niedziela, 26 sierpnia 2012

Mierzyć wysoko i wierzyć w to mocno...

Jennifer Isobell Morgan
Dziewczyna. Uczennica. Córka.
A w piątki także wariatka.
Klasa III
Lat 18
Urodzona 12 lipca 1994 roku w Nowym Jorku
Zajęcia obowiązkowe: Język Angielski, Język Hiszpański, Język Francuski, Łacina, Wiedza O Społeczeństwie, Wiedza O Kulturze, Historia, Matematyka, Fizyka (podstawa), Chemia (podstawa), Biologia (rozszerzona), Gimnastyka artystyczna, Muzyka
Zajęcia dodatkowe: koło teatralne, drużyna pływacka 


- Macie jakieś pomysły?
- A czy kołysanie się w embrionalnej pozycji to pomysł?
- Nie.
- To sam rusz głową!

Dawno, dawno temu w Nowym Jorku było sobie małżeństwo. On – biznesmen, ponoć geniusz, marzył o zmienieniu świata na lepszy; ona – pisarka z milionem pomysłów na minutę, chcąca szczęśliwej rodziny. Państwo Morgan we własnej osobie. Po roku odkąd obrączki pojawiły się na ich dłoniach Janette Hisher-Morgan zaszła w ciąże, o czym błyskawicznie dowiedział się kraj. W końcu potomek lidera branży elektronicznej zasługiwał na uwagę kraju, bądź, chociaż jego części.
Minęło dziewięć miesięcy, podczas to, których małżeństwo oddaliło się od siebie. Głównym powodem były coraz częstsze wyjazdy męża, kiedy to kobieta została w ich apartamencie. Znajomi byli niemal pewni, że gdy dziecko przyjdzie na świat scali ono parę.
12 lipca okazał się dniem szalonym. Powrót Richarda Morgana z Tunezji. Mężczyzna jak zawsze został przywitany przez żonę na lotnisku. I wtedy się wszystko skomplikowało.
Poród rozpoczął się w najmniej oczekiwanym momencie, a mianowicie limuzynie. Zakorkowane ulice Manhattanu nie były okolicznościami sprzyjającymi wychodzeniu na świat. Na szczęście szpital nie znajdował się daleko i tak po kilkudziesięciu minutach urodziły się bliźniaczki, Jennifer i młodsza o sześć minut Gabrielle Morgan.
Sielanka ponownie zapanowała w rodzinie. Niestety nie na długo.
Choć dziewczynkom niczego nie brakowało to, jednak podróże ojca stawały się coraz częstsze, a wytłumaczenie, że to dla ich komfortu życia nie dość skuteczne. Wkrótce i matka się od nich oddaliła powierzając wychowanie córek opiekunkom.
Gdy miały dziesięć lat Gabrielle zachorowała. Wszystko wydawało się być w normie, ale wtedy lekarz zdiagnozował coś, co przedtem uszło jego uwadze. Serce Elle biło nieregularnie - wykryto arytmie. Jennifer w tamtym czasie wydawało się, że to z nią jest coś nie tak. Kilka miesięcy później na placu zabaw była świadkiem, jak jej siostra spada z huśtawki i leży na ziemi bez ruchu. Kiedy ich opiekunka to zobaczyła natychmiastowo wezwano karetkę. Nie zadziałało. Mała Elle zmarła, przez migotanie komór.
Jennifer nie mogła pogodzić się z jej stratą. Dochodziły również kłótnie rodziców, którzy obwiniali się wzajemnie o śmierć młodszej córki. Wtedy też Jenny się zmieniać. Ze skrajności popadała w skrajność. Potrafiła być agresywna, istniały też problemy z odżywianiem – ciągle nie miała apetytu, bała się osamotnienia i porzucenia, nie potrafiła się kontrolować, bądź robiła to nadmiernie oraz targały nią sprzeczne emocje.
Zaniepokojeni Morganowie wybrali się na rodzinną terapię u psychologa. Ten przekonał ich, że dojmujące poczucie pustki opanowujące dziewczynkę powodowane jest przez stratę bliskiej osoby. Mylił się, czego pięć lat później dowiódł inny specjalista.
Słodka Jennifer to dziewczyna z osobowością chwiejnie emocjonalną typu boderline. 
- Jenny...
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jennifer…
- Dobra może być i Jenny.

Jennifer od trzech lat jest regularną pacjentką psychologa. Kochani rodzice, którzy bali się popsucia opinii przez nieco zakręcona córeczkę wysłali ją do szkoły z internatem. Wiedzą, że leczenie, przez które przechodzi jak na razie nie przynosi większych efektów, a jedynie minimalizuje symptomy. W dodatku nie dość skutecznie. Owszem nie postępuje tak lekkomyślnie jak kilka lat temu i zachowania impulsywne są rzadsze, ale przecież to ona potrafi śmiać się z ciebie by trzy minuty później usiąść w kącie płakać z tego samego powodu. Na to niestety antydepresanty i stabilizatory nastrojenie działają. Chce umrzeć, ale nie ma odwagi, aby to zrobić. I złości się. Tak Jenny to prawdziwa złośnica. To uczucie góruje nad lękiem. Więc bawi się chcąc zapomnieć o wszystkim.

- Chce umrzeć!
- Więc czemu tego nie zrobisz Jenny?
- Jennifer! Nie pozwala mi pan!

Co można o niej powiedzieć na pewno? Praktycznie nic oprócz danych personalnych i tego, że Jennifer jest bardzo zmienna. Ma tysiące myśli i na żadnej z nich nie potrafi się w pełni skoncentrować, więc chyba już nikogo nie dziwią jej wypowiedzi odbiegające od tematu rozmowy. Zawsze usilnie dąży do akceptacji grupy, w czym nie pomagają jej paranoiczne myśli. Potrafi nie przespać całej nocy, ponieważ gałąź drzewa rzuca cień na okno wyglądający jak jakiś hak. Wypadałoby również coś wspomnieć o jej związkach z innymi ludźmi. Tak, relacje z Jennifer do łatwych nie należą. Są raczej niestabilne równie mocno, co ona sama.

- Już będzie dobrze…
- Kłamiesz! Wszyscy kłamiecie!

Jennifer ma typowo śródziemnomorską urodę. Ciemna karnacja idealnie współgra z brązowymi włosami, które swobodnie sięgają nieco za ramiona i niemal czarnymi oczami, spoglądającymi na świat uważnie. Malinowe usta muśnięte jej ulubionym, arbuzowym błyszczykiem wyginają się w rodzajach grymasów bądź uśmiechów. Szczupła i wysportowana. Uwielbia czas wolny spędzać w basenie, więc chyba nikogo nie zdziwiło, że należy do drużyny pływackiej. 

Album | Powiązania | Pamiętnik 

[ Ołkej żuczki cieszmy mordki, bo potrzebne mi jakieś pocieszenie. Tak, tak Jennifer miała mi wyjść kompletnie inna i niewątpliwie jeszcze będzie ulegać (licznym) poprawkom. Buziulki użyczyła Phoebe Tonkin. Wątki? Tak! Powiązania? Tak, ale... No tak. Musi być jakieś 'ale.'  Preferuję współpracę, tzn. ja podsuwam relację - ty zaczynasz bądź na odwrót. Bry! ]
Jennifer Morgan

3 komentarze:

  1. [ Witam! Jestem chętna na wątek i powiązanie i mogę nawet zacząć, ale liczę na pomysły. ]

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Dziękuję *.* Jeniffer jest interesującą osóbką, na pewno nie szablonową, a jej rozchwianie emocjonalne na pewno zainteresuje Tomcia^^ relacja...relacja...może Thomas był świadkiem jednego z jej wybuchu złości i zaczęli by sobie rozmawiać? Bo nie sądzę, by Jenny była przygodą na jedną noc no chyba, że chce to Tom nie ma nic przeciwko :D albo sport! Mogą razem chodzić na basen, bo i tak znają się z drużyny pływackiej i mogą się tolerować. Dobra, przyznaję, wyprałam się z pomysłów jak masz jakiś pomysł to wal śmiało :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kawa z samego rana była jedną z lepszych rzeczy. Gdyby tylko Vivianne piła kawę. Wolała lemoniadę czy herbatę, najlepiej zieloną, ewentualnie białą. Tak więc lemoniada z samego rana też była dobra.
    Vivianne zamierzała spędzić ten słoneczny poranek w kawiarni, czytając magazyny o modzie. Nie spodziewała się jednak, że w środku może spotkać kogoś znajomego. Nie mogła po prostu przejść obok, udając, że nie zauważyła dziewczyny. Mimo, że miała ogromną ochotę, przez najbliższy czas nie zwracać uwagi na nic poza najnowszymi trendami, zawsze wolała dobre towarzystwo.
    Chociaż nie do końca wiedziała czy takie dobre. Nie znała Jenifer najlepiej. Mimo, że chodziły razem do klasy i na kółko teatralne, nie często udawało im się dłużej porozmawiać. Vivianne miała raczej pozytywne odczucia co do jej osoby, jednak niewiele o niej wiedziała. Nigdy nie wierzyła w plotki czy czyjeś opinie. Wolała mieć swoje własne zdane, które nie miało nic wspólnego z tym co udało jej się usłyszeć. Tym bardziej, że zazwyczaj połowa była nieprawdą.
    - Hej! - przywitała się wesoło, stawiając swoją lemoniadę na stoliku i siadając naprzeciw. Zdjęła swoje czarne okulary i poprawiła kapelusz.

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga