła przy stoliku a sama poszła między regały. Szukała, szukała i szukała aż w końcu udało jej sie znaleźć parę dobrych książek. Zoey chyba się obudziła bo już zdążyła zrobić hałas swoim płaczem na całe pomieszczenie. Szybkim krokiem nie zważając na ludzi matka zbliżała do wózka. Naglę poczuła jak ktoś trąca ją ramieniem i zdobycze spadają się na dół- W porządku, nic się nie stało- powiedziała szybko, chciała jak najszybciej dotrzeć do córki. Kiedy uniosła wzrok dostrzegła,że to Vivien uczennica liceum, w którym uczy- O Vivien! Nie przepraszaj to przeze mnie, jak głupia się spieszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ochota zawsze jest, gorzej z pomysłami ;x]

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiechnęła się do siebie, pogłaskała małą po główce i zaraz wzięła ja na ręce aby przestała płakać- Śliczna, ale za to mała maruda. Płacze i płacze i mamie nie daje książek znaleźć- przytuliła dziecko do ciebie i zaczęła kołysać na rękach- A tak w ogóle co tu robisz Vivien? Nie sądziłam,że lubisz książki- zerknęła delikatnie na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Michelle]
    - A tak właściwie to skąd przybywasz do nas Vivien. Nie wiele w sumie o Tobie wiem, a wolę znać swoich uczniów- Mała w końcu przestała płakać, kobieta ułożyła ją do wózka.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [mogę zacąć jakiś wątek jeżeli podsuniesz powiązanie pomiędzy naszymi postaciami ;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ok ;)]

    Właśnie zakładał na głowę maskę. Szabla już leżała na ławce, czekając, aż Miles w końcu chwyci ją w swoje dłonie i ruszy na salę by poćwiczyć sobie na manekinie poszczególne pchnięcia. Tego dnia był nieco nerwowy, ponieważ w nocy nie mógł spać, a za każdym razem kiedy tylko zamknął powieki przed oczyma miał znów obrazy koszmaru. Liczył na to, że na sali nikogo nie będzie. W końcu były wakacje, a większość uczniów wolało spędzać ten czas poza murami szkoły.
    Jak chciał tak też zrobił. Wyszedł na sale i ćwiczył. Wyżywał się, rozładowywał swój gniew, który siedzi w nim odkąd pamięta. Tak jak gdyby nigdy nie potrafił znaleźć ujścia. Ćwiczył z dobrą godzinę, kiedy postanowił zrobić sobie przerwę, zdjął maskę i chwycił ją w dłonie. Kiedy odwrócił się, by ruszyć do szatni ujrzał stojącą przy ścianie dziewczynę. Zmarszczył delikatnie brwi i uważnie jej się przyglądał.

    OdpowiedzUsuń
  10. [jaaaasne]
    Ali ostatnio prawie w ogóle nie sypiała, zbyt dużo spraw ją trapiło. Tej nocy również nie mogła spać, nie zmrużyła oka nawet na minutę. Większość czasu przesiedziała na parapecie gapiąc się na Nowy Jork za jej oknem. O siódmej w końcu stamtąd spełzła i weszła pod prysznic. Uczesała włosy, ubrała się i z przerażeniem stwierdziła, że przez ten brak snu zaczyna wyglądać strasznie marnie. Zrobiła delikatny makijaż i przed ósmą wyszła z pokoju. Spacerowym krokiem szła do kawiarni niedaleko szkoły, jej ulubionej. Pchnęła drzwi i skierowała się do kasy ale zagapiła się gdzieś za szybę i prawie wpadła na blondynkę.
    -Nie, nie, to ja przepraszam. Jestem trochę nieprzytomna.

    OdpowiedzUsuń
  11. -Taaak, to ja - uśmiechnęła się próbując przypomnieć sobie imię dziewczyny - ty jesteś Vivien? Co tu robisz tak wcześnie?

    OdpowiedzUsuń
  12. -Mi również miło - uścisnęła jej dłoń.
    -Ja? Niee, na nikogo nie czekam. Nie mogłam spać całą noc więc postanowiłam wpaść na kawę. Leniuchowanie w pokoju już mi się znudziło.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ale pewna jesteś?]

    OdpowiedzUsuń
  14. -Jasne - uśmiechnęła się szeroko i poszła z dziewczyną do kasy.
    -Ja poproszę duże karmelowe latte i ciastko czekoladowe - powiedziała do sprzedawcy i położyła banknot na blacie.
    -Niech zgadnę... imprezowałaś całą noc?

    OdpowiedzUsuń
  15. -No to dobrze, że jesteś wypoczęta - wzięła swoje zamówienie i usiadła przy stoliku.
    -A imprezy całonocne nie są mi straszne. Rano wystarczy porządne śniadanie, dwie mocne kawy, dwie tabletki magnezu i mam kopa bez spania.

    OdpowiedzUsuń
  16. -Przeważnie chodzę na domówki albo do wszystkich modnych klubów na Manhattanie. Bo jeśli klub jest na Manhattanie i jest modny to uwierz, imprezy w nim muszą być dobre. Konkretów nie podam bo od jakiegoś tygodnia nie mam nastroju do imprezowania, przykro mi - popatrzyła na dziewczynę z bladym uśmiechem i upiła łyka kawy.

    OdpowiedzUsuń
  17. -W takim razie życzę powodzenia - mruknęła i zaczęła jeść swoje ciastko.
    -Wpadł ci już w oko jakiś chłopak z Nowego Jorku?

    OdpowiedzUsuń
  18. -Taa - skrzywiła się nieznacznie - mój pan idealny jest zszokowany moim wyznaniem, że przyjaźń mi nie wystarcza, nie jest dobry do związków, bla bla bla. Po prostu mnie nie chce tylko boi się to nazwać po imieniu - odwróciła wzrok żeby w tym momencie dziewczyna nie widziała smutku w jej oczach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. //Ali
      [zmieniłam podpis ze względu na jeszcze jednego bloga na którym moja postać nazywa sie inaczej]

      Usuń
  19. -Chciałabym żeby to było tak proste jak mówisz - ciężko westchnęła.
    -Nie wiem co było nie tak. Przez długi czas byliśmy przyjaciółmi ale na przyjaciółkę się nie patrzy i nie całuje jej w TEN sposób. Nigdy nie zrozumiem mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Taaa, oni nas z pewnością nie rozumieją... i teraz po kilku nowych doświadczeniach wracam do twierdzenia, że romanse są najlepsze. Żadnych zobowiązań, żadnego odrzucenia, wolność.

    OdpowiedzUsuń
  21. -Nie sądzę bym po jednym razie mogła się zaangażować. Przez osiemnaście lat mojego życia miałam wielu facetów i tak naprawdę w związek z żadnym z nich się nie zaangażowałam, to oni mnie kochali, nie ja ich, serio. I tak, zakupy brzmią atrakcyjnie - uśmiechnęła się gdyż nie pamiętała nawet kiedy ostatnio była na zakupach.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Twoja propozycja mi odpowiada. To bardzo pasuje do Jonathana. Kto rozpoczyna wątek? Mogę to zrzucić na Ciebie? ]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Przepraszam za pomyłkę. Kliknięcie nie w to co trzeba jest całkowicie w moim stylu. x.x
    Jako powiązanie zasugerowałabym byłą parę, a obecnie kumpli, czy nawet przyjaciół. Co Ty na to?]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  24. -Bo do żadnego wcześniej nie czułam nic oprócz pożądania. Sama tego nie rozumiem, to zbyt skomplikowane - wstała i skierowała się do wyjścia z kawiarni.
    -To gdzie idziemy na te zakupy?

    OdpowiedzUsuń
  25. -Jasne, znam takie miejsce i to całkiem niedaleko. Chodź - skinęła głową i zaczęła iść przed siebie.
    -Więc od jak dawna jesteś w Nowym Jorku?

    OdpowiedzUsuń
  26. [Postaram się, tylko powiedz gdzie mogłabym ją znaleźć.]
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  27. -Rodowita Amerykanka z krwi i kości - uśmiechnęła się szeroko - kocham to miejsce i za nic bym stąd nie wyjechała. No chyba, że w podróż dookoła świata ale przecież bym wróciła, prawda? Zobaczysz, zaaklimatyzujesz się i też będziesz się czuć jak Amerykanka - tak gadały i gadały a w tym czasie zdążyły już dojść do ogromnego centrum handlowego i wejść do środka.
    -To do jakiego sklepu chcesz najpierw?

    OdpowiedzUsuń
  28. [Gdyby coś nie pasowało krzycz. ;)]
    Jonathan Smith urodził się i wychowywał w Nowym Jorku. Wkraczając w życie nastolatka przystosowany był do nocnego życia tego miasta. Kluby, bary, imprezy. To stanowiło część jego życia. Szybko odkrył w których miejscach sprzedaje się alkohol nie pytając o dowód, którego Jonathan mieć nie mógł. Oczywiście fałszywka cały czas była w jego portfelu, ale wolał nie kusić losu i nie używać jej zbyt często.
    Bar o intrygującej nazwie "Płonący Stos" był najbliższym jego miejscu zamieszkania, więc blondyn bywał tu niezwykle często. I tym razem siedział przy barze ze szklanką bursztynowego płynu, rozglądając się bez większego zainteresowania po obecnych już tu ludziach. Wiedział, że co jakiś czas zerkają na niego dziewczyny, ale żadna nie wzbudziła jego zainteresowania. Może dziś nie przybył tu na podryw, a może nie miał ochoty na nowe znajomości, które skończyłyby się zapewne równie szybko co zaczęły.
    Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  29. -OK, więc tędy - skręciła w prawo i już po chwili znalazły się w butiku Manolo Blahnika. Dopiero co wchodziła nowa kolekcja więc miały naprawdę spory wybór. Ali od razu wpadły w oko czarne szpilki, które zaraz zaczęła przymierzać.

    OdpowiedzUsuń
  30. -A może te? - pokazała jej czerwone, skórzane szpilki z najnowszej kolekcji na niebotycznie wysokim obcasie. W tym butiku już nie rozglądała się za niczym dla siebie bo jak tak dalej pójdzie to nie udźwignie wszystkich swoich zakupów.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnęła się widząc znaczące spojrzenie dziewczyny.
    -Cześć Mike - uśmiechnęła się do chłopaka powalająco - mamy tu drobny kryzys. Nie ma rozmiaru 38 a koleżance bardzo zależy na tych butach. A właśnie, to jest Vivien, poznajcie się - przedstawiła ich sobie. Sprzedawcę znała od bardzo dawna i to nie tylko ze sklepu ale również prywatnie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Położyła rękę na ramieniu Vivien.
    -Oczywiście, że nam pomoże. Moja matka i ja zostawiamy majątek w tym sklepie, poza tym nasze rodziny są bardzo blisko, prawda? - uśmiechnęła się słodko i zamrugała rzęsami.
    -Zobaczę co da się zrobić, dajcie mi minutkę - chłopak obdarzył dziewczęta swoim markowym uśmiechem i wyszedł na chwilę na zaplecze.

    OdpowiedzUsuń
  33. Popatrzyła na dziewczynę rozbawiona.
    -Taak, jesteśmy blisko. I nie, nie musisz się obawiać konkurencji z mojej strony - powiedziała oglądając jakieś dziwne buty na obcasie - takich jak on zjadam na deser - mruknęła i puściła do niej oczko.
    -Jeśli chcesz mogę "jakimś przypadkiem" sprawić, że jeszcze się spotkacie.

    OdpowiedzUsuń
  34. -Jesteś genialny - Ali uśmiechnęła się zabójczo, na co chłopak lekko się zarumienił, co było normalne.
    -Mike będziesz może jutro na tym przyjęciu organizowanym przez moją matkę? Słyszałam, że twoi rodzice są zaproszeni więc ty pewnie też będziesz? Bo wiesz, ja mam już partnera ale przecież Cameron złamał przedwczoraj nogę a to on miał iść z Vivien. Po prostu chciałabym się upewnić, że będzie miała towarzystwo - powiedziała to wszystko bardzo przekonująco, zupełnie jakby naprawdę jej kumpel Cameron miał iść na tą imprezę z Vivien i zupełnie jakby wiedziała o niej już od dawna.
    -Jasne, że idę. Tak się składa, że też nie mam partnerki. Skoro oboje idziemy sami to może chcesz iść ze mną? - uśmiechając się Mike ukazał rząd równych, idealnie białych zębów.

    OdpowiedzUsuń
  35. Uśmiechając się wywróciła oczami.
    -Nie ma za co, Vivien. Ja świetna? No co ty, robię to co powinnam zrobić - mruknęła z nieco ironicznym uśmieszkiem.
    -Skoro już szukamy sukienek to chodźmy do Marchesy. Myślę, że żadna z moich skąpych kiecek nie nada się na tą imprezę - stwierdziła i pociągnęła ją do następnego butiku.

    OdpowiedzUsuń
  36. [A bardzo chętnie! Czyli zakładamy, że oni sobie codziennie razem biegają! Zacznę wątek, skoro ty dałaś pomysł xP]

    No tak, ledwo zszedł rano do kuchni, a już wiedział, że się spóźni. Danielle zwróciła na niego spojrzenie niebieskich oczu i wygięła usta w podkówkę, pociągając nosem. Miała rozcięty palec, z którego skapywała krew, ziemia była cała w pomarańczowym soku, a wokół walały się skrawki szkła z rozbitej butelki. Na domiar złego już widział, jak Złośnik zbliża się w stronę odłamków i pierwszym, co zrobił, było rzucenie się w stronę psa i chwycenie go za obrożę. Psisko chciało ruszyć na pomoc swojej małej pani, która w najlepsze płakała pośród bałaganu, ale Zackowi udało się zamknąć bestie w łazience. Wrócił zaraz, na bosaka pokonując odległość między nim, a Dani, i wziął ją na ręce, zabierając do łazienki na piętrze. Musiał obmyć jej palca i doprowadzić ją do ładu. W międzyczasie usłyszał krzyk Rosie i już wiedział, że ta zobaczyła kuchnię. Zszedł na dół, wyglądając zza framugi.
    - Ogarnij to, ja już zająłem się Dan. Jestem spóźniony, dzięki! - wrzasnął, wypadając z domu w akompaniamencie głośnego "Zack, do jasnej cholery, wracaj mi tu!". Truchcikiem ruszył w stronę parku, gdzie już z daleko zobaczył znajomą sylwetkę. Zatrzymał się przy Vivien i uśmiechnął głupkowato.
    - Spóźniłem się...co? - mruknął, uśmiechając się niewinnie.- Dużo się działo, ale możemy już biec.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  37. -Czy jest oficjalne? Może troszeczkę. A osób ma być niedużo, coś około 250 ale nie wiem jak na chwilę obecną bo listę ostatni raz widziałam tydzień temu.
    Ali zaczęła przeglądać sukienki, które owszem, były ładne ale na razie żadna jakoś szczególnie nie wpadła jej w oko.

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie wiedział czego się spodziewać. Bury, narzekania, czy czegoś w tym rodzaju? W każdym razie zaskoczyła go, przyjmując to tak spokojnie i jeszcze uśmiechając się. Zerknął na nią podejrzliwie, starając się przeszyć ją wzrokiem na wylot, ale świadomość tego, że była nieprzewidywalna, nie pozwoliła mu jej przejrzeć. Coś na pewno miała za uszami, ale nie było czasu dociekać.
    Dorównał jej kroku, drepcząc tuż przy jej ramieniu, zadowolony, że w końcu wyrwał się z domu. Uwielbiał te codzienne przebieżki, a już zwłaszcza, gdy miał towarzystwo. Samotne bieganie odpowiadało mu tylko w tego, gdy miał naprawdę zły dzień.
    - Danielle chciała rano nalać soku i rozbiła całą butelkę. - mruknął, przewracając oczami - Trochę chamsko, ale zostawiłem sprzątanie Rosie. Pewnie mnie zarżnie, jak wrócę. Czyli jak widzisz u mnie fantastycznie! - zawołał wesołym tonem i zaśmiał się cicho, przenosząc na nią uważne spojrzenie. Uśmiechnął się kącikiem ust, w końcu znajdując na jej twarzy dowód na to, że wczoraj nie za wiele spała.
    - A ty? Dobrze się wczoraj bawiłaś? - spytał, układając usta w niewinny uśmieszek. Nie, nie, wcale nie wyglądała, jakby wczoraj imprezowała, w ogóle!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga