niedziela, 22 lipca 2012

You make me wanna die...

There will always be a "lie" in believe, an "over" in lover, an "end" in friends, an "us" in trust and an "if" in life. 
Imię i nazwisko: Alison Forrester
Miejsce urodzenia: Nowy Jork
Klasa: III
Wiek: 18
Data urodzenia: 20.05.1994
Zajęcia obowiązkowe: Język Angielski, Język Francuski, Język Włoski, Łacina, Wiedza O Społeczeństwie, Wiedza O Kulturze, Historia, Matematyka, Fizyka (podstawa),Chemia (podstawa), Biologia (rozszerzona), Lekkoatletyka
Zajęcia dodatkowe: Drużyna pływacka, Koło teatralne
Pierwsze wrażenie:
Blondynka średniego wzrostu z niezaprzeczalnie uroczym uśmiechem. Uwagę od razu przykuwają duże, zielone oczy i pełne malinowe usta. Alison nigdy nie lubiła nakładać przesadnej tapety, zakładać niewiadomo jak drogich ciuchów i nosić wymyślnych tych fryzur, stara się pozostać jak najbardziej naturalna.
Po krótkiej obserwacji:
Ali na pierwszy rzut oka wydaje się być zawsze wesoła, towarzyska i nieco roztargniona. Do szkoły chodzi kiedy chce i jak chce, przez co ma przechlapane u nauczycieli. Na ogół wydaje się być miła, ale to tylko jedna z jej twarzy. Ogólnie znana jako osoba bezpośrednia i kreatywna ale każdy wie, że ma w sobie również coś tajemniczego. Przy ludziach beztroska i „lekka”, zupełnie jakby nie miała żadnych zmartwień.
Kiedy sprawa zostanie zbadana dokładniej:
Potrafi być naprawdę podłą i bezwzględną suką, ale nie łatwo ją sprowokować. W rzeczywistości ma problemy z zaufaniem do ludzi, dlatego też nikt nie jest jej na tyle bliski żeby wiedzieć, ile tak naprawdę kryje w sobie smutku. Lubi imprezować ale następny poranek zawsze woli spędzić sama z kubkiem gorącej kawy na odludziu. Lubi spotykać się z kilkoma osobami na raz ale nie jest łamaczką męskich serc. W ludziach ceni przede wszystkim szczerość i odwagę. Gdzieś głęboko w sobie nosi pokłady smutku, strachu i żalu.
Wspomnienia:
Powiązania:

I jeszcze kilka drobnostek:
»Alison jest wychowywana tylko przez matkę, nie ma rodzeństwa, nie ma psa, ojca nie widziała od lat. Jedynie co miesiąc przysyła jej czek na pokaźną sumkę, który co miesiąc pali, odsyła lub drze na kawałki. Jej matka prowadzi firmę reklamową, sieć hoteli i firmę zajmującą się organizowaniem przyjęć.
»Blondynka kiedyś chciała zostać aktorką, potem lekarzem… obecnie nie ma żadnych planów na przyszłość.
»Dwa lata temu było o niej głośno, kiedy spotykała się z synem najbogatszego faceta w Nowym Jorku. Stało się o niej jeszcze głośniej kiedy z nim zerwała. Do dziś chodzą różne legendy o przyczynie ich rozstania.
»Kilka miesięcy temu słuch o niej przepadł. Chodzi plotka mówiąca, że wpadła w głęboką depresję i dopiero co wyszła z psychiatryka.
»Gdzie można ją spotkać najczęściej? Rano w jej ulubionej kawiarni na rogu, niedaleko szkoły. W czasie lekcji w szkole lub kiedy jej tam nie ma zapewne pływa na basenie albo włóczy się gdzieś bez celu. Po szkole spotyka się ze znajomymi lub chodzi samotnie z kawą po parku. Wieczorami gdzieś imprezuje, a jeśli nie to należy jej szukać w najgorszych dzielnicach spacerującą i szukającą wrażeń.
»Zainteresowania? Ma ich wiele, ciągle stara się próbować czegoś nowego ale do tych "trwalszych" zainteresowań na pewno można zaliczyć teatr, taniec, rysowanie i pływanie.
»Słucha rocka i metalu.
______________________________________________________________
[Przy przenoszeniu karta została nieznacznie poprawiona ale uprzedzam, że będzie ulegać dalszym zmianom.
Powiązania dodam tak szybko jak będę mogła… Będę wdzięczna za sugestie co napisać
zdjęcia: weheartit.com  twarz: Candice Accola]




312 komentarzy:

  1. [Witam :) Chęć na wątek/powiązanie? Jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Możemy kontynuować tamten ;D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Łeeee :( Potem poprawię ;D]
    Pokręcił z rozbawieniem głową.
    - Ejj! - jęknął z przesadnym oburzeniem - Uważasz , że nikt ze mną nie wytrzyma na tyle by doczekać się wesela? - spytał mrużąc zabawnie oczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokazał jej język i przymrużył przy tym oczy. - Może i masz rację, ale jesteś niemiła mówiąc takie rzeczy - powiedział, robiąc smutną minkę ' zbitego psa'. Sięgnął po już nie tak gorący kubek i upił trochę napoju. Poczuł jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jego ciele.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Dobra, wole pozostać kawalerem - odparł śmiejąc się z jej słów i pokręcił z rozbawienia głową. Uśmiechnął się nieznacznie, po czym zmienił minę na głęboko myślącą. - Ty specjalnie czochrasz mi włosy cwaniaro - dźgnął ją z szerokim uśmiechem w brzuch. - Bo wiesz, że to lubię i nie będę zły - dodał, z miną, jakby właśnie zdemaskował jakiś wielki spisek.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Spróbuję coś naskrobać.]

    Rudowłosa zdążyła już zakneblować wszystkie wspomnienia związane z okresem jej terapii w najgłębszych zakamarkach swojego umysłu, nie zamierzała powracać do przeszłych zdarzeń choć terapia była pouczającym oraz w pewnym sensie przełomowym okresem w jej żywocie to nie zmieniało to faktu, że wszystkie wspomnienia sprowadzały się do bolesnego rozstania z człowiekiem który sprawił, że poczuła się kochana, bezinteresownie. Dlaczego właśnie teraz jej przemyślenia kręciły się dookoła tego zakazanego tematu? Odpowiedzią na to pytanie była pewna blondynka, którą rudowłosa poznała podczas terapii i która teraz siedziała samotnie w ławce w opuszczonej części szkolnej czytelni. Skąd się tutaj wzięła w samym środku przerwy letniej? Zazwyczaj tylko Debby marnowała swój czas, bo tak nazywano spędzanie letniej przerwy ucząc się na prestiżowy konkurs matematyczny, który mógłby zadecydować o jej akceptacji do wymarzonego uniwerku. Ponadto rudowłosa odwiedzała szkolną czytelnię aby wyrwać się z lokum neurotycznej rodzicielki z którą ograniczała kontakty do minimum, podobnie jak robiła to matka odkąd Debby przyszła na świat. Przechodząc do sedna, blondynka wydawała się na prawdę miłą istotą z którą Debby oficjalnie się kolegowała choć w rzeczywistości ograniczała się do zwykłego przywitania i jak najkrótszej rozmowy, nie robiła tego ze złości, wcale nie starała się być fałszywą, po prostu ciężko jej było wracać wspomnieniami do okresu terapii i niefortunnych zdarzeń, które później miały miejsce. Wzięła głębszy wdech po czym wypuściła powietrze z płuc ze świstem. Być może nadszedł czas aby wzięła się w garść. Odgarnęła kosmyk rudych włosów z twarzy i podeszła do dziewczyny, uśmiechając się nieznacznie aczkolwiek szczerze. -Cześć, Alison.- Przysiadła obok dziewczyny i odstawiła obszerną, skórzaną torbę na krzesło obok. -Widzę, że nie jestem jedyną, która postanowiła wybrać się podczas przerwy letniej do szkoły. Hej, wcale nie jest ze mną tak tragicznie.- Zażartowała.

    OdpowiedzUsuń
  7. - eeeej! - ponownie jęknął z zawodem. Przybliżył się o parę kroków do dziewczyny i zaczął ją zwyczajnie łaskotać. Na jego śniadej twarzy automatycznie pojawił się uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przestał przytrzymując ją wciąż przy sobie. - I co? Już nie jesteś taka mądra - zauważył śmiejąc się donośnie. Po chwili skończył, ale wciąż ją trzymał. - Możemy się jakoś dogadać. Hmmm, co mi możesz zaproponować w zamian za moje szarmanckie zachowanie? - spytał patrząc na nią z rozbawieniem malującym się na tej jego pociesznej twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnął się pod nosem; Tony lubił jakikolwiek kontakt z fizyczny, ale wszelkie pocałunki szczególnie. Zrobił minę myśliciela, po czym spojrzał na dziewczynę. - No dobra, znaj moją dobroć - powiedział z dumną miną. Po chwili jakby cos sobie uswiadomil i przytrzymał jej rękę. - Ej, i nei zabroniłem ci dotykać moich włosów - powiedział z lekkim uśmiechem, po czym ją puścił.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uniósł brwii i spojrzał na nią podejrzliwie. Oj, już wiedział co się święci. - Sama tego chciałaś - powiedział poważnie, podszedł do niej powoli i znów zaczął łaskotać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tony wcale nie zamierzał przestać. - No nie wiem - chwilę się zamyślił - Tak mnie traktujesz , a ja mam cię puścić? - spytał z wielkim niedowierzaniem. - To niedorzeczne! - podniósł głos z przesadnym oburzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na moment przestał i spojrzał się na nią badawczo. W końcu nie chciał doprowadzić do większych obrażeń. - To jak będzie? - spytał z lekkim triumfem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dźgnął ją palcem w bok i zaśmiał się wesoło. - Tutaj nie ma zasad, więęęęc? - powiedział z przesłodzonym uśmiechem. Przybliżył się do niej przyrmużył oczy, a usta ufromował w dziubek.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przygryzła wewnętrzną część dolnej wargi i westchnęła bezgłośnie po czym wyciągnęła z obszernej, skórzanej torby piersiówkę oraz faworyzowaną lekturę. -Dzisiaj obędę się bez nabywania nadprogramowej wiedzy...- Zaczęła, biorąc niewielkiego łyka łagodnego trunku z piersiówki. Roześmiała się dźwięcznie aby rozładować napięcie które bez przyczyny formowało się w jej filigranowym ciele, nie chciała aby fala bolesnych wspomnień dała się we znaki. Musiała przestać rozmyślać nad przeszłością, co sprawiało jej nie lada trudności w towarzystwie blondynki z którą w pewnym sensie dzieliła pewien okres przeszłości. -Tylko relaks, z dala od neurotycznej rodzicielki.- Jej wzrok skierował się na dziewczynę, lecz za moment spoczywał na jej nietypowej lekturze.
    -Interesujesz się medycyną?- Zapytała, przechylając lekko głowę na bok aby przeczytać mały druczek na książce.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Popsułaś zabawe - wydał śmiesznie policzki i zrobił oburzoną minę. Podszedł do niej ostrożnie i jeszcze raz pochylił się i uformował pełne wargi w dziubek. - Daję ci jeszcze jedną szansę - ostrzegł.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wywrócił oczami, i zabawnie przekręcił głową. - Pod moim dachem, panują moje zasady - powiedział z palcem w górze, co miało uwypuklić jeszcze bardziej znaczenie jego słów.

    OdpowiedzUsuń
  17. [jeśli tylko chcesz tamten, to jasne. Mnie to obojętne, mogę nawet coś nowego wymyślić, ale to trochę potrwa xd]

    OdpowiedzUsuń
  18. - Ej ej ej ej! - przystopował utrzymując powagę na twarzy - na taką minę to ja mam wyłączność! - ostrzegł z rozbawieniem. Chwycił ją za dłoń i spojrzał na nią. - No nie udawaj, ze nie chcesz mi dać buziaka - powiedział unosząc jedną brew z łobuzersko-uroczym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Prychnął oburzony. - Inne dzieci mnie uwielbiały i brały za wzór!- bronił z teatralnym niedowierzaniem, łapiąc się w okolice serca. Puścił jej dłoń i jęknął przeciągle. - To co chłopak taki jak ja miałby zrobić? - spytał unosząc brwii.

    OdpowiedzUsuń
  20. [ no już :> tylko.. hm, dość dziwne jest.]

    - Myślisz, że tak łatwo mnie nabrać, co Jones? - zapytałem wściekły, wbijając gniewne spojrzenie w mężczyznę stojącego naprzeciw mnie. Co się właściwie działo, zapytasz. Zacznijmy więc od początku.
    Pewnego pięknego ranka, gdy wybrałem się na nocną przechadzkę po brudnych ulicach Manhattanu, dostrzegłem znajomą osobę. Historia związana z owym mężczyzną jest dość długa i pogmatwana, więc rzec jedynie mogę, że wrobił mnie w niezłe klopoty. Ha, dilowanie narkotykami to niezły problem, prawda? O tak, będąc głupim i nierozważnym nastolatkiem wciągnąłem się w dilowanie i do dzisiaj mam niemały zatarg z prawem. Cudem uniknąłem więzenia, a to wszystko dzięki Ojcu. Tata od zawsze wpajał mi do głowy co dobre, co złe, a ja i tak robiłem swoje. Na nic jego despotyczne nauki, czy nawet bicie małego chłopca, którym byłem. O nie. Wdałem się w kłopoty z własnej winy, a raczej z pomysłu Jonesa. Dziś zamierzałem pozbyć się tych kłopotów raz, a dobrze.
    - Smith, co Ty.. dogadajmy się. - jęknął mężczyzna.
    Oh! Powinienem też dodać, że ćpałem. Nałogowo, oczywiście. Chociaż jako nauczyciel nie powinienem, to ciągle to robiłem. Czasami nawet można było zauważyć mnie na haju w szkole, ale dyrektor i tak przymykał na to oko. Zresztą nasz kochany dyrektorek nie jest lepszy, ale to inna historia. Będąc tu, gdzie jestem, a znajdowaliśmy się na samym szczycie wieżowca dużego budynku, byłem na głodzie. W rzeczywistości sam nie wiedziałem co robię. Właściwie, robiłem to, co dawno powinienem zrobić. I wtem.. pchnąłem Jonesa w dół wieżowca.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Co mam cię zabrać na randkę? - prychnął i zmierzwił swoje niepoukładanie włosy. Uniósł brwii i patrzył na nią z pobłażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  22. [hahahah, no coś wymyślic trzeba było :>]

    Stanąłem na krawędzi i obserwowałem dynamiczne uderzenie mężczyzny o karoserię jakiegoś samochodu. Ah, biedaczek, nie żyje. Co za utrata dla naszego nędznego świata. Obróciłem się i zrobiłem parę kroków do przodu, jednocześnie strzepując z ubrań niewidoczny pyłek. Miałem w zwyczaju poprawianie swoich ubrań czy innych materiałów, takie życie pedanta. Westchnąłem cicho, podnosząc wzrok na niebo. A dzień zapowiadał się tak pięknie. Wtem doszła do mnie myśl co zrobiłem. Dlaczego to zrobiłem? Po co? Będę musiał posprzątać po sobie. Chociaż nie, już nie warto. Pewnie zbiegli się ludzie i snują domysły o morderstwie. Trzeba upozorować samobójstwo, ale jak to zrobić. Z tego całego zamieszania spowodowanym przez własną głupotę (no, ale przecież byłem na głodzie! to cóż miałem zrobić?) nie zauważyłem stojącej nieopodal dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przekrzywił głowę robiąc skwaszoną minę. - I tak nie chciałbym pójść - założył ręcę na klatce piersiowej. Brunet raczej nie miał w zwyczaju chodzić na randki, czy coś w tym stylu, na prawdę. - Byliśmy kiedykolwiek na randce? - spytał unosząc brew.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Byłem tylko ciekawy - wywrócił oczami. Tony był dość trudny w kontaktach z innymi ludźmi, to musiał przyznać. - Po prostu nie mogę cię zabrać na randkę, to byłoby dziwne - powiedział ze skwaszoną miną. - Chociaż... - mruknął w zamyśleniu wpatrując się w sufit. - Nieee, jednak nie - pokręcił przecząco głową. W tym właśnie momencie staczał walkę w swoim umyśle.

    OdpowiedzUsuń
  25. - I do mnie wciąż masz słabość - spostrzegł z zadzirnym uśmieszkiem. - I nie mów, że nie! Bo to widzę! - powiedział z entuzjazmem 9-latka.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Czyli przychodzisz do mnie jak nie masz do kogo? - prychnął arogancko, i założył ręce na klatce piersiowej opierając się o zimną ścianę swego niewielkiego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wzdrygnął się na samo słowo 'zakochana'. To było dla niego zbyt dziwne, by mógł o tym realnie myśleć. - No a nie? - zażartował, bo nie mół na ten temat mówić poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Cały tydzień unikał blondynki, ale czy specjalnie? W sumie nie miał nawet czasu na zastanowienie się nad tym. Po prostu jej nie widywał i tyle. W następny piątkowy wieczór znów chodził nabuzowany, zły, a można nawet powiedzieć, że wściekły. Niby powtarzał sobie, że to już naprawdę ostatni raz, ale czy można mu było wierzyć?
    Po wyścigu, około drugiej w nocy wrócił do domu. Nieco pijany, obijając się o ściany na korytarzu akademika, w końcu stanął przed drzwiami swego pokoju i zaczął szukać po kieszeniach klucza. Ale jak na złość ten przepadł.
    - Kurwa mać... - mruknął pod nosem i kopnął w drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  29. Uniósł głowę i spojrzał na nią nieco zamglonym wzrokiem. Wzruszył jedynie ramionami.
    - Zgubiłem klucz, przegrałem i w ogóle do dupy z tym wszystkim! - warknął i kopnął z całej siły w drzwi, przez co zostało w nich lekkie wgniecenie. Pewnie gdyby nie miał na nogach glanów nieźle by go to zabolało, jednak... Czerwony znak rozpoznawczy był na swoim miejscu.
    Miał już ochotę mruknąć, by się nie interesowała, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
    Odwrócił się plecami do ściany i zjechał po niej, siadając po turecku na podłodze. No co mógł lepszego zrobić? Klucze pewnie leżały gdzieś w aucie, ale przecież się nie cofnie by szukać. No bo po co, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  30. - Rok temu działał - odparł kąśliwie - i chodź nie chcesz do tego wracać, to to prawda - dodał z aroganckim uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Ja nie przypominam sobie żeby to była fajna zabawa - mruknął beznamiętnie. Właśnie w takich momentach przypominał sobie ciągłe kłótnie i pretensje.

    OdpowiedzUsuń
  32. Wzdrygnął ramionami i przetarł oczy. - Takie już jest życie - odparł obojętnie. Podniósł się i znów upił parę łyków herbaty.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Takie juz nasze przeznaczenie - westchnął i wypił całą herbatę do końca . Odłożył fioletowy kubek na blat i usiadł z powrotem na łóżku. - Nigdy się nie potrafiliśmy dogadać, i nigdy nie będziemy potrafić - skwitował i poległ na poduszkę

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziewczyna wyczuła zachwiany ton w głosie blondynki, ale postanowiła nie reagować na to pochopnie, zresztą, nie chciała wtrącać się w nie swoje sprawy, to nie leżało w jej naturze. Kiwnęła jedynie głową w geście zrozumienia po czym przygryzła wewnętrzną część wargi, było to widocznym znakiem, że rudowłosa próbuję znaleźć odpowiedni temat do rozmowy aby ich konwersacja nie wygasła. Dyskretnie zlustrowała twarz dziewczyny, która albo doskonale ukrywała negatywne emocję i zawartą w nich prawdę albo Debby znów przesadzała doszukując się jakiegoś defektu.
    -Zawsze chciałam zostać lekarzem, być może otworzyć szpital dziecięcy albo pracować w krajach trzeciego świata.- Rudowłosa przeważnie nie rozmawiała otwarcie o skrytych marzeniach i nadziejach, ale tym razem postanowiła nagiąć reguły i wprowadzić w swoje życie garstkę otwartości na ludzi i świat, było to dla niej przełomowym krokiem choć na pozór wydawało się banalnym przedsięwzięciem, rozmową o błahostkach. Westchnęła bezgłośnie i skierowała piersiówkę z trunkiem w stronę dziewczyny.
    -Skusisz się?-

    OdpowiedzUsuń
  35. Pokręcił lekko głową i tylko na nią spojrzał. Zmarszczył nieznacznie brwi. Nie była niczemu winna, a on miał ochotę się na kimś wyżyć, po prostu. Zalanie się w trupa nie pomogło, bo nawet się tak naprawdę nie udało. Poza tym... Jednak trochę szkoda mu było wątroby.
    - Mogę się przespać w aucie, to żaden problem - wzruszył ramionami i powoli się podniósł. Ach, sukces! Udało mu się to bez wywrócenia, ani nic z tych rzeczy. Więc jak widać, ogromnej tragedii pod tym względem nie ma.
    - Wygram, jeżeli dożyję następnego piątku - mruknął jedynie i ruszył powoli do wyjścia, ocierając się jednym ramieniem o ścianę. Przynajmniej to było jako, tako bezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dlaczego taki był? Jego zdaniem za dużo wiedziała i podświadomie się tak zachowywał, jakby chciał ukryć swoje uczucia. Nie powinna wiedzieć chociażby o długu i groźbie.
    Gdy się przewróciła, z początku tego nie usłyszał. Dopiero doszło coś do niego dłuższą chwilę później. Odwrócił się i uniósł brwi. Nie był za bardzo wstanie myśleć, ale cofnął się i opadł na kolana tuż obok niej.
    - Ej! Hej! - zaczął krzyczeć i lekko nią potrząsać - Nie rób sobie żartów, to mało zabawne! Zwłaszcza teraz... - jęknął i pokręcił głową.

    OdpowiedzUsuń
  37. Był taki pijany, że jasne myślenie przychodziło z ogromną trudnością. Jednak jakoś się zebrał w sobie i wyciągnął telefon z kieszeni. No co mógł innego zrobić? Zadzwonił po karetkę, która przybyła na miejsce w kilka minut.
    Cały czas przy niej siedział, gładząc głowę.
    - Coś ty robiła, coś ty narobiła... - jęczał cicho, marszcząc brwi.
    Jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny jak w tej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  38. Był przerażony jak ją zabierali, jednak jego nie wpuścili. Był pijany, więc nic w tym dziwnego. Dopiero na drugi dzień pojawił się w szpitalu. Jednak nie dowiedział się wiele więcej. Nie był z rodziny, więc w świetle prawa nie mógł nic wiedzieć.
    Mógł ją jedynie odwiedzić i czekać aż sama się ocknie.
    Stał odwrócony do okna i obserwował w milczeniu ulicę. Dopiero gdy usłyszał jej głos odwrócił się i zmarszczył brwi.
    - W szpitalu... I uwierz.. Chciałbym dowiedzieć się dokładnie tego samego, co i ty.

    OdpowiedzUsuń
  39. Z ciekawością kryjącą się w jej piwnych tęczówkach obserwowała zmieniający się wyraz twarzy dziewczyny. Blondynka zdecydowanie coś ukrywała, pytaniem było co. Umysł rudowłosej pracował na najwyższych obrotach, wiedziała, że to nie przelewki, koleżanka nie była najlepszą kłamczuchą i choć wcale nie najgorzej operowała utrzymywaniem neutralnego wyrazu twarzy, ukrywając prawdę to ton jej głosu wydał jej niespokojność. -Alison, wszystko w porządku?- Debby nie lubiła owijać w bawełnę, przeważnie wolała trzymać się z daleka od cudzych kłopotów, ale tym razem wolała zainterweniować. Dlaczego? Sama nie była pewna aczkolwiek w głębi serca czuła, że nie może tego tak zostawić. Jej wzrok mimowolnie skierował się na lekturę jasnowłosej. -Źle się czujesz? Od jak dawna?- Zapytała z troską niewiadomego pochodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Czyli uważasz, że to nie jest żadnym problemem? - spytał unosząc brew i lekko mrużąc jedno oko. Zaczął delikatnie kaszleć, cóż spacery w deszczu dają się we znaki.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wysłuchała jej wypowiedzi i jedynie kiwnęła głową w geście zrozumienia, nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna niechętnie mówiła o obecnym stanie zdrowia, rudowłosa zrozumiała przekaz i automatycznie zmieniła temat aby nie wprawiać dziewczynę w zakłopotanie. Wcale nie wyglądało to na błahostkę, ale wolała nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy, gdyby jasnowłosa chciała to powiedziałaby więcej na ten temat widocznie nie czuła się wystarczająco komfortowo aby o tym mówić. Usta rudowłosej ugięły się w przyjaznym uśmieszku, wstała i założyła obszerną, skórzaną torbę na ramię. -Z chęcią napiłabym się kawy.-

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnął się sam do siebie. W sumie miło wspomina te czasy, choć nie wie czy takie pogrywanie sobie z ludźmi można było odbierać jaką dobrą zabawę. - To chyba były nasze randki nie? - spytał z rozbawieniem kręcąc głową.

    OdpowiedzUsuń
  43. Z zamyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny. Podniosłem na nią wzrok, choć nie bardzo kojarzyłem ją ze względu na mój stan. Westchnąłem cicho, myśląc nad popełnionym błędem. Będę miał problemy. Tak, będę miał wielkie problemy, w końcu zabiłem człowieka, co się dziwić. - Yhym. - mruknąłem, jednocześnie potakując. To brzmiało racjonalnie, chociaż ona myślała trzeźwo. I nagle nawiedziła mnie dziwna, przerażająca myśl: widziała wszystko, może mnie wydać.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Cóż, było interesująco - przyznał, i odgarnął grzywkę z ciemnych oczu. Wzdrygnął się, gdy poczuł lekkie pchnięcie dziewczyny. - Lepiej patrz kto tu jest gruby - powiedział i dżgnął ją w brzuch.

    OdpowiedzUsuń
  45. Kiedy znaleźliśmy się na innej ulicy, gdzie wszystko się zdarzyło, westchnąłem z ulgą. Nie tyle, że ominie mnie tłum gapiów oraz polica, a to, że dziewczyna była po mojej stronie. Może to nie jest właściwe określenie, aczkolwiek w każdym razie mi pomogła, chociaż nie musiała. Skinąłem głową w niemym podziękowaniu, kiedy na mnie spojrzała. - Co teraz? - zapytałem chcąc, nie chcą zerkając na jej torbe, gdyż przypomniałem sobie o tym, że ma towar.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Chciała żeby ci było miło pulpecie - powiedział z przesłodkim uśmiechem, i dźgnął ją w odwecie. Cóż, był chłopakiem o niegraniczonym guście co do dziewczyn, i raczej nigdy nie komentował ich wyglądu, przynajmniej nie krytykował. Jednak bądź co bądź był arogancki, i choć chciałby to opanować to nie umiał.

    OdpowiedzUsuń
  47. Doskonale wiedziała o której kawiarence była mowa, często ją odwiedzała, zaszywając się w kącie aby odpocząć odpocząć od całego świata (zwłaszcza neurotycznej rodzicielki) oraz pomyśleć o błahostkach. Swobodnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia razem z blondynką, usłyszawszy jej pytanie, uśmiechnęła się nieznacznie aczkolwiek szczerze i zerknęła na dziewczynę -Nic się specjalnie nie zmieniło. Jak widać ciągle się uczę i zapisuję się na co nowsze kursy aby zdobyć dodatkowe punkty na uniwerek i wyrwać się tej przeklętej szkoły oraz odpędzić się od rodzicielki, nie pamiętam kiedy ostatnio miałam dla siebie czas, na relaks i bezwstydne lenistwo choć z drugiej strony podejrzewam, że długo bym nie wytrzymała nic nie robiąc.- Przyznała, śmiejąc się dźwięcznie pod nosem. -Lepiej opowiadaj jak ty się miewasz. -

    OdpowiedzUsuń
  48. Ten głos, znam go. Nie jakoś wyjątkowo dobrze, ale mam z tym dziwne wspomnienia. Skinąłem głową na jej propozycję, idąc tuż obok niej w milczeniu. Do czego doszło, aby nauczyciel, zwykły nauczyciel muzyki, pakował się w ćpanie z jakąś młodą, atrakcyjną osobą. I wtem mnie olśniło. Czy to nie ta dziewczyna, którą pewnego ranka znalazłem nagą u siebie w domu, w dodatku leżącą w moim cudownym łóżku obok mnie? Oh, Smith, Smith, pomyślałem. Widocznie, nie tylko ja mam problemy.

    [jeśli nie pasuje Ci powiązanie do wcześniejszego tematu, to pisz xd]

    OdpowiedzUsuń
  49. - Ten dzień nadchodzi wielkimi krokami - dodał poklepując dziewczynę po ramieniu, jakby to ją miało pocieszyć. Był ciekaw czy dziewczyna przykłada dużą wagę do swojego wyglądu, w sensie czy jest na tym punkcie przewrażliwiona.

    OdpowiedzUsuń
  50. Usłyszawszy jak jej wypowiedź zeszła na temat mężczyzn, szturchnęła ją lekko w ramię i roześmiała się dźwięcznie. -Czyżby jakiś konkretny facet?- Odgarnęła niesforny kosmyk włosów z twarzy, wpatrując się przed siebie, widocznie zamyślona, próbowała wyszukać w głowie trafnej odpowiedzi. -Wiesz, tylko takie życie znam. Ciągłe nabywanie i przyswajanie wiedzy, konkursy oraz ciężka praca aby odnieść sukces. Choć przyznam, że czasem chciałabym wprowadzić w swój nużący żywot garstkę spontaniczności.- Przyznała z rozbrajającą szczerością w głosie i zmarszczyła lekko czoło.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Duże masz mniemanie o sobie Ali - powiedział z zadziornym uśmiechem patrząc na nią z góry. Zresztą na większość osób spoglądał z wysokości - w końcu nie był taki niski.

    OdpowiedzUsuń
  52. Ha, co za pytanie! Co za tupet pytać o takie coś, ale.. czy to właśnie nie jest własciwe pytanie? Wydąłem usta w zamyśleniu. Nie, nigdy nikogo nie zabiłem i nigdy, przenigdy nie sądziłem, że to zrobię. Głód robi swoje, wiem o tyle. Aczkolwiek.. nie przypuszczałem, że mógłbym być zdolny posunąć się aż tak daleko. - Jones.. - mruknąłem, przymykając na chwilę oczy, aby móc się skupić. Trudno było mi wypowiedzieć choć jedno słowo w takim stanie. - Jones był pierwszym i ostatnim.

    OdpowiedzUsuń
  53. Rudowłosa zerknęła na dziewczynę ze przyjaznym uśmieszkiem malującym się na jej pąsowych ustach. Gdyby tylko ona mogła wyrwać się z ciągłego nadzoru matki, na pozór wydawało się to prostym przedsięwzięciem, lecz wpływy jej rodziców sięgały aż po najdalsze zakątki świata, nie uciekłaby daleko, zresztą matka nie ułatwiłaby jej tego. W pewnym sensie i tak pozbawiła matkę wpływów na jej żywot, rodzicielka próbowała przekonać córkę do siebie, ale bez powodzenia, dziewczyna miała jej za złe, że dopiero po osiemnastu latach przypomniała sobie o córce. Usłyszawszy głos dziewczyny wyrwała się ze zbędnych przemyśleń i roześmiała się krótko, kręcąc przecząco głową. -Co to to nie, nie mam czasu na żadne dłuższe romanse choć nie pogardziłabym niezobowiązującą letnią miłostką.- Przyznała, uśmiechając się zadziornie pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  54. Widząc cały asortyment rozłożony na dość dużym stole, uśmiechnąłem się wesoło. Chętnie wziąłbym wszystko, choć zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że to nie byłoby dobrym pomysłem. Nie spieszno było mi do umierania, więc mimo odwiodłem swoje szalone myśli od tego pomysłu. - Heroina. - mruknąłem.

    OdpowiedzUsuń
  55. Za jej nieosiągalność tym razem nie odpowiadała rodzicielka, kobieta wręcz namawiała córkę, z pewnością nie na niezobowiązujące romanse, ale na przyjacielskie wypady. Tylko sęk w tym, że rudowłosa nie posiadała takowych, większość z jej pseudo przyjaciół w rzeczywistości okazywała się być garstką fałszywych nastolatków.
    Rozbawił ją ton głosu dziewczyny, pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem. -Widzę, że próbujesz doszukać się szczegółów. Powiem tak, każdego dnia ktoś wpada mi w oko, Ali.-

    OdpowiedzUsuń
  56. Spojrzał w biały(no prawie) sufit wyraźnie się zastanawiając. Zaczął drapać się w niewidzialną bródkę, a jego brązowe oczy były w innym świecie - w jego umyśle. A przynajmniej za wszelką cenę starał się sprawiać takie właśnie wrażenie. - Staram się być spontaniczny - odparł automatycznie z lekkim uśmiechem. Nie miał żadnych planów, nigdy nie miał planów. Nie lubił tego robić, wolał jak wszystko się układało własnym torem, tak jak powinno być. Cóż, chyba zbyt często zostawiał wszystko w rękach losu. Po krótkiej chwili spojrzał na nią z beztroskim wyrazem twarzy. - A ty? - spytał unosząc kąciki ust.

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie lubiłem dawać sobie w żyły, preferowałem w ciąganie, choć nie wszystko mogłem też wciągnąć. Heroinę, na przykład, wstrzykiwałem, gdyż dawała mi lepszy kop. Zrobiłem więc te same czynności co dziewczyma i czekałem na efekt.

    OdpowiedzUsuń
  58. Odwrócił się i oparł plecami o parapet. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a wzrok wbity w dziewczynę. Posępna mina i zmarszczone brwi, wskazywały na to, że z pewnością zadowolony z tego wszystkiego nie jest.
    - No to jak? Wyjaśnisz mi czy raczej mam zapomnieć i sobie po prostu pójść? - zapytał i nie podszedł do niej nawet bliżej. Miał dziwne przeczucie, że ona sama doprowadziła się do takiego stanu, ale miał także nadzieję, że się po prostu myli.
    - Wolisz milczeć, ok... Dobra, zrozumiałem - mruknął i zaczął zbierać swoje rzeczy z krzesła.

    OdpowiedzUsuń
  59. [Ej, a tu się kiedyś druga strona komentarzy zrobi? ;D]

    Westchnął jedynie, widząc jej minę. Pokręcił głową i rzucił z powrotem swoją bluzę na krzesło.
    - Wybacz... - powiedział i podsunął je bliżej.
    Usiadł i złapał jej dłoń.
    - Nie chciałem krzyczeć, po prostu mnie cholernie wystraszyłaś - zmarszczył brwi i uniósł jej rękę, po czym ucałował ją. Uśmiechnął się blado - Dlaczego nic nie powiedziałaś? Sam bym cię kurcze zawiózł do lekarza i oszczędzilibyśmy sobie tego stresu - pokręcił głową.
    Nie wiedział, jakie traumatyczne przeżycie miała na myśli, no bo niby skąd?

    OdpowiedzUsuń
  60. [Ouu... To kiepsko ;x]
    Westchnął i pokręcił głową.
    - Jeszcze nie wiesz, co ci jest, a chcesz się wypisywać? - zapytał, ale wstał i zniknął na moment. Wrócił z lekarzem, ale wziął jedynie swoją bluzę i wyszedł na korytarz, gdzie usiadł sobie na krześle. Odetchnął głęboko i wyprostował swoje nogi. Sam nie przepadał za szpitalami, ale na szczęście nie bywał tutaj zbyt często, a można nawet powiedzieć, że bardzo rzadko.
    Obserwował pielęgniarki, lekarzy i pacjentów, którzy kręcili się w tą i z powrotem po korytarzu.

    OdpowiedzUsuń
  61. Miał stawiać opór? Przecież ona i tak by go nie posłuchała. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak i tak w głowie miał inny plan. Gdy lekarz wyszedł z jej sali, Steve zaraz się podniósł.
    - Niech sie pan nią zajmie, chociażby do poniedziałku - mruknął jedynie i zostawił zdezorientowanego chłopaka samego.
    - Taki właśnie mam zamiar... - mruknął już do siebie i wszedł do jej sali - Nie będę ukrywał, że to co teraz robisz mi się nie podoba - odparł i zmarszczył brwi. Martwił się o nią, w końcu była jego przyjaciółką, a przynajmniej miał takie wrażenie.
    Gdy razem wyszli ze szpitala, kazał jej wsiąść do auta. Bynajmniej nie jechali do akademika, ale póki, co ona nie musiała o tym wiedzieć. Zatrzymał się przed jakimś domem na obrzeżach miasta.
    - Wyskakuj - powiedział, spoglądając na nią przez moment, po czym sam wysiadł z aura.

    OdpowiedzUsuń
  62. Złączyła ze sobą wargi, jej usta utworzyły się w cienką kreskę, co było widocznym znakiem, że poszukuję trafnej odpowiedzi. Odgarnęła kosmyk niesfornych włosów z twarzy i zmarszczyła nos, co musiało wyglądać zabawnie gdyż nawet blondynka nie potrafiła powstrzymać rozbawionego uśmieszku. Rudowłosa sama też się roześmiała. -Może tak, może nie...- Odezwała się wręcz śpiewającym głosem, drażniąc się z dziewczyną. Debby była całkowicie nie do poznania kiedy już postanowiła nieznacznie otworzyć się przed daną osobą, każdy kto zdołał ją poznać choćby do pewnego stopnia, był wręcz zdziwiony, że pod maską chłodnej, nieufnej dziewczyny kryję się ciepła istota. Blondynka zdążyła już poznać tę stronę Debby podczas terapii.
    -Jak naprawdę będę miała kogoś konkretnego na oku, to dam Ci znać.-

    OdpowiedzUsuń
  63. - To mój dom rodzinny. Rodzice są na wakacjach, więc zostaniemy tu na weekend - powiedział i wszedł po schodkach na werandę.
    Uśmiechnął się do niej lekko i wszedł do środka. Był to duży jednorodzinny dom, jednak utrzymany w ciepłym klimacie domu rodzinnego. Odetchnął głęboko i od razu zdjął glany. Wszedł do salonu i opadł na kanapę. Założył ręce za głowę.
    Wiedział, że na wyniki musiała czekać do poniedziałku. To mogli tu do poniedziałku spokojnie zostać.

    OdpowiedzUsuń
  64. Pytanie było sensowne, a zarazem trudne. Nie miałe przygotowanej odpowiedzi ani też pomysłu co odpowiedzieć. Bo co, mam powiedzieć prawdę? To nie wchodziło w grę. Sam przecież nie wiedziałem dlaczego go zabiłem, taki impuls. A mówiąc to mógłbym pokazać się w świetle szaleńca, który zabija dla zabawy. Westchnąłem ciężko, przymykając oczy. - Był mi coś winien.

    OdpowiedzUsuń
  65. Pokręcił głową z dezaprobatą. - Czemu nie chcesz pieniędzy rodziców? - spytał marszcząc brwii. On swoich szczerze nienawidził. Na prawdę! Choć wielu osobom wydawałoby się to niemożliwe, jednak tak rzeczywiście było. Jednak bez ogródek ograbiał ich z pieniędzy póki mógł.

    OdpowiedzUsuń
  66. [Witam :D Chciałabym zaproponować wątek z Alexem. Powiąznie jakie jedynie mi przychodzi na myśl to nauczyciel- uczennica. Mogłabym nawet zacząć wątek :)]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Ok no to w takim razie zaczynam :D]
    Takie popołudnia jak te, to mogłyby być dla niego codziennie. Spotkanie ze starą paczką znajomych ze studiów i to na dodatek w Nowym Jorku, było dla niego istnym błogosławieństwem. Mógł przynajmniej odpocząć w jakiś sposób od spraw związanych z przeprowadzką i papierami i innymi świstkami.
    Idąc jakąś ulicą niedaleko boiska szkolnego zauważyli kilkoro chłopaków.
    - Wiecie co, ja to mam ochotę zagrać w siatkówkę- powiedział Ben, a reszta tylko przytaknęła. Po krótkiej rozmowie na boisku stały dwie drużyny, a w czasie meczu zbierało się coraz więcej osób.

    OdpowiedzUsuń
  68. Pokręciłem przecząco głową, uśmiechając się lekko - Jeszcze nie. - odpowiedziałem, kierując wzrok na nią i obserwując bacznie. Ciekawe jak będę się czuł.

    OdpowiedzUsuń
  69. Fakt faktem upał był nie miłosierny i większość grających na boisku zaczęła zaraz pozbywać się koszulek, kładąc je gdzieś na bok. Tak, aby nie przeszkadzały i tak, aby po meczu mogli je szybko znaleźć. Po pewnym czasie jakiś chłopak zszedł z boiska. Pewnie nabawił się jakiejś drobnej kontuzji. Zamiast niego pojawiła się średniego wzrostu, szczupła dziewczyna, co wprawiło nas w małe zakłopotanie. No może nie całą naszą szóstkę, bo Matt jak zwykle musiał pocisnąć jakimś tekstem.
    - Mała, niska... Nie stanowi zagrożenia- stwierdził kolega Alexa.
    - Taaa... a później nie becz jak od niej dostaniesz prezent w postaci straty kilku zębów- zaśmiał się Collins- Przepraszam za kolegę, ale on to jakiś zdeformowany psychicznie jest- rzucił żartem, na co większość wybuchła gromkim śmiechem- Dobra, gramy.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Alex, ty lepiej nic nie mów- powiedział Matt, spoglądając na blondyna, kiedy ten chciał już powiedzieć swoje sławetne 'a nie mówiłem'. Tak czy siak, trzeba było teraz zmienić jakoś taktykę, bo takim sposobem to przegrają. Jakie to było dziwne, kiedy to Collins mówił co trzeba, a czego nie. Nigdy jakoś nie wydawał takich poleceń kolegom, jedynie podopiecznym nad którymi sprawował opiekę.
    W sumie i tak traktowali to jak zabawę, a nie mecz między klubami, jednak wizja, że przegrywają ze składem amatorów, gdzie gra też dziewczyna, to byłby wstyd. Szybko zmienili taktykę i ustawienie, co pozwoliło im zdobyć kilka punktów.

    OdpowiedzUsuń
  71. Wszyscy przytaknęli zgodnie na tą propozycję. Kiedy jednak Matt znowu nie odbił piłki, i to na dodatek, takiej, którą bez problemu mógł odbić, Alex podszedł do niego. Jednak nie widząc żadnej reakcji ze strony kolegi pomachał mu dłonią przed oczami.
    - Halo, tu Ziemia, czy Matt mnie słyszy?- zapytał nieco głośniej. O, poskutkowało.
    - Nie musisz Collins tak się drzeć- usłyszał w odpowiedzi.
    - Stawaj do tyłu- pokierował nim Alex- Ja przejdę na Twoją pozycję- i wskazał mu zrozumiałym gestem, tylko dla nich obu, gdzie ma zagrywać. Boże, nareszcie mu się udało.

    OdpowiedzUsuń
  72. Teraz to było ich 'być albo nie być'. Przynajmniej jeżeli chodziło, o to kto stawiał te piwo. Alex dwoił się i troił, bo trwała wymiana 'ciosów' u każdej z drużyn, a piłka przelatywała raz do nich, raz do przeciwników, tak jakby nie miała wcale zamiaru spaść. No i wtedy stało się. Ben zderzył się z Alexem, a ten odleciał do tyłu, a wraz z nim piłka, którą jeszcze próbował podbić, pomimo, że spadał plecami, na szorstki i twardy beton. Jak to mówią, dusza wojownika. No cóż w każdym razie piłka nie przeszła na drugą stronę, odbijając się od siatki.
    - Dobra, stawiamy wam te piwo- Matt i Ben podciągneli Alexa do góry- Mamy jakieś drobne?- padło pytanie. Jak nie to trzeba będzie płacić kartą.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Raczej nie tutejsi- stwierdził Alex- Przynajmniej ja- dodał dla sprostowania. Tak... przeprowadził się tutaj niedawno. W prawdzie z Newark do Nowego Jorku jest niedaleko. Jedynie godzina drogi, to i tak nie przyjeżdżał tutaj, bo nie miał nic do załatwienia. No teraz to się zmieniło.
    Przeszukał kieszenie spodni, w których znalazł 25 dolarów.
    - Teraz Wy szukajcie, ja już jestem spłukany- zaśmiał się cicho, spoglądając wyczekująco na kolegów, którzy niechętnie zaczęli przszukiwać kieszenie. Po uzbieraniu nawet sporej sumy pieniędzy, to znaczy takiej, aby starczyło na obiecane piwo- No to prowadźcie. Mam nadzieję, że wszyscy są pełnoletni- dodał poważnym tonem- Żartowałem i tak postawimy te piwo- zaśmiał się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  74. - To jest Ben, Jack, Michael, Andy, Matt, którego już znacie, no i ja czyli Alex- przedstawił wszystkich, a zaraz potem odpowiedział na pytanie- Ja to akurat otrzymałem propozycje pracy w jednym z tutejszych liceów, a oni przyjechali mnie akurat odwiedzić w nowym mieszkaniu- zaśmiał się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  75. - Będę nowym wuefistą w liceum, bo mój poprzednik postanowił przejść na emeryturę- stwierdził, śmiejąc się- O parapetówce na razie jeszcze nie myślałem- powiedział- Ale to nie wyklucza tego, że w najbliższej przyszłości takiej nie zorganizuję- w tym momencie podeszła do nich kelnerka z pytaniem 'co podać'.
    - 12 piw- odpowiedział jak najpoważniej Collins, a kobieta przejechała wzrokiem po zebranym towarzystwie.

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  76. Gdyby był już podchmielony, to z pewnością posłałby tej kobiecie hawajski znaczek na szczęście, czyli środkowy palec. No, ale był w miejscu, gdzie kultura jako tako go zobowiązywała, więc poprzestał na jednym kąśliwym słowie, jakim było stwierdzenie 'Małpa'.
    - Nauczycielem wcześniej nie byłem, więc nie wiem na co stać jest wrednych uczniów, ale jeżeli wkurzą mnie porządnie, to pot będzie spływać hektolitrami- zaśmiał się. Nie chciał być surowym belfrem, ale też nie da sobie wejść na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  77. Kobieta nie należała do najprzyjemniejszych i chyba raczej nie chciałby spotkać jej osobiście. W każdym razie już odeszła zostawiając wszystkie piwa i mamrocząc coś pod nosem.
    - Może pani głośniej powiedzieć? Bo ja nic nie słyszę- taaa... Matt był niezawodny, ale w tym momencie mógł już się powstrzymać. Przynajmniej tak myślał Alex. Zaśmiał się cicho, widząc zakłopotanie na twarzy kobiety. Upił łyk zimnego piwa, który podziałał na niego niczym kojący balsam w taki upał.
    - Tutaj masz przykład gościa, który powinien mi dziękować, że nie jest gruby od fast foodów- powiedziałem, wskazując na rozgadanego Matta- Jemu to już nawet piwo chyba nie jest potrzebne, aby komuś dowalać- zaśmiał się ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  78. Koledzy wiedzieli i znali przyczyny akurat właśnie dlaczego został nauczycielem. Przed nowymi znajomymi raczej też nie miał niczego do ukrycia.
    - Powiedzmy, że w moim życiu potrzeba było zmian, czegoś nowego...- zastanowił się przez chwilę- A poza tym moje życie prywatne jakoś niespodziewanie legło w gruzach i chciałem wyrwać się z tamtego przeklętego miasta, zapomnieć chociaż na chwilę o kimś- stwierdził, wzruszając ramionami. Spojrzał na kelnerkę, która stała przy ladzie- Na jej miejscu nie byłbym takim hipokrytą. Zapomniał wół jak cielakiem był.

    OdpowiedzUsuń
  79. -Po prostu nasz Alex trafił na niegodziwą kobietę- Jack klepnął Collinsa w plecy. Blondyn zmierzył go takim wzrokiem jakby zaraz miał go zabić. Ale tego nie zrobi, szkoda byłoby przesiedzieć dożywotnio w więzieniu. I to z takiego powodu. Chłopak rozchmurzył się, kiedy usłyszał o imprezie. I zaśmiał się widząc ekscytację nowym miejscem w oczach Laury.
    - Nie wiem jak oni, ale ja postaram się być. Trzeba wiedzieć jakie dobre lokale są w tym mieście- uśmiechnął się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  80. Bradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradlet-high-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  81. Czy była jakaś dyscyplina sportowa, której on nie lubił? Owszem, szachy, o ile to można było nazwać sportem. Chyba dla ścisłowców.
    - W kązdym razie wpadnę do tego klubu, jeżeli tak zachęcacie- uśmiechnął się lekko, upijając łyk zimnego piwa- A ścianka? Nie ma sprawy, o ile będzie to wieczorem- taa... ranem latał z papierami. Popołudniami przebywał na treningu siatkówki. Jak nie w klubie, to w szkole, ćwicząc młodszych. Niektóre dzieciaki były naprawdę zdolne.

    OdpowiedzUsuń
  82. [To u góry to od Alexa xD]

    OdpowiedzUsuń
  83. -Niekoniecznie. Aż tak zajęty to nie jestem- uśmiechnął się- Jednak wywiązuję się z tego co obiecuję- dodał. Potem przez chwilę się zastanowił. Od zawsze był dzieciakiem, który nie potrafił usiedzieć w miejscu. Zawsze i wszędzie było go pełno- Jeżeli chodzi o inne zainteresowania...- mruknął, przejeżdżając dłonią po brodzie- Lubię trochę majstrować przy samochodach, o ile moje umiejętności nie zawiodą- co jak co, im dalszy postęp technologii, tym bardziej on głupiał. Czasami wręcz nie potrafił nadążyć za tym co się dzieje- Lubię też chociaż raz dziennie posprawdzać różne portale internetowe- stwierdził, o ile to było można nazwać zainteresowaniem. Raczej robił to z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zaśmiał się cicho. Tak, ludzie tutaj potrafili zadziwić. Ale on już się do tego zaczynał przyzwyczajać. Pierwszym zaskoczeniem dla niego było to, że starsze sąsiadki przyjęły go w bloku jakoś nawet miło. Bez żadnych docinek typu 'znowu jakiś młody, znowu będzie głośno, ma psa- to nie dobrze, bo klatki będą obdrapane' czy coś w tym stylu. Kiedy usłyszał o samochodzie Alison, uśmiechnął się nieznacznie- A jaki model masz?- zapytał- Wiesz, zawsze można postarać się o jakieś części zamienne- stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  85. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
    - To jeszcze nie taki stary- stwierdził- I da się naprawić- dodał. Zauważył różnice pomiędzy dziewczynami i mógł się domyślić dla kogo pieniądze stanowiły większą wartość- Dla pocieszenia dodam, że to na co ty mówisz złom, za kilka lat może okazać się godną inwestycją, o którą ludzie będą niemalże się zabijać- zaśmiał się- Chodzi mi o kolekcjonerów starych samochodów- dodał- Na przykład mój dziadek kupił kiedyś bodajże w 1975 roku Mustanga z 1970 roku od faceta, któremu on już się nie przydał. Do dzisiaj nim jeździ- lubił czasem jeździć dziadkowym autkiem.

    OdpowiedzUsuń
  86. - Schowaj to. Ja zapłacę- u Matta chyba odżyło jakieś człowieczeństwo. Albo chciał najwidoczniej zaimponować. Chyba raczej to drugie. Alex widząc zachowanie kolegi zaśmiał się cicho. Chwilę potem podeszła do nich ta sama kelnerka. Tym razem jednak nic nie mówiła. O dziwo. Nawet szybko ich obsłużyła.
    - Taaa... dobrae piwo nie jest złe- rzekł Colins

    OdpowiedzUsuń
  87. - Chyba raczej Michaelowi- stwierdził Andy, który podbródkiem wskazał jak owa dwójka na siebie patrzy. Wkrótce można było usłyszeć cichy chichot.
    - Ja tam jak na razie wolę z kobietami trzymać się na jakimś odpowiednim dystansie- stwierdził Alex. Nadal bolało go to, że Kate, jego była żona, tak go wykorzystała- Myślisz, że coś między nimi może zakwitnąć?- zapytał blondyn blondynkę.

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  88. - Powiedzmy, że od dziecka uczono mnie, aby planować, ale nie do końca mi to chyba wyszło- skrzywił się lekko i to nie z powodu alkoholu- A jeżeli Laura lubi 'błyszczeć' albo jak to mówią być w błysku fleszy, to całkiem nieźle trafiła. I jeżeli oboje czują do siebie jakąś miętę, to może by i coś z tego wyszło- tak, naprawdę kibicował swojemu przyjacielowi. Tym bardziej, że Matt zawsze przeżywał jakieś odtrącenia bardzo dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Przyznam, że początek krótki, więc i moja odpowiedź nie będzie przesadnie długa. Zobaczymy, jak się dalej potoczy ;)]
    W soboty Liam zwykle odsypiał piątkowe imprezy i zbierał siły na kolejne, bo w końcu weekend był w pełni. Tym razem postanowił jednak zrobić wyjątek, ponieważ umówił się z kumplami na mały mecz koszykówki. Bez stresu, bez zakładów. Czysty relaks.
    Na umówione miejsce przyszedł godzinę wcześniej, pomylił bowiem godziny spotkania. Poniekąd cieszył się, że będzie miał okazję trochę poćwiczyć.
    Zaklął cicho pod nosem, kiedy zauważył, że boisko jest zajęte przez jakąś blondynkę. Stanął tuż za nią, obmyślając plan jej szybkiego zniknięcia.
    - Jesteś beznadziejna - powiedział, zwinnym rzutem umieszczając swoją piłkę w koszu.

    OdpowiedzUsuń
  90. - Wiem - odparł, a na jego twarz wpełzł szyderczy uśmieszek. Jeśli ta mała blondyneczka sądziła, że to go zaboli, grubo się myliła. Liam przybliżył się i pochylił się nad dziewczyną. - Kochanie, nazywano mnie już o wiele gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  91. - Nie tak ostro.. - zaśmiał się szyderczo, z łatwością odbierając dziewczynie piłkę. Cała sytuacja zaczęła go coraz bardziej bawić. - Postawię sprawę jasno. Zrobiłaś się głodna, więc pójdziesz coś zjeść i wrócisz za kilka godzin, kiedy ja i moi kumple skończymy grać. Jakieś pytania, kochanie? - powiedział, akcentując ostatnie słowo. Na jego twarz wypłynął szyderczy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  92. - Zaczynam mieć wrażenie, że nie masz pojęcia z kim masz do czynienia - wysyczał, wciąż jednak się uśmiechając. Piłkę, którą trzymał w rękach odrzucił na bok. Wolną teraz dłonią przytrzymał podbródek dziewczyny tak, by była zmuszona patrzeć mu w oczy. - Powiem wprost - albo pójdziesz stąd po dobroci, albo znajdę sposób, żeby skutecznie zatruć ci życie. A moich kolegów poznasz dopiero wtedy, kiedy nie znajdę na ciebie żadnego prawnego haka. A uwierz mi, oni, w przeciwieństwie do ciebie, nie reagują na groźby - powiedział. Dopiero po krótkiej chwili zdał sobie sprawę z tego, jak agresywnie postąpił.

    OdpowiedzUsuń
  93. - Śmiem jednak wątpić, że masz ojca sędziego - z jego twarzy nie znikał szyderczy uśmieszek. - Uwierz, mógłby ci nieźle zaszkodzić. A Twoich gróźb się nie boję. Co niby mogłabyś mi zrobić? Zabić piłką do kosza? Zresztą, to całkiem możliwe, zważając na twoje umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  94. - Świetnie, panno "niczego się nie boję". Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt ciężka - odparł, bez trudu ją podnosząc, a następnie przerzucając przez ramię. - Dokąd mam cię wynieść?

    OdpowiedzUsuń
  95. - Cóż, przykro mi, że zawiodłem twoje oczekiwania - zaśmiał się cicho, nie postawił jej jednak. Chociażby dlatego, że nazwała go "prosiakiem". Mogła znaleźć bardziej wyszukane określenie.
    Po krótkiej chwili rozglądania się, zdecydował, że odniesie towarzyszkę do parku, który był zresztą całkiem niedaleko. Szedł w jego kierunku nie zważając na spojrzenia przechodniów.

    OdpowiedzUsuń
  96. - Pocieszam się myślą, że ponoć tylko wariaci są coś warci - puścił mimo uszu jej drugą uwagę, choć poważnie nadszarpnęła jego męską dumę. On - niewysportowany? Nie odpowiedział nic, ale zwolnił nieco uścisk, by dziewczyna poczuła się jeszcze mniej pewnie.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Po raz kolejny powtórzę, że byłem nazywany gorzej. Postaraj się bardziej - odparł, wzruszając ramionami. Szczerze powiedziawszy, ta cała sytuacja nieco poprawiła mu humor.
    Do parku było rzeczywiście niedaleko, więc dotarli tam szybko. Bez wahania postawił dziewczynę z powrotem na ziemi.
    - Wiedz, że wrócę tu z tobą, ilekroć znowu zechcesz pojawić się na boisku.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Owszem, boisko nie jest moje, ale zawsze dostaję to, czego chcę, więc nie popisuj się. Próbowałem grzecznie, ale nie chciałaś mnie słuchać, więc teraz się nie wkurzaj - prychnął. - I nie patrz na mnie, jakbym ci tępym nożem rodzinę wybił.

    OdpowiedzUsuń
  99. Wszyscy pożegnali Alison. Niedługo potem tażke zaczęli się zmywać.
    [Nowy?]

    OdpowiedzUsuń
  100. [A czy ta twoja dziewuszka jest może bi? *,*]

    OdpowiedzUsuń
  101. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  102. [Przepraszam, moje nie dopatrzenie]
    Tak jak się umówili, wieczorem byli przed poleconym im klubem. Chwilę czekali aż zauważą swoich nowych znajomych. W prawdzie zostł tylko Alex i Matt. a reszta się wykruszyła, zastawiając się masą obowiązków. Cóż ich strata. Kiedy zauważyli Laurę czekającą przed klubem, zybko podeszli do niej. Po chwili byli już w środku.
    - Witam- upowiedział Alex do Alison.

    OdpowiedzUsuń
  103. [Trochę mnie nie było, coś się u Ali zmieniło o czym Steve powinien wiedzieć? Jak tak to napisz :D]

    OdpowiedzUsuń
  104. Uniósł nieznacznie brwi i popatrzył na nią.
    - Akademik dla ciebie w takim stanie, nie jest dobrym pomysłem - odparł i pokręcił lekko głową - Nikt nawet nie zauważy jeżeli coś zbijesz - uśmiechnął się pod nosem, po czym wstał, a przechodząc obok niej przesunął dłonią po jej głowie.
    Wszedł do kuchni, gdzie wstawił wodę na herbatę. I jemu odpoczynek w rodzinnym domu dobrze zrobi. Czasami trzeba się wyciszyć.

    OdpowiedzUsuń
  105. Wrócił do salonu z kubkami herbaty, które postawił na stoliku. Uśmiechnął się lekko, widząc ją. Prawdę mówiąc, martwił się o Ali, bo mimo wszystko była dla niego kimś ważnym w życiu. Przyjaciółką, więc raczej nic dziwnego, że na początku był wściekły.
    Podszedł do niej bliżej i ułożył dłoń na jej ramieniu, które delikatnie ścisnął.
    - Masz się chociaż lepiej? - zapytał i wolną ręką podał jej kubek.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Nam obojgu przyda się odpoczynek - odparł jedynie i usiadł w fotelu. Napił się swojej herbaty i po jej pytaniu wzruszył lekko ramionami.
    - Odstresowywać się, a co innego? Basen jest, sauna, jacuzzi. Czego byś jeszcze zechciała? - zapytał ze śmiechem - Jakiegoś dobrego faceta do łóżka, co? - zażartował, patrząc na nią z rozbawieniem w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  107. [ Hejoł, przeczytałam Twoją notkę i bardzo mi się podoba. Trochę jak wypowiedź psychiatry specjalisty ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  108. [ O, kurcze. Bo tak w ogóle to weszłam z zapytaniem o wątek :) ]

    OdpowiedzUsuń
  109. [To dobrze ze sie znaja bo nie lubie tego calego zapoznawania,bla bla bla ;D Co do okoliczności to moze kawiarenka muzyczna, korytarz po lekcjach albo ewentualnie jakis park w okolicy. A co? Chcesz może zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  110. Dzień był piękny. Ciepło, wesoło, świeciło słońce, a momentami padał chłodny, letni deszcz. Pachniało świeżym powietrzem, aż zachęcającym do wyjścia na spacer. Yv zamknęła się jednak w kawiarni z książką i przez kilka godzin wypiła już trzy espresso.
    W końcu jej wewnętrzną ciszę i spokój przerwał głos Alison. Yvette podniosła wzrok i z szerokim uśmiechem przyjrzała się koleżance.
    Rzuciła okiem na całą zapełnioną salę i z radością pokiwała głową.
    - Jasne. Siadaj. - powiedziała i mrugnęła. Wsunęła do książki zakładkę i odłożyła ją na bok. - Co zamówiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  111. Właściwie nie do końca była świadoma tego co robiła. Uśmiechnęła się lekko, krzywiąc brwi.
    - Ciężko stwierdzić. Wstałam rano, zeszłam na dół zrobić sobie kawę. Ekspres odmówił posłuszeństwa. Gdy wyszłam na chwilę na dwór, pomyślałam, że jest taka piękna pogoda, że muszę iść na spacer. - mówiła szybko i brzmiała jak wariatka. - Więc szybko się umyłam, ubrałam i wyszłam. Kupiłam bajgla w tym sklepiku za rogiem, przeszłam się kawałeczek i trafiłam tutaj. Miałam spędzić cały dzień na dworze, a od dobrych kilku godzin siedzę tu, pijąc kawę po kawie, z nosem w książce. Nie jest ze mną dobrze. Mój mózg sam niszczy moje plany. Miałam zrobić ciasteczka, a tu, cholera, nie wiem co robię. Przepraszam. Gadam jak idiotka. Smacznego.
    Uśmiechnęła się od ucha do ucha i oparła łokcie o blat. Chyba nie mogła jednak przestać mówić.
    - Może Ty mi lepiej powiesz co robiłaś to prawdopodobnie się zamknę?

    OdpowiedzUsuń
  112. Współlokatorki często mogą popsuć życie, zniszczyć dobry nastrój, zbombardować resztki nadziei na cokolwiek. Ale cóż... takie życie.
    - Co to za pokaz mody? - zapytała z zaciekawieniem i skinęła na kelnerkę. Zdecydowanie potrzebowała cukru.
    - Poproszę takie ciastko jak koleżanka - wskazała na talerzyk i znów przeniosła spojrzenie na Alison.
    - Będziesz gwiazdą modelingu i zabije Cię anoreksja?

    OdpowiedzUsuń
  113. Uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając z niej wzroku.
    - No cóż... Bo ja zawsze wiem, co lubisz - wytknął język i zaczął się śmiać.
    Rozsiadł się wygodnie i wyciągnął nogi przed siebie, po czym oparł je na stoliku do kawy. Lubił tu spędzać czas, ale jedynie wtedy gdy nie było w domu rodziców, którzy by mu wiecznie marudzili nad głową, że jest taki i owaki. Ze po prostu się do niczego nie nadaje. To wiedział sam i naprawdę nie trzeba było mu tego wiecznie przypominać.

    OdpowiedzUsuń
  114. Roześmiał się pod nosem i przechylił głowę do tyłu, by móc na nią spojrzeć.
    - A kto powiedział, że ja się chmurzę? Ja po prostu się tutaj relaksuję. Nie zawsze muszę wrzeszczeć czy śmiać się w głos - odparł i uśmiechnął się kącikiem warg.
    - A czy dałem im w kość? - wzruszył lekko ramionami - Różnie bywało. Rozbite jajka na podłodze, poprzemieniane słoiki z cukrem i solą. Raczej drobne psikusy na miarę Denisa Rozrabiaki - uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  115. Wzruszył jedynie ramionami. Nie lubił mimo wszystko narzekać na swoją rodzinę. Ale... Prawdę mówiąc jedyne, co pamiętał to kucharkę i swoją opiekunkę, która się nim zajmowała.
    Rodzice zawsze byli zabiegani i dlatego też Steve od małego pakował się w kłopoty, tylko po to by zwrócić na siebie uwagę. Jak każde normalne dziecko...
    - Tak, musimy - zmarszczył brwi, bo już przestało mu się podobać to, że Ali próbuje się wymigać od odebrania wyników - Musisz wiedzieć, co ci było, by tego na przyszłość uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  116. [ No dżizas, wysyłałam. Coś mi komputer zniszczył. Ok, zaraz napiszę jeszcze raz, tylko odpiszę tym co zaczęłam :) ]

    OdpowiedzUsuń
  117. [Ok, to ja jestem głupia i przez przypadek wysłałam gdzieś indziej ;D ]

    Wzruszyła ramionami.
    - Rzeczywiście nie znam. Skandale są głupie. Prasa robi szum z niczego. Albo z prywatnych spraw ludzi. Nie wiem, kto w ogóle ma ochotę to czytać? Pewnie ludzie, którzy siedzą w domu i nikt nawet nie ma ochoty wbijać się w ich prywatność. - uśmiechnęła się subtelnie. - Ja też miałam znaleźć sobie jakieś mieszkanko. Ale w sumie, gdzie będzie mi lepiej niż w domu. Poza tym rodzice chwilowo przenieśli się do babci, bo nie najlepiej się czuję. Więc mam pusty domek i święty spokój. I jak z tym twoim mieszkaniem? Znalazłaś coś?

    OdpowiedzUsuń
  118. Uniósł nieznacznie brwi. Jeszcze próbowała mu coś wmawiać, o nie. Nie. On i tak nie da się na to nabrać i tak z nią tam pojedzie.
    Łazienkę czy toaletę? Toaleta jest tam - wskazał na jedne z drzwi - A łazienka na górze. Takie drzwi z matowym szklanym oknem - uśmiechnął się lekko - Chyba nie jesteś już zmęczona? - zapytał i wyszedł na taras po drugiej stronie domu. Tam zapalił pochodnie i włączył jacuzzi, w sumie miał ochotę trochę w nim posiedzieć. Ściągnął koszulkę, buty, spodnie, a nawet bokserki. Nie miał się przed kim chować.

    OdpowiedzUsuń
  119. Zmarszczyła nosek.
    - Ty okrutna plotkaro! - zaśmiała się i zaraz nieco spoważniała. - Nie, nie mam. Związku, ślubu, domu, dzieci, nie planuję. Żyję. Czas leci. Niech leci i weźmie mnie ze sobą. Byle pod prąd.
    Wzruszyła ramionami. Nie miała w tym temacie nic do powiedzenia.
    - A Ty co? Jakiś kuzyn prezydenta, Billa Gatesa czy co?
    Uśmiechnęła się szeroko i odebrała od kelnerki ciasto.

    OdpowiedzUsuń
  120. I nadal miała zamiar upierać się, że nic jej nie jest? Miała szczęście, że niczego nie zauważył, bo pewnie wysłałby ją do łóżka na górę. No tak, nie miał zamiaru znowu wieść ją do szpitala i denerwować się. Nie miał zamiaru, naprawdę. Chciał odpocząć, a nie znowu się stresować.
    Słysząc jak wyszła na taras odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki.
    - Będziesz tak stałą czy dołączysz do mnie? - zapytał i zamruczał, rozkoszując się tym przyjemnym ciepłem wody.

    OdpowiedzUsuń
  121. Zrobiła udawaną smutną minkę.
    - Nie ma kolacji przy świecach? Wieczornych spacerów po parku? Delikatnych, nieśmiałych pocałunków pod drzwiami.
    Może naczytała się głupot. Może naoglądala sie komedii romantycznych. Jej wyobrażenie o związkach zawsze naiwnie tak wyglądało.
    - No kurcze. Życie jest okropne!
    Zaśmiała się cicho i widelczykiem odkroiła mały kawałek ciasta, by zaraz zjeść go z radością.

    OdpowiedzUsuń
  122. Zmarszczyła lekko nosek, bo przez moment poczuła się przy starszej koleżance jak dziecko. Małe, niedoświadczone, zupełnie nie znające życia. Nie wiedzące nic o goryczy, którą daje.
    - Może kiedyś dopadnie Cię jak grom z jasnego nieba wielka, piękna, romantyczna i co najważniejsze odwzajemniona miłość. A Ty zapomnisz o całym świecie, o wszystkich jego pierdołach i zaczniesz żyć pełnią życia. Jestem pewna.
    Zjadła kolejny kawałek ciasta, uśmiechając się w duchu.

    OdpowiedzUsuń
  123. [Jestem, spokojnie... Nie odpisuję tak jak kiedyś, bo nie spędzam tyle czasu przed komputerem jak kiedyś. Zaraz odpiszę.]

    OdpowiedzUsuń
  124. Otworzył oczy dopiero wtedy gdy ta usiadła i wygodnie się ułożyła. Nie dlatego, że wstydził się jej nagości. Zresztą widział ją już nago, więc żadne z nich nie miało nic do ukrycia ani wstydu.
    Uśmiechnął się lekko i spojrzał na jej bladą buzię. Westchnął jedynie.
    - Dałbym Ci lampkę czerwonego wina byś kolorów nabrała, ale nie sądzę by to w twoim stanie jednak było dobrym pomysłem, Lepiej nie ryzykować - przyznał szczerze.
    Naprawdę nie miał ochoty rozmawiać z nią na takie smętne tematy, ale to szczerze mówiąc nasuwało się w takiej sytuacji samo. Nie mógł tego kontrolować. Tak po prostu wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  125. Popatrzył na nią przez chwilę i skinął głową. Ona z nim była na przyjęciu, to dlaczego on nie miałby z nią pójść na kolację do jej matki?
    - Dobra, ale co ja mam ubrać? - zapytał, unosząc nieznacznie brwi.
    Nie bywał na takich kolacjach, więc miał prawo nie wiedzieć. Poza tym, nie znał także jej matki, więc nie wiadomo jak wyobrażała sobie znajomych Ali, prawda? A jej chyba chodziło o to, by Steve zrobił jednak dobre wrażenie, a nie wystraszył ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  126. Gdyby nie lubił jej towarzystwa to z pewnością nie zawiózłby jej do szpitala, a już na pewno nie przywiózłby jej tutaj. Zamrugał kilkakrotnie i uniósł głowę, by spojrzeć na jej nagie ciało. To było nieuniknione, bo przecież był tylko mężczyzną. Dolna warga nieco mu opadła, gdy tylko usłyszał jej słowa. No spodziewałby się po niej wszystkiego, ale nie tego. Nie takiej propozycji. Choć... Mógłby ją odebrać dwojako, prawda? Wcale nie musiała mieć na myśli seksu.
    - Ale jak to do łóżka idziemy? - zapytał niepewnie, jak małe dziecko albo co najmniej prawiczek, który boi się swojego pierwszego razu.

    OdpowiedzUsuń
  127. Złapał ją za dłonie i pociągnął na swoje kolana. Popatrzył jej prosto w oczy i zmarszczył brwi. Nie był do końca pewny czy to dobry pomysł, czy seks w takim stanie jej nie zaszkodzi. Ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował ją czule, jednak po chwili się odsunął.
    - Wiesz, że teraz nie pozwoliłbym byle komu ciebie tknąć... - pokręcił lekko głową i przesunął ręką po jej nagich plecach. Nie miał pewności czy dzisiaj umiałby z nią uprawiać seks. Bał się o nią, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  128. Ale on nawet nie wiedział jak miałby się za to zabrać. Naprawdę w tym momencie czuł się jak jakiś idiota, ale nie potrafił. Chyba sama musiałaby zacząć... Bo był jak w amoku. Przecież jeszcze parę godzin temu widział ją w szpitalnym łóżku. To nie było dla niego normalne.
    Zabrał ręce w momencie gdy zobaczył jej wzrok.
    - Nie Ali, ja dzisiaj wymiękam. Nie jestem wstanie... - odparł i sam zmarszczył brwi, bo cała ta sytuacja bynajmniej mu nie odpowiadała - Dobrze, droga wolna. Idź szukaj innego chętnego, ale nie mnie - powiedział to tylko dlatego, że miał pewność, że ona nie wyjdzie. No bo gdzie niby?

    OdpowiedzUsuń
  129. Zmarszczył brwi i sam zaraz po niej wstał. Jednak on się wytarł, ubrał i wziął dodatkową bluzę, po czym wybiegł za nią.
    - Alison do cholery! - dogonił ją w końcu i stanął naprzeciw niej. Narzucił jej na ramiona swoją bluzę i popatrzył w jej mętne oczy.
    - Jak mam ci pomóc, no jak? Bo ja już nie wiem. A nie pójdę z tobą do łóżka od tak, nie teraz, rozumiesz? - zmarszczył brwi. Nie umiał jej tego jakoś sensownie wytłumaczyć. A sam przecież nie miał bladego pojęcia o jej wcześniejszej depresji.

    OdpowiedzUsuń
  130. Złapał w ostatniej chwili bluzę i zdumiał. W pierwszym momencie był w szoku, ale to trwało jedynie ułamek sekundy, bo zaraz szok przemienił się w złość.
    - Tego chcesz? Proszę bardzo - mruknął i ruszył w przeciwnym kierunku - Pieprz się Alison, jeżeli nie liczyło się dla ciebie nic, co ostatnio zrobiłem. Idź i pieprz się! - krzyknął jedynie, kopiąc pod drodze jakąś pustą butelkę po piwie, która napatoczyła mu się pod nogi.
    Niech nie liczyła na to, że pobiegnie za nią jak posłuszny piesek. Nie był nim, dlatego miał zamiar być dla niej jak powietrze, jeżeli właśnie tego chciała.

    OdpowiedzUsuń
  131. A on nie umiał jej pomóc. Nie był psychologiem. Dlatego wściekły wrócił do domu, rzucił buty w kąt i usiadł na bujanym fotelu, gdzie zapalił papierosa. Musiał się nieco uspokoić. Miał wyrzuty sumienia, że ją tam zostawił, ale nie miał zamiaru po nią wracać. Zabolało go to, że odrzuciła jego pomoc. Jakaś to pomoc była, miał być to miły spokojny weekend... Niestety, nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  132. Przewidział to, ale niestety nic nie mógł z tym zrobić. Jemu wyników by nie dali, bo nie był z nią w żaden sposób powiązany.
    W poniedziałek rano wrócił do akademika, do swojego pokoju. Posprzątał nieco i po południu wyszedł na spacer. Od tak po prostu. Nie miał zamiaru się jej pałętać pod nogami. Zechce to sama się odezwie. On wrócił do normalnego życia. Swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  133. Jadł właśnie obiad na mieście z kumplem. Jednak odczytał wiadomość i przeprosił znajomego, zostawiając go samego. Była jego przyjaciółką więc, jeżeli go potrzebowała to miał zamiar przy niej był, a że ostatnio kazała mu się odpierdolić, to zrobił to. Odpisał jej jedynie "15 minut" i wsiadł do samochodu.
    Prawdę mówiąc stał pod jej drzwiami po dziesięciu minutach i zapukał, czekając tym razem aż to ona go wpuści do środka.

    OdpowiedzUsuń
  134. Był bałaganiarzem, ale jeszcze nigdy nie doprowadził swojego pokoju do takiego stanu. Westchnął, ale przytulił ją, gdy poczuł dłonie oplatające go w pasie.
    - Głupku, co ty robisz... - mruknął i pogładził ją po głowie. Nie miał zamiaru się od niej odsuwać, póki, sama tego nie zrobi. Ale pociągnął ją w kierunku łóżka na którym usiadł i usadził ją na swoich kolanach.
    - Powiesz mi, co się dzieje? Czy raczej nie bardzo? - zapytał spokojnie. Tak jakby ostatniego spotkania w ogóle nie było.

    OdpowiedzUsuń
  135. - Tylko teraz nie wpadaj mi na takie durne pomysły, jasne? - mruknął jej prosto do ucha i przytulił ją mocno, przesuwając cały czas w górę i w dół po jej plecach.
    Nie wiedział jak miałby jej pomóc w tym momencie.
    - Chodź. Idziemy się przewietrzyć, jasne? - ucałował jej policzek i wstał powoli. Rozsunął zasłony i otworzył okno, by wpuścić do pokoju nieco świeżego powietrza, po czym zaczął zbierać rzeczy z podłogi.

    OdpowiedzUsuń
  136. - Gdzieś przed siebie pójdziemy i będzie dobrze - uśmiechnął i złapał ją za rękę, po czym wyszedł z nią. Miał zamiar iść do parku nad staw, od takiej strony gdzie było mało ludzi. Przynajmniej będzie mogła nieco ochłonąć, ale na powietrzu. W końcu ile można kisić się w małym akademickim pokoju?
    Ciekawy też był czy nadal wybiera się na kolacje do matki, ale nie miał odwagi o to zapytać.

    OdpowiedzUsuń
  137. Objął ją ramieniem i gdzieś po drodze kupił jej loda. Z szerokim uśmiechem podał jej go i popatrzył na nią.
    - Obrażę się, jak go nie zjesz - uśmiechnął się i zaprowadził ją gdzieś w odludną część parku. Obeszli prawie cały jeden staw, aby dojść do nieco zarośniętej dróżki. Szedł pierwszy więc rękami przytrzymywał przydługie gałęzie, tak by ona mogła spokojnie przejść. W końcu dotarli do jednego ze starych pomostów, ale widać było, że był dość bezpieczny i nie zarwie się pod ich ciężarem. Usiadł sobie na brzegu i spuścił nogi w dół.

    OdpowiedzUsuń
  138. Objął ją ramieniem i popatrzył na nią.
    - Zawsze do usług - odparł z szerokim uśmiechem - W końcu jestem twoim przyjacielem - odparł. Powinna sie czuć doceniano, bo nikomu wcześniej czegoś takiego nie mówił. Nikogo nie nazywał swoim przyjacielem, więc to było ogromne wyróżnienie i ona powinna zdawać sobie z tego sprawę.
    - A co z kolacją u twojej matki?

    OdpowiedzUsuń
  139. Poczuł się urażony, ale co mógł zrobić? Westchnął jedynie.
    - Udam, że tego nie słyszałem, dobrze? - zapytał i popatrzył na nią - No to powiedz mi o której i gdzie mam być. Będę cicho i będę odpowiadał jedynie na zadane mi pytanie - odparł, po czym wzruszył ramionami. Przecież nie będzie się niepotrzebnie wychylał, tak? Na tyle mogła mu spokojnie zaufać. Nie był przecież aż takim idiotą, jak mogło się komuś wydawać.

    OdpowiedzUsuń
  140. Westchnął ale tego nawet nie skomentował. Ale miał już ochotę powiedzieć, że to pewnie przez to, że nic nie jadła. Na pewno, no bo co innego?
    - No to idziemy na obiad w takim razie. Albo chociaż tobie coś zamówię i przypilnuję abyś to zjadła i bez gadania... Ok? Bez...

    OdpowiedzUsuń
  141. Bo po prostu miał inne plany na to wszystko. Chciał ją zabrać do psychologa. Podstępem. Jeżeli pokazałby, że się przejmuje, zaraz podejrzewałaby go, że coś wykombinuje, a tak miał nadzieję, że jak odczeka kilka dni. Uda mu się to zrobić. I tak miał zamiar porozmawiać z jej matką. Na osobności. Ktoś te wyniki odebrać musiał. A jeśli nie zrobi tego Alison, to może chociaż jej matka się na tyle przejmie stanem swojej córki?

    OdpowiedzUsuń
  142. Ale nie szkodziło spróbować, prawda? I nie miał zamiaru się poddać tak łatwo.
    - Ale przed tą kolacją musisz coś zjeść, a przynajmniej powinnaś, bo uwierz... Będę tym, który cię zawiezie do szpitala i pogada z lekarzem tak, że nie będzie żadnego wypisywania na własne życzenie. Uwierz. Jestem wstanie to załatwić - odparł i zmarszczył nieco brwi. Nie żartował. On w takich sytuacja nigdy nie żartował.

    OdpowiedzUsuń
  143. Pokręcił głową i odsunął się od niej. Ostatnio za dużo się kłócili, zdecydowanie. I prawdę mówiąc, zaczynało go to męczyć.
    - Dorosła, tak? A zadbać o siebie sama nie potrafisz... Nie pytam kiedy ostatni raz jadłaś, ale odpowiedz sobie na to pytanie sama. Kiedy ostatnio zjadłaś cały, jeden, pożywny posiłek? - uniósł nieznacznie brwi - I czy dorosła dojrzała osoba zbagatelizowała swój stan zdrowia na tyle, by nie odebrać wyników ze szpitala? Nie... Bo odpowiedzialna dorosła osoba potrafiłaby zadbać o siebie. Ty tego aktualnie nie potrafisz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  144. - Jak tak dalej będzie, to żadnej przyszłości nie będziesz miała - mruknął i wstał. Otrzepał swoje spodnie i popatrzył na nią. Obiecał jej, że dotrzyma jej towarzystwa tego wieczoru i dotrzyma słowa, ale nie powinna liczyć na późniejszą ogromną sympatię.
    - Dwudziesta przy moim aucie. Bez spóźnień... Obiecałem to będę, ale wcale mi się to nie uśmiecha - mruknął oschle - Ostatni szantaż jaki dla ciebie mam to tak. Albo chcesz żyć ze mną albo nie żyć beze mnie... A jeżeli wybierasz pierwszą opcję jedziemy po wyniki, a potem do psychologa, bo ja ci nie pomogę. Nie potrafię, rozumiesz? Nie... - pokręcił głową i odszedł. Wyłączył telefon i dopiero wieczorem czekał przy swoim aucie.

    OdpowiedzUsuń
  145. Zsunął się z maski swojego samochodu i słuchał uważnie jej słów. Skąd do cholery miał wiedzieć takie rzeczy? Nie dawała jej nigdy wcześniej znaków na to, że jej mu aż tak na nim zależy. Ale prawdę mówiąc zabolało go to, że założyła z góry, że on nie potrafi jej pokochać. Czy był aż takim dupkiem?
    Musiał chwilę przetrawić to, co przed chwilą usłyszał. Gdyby mu na niej nie zależało to nie stawiałby jej w takich sytuacjach... Widząc jej minę, podszedł do niej powoli, przez co mogła zobaczyć jedynie czubki jego czerwonych glanów.
    - Ej... Mała... - powiedział cicho, zupełnie inaczej niż w ostatnich dniach. Musiał głęboko odetchnąć, ale ujął jej policzki w swoje dłonie i uniósł jej twarz.
    - Wybacz mi, że jestem takim dupkiem... - powiedział i ucałował jedynie jej czoło.

    OdpowiedzUsuń
  146. Przewrócił tylko oczami i westchnął.
    - I teraz będziesz zwalała wszystko na siebie? Dlaczego w ogóle zakładasz, że nie byłbym wstanie dać ci tego czego chcesz? - zapytał i po chwili sam zrozumiał. No w sumie sam nigdy z nikim nie był, więc nie wiedział czy był zdolny do czegoś takiego.
    - Nakop mi w takim razie - wzruszył ramionami i wsunął dłonie do tylnych kieszeni swoich spodni. Czekał na cokolwiek. Jeżeli chciała się wyżyć to miała ku temu idealną możliwość, bo więcej może nie być takich okazji.

    OdpowiedzUsuń
  147. - Wolisz bym ściemniał, że tak pokocham cię i tak dalej? - zapytał i zmarszczył brwi, jednocześnie wsiadając do auta, co znaczyło, że owszem, nie rozmyślił się, co do dzisiejszej kolacji.
    - Ja potrzebuję czasu Ali, na przetrawienie twoich słów i tego wszystkiego, co się w ogóle ostatnio wydarzyło - powiedział i ruszył samochodem, jadąc tam gdzie kierowała go dziewczyna.
    - Dobrze, nie będę cię dotykał w taki sposób - odparł, jednak nie zapowiedział, że nie będzie jej dotykał wcale. Tego jej obiecać nie mógł.

    OdpowiedzUsuń
  148. Otworzyła nieco szerzej oczy jakby slowa kolezanki byly dla niej ogromnym zaskoczeniem. Powinna sie jyz przyzwyczaic, ze wiekszosc ludzi ma zupelnie inny poglad na milosc. Dla niej byla piekna, romantyczna, wieczna i przede wszystkim bezwarunkowa.
    - A ja uwazam, ze wytrzyma. Ktos musi. Komus jestes przeznaczona. Myslisz ze wszyscy faceci maja gdzies uczucia kobiet? A moze to ty masz za duze wymagania?
    Wlozyla do ust kolejny kawalek ciasta, mruczac w myslach 'nie dajmy sie zwariowac'.

    OdpowiedzUsuń
  149. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  150. Spojrzał na nią przelotnie podczas walki.
    - Naciskać nie, ale kto powiedział, że nie powinnaś walczyć? - było to pytanie retoryczne. Nie powinna tego od tak zostawiać, bo jeśli będzie tylko biernie czekała na to, co on zrobi. Nie doczeka się, bo między nimi nic po prostu się nie zmieni. A najwyraźniej nie tego oczekiwała blondynka.
    - To błąd, że niczego nie wymagasz... - dodał jeszcze cicho pod nosem i zaparkował. W milczeniu już wysiadł z samochodu i powoli ruszył z nią do budynku, a następnie do windy. Odetchnął tylko głęboko. Chyba w tym momencie wcale nie wyglądali najlepiej, oboje.

    OdpowiedzUsuń
  151. Uśmiechnął się kącikiem warg i spojrzał na wyświetlacz, gdzie pokazywały się cyferki pięter. Tuż obok był jeden ciekawy guzik, który zatrzymywał windę. Wcisnął go i zatrzymali się między przedostatnim i ostatnim piętrem.
    - Nie jestem zachmurzony... - odparł szeptem i wplótł palce w jej jasne włosy. Pochylił się i złożył nieco odważniejszy pocałunek na jej wargach, od tego, na który zdecydowała się wcześniej ona. Odsunął się i popatrzył jej prosto w oczy.
    - Nie musisz mnie do niczego zmuszać, ale nigdy więcej też nie stawiaj mnie między seksem z tobą, a groźbą seksu z kimś innym, obcym w dodatku - pokręcił lekko, z małym rozbawieniem, głową.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Ale wyszłoby ci to nawet gdyby nie takie okoliczności jakie były. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy - musnął ostatni raz jej wargi, po czym wcisnął przycisk, który poruszył windą i już po chwili wyszli z niej.
    Szedł cały czas za Alison, po czym stanął u jej boku przy drzwiach jakiegoś mieszkania. Uśmiechnął się ciepło w jej kierunku, gdy na niego jeszcze raz spojrzała.
    Sięgnął także po jej dłoń, na której zacisnął swoje palce.

    OdpowiedzUsuń
  153. [mówiąc szczerze nie mam żadnego konkretnego pomysłu. oczywiście chęć na wątek jest, tylko te pomysły... W karcie masz napisane, że boi się zaufać ludziom, że ma w sobie smutek itp. Może to w jakiś sposób zbliżyło bo Alison i Milesa? Żadna przyjaźń, żadne romanse. Coś na wzór... O! Mogą pisać ze sobą maile o tym co ich gryzie itp. nie mając pojęcia, że to oni. Któregoś razu któreś z nich mogłoby zaproponować spotkanie, na które by przyszli i widząc siebie wzajemnie doznaliby pewnego rodzaju szoku, czy coś takiego? W sumie nie wiem, nie mam za bardzo pomysłów niestety.]

    OdpowiedzUsuń
  154. Spojrzał jedynie przelotnie na rodziców, który zaczęli o czymś w tym momencie rozmawiać ze sobą. Może pomyśleli sobie, że w końcu ich syn wychodzi na ludzi. W sumie nawet tak było. Miał jeszcze przed sobą wyścigi, ale to można było przemilczeć. Mniej pił, mniej ćpał, to już było coś, prawda?
    Skinął lekko głową, by przywitać się z matką Alison.
    - Stephen Underwood - przedstawił się pełnym imieniem i nazwiskiem, przez co z pewnością mogła sobie skojarzyć go z jego rodzicami. Odetchnął głęboko i spojrzał na swoje buty. Pochylił się nieco nad blondynką.
    - Mogłaś powiedzieć, że to jakaś większa kolacja... - szepnął z wyrzutem.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Ja? Obojętnie - odparł i odwrócił się w kierunku baru. Uniósł nieznacznie brwi, przyglądając się jednocześnie facetowi. Skądś go znał. Przełknął nerwowo ślinę, gdy nowy facet matki Alison również na niego spojrzał. Uśmiechnął się pod nosem i pozdrowił go, poprzez uniesienie kieliszka w górę. Znali się, doskonale wręcz. Jeżeli można nazwać tak kogoś, komu wisiało się jeszcze dziesięć patyków. Co to dla niego było? Najwyraźniej nic... Ale jednak ścigał Stevena za tą kasę.
    Brunet zagryzł dolną wargę i zmarszczył brwi, nie okazał mu nawet szacunku.
    - Nie znasz go... - pokręcił głową i wziął od dziewczyny drinka by się napić.
    [Jeżeli to co wymyśliłam Ci nie odpowiada daj znać po prostu ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  156. [byłoby mi niezmiernie miło gdybyś Ty zaczęła :D]

    OdpowiedzUsuń
  157. Przełknął ślinę, ale dopiero w momencie gdy odwrócił się z powrotem w kierunku baru. Lepiej było, gdy facet nie wiedział, że ten się go mimo wszystko obawia.
    - Wiesz... Mówiłem ci, że wiszę komuś kasę i... I gdy mu jej nie oddam to sprzeda mi kulkę w łeb. No to właśnie spotkałaś go - mruknął i spojrzał teraz na blondynkę. Odetchnął głęboko i zacisnął swe dłonie w pięści. Sam nie wiedział teraz, co ma zrobić. Ma usiąść z nim do kolacji? Będzie się chełpił tym, że to on mimo wszystko jest tu gospodarzem. Nie będzie się przecież przejmował facecikiem córki swojej nowej zabaweczki, bo pewnie tak on już to sobie w główce ułożył.
    - I powiem szczerze, już mi się nie podoba to, że tu jestem...

    OdpowiedzUsuń
  158. Siedział w akademiku z laptopem na kolanach uważnie przyglądając się kolejnym linijkom tekstu, które dostał od anonimowej osoby, z którą pisał już od dłuższego czasu. Podobało mu się to, bo bez żadnego skrępowania mógł napisać o tym co go gryzie. Zdecydowanie w internecie było dużo łatwiej niż w rzeczywistości stanąć przed kimś twarzom i zacząć mówić o tym co jest źle.
    "A może się spotkamy?" wpatrywał się w te zdanie z delikatnie rozszerzonymi ustami nie mając pojęcia jaka odpowiedź będzie poprawna. A co, jeżeli okaże się, że to jakiś znajomy? Skompromitowałby się tylko. Jednak nie mógł oderwać myśli od tego, że gdy spotkałby się z ową osobą, może miałby kogoś obok z kim mógłby rozmawiać.
    "Kiedy Ci pasuje i gdzie masz po drodze? Dostosuje się" - odpisał, z przygryzioną wargą wyczekując odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  159. Pokręcił lekko głową.
    - On wtedy się domyśli, że stchórzyłem, rozumiesz? - zmarszczył brwi i odstawił swoją pustą szklankę po drinku - To by było trzeba rozegrać jakoś jeżeli już... A nie tak po prostu wyjść - mruknął cicho, opierając się o barek, gdzie pili drinki - Ale po, co zawracać sobie tym głowę? Zjemy i pójdziemy, tak? - uśmiechnął się nieco blado. Nawet jeść mu się jakoś tak odechciało.

    OdpowiedzUsuń
  160. "AKA Central park, przy 42 West 58th Street, mam nadzieje że lubisz organiczną kawę? Powiedz tylko kiedy i o której ;)" - odpisał z delikatnym uśmiechem. Nie był do końca przekonany, czy to aby na pewno dobry pomysł, no ale przecież... Raz się żyje, można zaryzykować, prawda?
    Chociaż wątpliwości go nachodziły. Był nieufny z reguły. Oczywiście to wszystko miało swoje podłoże, z którego doskonale zdawał sobie sprawę jednak nie potrafił już tego zmienić. Dlatego zazwyczaj unikał wszelkich kontaktów międzyludzkich dotyczących jego lęków i obaw. Tak jakby się bał, że usłyszy to ktoś, kto później wykorzysta to przeciwko niemu.

    OdpowiedzUsuń
  161. Usiadł obok niej, ale wydawać by się mogło, że jednak brunet w towarzystwie ma nieco więcej do powiedzenia od swojej towarzyski. Gdy spojrzał na jej talerz, zmarszczył nieco brwi, jednak po chwili nieco się uspokoił i niepostrzeżenie wsunął dłoń pod stół, by ułożyć ją na nagim kolanie dziewczyny. Przesunął palcami po jej skórze nieco wyżej i ukradkiem na nią spojrzał.
    - Na szkielety nie lecę... - szepnął jedynie i uśmiechnął się kącikiem warg. Rzucił to może i w żartach, ale jakaś prawda w tym z pewnością była.

    OdpowiedzUsuń
  162. Chłopak mimo wszystko zjadł wszystko. Jeżeli podawali mu naprawdę dobre jedzenie, dlaczego miałby nie skorzystać?
    - Zaraz wrócę... - szepnął na ucho blondynce i wstał od stołu. Wyszedł za potrzebą, czego raczej nie warto tutaj opisywać.
    Gdy tylko wrócił bankiet rozniósł się na całe mieszkanie, dla Stevena było to nawet lepiej, bo przynajmniej mogli się zwinąć niepostrzeżenie. Odnalazł Alison, stojącą przy oknie. Podszedł do niej od tyłu i ułożył dłonie na jej ramionach. Uśmiechnął się lekko i odgarnął jej włosy na jedno z nich, by ucałować jej kark.
    - Jakieś propozycje na wynagrodzenie mi tego wieczora?

    OdpowiedzUsuń
  163. Może i było to czuć, ale czuć to było już z pewnością dawno, choćby po tym, że oboje się kłócili, a więc ani jedno, ani drugie nie było obojętne.
    - To ty masz mi wynagrodzić, a nie ja sobie... - pokręcił głową, uśmiechając się kącikiem warg. Chciał, by to ona wyszła z inicjatywą. A dlaczego? Bo wtedy go zaskoczyła, to było z jednej strony naprawdę fajne.
    - Po pierwsze... Idziemy stąd... - szepnął i pociągnął ją za rękę w kierunku wyjścia. Unikał spojrzeń, czegokolwiek. Na szczęście po kilku minutach byli już na dole.

    OdpowiedzUsuń
  164. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  165. Co miał do gadania? Nic nie miał do gadania, więc robił wszystko, o co go prosiła. Gdy zostawiła go samego w pokoju, podszedł do okna i oparł się tyłkiem o jego parapet. Po kilku minutach uniósł brwi w lekkim zdumieniu. Milczał i przyglądał się jej, przechylając lekko głową. Zdecydowanie nie był to jego styl.
    - Zdejmij szpilki, nie lubię ich - odparł cicho, ale cały czas uśmiechał sie kącikiem warg.
    No co? Miał ściemniać potem cały wieczór jak to cudownie wygląda, jeżeli jemu te buty nie odpowiadały? Bose stopy to już co innego. Zalotny uśmiech i nieśmiałość. Tu mu tego nieco zabrakło, ale nie będzie przecież narzekał.

    OdpowiedzUsuń
  166. Westchnął jedynie, gdy zniknęła z powrotem w łazience. Mówił jedynie o szpilkach, ale nie będzie się z nią kłócić, no cóż. Najwyraźniej pod tym względem się nie dogadają, a to również było jedną z ważnych rzeczy.
    Usiadł w fotelu i wyciągnął nogi przed siebie, a głowę ułożył na oparciu.
    - Herbata może być, na kawę jest zdecydowanie za późno, a ja jej i tak często nie pijam - wzruszył lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  167. Pokręcił lekko głową i nawet na nią nie spojrzał.
    - Nie, nie jestem zmęczony, ale też nie zostanę tu na noc - odpowiedział spokojnie. Po prostu nie uważał by w tym momencie to był dobry pomysł. Czuł się lekko zmanipulowany, mimo wszystko.
    - Nie jestem dobrym materiałem na związek. Nie jestem monogamistą, Ali. Przynajmniej jeszcze nie teraz - zmarszczył brwi i popatrzył w końcu na dziewczynę. Co? Miał ją okłamać, że taak. Oczywiście, nigdy jej nie zdradzi? Nie mógł jej tego zagwarantować. Miał osiemnaście lat i jakoś nie w głowie mu były związki.

    OdpowiedzUsuń
  168. [ Spoczko:) zacząć mogę nie ma problemu tylko gdybyś miała pomysł na jakąkolwiek relacje, powiązanie, cokolwiek. Będzie mi łatwiej :) ]

    OdpowiedzUsuń
  169. [ Dla mnie jak najbardziej może być :) no to coś skrobnę ^^ ]

    Wakacje spędzane w akademiku Benjamina Platta charakteryzowały się nie tylko masą wolnego czasu, ale głównie urządzanymi przez uczniów imprezami. Nic dziwnego, że nastolatkowie po całych dziesięciu miesiącach nauki chcieli odbić sobie cały rok i bezkarnie zaszaleć. Nikogo też nie dziwił fakt, że oni wciąż mieli na to siłę. Nocą kolejna impreza, by popołudniami móc odsypiać.
    Tym razem uczniowie dali spokój biednemu budynkowi akademika i przenieśli się do domu jednego z uczniów. Chłopak znany w całej szkole ze swych sportowych osiągnięć zaprosił niemalże pół szkoły w tym też Lilkę. Poza tym tutaj zawsze panowała zasada, że znajomi znajomych zapraszają znajomych i taki sposobem wszyscy lądowali na jednej imprezie. Lilian jak zwykle ubrana była w swoje krótkie spodenki, luźną koszulkę, a trampki zamieniła na balerinki. Stała właśnie w kuchni szukając do picia czegoś innego niż alkohol, bo po kilku na prawdę dużych kieliszkach mocnego alkoholu zdążyło jej nieźle zaschnąć w gardle i jak na złość nic nie mogła znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  170. Na początku Lilian nie zauważyła dziewczyny będąc pochłonięta szukaniem upragnionej wody, soku, mleka, czegokolwiek. Słysząc czyjś głos wyprostowała się i uderzyła w głowę.
    - Ojej- jęknęła rozmasowując dłonią obolałą głowę. Odwróciła się na pięcie, a jej zielone oczy powędrowały w kierunku, w którym usłyszała znajomy głos.
    - Oł hej- powiedziała uśmiechając się subtelnie na widok znajomej blondynki. Nie znały się może dobrze, ale miały przyjemność się poznać i pogadać co zawdzięczały znajomości ze Stevem. - No właśnie szukam...No nareszcie!- powiedziała podchodząc do przeciwległej półki i sięgając po butelkę wody. Odkręciła ją nalewając sobie kulturalnie do szklanki i upiła spory łyk napoju. - Co tam u Ciebie? - zapytała posyłając dziewczynie promienny uśmiech i sama wskoczyła na blat. Tutaj było zdecydowanie ciszej niż w salonie więc mogły sobie porozmawiać ot tak.

    OdpowiedzUsuń
  171. Nie było najmniejszego powodu, by Lilka traktowała Alison jak powietrze. Co więcej, uważałaby to za duży nie takt, by udawać, że jej nie zna. W końcu rozmawiały, spędziły we własnym gronie jedna imprezę więc nie widziała żadnych przeszkód, a tym nie w postaci Steva.
    Słysząc pytanie dziewczyny przygryzła dolna wargę i zmarszczyła delikatnie brwi jakby nad czymś myślała.
    - Właściwie dzisiaj nie mam ochoty upijać się na umów zwłaszcza w takim towarzystwie- powiedziała wskazując na bawiących się ludzi- możemy razem wrócić do akademika i po drodze pogadamy, a że procent we krwi mamy to będziemy jeszcze bardziej otwarte. Co Ty na to?- zapytała z uśmiechem i zeskoczyła z blatu na razie pomijając drugie pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  172. Uśmiechnęła się słysząc zgodę dziewczyny i przeszła za nią przez tłum bawiących się ludzi. Skręciła jednak w połowie przypominając sobie, że na kanapie zostawiła swój sweter, którym teraz jakiś drugoklasista wymachiwał jednak kiedy zobaczył minę blondynki od razu oddał jej własność. Podbiegła do Alison po drodze ubierając ciepły sweter.
    - Jasne, idziemy- powiedziała i wyszła na dwór, a przyjemnie zimne i rześkie powietrze owionęło jej sylwetkę. Zdecydowanie poczuła sie lepiej, bo opary alkoholu zaczynały doskwierać. - U mnie chyba bez zmian. Czasami coś tylko przeskrobię, a tak stara nuda- wzruszyła ramionami i przeniosła spojrzenie na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  173. Wakacje mijały szybko. Z dnia na dzień coraz bardziej czuć było atmosferę napięcia, niekoniecznie przyjemnego. Vivien odczuła to, a jakże. Od kilku dni zaczęła budzić się wcześniej niż dotychczas. Nawet po całonocnej imprezie potrafiła wstać przed 8 i jak gdyby nigdy nic wybrać się na ranną przejażdżkę motorem. Dziś było podobnie. Z klubu wróciła chwiejnym krokiem około 4. Pobudka za niecałe cztery godziny snu. Tym razem odpuściła sobie jazdę ze względu na odczuwalny jeszcze szum w głowie po alkoholu. "Muszę napić się kawy." pomyślała, jak gdyby to miało pomóc. Umyła twarz, zęby, wrzuciła portfel i telefon do malutkiej torebki i wybiegła na ulicę. Nie znała jeszcze dobrze miasta. Poruszała się głównie drogą do szkoły i z powrotem. Wiedziała, że niedaleko niej jest kawiarnia. "Może tam?" Wsiadła do autobusu pełnego ludzi, skasowała bilet i usiadła przy oknie. Za niecałe piętnaście minut była na miejscu. Popchnęła drzwi do niewielkiej kawiarni i udała się szybkim krokiem wprost ku ladzie.
    Nagle na jej drodze pojawiła się blondynka, na którą Vivien prawie wpadła całą masą ciała.
    - Ej... przepraszam. - mruknęła pod nosem, podnosząc ręce w obronnym geście.

    [może być na początek? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  174. [Spoko, spoko ;)]

    Najbardziej się chyba obawiał myśli, że anonimowym rozmówcą z internetu mógłby być ktoś znajomy, ktoś ze szkoły. Dziecko jakichś znajomych rodziców? On chciał się otworzyć, jednak nie potrafił tego od tak zrobić i to pierwszej lepszej osobie. Już przez internet było mu cholernie ciężko, a co dopiero kiedy spotka się z tym kimś, a wszelkie oczekiwania zwyczajnie się rozpłyną?
    "W takim razie do zobaczenia za 60 minut ;)" wysłał po czym zamknął laptopa i poszedł do łazienki, aby ogarnąc się do stanu używalności.

    OdpowiedzUsuń
  175. Zaśmiała się i odwróciła spojrzenie.
    - Aż tak bardzo to widać?- zapytała z rozbawieniem. Mimo że panna Walker nawijała częstokroć jak najęta i obficie gestykulowała jeśli się czymś ekscytowała to wysłuchać też potrafiła. Przecież widziała, że coś trapi dziewczynę, a jeśli Alison nie miała się komu wyżalić Lilka pomocą służy zawsze i wszędzie. Zdawała sobie sprawę, że najlepiej powiedzieć komuś o swoich problemach czy wątpliwościach, bo od razy robi się lepiej na sercu. - Masz jedyną i niepowtarzalną okazję się wyżali i jest szansa, że do jutra zapomnę- puściła do dziewczyny oko i zaśmiała się odgarniając kosmyk włosów za ucho- jeśli nie chcesz możemy porozmawiać o czymkolwiek innym, a jeśli czujesz potrzebę wygadania się to ja chętnie wysłucham i doradzę jeśli będę tylko potrafiła.

    OdpowiedzUsuń
  176. Ubrał się tak jak zawsze. Biała koszula, czarna kamizelka, czarne spodnie i do tego jasne trampki. W końcu było lato, a pogoda dopisywała. Przeczesał grzebieniem włosy, po czym starannie ułożył je na żel, nie zapominając o wypsikaniu się perfum przed wyjściem na spotkanie.
    Pokładał głębokie nadzieje, aby jego rozmówcą była kobieta. Miał wrażenie, że dziewczyny są bardziej wrażliwe, że więcej rozumieją i bardziej starają się zrozumieć. Kiedy zaszedł na miejsce, przygryzł delikatnie wargę po czym uświadomił sobie, że nie uzgodnili po czym się poznają. Zmarszczył brwi jak gdyby gorączkowo się nad czymś zastanawiał. W końcu podszedł do kasy i zamówił dużą, czarną kawę.

    OdpowiedzUsuń
  177. Nie wiedziała czego się spodziewać. Nie znały się w końcu z Alison aż tak dobrze chociaż może to i dobrze, gdyż mogły spojrzeć na swoje problemy dość obiektywnie. Wsłuchała się w słowa blondynki, które nieukrywanie ją zaskoczyły. Ponoć nie istnieje coś takiego jak przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną, bo na pewno jednemu z nich zacznie kiedyś bardziej zależeć. Nie była zwolenniczką tej idei, ale nie mogła ukryć, że tak też się zdarzała.
    Odetchnęła głęboko, pomyślała przez chwilę, by odpowiedzieć.
    - Myślę, że to dla niego trudne. Przez tyle czasu byliście przyjaciółmi i tak nagle coś się zmieniło, a to dość znaczna zmiana w relacjach. Poza tym... on chyba chce się wyszaleć, daj mu czas, może coś się zmieni- zaczęła łagodnie i spojrzała na dziewczynę uśmiechając się pokrzepiająco, by dodać jej otuchy- myślę, że na początek powinnaś odbudować przyjaźń. Każdy dobry związek jest oparty na przyjaźni. Ty będziesz szczęśliwa i on, a jak się wyszalejecie to może Steve'owi zacznie zależeć, albo Ty odkryjesz, że to nie to. W każdym razie na pewno warto walczyć o pozytywną relacją, znacie się tyle czasu, szkoda tego zaprzepaścić. Jestem pewna, że on też by chciał, by między wami było wszystko w porządku i wcale mu nie zależy na rozpadzie przyjaźni, wiec nie zamartwiaj się tak- pocieszała ją i położyła dłoń na jej ramieniu delikatnie je masując jakby miało to pomóc oswoić się z ciężkimi emocjami jakie nią targały.

    OdpowiedzUsuń
  178. - Nie Ty jedna. - uśmiechnęła się do Dziewczyny. - Ej, czy Ty przypadkiem nie jesteś z Liceum im. Benjamina Platta? - spytała Vivien, przekrzywiając lekko głowę i patrząc wprost na Dziewczynę. - Chyba jesteśmy razem na francuskim. Ali, tak? - dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  179. Westchnęła ciężko. nie lubiła sytuacji, gdy nie umiała komuś skutecznie pomóc od początku do końca.
    - Jakoś to się ułoży- powiedziała na pocieszenie. Każdy w takich sytuacjach potrzebuje osoby, która po prostu powie ,, będzie dobrze''. Tak banalne dwa słowa potrafiły zdziałać cuda.
    Zaśmiała się słysząc końcówkę jej wypowiedzi.
    - Dobra, to powiem coś co na pewno poprawi Ci humor- zaczęła niepewnie, gdyż po raz pierwszy komukolwiek się z tego zwierzała- moją pierwszą miłością był nauczyciel. I co było najlepsze od całkowicie uczucie odwzajemniał. No i było pięknie, cudownie, idealnie, aż w końcu się skończyło, bo on wyjechał i nawet nie raczył mi powiedzieć. A to nie koniec historii, bo po kilkunastu miesiącach spotykamy się w windzie, która zatrzymała się pomiędzy piętrami- ciągnęła dalej spoglądając od czasu do czasu na blondynkę, bo opowieść brzmiała jak z jakiegoś filmu- i okazuje się, że jesteśmy na siebie skazani, bo on pracuje w naszym liceum. A już nauczyłam się żyć bez niego, nawet zakochałam się ponownie i on ni stad ni zowąd się pojawia- wzruszyła ramionkami patrząc na rekację dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  180. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, zapominając już o tej wymianie dość odmiennych poglądów.
    - Pokaz, pokaz, after party. Hmm... - udawała, że się zastanawia. - Czuję się coraz bardziej zainteresowana. Chwila. Kiedy to jest?
    Oparła łokcie o blat i patrzyła na koleżankę ze szkoły z nieskrywaną ciekawością. Nadawała się na modelkę. Miała ładne ciało, przyciągającą twarz, zadbane włosy. Wyglądałaby nieźle na wybiegu.

    OdpowiedzUsuń
  181. - Tak, Vivien. Miło mi. - powiedziała z uśmiechem, podając blondynce rękę. - Przyszłam na kawę po, no cóż, ciężkiej nocy. - dodała po chwili, krzywiąc się delikatnie. - A Ty? Czekasz na kogoś? - spytała rozglądając się.

    OdpowiedzUsuń
  182. [Nie. Zastanawiam się, co z tym fantem zrobić]

    OdpowiedzUsuń
  183. [ Spoczko :) ja się tylko tak rozpisuję jak mam wenę wiec się nie przejmuj :) ]

    Wypuściła ze świstem powietrze.
    - Ponoć stara miłość nie rdzewieje, tym bardziej ta pierwsza. Wiesz wciąż coś jest, jakaś iskra, chemia, ale to nie to co kiedyś. Poza tym nie wchodzi się dwa razu do tej samej rzeki, a to on to zakończył nawet nie racząc mnie poinformować, że wyjeżdża do Ameryki- powiedziała patrząc się gdzieś przed siebie- dlatego nie chce się w to pchać ponownie. Cokolwiek było się skończyło. Zobaczymy jak to będzie w przyszłość, a nóż stanie nam na drodze dwóch przystojniaków- zaśmiała się i zerknęła na Alis co by jej humor poprawić.

    OdpowiedzUsuń
  184. Odebrał kawę i spojrzał na blond włosom dziewczynę stojącą tuż obok. Znał ją z widzenia, doskonale kojarzył ją ze szkoły. Zmarszczył delikatnie brwi po czym powolnie przemówił.
    - W zasadzie tak - przyznał, chociaż nie miał pojęcia dlaczego. Mógł przecież ruszyć zająć stolik, całkowicie ignorując blondynkę. No ale tego nie zrobił.
    - A Ty? - zapytał, równie ciekawy.

    Miles

    OdpowiedzUsuń
  185. Uśmiechnęła się do Dziewczyny. - To może zamówimy wspomniane kawy i... jeszcze pogadamy? - spytała Viv, kierując się w stronę lasy. "Łuhu!" krzyknęła w myślach, chwiejąc się przez ułamek sekundy. Promile chyba jeszcze nie wywietrzały. Wzięła Ali pod rękę i podeszły zamawiać.

    OdpowiedzUsuń
  186. Ale on wydawał ten osąd, bo widział, że to wszystko się tylko pieprzy. A on nie chciał stracić przyjaciółki. Pokręcił głową i nic nie powiedział, co niby miał jej odpowiedzieć. Chciał już powiedzieć w sumie, że nie spieprzyła wieczoru, tylko ich przyjaźń, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
    - Nie wiem, nie... Nie trzeba nic wynagradzać - mruknął i wzruszył lekko ramionami - Lepiej chyba będzie jak już pójdę do siebie, wiesz? - powiedział i podniósł się z fotela, na którym cały czas siedział.

    OdpowiedzUsuń
  187. Zmarszczyła lekko nosek słysząc odpowiedź Alison. Słowka Lilki miały być tylko żarcikiem, lekką fantazją na poprawienie humory, ale chyba blondynka odczytała je zbyt dosłownie. Westchnęła cicho nie bardzo chcąc komentować słowa koleżanki.
    - Dlaczego byłaś z nimi?- zapytała po chwili- po prostu nie potrafię zrozumieć idei bycia z kimś bez uczuć. W końcu dlatego ludzie ze sobą chodzą, całują się, przytulają, by w tej sposób okazać sobie uczucia, a jak ich nie ma to po co to robić?

    OdpowiedzUsuń
  188. Ale nie mogła wymagać od niego, że będzie się po tym wszystkim zachowywać jak kiedyś. Nie potrafiłby. Westchnął tylko, podniósł się z fotela, podszedł do Alison z zamiarem pocałowania jej w czoło. Lubił to robić, ale zaraz przypomniał sobie, o co go prosiła. Dlatego zrezygnował z tego pomysłu i wyprostował się.
    - Dobranoc... - powiedział i wyszedł.
    Tak naprawdę potrzebował świeżego powietrza, dlatego wyszedł na zewnątrz i usiadł na murku przed akademikiem, by zapalić papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  189. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  190. Pokręciła szybko głową wprawiając w ruch złote fale.
    - Alison to nie tak, że miłość jest Ci nie pisana. Każdemu jest i każdy na nią zasługuje. Słyszałaś na pewno teorię o dwóch połówkach pomarańczy, albo o tym, że każda potwora znajdzie swego amatora- zaśmiała się cicho- jesteś sympatyczną, śliczną dziewczyną, która zasługuje na miłość tylko musisz na nią zaczekać. Najśmieszniejsze jest to, że ona zawsze się pojawia w najmniej oczekiwanym momencie, ale nie możesz tracić nadziei. Rozumiem, że to wszystko teraz boli, ale z czasem spojrzysz na to inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  191. - Mówisz po to, by poczuć się lepiej i usłyszeć te dwa banalne słowa,, będzie dobrze'', które czasami sprawiając cuda- odpowiedziała starając się w jakiś sposób podnieść dziewczynę na duchu- a co powiesz na babski wieczór? Robienie paznokci, plotki, pudełko lodów i dobry film?

    OdpowiedzUsuń
  192. Nie to, że nie chciał, po prostu nie wiedział jak się przy niej zachowywać. To nie było takie proste, nie dla faceta bynajmniej. Wracał właśnie z treningu, a że chciało mu się pić wszedł do kawiarni.
    - Poproszę mrożoną herbatę - powiedział, szukając w sportowej torbie portfela, przez co nie zauważył kto go obsługuje. Gdy uniósł głowę by zapłacić. Pewnie gdyby miał coś w ustach zachłysnąłby się.
    - Cześć... - przywołał na usta dość niepewny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  193. Nie znała na tyle dobrze Alison, by wiedzieć kiedy nie jest sobą, ale domyśliła się, że wtedy za miło nie będzie. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała twierdząco głową.
    - No dobra, to chodźmy do mnie. Moje współlokatorki pewnie jeszcze posiedzą na tej imprezie- powiedziała kiedy już dochodziły do budynku akademika.

    OdpowiedzUsuń
  194. - Z naciskiem na: całą noc. Wróciłam dopiero o czwartej nad ranem. Nie wiem, co ja tu robię. - odpowiedziała, wywracając oczami. Zamówiła mocną czarną kawę i kremówkę. Dziewczyny podeszły do wolnego dwuosobowego stolika i usiadły. - Najlepsze jest to, że po nie całych czterech godzinach snu czuję się lepiej niż po dziewięciu. - dodała po chwili, wieszając torebkę na poręczy krzesła.

    OdpowiedzUsuń
  195. Widział zmianę ale domyślał się, że musiała taka być, bo przecież była w pracy.
    Podał jej pieniądze, a sam odszedł by usiąść przy oknie. Pewnie gdyby tu nie pracowała, normalnie by wyszedł, a tak nawet nie wiedział na co liczył.

    OdpowiedzUsuń
  196. - Tak w ogóle to gdzie wybywasz na te imprezy? Bo ja jestem tutaj nowa i byłam tylko w Paradise, podobno najlepszy klub w mieście. Nie było źle, ale bywałam w lepszych lokalach. - powiedziała Viven, zerkając przez szybę na ulicę.
    Upiła łyk kawy i lekko się skrzywiła, czując specyficzny smak małej czarnej. Zabrała się za ciastko.

    OdpowiedzUsuń
  197. Widział, że wychodzi i siada stolik obok. Uśmiechnął się.
    - Cześć, w ogóle, co tam u ciebie? - zapytał pogodnie. No czas było się unormalnić jednak. I nie się, tylko ogólnie, ich znajomość. Ile mogło być tak sztywno? Na prawdą nie dało się rozmawiać tak jak kiedyś? Naprawdę chciał by było jak dawniej i starał się taki być, ale to nie było najprostsze. No i potrzebował trochę czasu do tego.

    OdpowiedzUsuń