środa, 25 lipca 2012

Leave all your love, and your longing behind

Xavier Beakland
Urodzony 13 marca 1984 roku w Chicago nauczyciel wiedzy o kulturze
Aktualnie ma dwadzieścia osiem lat.
Pochodzi z angielskiej rodziny
Zawzięty ateista i homoseksualista.


 Dawno temu w odległej, wietrznej krainie zwanej Chicago urodził się mały chłopiec, któremu rodzice, mając zapędy sadystyczne, nadali imię Xavier. Maleństwo otworzyło oczka, rozejrzało się po sypialni i wydarło na całe gardło, chcąc pokazać swoje rozczarowanie. Świat miał wyglądać zupełnie inaczej.
Nasz mały książę rósł w miarę spokojnie w otoczeniu parterowych domków, białych płotków i równo przystrzyżonych trawników. Na początku wydawał się być idealnym dzieckiem – grzecznym, spokojnym, bystrym. Był dla swojej rodziny idealnym obiektem do chwalenia się przed wszystkimi.
Bajka skończyła się, gdy chłopiec skończył dziewięć lat. Zaczęto się wtedy zastanawiać, co jest z nim właściwie nie tak. Dlaczego nie jest jak reszta chłopców? Jego rodzicom spędzało to sen z powiek. Ich syn zamiast grać z kolegami w piłkę siedział sam pod jakimś drzewem i bazgrał coś w notatniku, gadając do siebie. Nie interesował się dziewczętami, trzymał się z daleka od chłopców. Prawie cały czas był sam. Zaszywał się w jakimś kącie i siedział w milczeniu, obserwując ludzi i zastanawiając się, po co oni tu wszyscy są.
Kiedy poszedł do liceum sprawy przybrały jeszcze głębszy odcień szarości. Starał się nie widzieć niczego prócz książek i swojego notatnika, jakby bał się, że świat nie jest do niego przyjaźnie nastawiony. Cóż, nie wiemy jak świat, ale rówieśnicy na pewno za nim nie przepadali. Pisanie tego, jak nazywano go w szkole nie ma większego sensu. Chłopak dawno o tym zapomniał i uważa to za jedno ze swoich największych osiągnięć. Pobity był nie raz. Czasami dostał tylko w oko, czasami leżał nieprzytomny dobre kilka godzin. Kto by się nad tym zastanawiał?
Skończył osiemnaście lat i szkołę z wyróżnieniem. Na odchodnym pokazał wszystkim dwa palce i skierował się wprost na Nowy York. Tak, to tam studiował. W mieście, które nigdy nie zasypia, w mieście, które pokochał od pierwszego wejrzenia i które fascynowało go bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce na ziemi. Gdy skończył naukę (też z wyróżnieniem!) postanowił zostać kimś wielkim…
Ty już wiesz, ze jest nauczycielem. Ja już wiem, że los lubi robić sobie z nas żarty.
Xavier jest nowiutki w szkole, nigdy przedtem nie uczył dzieci. Nienawidzi nastolatków i powybijałby ich najchętniej z zimną krwią, ale jakoś musi na siebie zarabiać. Nienawidzi też tej pracy i świadomości, że jak na razie nie czeka go nic lepszego…




Ludzie są dziwni. Powiecie im, że istnieje 934 527 841 765 gwiazd we wszechświecie - uwierzą wam na słowo. Gdy natomiast ustawicie na ławce w parku tabliczkę z napisem "świeżo malowane", wówczas każdy przechodzeń sprawdzi to własnym palcem.
— Pablo Ruiz Picasso





Nie da się dużo powiedzieć o charakterze Xaviera. To właściwie tak, jakby opisywać usposobienie Szalonego Kapelusznika, wygląd zmiennokształtnego lub dzieciństwo Benjamina Buttona. Pewnie on sam nawet nie wie, jaki jest. Tak więc pytanie o jego charakter jest zawsze pytaniem retorycznym.
Zacznijmy od tego, ze trudno go polubić. Jeżeli spotkasz go gdzieś przez przypadek nie licz na to, że będzie dla ciebie od razu miły i serdeczny. Oczywiście możesz liczyć na o wiele milsze traktowanie, jeżeli jesteś kobietą. Takie zachowanie wynika głównie z tego, że Xavier jest osobą bardzo podejrzliwą i nieufną. Trzeba czymś sobie zasłużyć lub być przy nim długi czas, by przestał traktować cię z góry i z chłodną manierą. Trudno go jednak przekonać o tym, że jest się „tym dobrym”, wiec…powodzenia. Będzie potrzebne.
Ale czy jesteś pewien, że chcesz utrzymywać z nim jakiekolwiek bliższe kontakty?
Cóż, jest on bez wątpienia bardzo interesującym człowiekiem. Niestety przekłada się to też na to, że jest po prostu irytujący, złośliwy, wiecznie marudzi i kłóci się ze wszystkimi i wszystkim na około. Każdy, kto chce poznać go bliżej powinien uzbroić się w anielską cierpliwość.
Dwa słowa, które opisują go najlepiej? Cholernie inteligentny. Zna się na ludziach lepiej niż niejeden psycholog. Widzi strach, zażenowanie i wie jak obrócić ten stan drugiego człowieka na swoja korzyść. Bywa wręcz okrutnie cyniczny i złośliwy, czym zazwyczaj tuszuje swoja niepewność, by upewnić się, że ludzie jej nie widzą. Stara się zachowywać jak osoba chłodna i obojętna w towarzystwie osób, z którymi nie łączy go nic innego niż praca.
Kiedy jednak już uda ci się do niego dotrzeć po długich i męczących wędrówkach, poznasz mężczyznę, którego nie da się pomylić z nikim innym i którego obecność w twoim życiu może nadać światu ciekawszą barwę. Xavier ma bardzo oryginalne poczucie humoru i we wszystkim widzi drugie dno. Jest idealny do długich rozmów na najróżniejsze tematy i jest zawsze gotów wysłuchać. Jego spojrzenie na świat jest pełne ironii i wyrzutu. Nienawidzi, kiedy ludzie od momentu urodzenia szufladkują dziecko, z góry wiedząc, jakiej jest religii i orientacji seksualnej. Sam zauważył, wychowując się w żydowskiej rodzinie, która założyła od razu, że kiedyś będzie miał żonę i gromadkę dzieci, iż można się na tym nieźle ‘przejechać’. Według niego człowiek rodzi się, jako czysta kartka, a dopiero potem poznaje sam siebie. 
Kocha teatr. Połowę zarobionych pieniędzy wydaje na spektakle, twierdząc, że to jedyna pożyteczna rzecz, którą może z nimi zrobić. Jest też wielbicielem kina niemego i musicali. Jago faworytem są oczywiście „Koty” i „Les Miserables”.
Pochłania książki tomami. Uwielbia kryminały Christie, nienawidzi Coelha. Jego ulubieńcem jednak zawsze był i będzie Edgar Allan Poe, co niektórzy ludzie uważają za trochę chore. Oczywiście uwielbia tez podróże. Ma te swoje ciche marzenia o przemierzeniu całego świata.
Przez długi czas Xavier trenował szermierkę. Jest w tym naprawdę dobry i uważa za chyba jedyny istniejący sport, który darzy jakąkolwiek sympatią. Może to dlatego, że cała reszta to dla niego czarna magia?


 Ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi.  
— Terry Pratchett
Maskarada


Mimo tego, że powinieneś wiedzieć, że twój nauczyciel wiedzy o kulturze ma ochotę zarżnąć ciebie i twoich kolegów, spróbuj to zachować w tajemnicy.
Xavier jest, mimo swojego młodego wieku, chłodnym i opanowanym nauczycielem. Nie oznacza to jednak, że jego lekcje kiedykolwiek były, są czy będą nudne. Wręcz przeciwnie. On nie trzyma się suchych faktów i nie dyktuje do zeszytów treści podręcznika. Masz z nim lekcję? Wyrzuć książkę w kąt.
Mimo to obiecuję, że nauczysz się więcej niż gdziekolwiek indziej.
Pan Beakland dopiero marzy o podróży dookoła świata, ale swoje wie i swoje widział. Trudno znaleźć drugiego tak intrygującego nauczyciela. Takiego, który uśmiechałby się w waszą stronę ironicznie, nazywałby was kujonami i lizusami. Takiego, który mimo tego, że nie ma nawet trzydziestu lat budzi większy szacunek niż nie jeden profesorek.
Jednak jeżeli którykolwiek z was mu podpadnie…
Zobaczycie, ze nawet ateista potrafi was wysłać do piekła…




Pewnie ktoś powie, ze 28 lat, to wyjątkowo mało jak na nauczyciela w tak renomowanej szkole. Jednak, kiedy o prace stara się ktoś, kto odrzucił studia na Harvardzie, bo „śmierdziało tam zgniłym szczurem” wiek jest nieistotny.
Tak przynajmniej wmawia sobie Xavier. A może liceum zbiera młodych nauczycieli, żeby nazywać się „nowoczesnym"?


Xavier jest jedynakiem, nad czym zawsze ubolewał. Jego ojciec, Charles, jest adwokatem. Ma mała kancelarię w Chicago. Jego matka, Agness, jest natomiast typową panią domu znaną ze świetnych wypieków i kolorowych sukienek w kwiatki.



Zobaczyć go bez kubka kawy i papierosa między palcami to scena godna sfotografowania. I mimo, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to go powoli zabija, ze powinien z tym skończyć na tego typu uwagi reaguje tylko stwierdzeniem „Prędzej skończę ze sobą niż z tym”.



Jeżeli już musisz wiedzieć, to:
– Jest wegetarianinem,
- Ma psa – owczarka irlandzkiego, który bawi się Bon Jovi,
- Nie ma za grosz słuchu muzycznego,
- Nienawidzi masła,
- Na widok galaretki chce mu się wymiotować, ale…
- …nie ma odruchu wymiotnego,
- Boi się dużych przestrzeni,
- Nie wierzy w miłość i uwielbia być singlem.


___________________________


[Mordkę Xavierowi "podarował" Luke Grimes.
Wszyszystkie zdjęcia znalezione w odmętach tumblr.com dawno temu.
Za wszystkie problemy przepraszam, ale na moim komputerze portal nie uznaje "podglądu" i ogólnie chyba mnie nie lubi... Jestem zawsze chętna na wątki i staram się być kreatywna. Na tyle ie mogę ;)]

24 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pierwszym zdjęciu myślałam już, że to Pattinson ale na szczęście. nie :) Ja bym chętnie zaproponowała wątek, albo i wcześniej ustaliła jakieś powiązanie, bo skoro uczą w jednej szkole to raczej się znają. Pytanie tylko czy to raczej koleżeństwo, by nie przegiąć i nie powiedzieć, że przyjaźń, czy raczej w drugą stronę? Chociaż Gabriela to raczej pokojowa osoba. Ale wybór zostawiam Tobie, inne pomysły oczywiście też. :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Ojej, naprawdę możesz zacząć? Jak super, jak miło! Gabriela często biega. Wychodzi z psem. Takie miejsca to na pewno. A jeśli to Ci nie odpowiada, to zawsze można trochę nagiąć fakty i umieścić ich w szkole, dzięki wyobraźni można nawet 'zawiesić' na potrzeby wątku wkacje. :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Uczy, uczy. Głupia ja, wypisałam tylko te zajęcia obowiązkowe, które były do wyboru. Zaraz to zmienię, przeczytam kartę i możliwe, że wymyślę jakiś wątek :) ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Więc, jeżeli Xaviera można w wakacje spotkać w szkole, w jakimś gabinecie, klasie czy gdziekolwiek, to mogę zacząć. ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Pięknie dziękuję. :)]

    Króliki na smyczy? Ojej, gdyby Gabriela to widziała, miałaby ochotę rzucić kilka niekulturalnych i niecenzuralnych słów w stronę takie 'pomysłowego' właściciela zwierzęcia. Sama była raczej zwolenniczką wolności w każdym aspekcie, nawet jeśli chodziło o pupili. Jej Pan Kot teraz pewnie wylegiwał się na szerokim parapecie w jej mieszkaniu, natomiast ona miała właśnie przed sobą codzienny, poranny spacer z Panem Psem. On niestety na smyczy być musiał, bo tego wymagało odgórne prawo. Szczególnie, że zdarzało mu się czasem uciekać, ot tak, dla zabawy. Pewnie myślał, że to zabawne również dla Gabrieli, której bieganie za pupilem niespecjalnie się uśmiechało.
    Czemu takie imiona? Bo Hernandez z braku laku nie potrafiła wymyślić nic dostatecznie oryginalnego i ładnego, co oddawałoby naturę jej zwierząt. Więc został. Pan Pies, i Pan Kot. Szkoda tylko, że ten pierwszy dzisiaj zamiast ignorować jak zwykle innych spacerowiczów i ich psów, tak dzisiaj w pewnym momencie stanął w miejscu i zaczął z zaciekawieniem obwąchiwać leżącego przy ławce psa. Gabriela westchnęła cicho i pociągnęła mocniej smycz, ale jej podopieczny chyba w ogóle tego nie poczuł, tylko dalej stał. I wąchał.
    - Cho, rusz się. Chodź.- Mruknęła w jego stronę, kręcąc głową z zakłopotaniem. Nie uśmiechały się jej takie ekscesy, za które pwwnie zaraz będzie musiała przepraszać. A do tej pory nawet nie spojrzała na drugiego właściciela siedzącego na ławce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasnowłosa uśmiechnęła się pod nosem słysząc wzmiankę o podrywie. Wprawdzie Pan Pies był samcem, więc.. Ale Hiszpanka wierzyła, że wśród zwierząt może panował ten sam ład i porządek, a każdy miał prawo wyboru. Nawet jej pupil, a co!
    Początkowo wzdrygnęła się, słysząc nagle swoje imię, w dodatku z tak bliskiej odległości i lekko zmarszczyła jasne brwi, dopiero teraz przyglądając się mężczyźnie. Niestety, ona zawsze miała problem z zapamiętywaniem imion i nazwisk. To nadrabiała fotograficzną pamięcią, bo sama była typem wzrokowca. Twarz znajomego nauczyciela poznała od razu. Dłuższą chwilę jednak dopasowywała ją do znanych jej imion.
    - Oh, dzień dobry. Xavier, prawda? Przepraszam, mam kiepską pamięć do imion.- Wyjaśniła od razu z przepraszającą miną, jakby naprawdę było jej z tego powodu przykro. No, trochę było, chociaż mocniej odczuwała lekki wstyd. Jak to tak, nie pamiętać imienia kogoś, z kim się teoretycznie pracuje?
    - A naprawdę była taką suką? Spokojnie, może niedługo Ci wybaczy.- Tu uśmiechnęła się wesoło, spoglądając to na psa, to na jego właściciela.

    OdpowiedzUsuń
  8. Był słoneczny dzień, kiedy Vivianne Bourett stała w drzwiach szkoły i rozglądała się wokół przez swoje ulubione czarne okulary. Poszukiwała nowego nauczyciela wiedzy o kulturze i, jak dowiedziała się wcześniej, powinna go tam znaleźć. Nie od razu dostrzegła mężczyznę z papierosem, który odpowiadał opisowi. Wiele słyszała o "tym nowym nauczycielu", jednak wszystko to, chciała sprawdzić osobiście. Nie można było tak po prostu wierzyć wszystkim plotkom w tej szkole. Tym bardziej, że połowa z nich nie miała nic wspólnego z prawdą.
    - Xavier Beakland? - podeszła do mężczyzny z lekkim wahaniem i uśmiechnęła się. - Zobaczyłam nowe nazwisko na mojej liście nauczycieli i dowiedziałam się, że tu pana znajdę. Czy mogę pana zaprosić na kawę? Lub herbatę jeżeli pan woli, ja wolę herbatę.
    Vivianne miała dziwne zwyczaje i ten z pewnością do nich należał. Nie żeby szczególnie często zapraszała nauczycieli na kawę. Po prostu uważała, że należy dbać o relacje z kadrą. Szczególnie jeżeli oceny nie były wymarzonymi. Lepiej mieć dobre relacje, a opinia o Vivianne na lekcjach nigdy nie mogła być wystarczająco dobra.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gabriela na szczęście nie miała ekscentrycznych rodziców, którzy mieli dziwne pomysły na imiona dla przyszłej córki. Chociaż nie- To zależało pewnie od tego, że ojciec imię musiał wybrać już sam, a on nie był specjalnie kreatywnym człowiekiem. Jej matka, gdyby żyła, pewnie ochrzciłaby ją jako Brunhilda, albo i jeszcze gorzej. Z opowieści Pedra, blondynka wywnioskowała, że jej matka byłaby do takich rzeczy zdolna. Ale Xavier, to jeszcze nie było takie straszne imię. Bywały gorsze.
    - Zawsze możesz pocieszyć się, przeglądając wielką księgę imion. Tam są o wiele gorsze, może to i dobrze, że Xavier a nie jakiś Tizziano.- Stwierdziła i lekko wzruszyła ramionami. Pewnie rozumiałaby go lepiej, gdyby sama była posiadaczką nietypowego imienia.
    - UU... Typ buntownika, i w dodatku mściwy. Może powinnam się cieszyć, że mój Pies ogranicza się tylko do leżenia na wycieraczce i obwąchiwania najróżniejszych rzeczy.- Tu przez chwilę spoglądała z niejakim zaciekawieniem na dym, który igrał z powietrzem, tworząc figlarne wzorki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Majorka – największa w archipelagu Balearów wyspa hiszpańska na Morzu Śródziemnym. Zamieszkuje ją około 846 000 mieszkańców.
    Akcja blogu rozgrywa się tutaj, na hiszpańskiej wyspie, a dokładnie w jej stolicy Palma de Mallorca. Zabawa, miłość, twarda szkoła życia-to właśnie wszystko co może Cię tu spotkać. Słońce delikatnie muskające twoją skórę, morska bryza i klimat, którego nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. Słynne turystyczne miasto co roku przyciąga rzeszę turystów ale poza sezonem nadal pozostaje intrygujące.
    Wciel się w kogo tylko zechcesz. Ucznia tutejszego liceum, właściciela uroczej knajpki czy też pracownika wielkiej korporacji. Daj się ponieść i wykreuj nowatorską postać, właśnie tutaj, w miejscu gdzie liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa.
    majorka-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. - Dobra, na dzisiaj koniec- usłyszał głos trenera. Dzisiaj jak nigdy dotąd nie chciało mu się trenować. Owszem, uwielbiał siatkówkę, lubił ten klub sportowy, ale dzisiaj nie mógł nic poradzić na to całe swoje niechcenie. Pomimo, że próbował się jakoś przymusić do tego. Dlatego też kiedy trener ogłosił koniec zajęć na dzisiaj, odczuł jakiegoś rodzaju ulgę. Jak zwykle przed wyjściem musiał wysłuchać kilku rad Meyera. W końcu to na Alexie spoczywała funkcja kapitana drużyny. Nie zdziwił się kiedy wszedł do szatni, aby się przebrać, a tam nikogo nie było. Szybko wyciągnął ciuchy na zmianę i założył je, poprawiając, aby zgniecenia nie były aż tak widoczne. W pewnym momencie usłyszał skrzypienie drzwi. Z zabawnie uniesioną brwią ku górze przyglądał się jakiemuś mężczyźnie.
    [Jeżeli rozpoczęcie nie pasuje, to mogę zmienić :)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Może powiązanie? Męczy mnie już rozpoczynanie wątków z "nieznajomymi", Suzie aż takim alienem nie jest by nie mieć zupełnie znajomych. Może Xavier byłby chętny?]

    OdpowiedzUsuń
  13. [No to jeżeli i tak łatwo nie będzie, to poproszę tą bardziej pozytywną relację ;)]

    Dziewczyna zaoferowała się przed końcem roku, że zrobi gazetkę w jego sali. Nie miała pomysłu na jaki temat, więc stawiła na architekturę starożytnego Rzymu. Cóż, najwyżej dostanie od niego opieprz albo przemilczy całą sprawę i tylko rzuci, że ma to zmienić. Da sobie z tym radę, mimo wszystko ona i tak go lubiła. Nuciła sobie coś pod nosem, przypinając kolejną kolumnę na gazetkę. W pewnym momencie przydepnęła kawałek materiału swojej dość długiej, lecz zwiewnej sukienki i prawie walnęłaby głową o ławkę, jednak skończyło się na upadku na tyłek. Choć tyle dobrego.
    - Cholera... - mruknęła pod nosem i uniosła spojrzenie do góry. Koryncka kolumna była w połowie podarta, a więc do wyrzucenia. Dziewczyna zagryzła dolną wargę. Tyle siedziała nad tym wszystkim, bo jednak to nie było byle, co wydrukowane z internetu, a jednak sama to wszystko narysowała, siedząc po nocach z kubkiem kawy.
    - Teraz to mnie zabije, albo sama to zrobię...

    OdpowiedzUsuń
  14. - Po nazwisku to po pysku- zażartował, po czym roześmiał się serdecznie. Po chwili jednak uspokoił się, słysząc jaka zaszła sytuacja- Mały drący się Azjata...- mruknął cicho pod nosem, próbując przypomnieć sobie czy taki fakt, miał u niego miejsce- Nie, nie widziałem, ani nie słyszałem- nie miał powodu, by go oszukiwać- Ale jeżeli to jest jakiś dzieciak, to w taki upał mógł zwiać tam- wskazał podbródkiem na budkę z lodami, na przeciwko obiektu- Ja przynajmniej tak robiłem, kiedy byłem młodszy- uzasadnił swoją sugestię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ujęła jego dłoń i podniosła się z podłogi. Odetchnęła głęboko i ułożyła ręce na swych biodrach.
    - Najwyraźniej do rzymskiego architekta, a raczej wykonawcy ich artystycznych wizji jest mi daleko - przyznała, patrząc na to, co pozostało z gazetki. Była typem, który musi wszystko dopiąć na ostatni guzik. Dlatego znów spięła się na krzesło i zdjęła podarty rysunek, który podała nauczycielowi.
    Bynajmniej tym razem Beakland mógł się pomylić, co do jej osoby, ponieważ póki, co zaledwie kilka razy zabłysnęła na jego zajęciach. Nic nie mówiła, że nie interesowało ją to raczej zbytnio, ale było mu go szkoda, że nikt jakoś nie przejawia zainteresowaniem na WOKu.
    - Są wakacje, a ja się duszę w pana sali, przewietrzyłby pan tu trochę - uśmiechnęła się kącikiem warg, zeskakując z krzesła.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Taaa... w miarę normalnym- westchnął cicho, pakują koszulkę do torby. W miarę normalnym byłby, gdyby odjąć z jego życiorysu ekscesy z używkami w gimnazjum. No, ale cóż. Było, minęło i miał nadzieję, że już to nie wróci. W każdym razie postanowił pomóc koledze w poszukiwaniach dzieciaka. Długo nie musieli szukać, bo chłopiec szedł właśnie w ich stronę ze zmrożonym napojem gazowanym w puszce. Czyli w połowie Alex zgadł.
    - To chya Twoja zguba- zaśmiał się cicho.

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  17. - Fakt... To by było prostsze - przyznała mu rację i opadła na krzesło i podparła policzek na dłoni. Była zawiedziona, bo czuła, że dała plamę i to jaką. Westchnęła cicho.
    Chociaż w jednym się zgadzali. Sama też nie przepadała za taką sztuką, która wyglądała jakby wyszła spod ręki przedszkolaka i naprawdę nie rozumiała jej fenomenu.
    W starożytności skupiano się na idealistycznym odzwierciedleniu ludzkiego ciała chociażby. Szczegóły były tak dokładne, że aż ciężko było sobie wyobrazić jak ktoś to potrafił wyrzeźbić czy namalować.
    Uniosła nieznacznie swe brwi i wzięła od mężczyzny notatnik. Uśmiechnęła się mimowolnie, oglądając dokładnie każdy rysunek i opis.
    - Widać nie potrzebowałby pan pomocy, bo sam wszystko idealnie opisał - odparła. Myślał, że nie domyśli się, że to jego prace? Aż tak mało spostrzegawcza nie była.
    - A co do znajomych... Nie mam ich - odpowiedziała spokojnie, bez cienia jakiegokolwiek żalu z tego powodu - Dobrze mi samej, choć czasami miło by było wyjść gdzieś z kimś. Marzy mi się obejrzeć jakiś Musical... - wzruszyła lekko ramionami i schowała notatnik do swojej torby - Oddam go w nienaruszonym stanie, obiecuję - obdarzyła go ciepłym uśmiechem, zatrzymując spojrzenie na jego oczach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Według Vivianne Bourett, zapraszanie obcych ludzi czy nauczycieli na kawę, nie było niczym dziwnym. Blondynka robiła to na co dzień i rzadko kiedy ktoś jej odmawiał, a tym bardziej nigdy nie odmówił jej żaden nauczyciel. Może i wiedziała, ze było to troszeczkę niestosowne, ale nigdy się tym nie przejmowała. Nauczyciele też byli ludźmi, poza tym przecież nie pchała im się do łóżka. Czasami były to po prostu konsultacje odnośnie danego przedmiotu przy gorącym napoju. Tyle, ze bez konsultacji.
    - Ja wcale nie uważam, żeby to była nieprzyjemna sytuacja. Pójście na kawę, jak dla mnie zalicza się do przyjemnych rzeczy. Poza tym, nie przeprowadził pan ani jednej lekcji... w tej szkole. - dodała szybko, nie będąc pewna czy mężczyzna nie uczył już gdzieś wcześniej. - Więc nie jest pan jeszcze do końca nauczycielem. Gdyby postanowił pan teraz rzucić tą pracę, nie napisałby pan o tym, że pracował jako nauczyciel w tym liceum, w swoim życiorysie czy czymkolwiek. - dodała jeszcze.
    Problemem Vivianne, a raczej osób z nią przebywających, było to,że blondynka zbyt dużo mówiła. Nigdy nie odpowiadała na żadne pytanie jednym czy dwoma słowami, a kiedy już została poproszona o wygłoszenie opinii na jakiś temat, trzeba było przygotować się na jej monolog.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradlet-high-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Jestem okropną osobą, że tak późno odpisuję, ale się totalnie pogubiłam i zastanawiałam się te kilka dni co odpisać, żeby nie było lamerskie i beznadziejne.. Mam nadzieję, że mi łaskawie wybaczysz.. :D]

    Niektórzy byli nauczycielami z powołania, to fakt. Ale tacy chyba zdarzali się coraz rzadziej. Tak przynajmniej wydawało się Gabrieli, która niestety nie zaliczała się do tej wąskiej grupy. Nikt nie wiedział, czym jasnowłosa zajmowała się przed wyjazdem do NY, ale było to coś dalekiego od nauczania zbuntowanych licealistów.
    - Idealna, o ile nie masz w planach dzieci i nie najdzie Cię ochota na odwet na rodzicach, przy okazji marnując życie maluchowi. Niektórzy podobno tak robią.- Zauważyła spokojnie i uśmiechnęła się, przestępując z nogi na nogę. Właściwie tak naprawdę oprócz wymieniania grzeczności rozmawiała z nim pierwszy raz i chyba nie miała pojęcia o jego orientacji. Chociaż orientacja nie przeszkadzała w planowaniu dzieci, w XXI wieku było wiele możliwości, prawda? Po chwili jednak jasnowłosa bez pytania przysiadła na ławce, próbując jeszcze wcześniej zmusić swojego pupila do marszu. Na nic się to zdało, więc czemu ma ciągle stać jak głupia, skoro rozmowa była całkiem przyjemna?
    - Ohh, co my kobiety o tym wiemy. Najgorzej jest, jak nie stają się nudni, a potem taka biedaczka cierpi.- Lekko pokręciła głową, chociaż na twarzy gościł przyjemny uśmiech. Na szczęście do tych kobiet, które wybierały złych mężczyzn nie należała.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Jakiś nauczycielki wątek? A może spotkanie po pracy?]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń