Nawet jeden mały Gest
Jeden dotyk Nieba
żeby znaleźć w każdym z Nas
Jeden wspólny wielki Raj, który da nam skrzydła
i pozwoli dotknąć gwiazd
To dla Takich chwil - całe życie wędrówką
Śmiech. Szczebiotliwy, słodki, niewinny. Unosi
się w przepełnionym kwiatową wonią powietrzu. Żwir cicho zrzędzi pod małymi
odzianymi w niebieskie lakierki stópkami.
Wiatr delikatnie przeczesuje miedziane loki, które błyszczą w
promieniach zachodzącego słońca. Fiołkowe oczy
pełne są beztroski i życia które
tak prędko z nas ucieka. Trójkątna twarzyczka przyprószona piegami i rumieńcem.
Tuż za biegnącą
dziewczynką, wolnym krokiem idzie kobieta.
Jej szczupłe dłonie zaciskają się na rączce wózka z niewielkim dzieciątkiem o jasnych oczach i
meszku na głowie. Na jej szczupłej
twarzy odznacza się miłość. Z uwielbieniem przygląda się swojej starszej córce.
Nachyla się nad wózkiem i okrywa śpiące niemowlę ciepłym kocykiem.
Nie wiadomo dlaczego,
ale biegnąca dotąd dziewczyna zwalnia i raptownie przystaje. Jej niewinna twarz
zeszpecona zostaje grymasem bólu i przerażeniem. W oczach maluje się panika i
zaskoczenie. Nie czując gruntu nad stopami, opada na ciemny żwir, wydając cichy
krzyk. Chwile później, leży nieruchomo, a z jej wagi płynie krew.
Nie mogę spać kiedy widzę Twoje sny...
Lecz mogę zgasić światło wieczności...
I upaść... żeby ratować Twoje życie...
Nastaje głucha cisza, w oddali słychać jedynie kroki śmierci. Wózek stoi
samotnie, a niemowlę wychyla się i z zainteresowanie przygląda niecodziennej
scenie. Wszystko dzieje się tak
niespodziewanie.
Zoe klęczy nad
pięcioletnią Joyce. Z gardła kobiety wydobywają się głuche okrzyki, na które
nikt nie odpowiada. Chwilę później na miejsce zdarzenie przyjeżdża karetka,
zabiera Joy.
Tydzień później czerń
góruje na niewielkim cmentarzu. Pośród wielkich grobów stoi jeden maleńki . Tabliczki
prawie nie widać, znad góry kwiatków i pluszowych misiów.
Kiedy rodzisz się nawet góry toną we krwi
Będąc dzieckiem pragnień nadzieją zabarwiasz złe sny
Bredząc trzy po trzy powiedziałeś, że Ty
Jesteś Władcą Snów - uwierzyli bez słów
Krok po kroku ich opętałeś...
Ile razy zadawałeś sobie pytanie „dlaczego”? Ile razy
zastanawiałeś się właściwie po co żyjesz? Ile razy wyruszałeś w poszukiwaniu
sensu życia? Ile razy wątpiłeś? Ile razy chciałeś z sobą skończyć, poddać się i
odejść jak najdalej? Ile razy? Nie masz wpływu na własne
życie. Może i wydaje Ci się, że to właśnie Ty jesteś panem swojego losu, jednak
tak naprawdę jesteś jedynie pionkiem, który robi to co inni mu każą. Nikim. Płaszczysz
się przed ludźmi, który mają nad tobą władzę. Nie buntujesz się, choć bardzo
tego chcesz. Jesteś taki zwykły i bezbronny.
Każdy z nas
jest Inny, choć wszyscy razem tacy sami. Każdy kieruje się własnymi
przekonaniami, wartościami, nawykami. Często robi coś wbrew swojej woli,
kłamiemy, choć chcemy słyszeć prawdę. Jesteśmy cholernymi hipokrytami,
zakłamanymi, niezasługującym na to, co mamy robakami. Pieprzonymi egoistami
niepotrafiącymi przyznać się do błędu.
Nie znosisz być oceniany, więc dlaczego oceniasz innych? Hipokryzja i
złośliwość to podstawa, by przeżyć w tych czasach, jednak ty się do tego nie
przyznasz…. Wiesz co? Pieprz się!
Świat przepełniony krwią i nienawiścią
Młodość sprawia, że chcemy żyć
Odbierając nam wolność i niezależność
Stworzono nam piekło na Ziemi!
Nie zdajesz sobie sprawy, że istnieję. Mijasz mnie
codziennie na korytarzu, nie zaszczycając nawet jednym marnym spojrzeniem. Czasem trącisz moje ramię, jednak
nie obejrzysz się, nie przeprosisz. Bo i po co? Jestem tylko kolejnym
wyrzutkiem z Brooklyn’u. Nie wiesz jak brzmi moje imię, skąd pochodzę, ile mam
lat. Nie obchodzi Cię to. I dobrze.
Sama nie wiem co tu robię. Ta elitarna szkoła była marzeniem mojej matki, a ja... Ja jestem grzeczna i robię to o co mnie mamusia poprosi, amen!
Dopiero gdy odwiedzasz jeden z klubów, dostrzegasz mnie. Nie
masz wyjścia, światła skierowane są w moją stronę. Zastanawiasz się kim jestem.
Nie mam idealnej twarzy, długich nóg, kupy kasy czy służby i
szoferów. Nie znajdziesz mnie na każdej imprezie, ani w swoim łóżku. Nie podkochuję się w każdym ładniejszym
palancie, nie ekscytują mnie zakupy czy chodzenie po galeriach, nie wskakuje
upita do nieprzytomności do pokoi bogatych - napalonych. Nie mam niesamowitego
daru przekonywania, czy ściągania na siebie uwagi. Nie noszę odsłaniających pośladki
spódniczek czy dekoltów , które praktycznie niczego nie zasłaniają. ma we mnie
nic przebojowego, niesamowitego…. A może brak tych wszystkich cech czyni mnie niezwykłą?
Kim więc jestem?
Łatwiej powiedzieć kim nie jestem….
Z pewnością nie ucieleśnieniem Twoich marzeń, jak już to
mogę grać rolę w twoich koszmarach… Nie jestem żadną ekskluzywną, czy nawet nie
dziewczyną na jedną noc. Nie znajdziesz mnie w gronie pomponiarek, czy w klubie
szachowym. Nie należę do żadnej z szkolnych
drużyn. Nie recytuję, nie przynoszę powodów do dumy szkole. Nie jestem
szkolną królową, ani żadną z jej przyjaciółek. Nie znajdziesz mnie w gronie
szalonych ekologów, czy odprawiającą modły na cmentarzu.
Urodziłam się w Niemczech, w Berlinie, jednak sześć lat później mieszkałam w ojczyźnie nieżyjącego już
ojca. Mama- zwykła Niemka, miała swój
gabinet kosmetyczny, jednak rzuciła wszystko by przenieść się ze mną na inny kontynent. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Podziwiam
ją za jej poświęcenie i wiarę w lepsze jutro, które nigdy nie nastanie.
Zamieszkałyśmy na Brooklynie, w niewielkim domku, gdzie niegdyś znajdowało się
biuro ojca. Teraz zamiast usług prawniczych, możesz zamówić sobie masaż, czy mikrodermabrazję.
Cały czas po domu kręcili się
nieznani mi ludzie. Dziwnie jest czuć się obco we własnym mieszkaniu, jednak
nie miałam nic do gadania – jestem tylko dzieciakiem, który nie zasługuje na to
co ma.
Tak naprawdę jestem szczęściarą, że żyję, więc dlaczego nie
potrafię tego docenić? Proste. Czy ty byś się cieszył, mogąc żyć kosztem kogoś
innego? Szansa na to, że umrę była równa 1:2. Spokojnie mogłaby teraz wąchać
kwiatki z drugiej strony, jednak nie mi to było pisane. Żyję, a Joyce już nie.
Co dzień zastanawiam się dlaczego, jednak jeszcze nigdy nie znalazłam
sensownego rozwiązania.
Czasem wiszące w kuchni zdjęcie jej uroczej buzi dodaje
otuch, czasem sprawia, że nienawidzę się jeszcze bardziej. Zrobiłabym wszystko,
by to ona mogła siedzieć na kuchennym krześle, śmiać się… Nawet jeśli
kosztowałoby mnie to życiem.
Widząc mnie na scenie z mało znanym klubie myślisz – głupia
desperatka. Dzięki, też tak myślę. Nie mogę polegać na matce, która cierpi na
wieczny brak pieniędzy. Czasem…. Odnoszę wrażenie, że to ja muszę ją
wychowywać, jednak cóż się dziwić? Jedna choroba unicestwiła połowę jej
rodziny. Została ze mną. Niewdzięczną dzikuską. Na jej miejscu powiesiłabym
się. Sama musze o siebie dbać, co w
sumie mi się podoba. Żadnych próśb, szantaży, gróźb. Ile zarobię, tyle mam.
Po szkole pracuję jako kelnerka, choć czasem i pójdę na
zmywak. W weekendy występuję. Nie ważne gdzie, nie ważne za ile. Byle grać.
Byle ludzie nas słyszeli, nic specjalnego, w końcu czego można się spodziewać
od garażowej kapeli z Brooklynu? Buntownicze hasła. Bezmyślna anarchia. Teksty
piosenek satanistycznych zespołów. Ostra gra, słowa płynące z zachrypniętych
przez papierosy gardeł. Tak, to my.
Bieg-BIEG do śmierci w imię prawdy
Tylko pusty śmiech z twojej bezsensownej walki
Strach wkrada się do twego umysłu
Szukasz, ale nigdy nie znajdziesz!
Nie boję się życia. Nie boję się tak przyziemnych rzeczy jak
pajęczaki, karaluchy, owady, dzikie zwierzęta, prędkości. Nie przerażają mnie
chore wytwory wyobraźni, strzykawki, krew, ciemność, samotność, zjawiska paranormalne, szaleńcy, którym ktoś
zjebał psychę. Wszystko to jest groteskowe i banalne. Pytasz co mnie przeraża?
Proszę, śmiej się. Boję się śmierci.
Szepty zanikają
A cisza krzyczy tak przeraźliwie
Widzisz?
Nasze życie jak zwykle będzie ceną!
Puste słowa, puste krzyki
Rozumiesz?
Nie zapomnij nigdy, że to
KŁAMSTWA!
Tanatofobia.
Mroczny kosiarz, jest tym, który budzi we mnie lęk. Boję się
umrzeć. Jak myślisz, dlaczego spędziłam zasrane dwa miesiące w ośrodku dla
młodych psycholi? Świadome
przedawkowanie leków, wydawało się bardzo kuszącą perspektywą, w porównaniu do
życia w nieustającym strachu. Nie wiesz jak to jest, gdy ogarnia Cię cholerna
paranoja. Nie wiesz jak to jest, na każdym kroku spotykać śmierć, która śmieje
się wprost do twojego ucha, mówiąc, że już niedługo nadejdzie twoja kolej.
Każdy twój ruch, musi być dokładnie przemyślany, w innym wypadku możesz odejść.
Nie wrócić. Boisz się spotykać z ludźmi, wychodzić z domu. Ukojenie jedynie
znajdujesz w błogiej nieświadomości, kiedy ból odgrywa główną rolę. Czujesz
każdy swój wewnętrzny narząd. Czujesz, że żyjesz. Walczysz poddając się.
Bezmyślnie szybujesz. Już prawie osiągasz cel, gdy budząc Cię jaskrawe światła.
Wyrywasz się. Wrzeszczysz. Szamoczesz się z świadomością. Chcesz uciec, odejść, jednak oni, próbują wstrzyknąć do
Twoich żył nadzieję. Nie chcesz, jednak
nikt nie słucha twoich gróźb, ani błagania. Jesteś jedynie kukłą, której zdanie nie jest
ważne. Wmawiają Ci, że będzie dobrze, że warto żyć. Ty jedynie patrzysz na
nich, nie mówiąc już nic.
Jesteś królem świata... w twoim małym śnie
Tu nieodwracalne... w żywe zmienia się
Zło zwyciężasz dobrem...
Nie wiesz co to lęk...
Nieprawdopodobne...
W pewność zmienia się...
Zmienia cię...
Mają Cię za psychola, jednak skąd oni mogą widzieć? Na
świecie nie istnieją osoby zdrowe na umyśle, wszystko zależy od lekarza, tym
którym wystawią prawidłową diagnozę, wysyłają na odsiadkę, a tym, u których się
pomylą, zostają wolni. Taki los. Każdy
człowiek czymś się różni, choć tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Każdy z nas ma
marzenia, pragnienia, lęki obawy.
Nie jestem inna, jestem dokładnie taka jak Ty, czy nasz nauczyciel w-f.
Również jestem człowiekiem, jednak po co mi to? I tak nikt nie rozumie, tego co
się ze mną dzieje. Każdy tylko dba o swój nos.
Gdy zagotuje się krew...
Nie wystarczy chcieć...
NIE! NIE! NIE! NIE!
Myślisz, że jestem psychiczna? I dobrze, trzymaj się z
daleka. Omijaj szerokim łukiem, wyśmiewaj, rzucaj krzyżami, lej wodą święconą.
Módl się nad moja zbłąkaną duszą. Miej
mnie na groźną, bój się mnie. Nie, nie zobaczysz obłędu w moich oczach, nie zobaczysz, jak wydrapuję sobie żyły, nie
zobaczysz piany z moich ust. Jestem zupełnie normalna, tak jaki i ty.
Sen jest chwilowym złudzeniem
Bo ON podaruje Ci władzę
A ty bez litości na tronie we krwi
odnajdziesz się...
Chcesz poznać mój charakter? Śmiało, podjedź, ośmiel się na
tą kompromitację! Odezwij się! Nie martw się, nie ugryzę. Pytasz? Ja
odpowiadam. Na tym polega konwersacja, o ile się nie mylę.
Może jestem uparta, może egoistyczna. Nieufna, zdziczała, samotna,
nieprzewidywalna. I co z tego? Już cię zniechęciłam? Jeszcze nie? Dobrze, sam
tego chciałeś. Szczera, twarda, dumna, zamknięta w sobie, małomówna.
W sumie…
To brzmi mało zachęcająco , prawda? Ale… Tak nie jest, uwierz, albo i nie!
Potrafię prowadzić niezobowiązującą konwersację, luźną rozmowę. Nie burczę na wszystkich dookoła, nie patrzę
aroganckim wzrokiem mówiącym „ mam cię w dupie, gadaj, mam cię gdzieś, jestem
zbyt fajna, by z togą mówić”. Nie, zachowałam resztki zdrowego rozsądku,
normalności. Kultura i dobre maniery jeszcze nie wyginęły, prawda?
Nie jestem żadną rasistką, jednak dzielę ludzi na trzy
grupy. Ludzi, których nie lubię, po prostu nie lubię i z tym akurat się nie
kryję. Tych co lubię, lubię i z tym również nie mam zamiaru się ukrywać. A
pozostali… Są mi obojętni. Amen. Alleluja!
Pytasz czym się zajmuję , co lubię robić, czy mam jakieś
hobby, jakiej muzyki słucham?.I na to cierpliwie odpowiadam. Szmal zarabiam
„wiosłując” czy drąc mordę w typowo punkowym zespole. W dni powszednie
kelneruje w knajpie. Lubię doprowadzać ludzi do szału, wałęsać po nocnym
mieście, bawić się z moim pupilkiem, wężem o imieniu Maiden. Lubię siedzieć i
patrzeć na wodę. Jest taka spokojna…. Otwarta i bezkresna. Nie znoszę oglądać telewizji. Wszystko jest
tam tak cholernie narzucane. Hobby? Poza
muzyką, nie mam żadnego. Nie ćwiczę fizycznie, nie mam talentu aktorskiego,
choć czasem… Czasem lubię pomagać mamie, szczególnie jeśli idzie o malowanie
paznokci .Moje wzory może i nie nadają się dla każdego, jednak… Całkiem dobrze
mi to idzie.
Muzyka odzwierciedla moją osobowość.
Na moim odtwarzaczu nie
znajdziesz popu, klasyki, rapu czy hip-hopu. Metal. Punk. Rock. Psycho. Wiem, nie dziwi Cię to, w końcu należę do
subkultury metalowej, co widać na pierwszy rzut oka.
Chcesz wiedzieć, czy należę do grona typowych party-girl?
Cóż… Jeśli idzie o używki, to
porównując do przeciętnego ucznia szkoły,
jestem abstynentką. Nie ćpam, nie ćpałam i nie mam tego w planach na najbliższy
weekend. Nie interesują mnie halucynogeny, narkotyki twarde, czy nawet zwykłe
ekstazy. Nie pociąga mnie stan beztroskiej błogości, nieustannej senności. Ja
lubię czuć. Można powiedzieć, że uzależniłam się od bólu. Śmiało można nazwać mnie dziką. Uwielbiam być
wolna, biegać po parkach, lasach… Czuć wiatr we włosach, zimno na stopach i
skórze.
Alkohol… Tylko i wyłącznie na koncertach, w weekendy. Nie
mam potrzeby niszczyć sobie wątroby. Gdy już w końcu umrę, chcę aby moje
wnętrzności szły na operację, a ciało mogą wypchać i postawić w sklepie z
antykami, czy oddać do sali biologicznej. Z paleniem u mnie gorzej. Organizm przyzwyczaił się do przebrzydłej
nikotyny. Tytoń kupujemy nielegalnie, od starych wraków, którzy wsiąkli i nie
ma dla nich ratunku. Nie powiem czy jest zupełnie czysty, ale całkiem dobry.
Na imprezach i domówkach bywam rzadko. Nie odpowiada mi
muzyka, klimat. Nie pociągają mnie spici
i spoceni „królowe parkietów”, pozerzy, którzy już po trzecim piwie wspinają
się po kolumnach, czy dziwki w kiczowatych strojach.
Wolę spędzać wieczory w barach, czy na porządnych
metalowych, bądź rockowych koncertach. Jeśli tylko usłyszę o jakimś festiwalu,
poświęconym tejże muzyce, pakuje namiot, śpiwór, sześciopak i jadę, nie
zważając na nic.
Glany, skórzane spodnie, kurtki. Przydługie koszule w kratę,
bandany, wyciągnięte swetry, ciemne koszulki. Długie blond włosy, szare oczy,
prosty nos, wąskie usta. Metr siedemdziesiąt osiem. Po ty mnie poznasz, gdy
przez przypadek przejdziesz ulicami Brooklynu bądź zachce Ci się rozglądnąć po
szkolny korytarzu.
Różu wystrzegam się jak snobów, wszelakich falbanek,
koronek, zakładek czy cekinów- nie noszę i nosić nie mam zamiaru. Prostota,
cholerna prostota bez jakiegokolwiek wyszukania i artyzmu. Na co dzień zwykły
t-shirt i spodnie z skóry i denimu. Jedynymi dodatkami są pieszczochy i obroże.
Glany. Obuwie, które noszę niezależnie od pory roku,
miesiąca, dnia tygodnia, godziny, pogody, humoru. Mam trzy pary. Czarne do
połowy kostki są na dni powszednie. Czarne
20 dziurowe na weekend, a czarne przecierane na granatowo, na ważniejsze
wyjścia.
Włosów nie farbowałam i farbować nie zamierzam. Dobrze czuję
się blondynką, nie chcę tego zmieniać. I bez niszczenia chemikaliami są cienkie
i matowe. Nie znoszę sztuczności,
dlatego nie maluje się często. Jako
córka kosmetyczki powinnam całkiem dobrze władać pędzlem, tuszem, szminką,
jednak… Tak nie jest. Nie potrafię zamienić swojej twarzy w dzieło sztuki.
Najczęściej maluję jedynie rzęsy. Ust ciągle mam spierzchnięte, a policzki… No
cóż, mają tendencje do różowienia się, więc po co wydawać kasę na róże czy
bronzery? Akceptuję się taką, jak mnie
stworzono. Prosto. Zwyczajnie. Naturalnie.
Chcesz znać kilka pozornie nieistotnych faktów? Spoko, mogę
odpowiedzieć, i tak już wiesz za dużo.
Ciasto, zawsze jem
palcami, widelca używam jedynie, gdy jestem zakochana, od takie małe zboczenie
zawodowe. Chcesz wiedzieć, czy byłam zakochana, czy miałam chłopaka, czy już
nie jestem dziewicą? Cóż… To niech pozostanie moją tajemnicą.
Pytasz o wady wrodzone, nabyte… No cóż… Jest ich wiele,
jednak nad kilkoma nie mam kontroli. Nic nie zrobię z niedomkniętym kręgiem w kręgosłupie,
czy przyspieszonym metabolizmem. Nie
biorę na to żadnych leków, bo i po co? Nie mam na to wpływu. Stąd się bierze
nieobecny wyraz na twarzy, oraz waga. Pierwsza wada w ogóle mi nie przeszkadza i
jest niezauważalna, czego niestety nie mogę powiedzieć o tej drugiej. Dlatego
jestem chuda, dlatego mam wytrzeszcz gałek ocznych, natłok myśli i kłopoty ze
snem. Paskudztwo.
Na szczęście nie zaliczam się do grona anorektyczek. Z
dwojga złego wolałabym być pulchna niż tak chuda. Nie lubię swoich nóg, które bardziej
wyglądają jak źrebięce kopyta, niż długie seksowne kończyny, którymi szczyci
się Angelina Jolie. Dłonie zawsze suche i szorstkie, są kościste i żylaste….
Skóra blada, jednak podatna na zaczerwienienia…
Babsy Winter
Krew Niemiecko- Amerykańska
Lat 17, klasa III
12.02.1993
Tanatofobia.
W dni powszednie kelnerka, w weekendy wioślarka w zespole.
W szkole przez niespełnione ambicje matki.
[ WITAM!
Chylę czoła, jeśli ktoś przedarł się przez ten gąszcz literówek, nieskończonych zdań, filozoficznych rozkmin i gramatycznych samobójstw potocznie zwanych Kartą Postaci. Poprawię ją obiecuję, jednak teraz aż cała się pale do wątków, więc nie zagryźcie mnie od razu, proszę!
Starłam się nadać Babsy nieco oryginalności, ale nie wiem co z tego wyszło...No nic, poprawię się!
Póki co: wątkiwątkiwątkiwątki! Mogę zacząć, mogę wymyślić powiązania, ale proszę - nie wykorzystujcie tego i pomóżcie mojej udręczonej głowie :> Tyle wywodów odautorskich, dobranoc! :3]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz