Suzanne Woolstone
Suzie
Suzie
18 lat
Urodzona 23 marca 1994
Amerykanka
Klasa III
Zajęcia obowiązkowe: język angielski, język francuski, język niemiecki, język rosyjski, WOS, WOK, historia, matematyka, fizyka, chemia, biologia (rozszerzona), karate, muzyka
Zajęcia dodatkowe: koło sztuk walki,
Zajęcia obowiązkowe: język angielski, język francuski, język niemiecki, język rosyjski, WOS, WOK, historia, matematyka, fizyka, chemia, biologia (rozszerzona), karate, muzyka
Zajęcia dodatkowe: koło sztuk walki,
Opis ogólny: Zdystansowana do świata samotniczka, która jak na ironię cały czas obraca się w towarzystwie. Mimo wszystko wśród ludzi uchodzi za wesołą i otwartą osóbkę, jednak mogą być to pozory. Tak naprawdę zakompleksiona, drobna istota, która najlepiej czuje się ze swoimi pluszowymi zabawkami. Tak, tak. Dobrze wnioskujesz. Jest dość infantylna, ale to pomaga jej w w marzeniach o bożych krówkach i świnkach. No cóż. Mimo wszystko zobaczysz ją z uśmiechem na ustach, bo nie pokazuje swych słabości byle komu. No chyba, że akurat ma zamiar wykorzystać któreś z nich na swoją korzyść. Przecież pomoc przy noszeniu siatek czy użyczeniu parasola w czasie deszczu to jest przydatna rzecz.
Wychowana w samotności, od najmłodszych lat posyłany do najlepszych szkół w Ameryce, gdzie musiała sama jakoś dawać sobie radę. Tak oto wyrosła na wielbicielkę literatury, a zaraz potem teatru i muzyki. To także cicha miłośniczka sportu, zwłaszcza boksu, choć sama na ringu się nie widzi.
Wygląd: Jedno jest pewne – Dziewczyna wzrostem pochwalić się nie może, bo co to jest metr sześćdziesiąt pięć? Szpilek nie lubi, więc nawet sobie dodać nie potrafi. Jednak ona sama jakoś nie narzeka. Zawsze uważała, że to, co małe to piękne jest. Na tym punkcie kompleksów nigdy nie miała.
W dzieciństwie miała problem z kolorem własnych włosów, no cóż... Dzieci w wieku wczesnoszkolnym potrafiły nieźle popsuć rudej dziewczynce psychikę i pewnie też dlatego tak uwielbiła sobie pluszowe owieczki, które przecież nigdy się z niej nie śmiały.
Przyciąga niebieskim spojrzeniem, a przynajmniej tak jej się zawsze wydaje.
Zawsze się śmieje, że wyhodowała całkiem ładny tyłek i cycki dzięki dużej ilości czekolady w przeróżnej postaci.
Ubiera tak jak jej akurat pasuje. Sukienki, bluzy z kapturem, trampki, balerinki. Od szarości, czerni do tęczowych barw.
Ciekawostki: Z tego względu, że dużo czasu spędza sama, musi go jakoś wypełnić. Jeżeli aktualnie nie ma niczego do załatwienia w szkole, wtedy sięga po stary, ale na chodzie, adapter, który należał do jej ojca i przeszukuje swoją wcale niemałą kolekcję winyli, gdzie między innymi można znaleźć takie płyty jak Pink Floyd, The Doors, Aerosmith, Rolling Stones, Deep Purple.
Nie rusza się również nigdzie bez egzemplarza „Imienia Róży” Umberta Eco, choć czytała ją już nie raz. To jej mała biblia... Zawsze marzyła o tym by być jak Wilhelm z Baskerville.
Zdarza jej się wypić, jednak kończy to się zazwyczaj źle, bo głowy mocnej nie ma. Nie pali, jednak nie ma nic przeciwko temu.
Uzależniona od mleka, może i to się wydaje śmieszne, ale jednak gdy otwiera lodówkę, a tam brak czegokolwiek z mlekiem, potrafi się nieźle zdenerwować, choć to się wręcz nigdy nie zdarza. (Trzeba dodać, że tak samo jest z czekoladą)
Lubuje się w steampunkowych gadżetach, jednak ciężko z pieniędzmi na takie cuda, które do najtańszych nie należą.
[ Jakis wątek/powiązanie?;D]
OdpowiedzUsuńWakacje, jak to wakacje - można robić co się chcę, bez jakiegokolwiek martwienia się o cokolwiek. Dlatego też brunet mógł sobie w dziesiejszy wieczór siedzieć spokojnie w klubie, bez myślenia o tym co będzie jutro. Właśnie opróżniał już ęty z kolei kieliszek wódki, która niezmiernie drapała jego gardło, gdy nagle usłszał pisk odsuwanego krzesełka. Jego wzrok od razu powędrował w tamtą stronę. Odwzajemnił uśmiech dziewczyny, i machnął kruczoczarną grzywą. - Pijesz sama? - spytał unosząc brwii. Gdy jakiekolwiek kobiety były tu same, to zazwyczaj od razu ruszały na parkiet w celu poderwania jakiegoś chłopaka, rzadko kiedy same siadały na dłużej przy barze, przynajmniej bez konkretnego celu.
OdpowiedzUsuńPrzyglądał się chwilę dziewczynie, i zaśmiał się wesoło, gdy zobaczył jak się krzywi. On był już trochę przyzwyczajony, i wódka nie robiła już na nim, aż takiego wrażenia jak kiedyś. Choć to dość przerażające wyznanie, jak na 18 latka. - Jesteś samowystarczalna? - zażartował, i postukał palcami w szklany blat. Często podziwiał w dziewczynach ich niezależność, jednak czasem wręcz przesadzały, a przynajmniej on tak właśnie uważał. Mimo, iż w sumie wszystko olewał, to potrzebował czasem chociażby przytulić drugą osobę - choć zazwyczaj się tylko na tym nie kończyło.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się i pokręcił zabawnie głową. Zgarnął kolejny kieliszek wódki, po czym za jednym razem wypił całość. Poczuł dziwne ciepło rozlewające się po jego gardle i całym ciele, choć nie było to do końca przyjemne. Jedną z cech Tony'ego które bardzo lubił było to, że miał mocną głowę, więc nigdy nie przejmował się o ilości spożytych procentów. - Tylko pytałem - zrobił rękoma gest obronny i zaśmiał się po raz kolejny. - Byłem ciekawy - dodał uśmiechając się w ten typowy dla niego sposób, który jeszcze nie zdążyła poznać.
OdpowiedzUsuńPokręcił głową z niedowierzaniem, lecz także nie ukrywając rozbawienia. Wypił na szybcika jeszcze dwa kieliszki trunku niechlujnie je odstawiając, i ruszył za nią. Nie musiał się w sumie aż tak śpieszyć. Podążał za nią wzrokiem, i dokładnie widział gdzie jest. Swoimi dość umięśnionymi barkami przepychał się pomiędzy imprezowiczami, którzy wcale nie pozostawali mu dłużni i uderzali go z praktycznie każdej części ciała. Po chwili znalazł się przy niej. - Smutków? - powtórzył z rozbawieniem na śniadej twarzy - Ja nie mam smutków - dodał prychając. Przynajmniej niczym się nie przejmował. - To co zatańczymy? - zaproponował, choć ta opcja była jedyną jaka im pozostała na środku parkietu.
OdpowiedzUsuńCóż Tony mogł się pochwalić pokaźnym wzrostem, z którego skrycie był bardzo dumny. Chłopak nigdy nie brał żadnych lekcji tańca, a jak wiadomo większość mężczyzn nie czuła się pewnie robiąc to. Jednak z brunetem było inaczej; przez ciągłe przesiadywanie w róznorakich klubach wyrobił się - nauczył się poruszać. Oczywiście, nie był to żadnen konkretny taniec towarzyski, ot zwykly klubowy. Uśmiechnął się zadziornie , czego dziewczyna nie zdążyła już dostrzec. Również zaczął się ruszać swoje dość chłodne dłonie kładąc na jej rozgrzany brzuch.
OdpowiedzUsuń[Cóż, moja pani z łaciny... ekhem, no musiałam stworzyć jakąś barwną postać, zeby zapełnić sobie niesmak w tym temacie :D]
OdpowiedzUsuńSpacerował sobie ulicą w jednej z tych wyjątkowo niebezpiecznych dzielnic, nucąc pod nosem "Deszczową piosenkę" i co jakiś czas przystając przy kolejnych średnio działających latarniach okręcając się wokół nich jak Gene Kelly. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor; w sumie bez żadnego konkretnego powodu.
Właśnie chciał wyciągnąć ostatnią nutę i zawył w stronę przysłoniętego cienką warstwą chmur księżyca, kiedy w oddali zamajaczyły mu jakieś dwie sylwetki. Podszedł do nich bliżej u ujrzał dość wyraźny zarys większej i mniejszej postaci, tą drugą z pewnością musiała być dziewczyną - zdradzały to wysokie obcasy i spódniczka. Czy też sukienka, nieistotne. I po chwili przyszło mu do głowy, że specjalnie normalnie to nie wygląda, skoro żeńska postać wlecze nogami po ziemi ciągnięta w pasie i za twarz przez tę drugą. Skręcił w boczną uliczkę i szybkim krokiem obszedł jeden z bloków dookoła, mając już doskonały widok na całą sytuacje. Zmarszczył brwi i zadziałał zupełnie instynktownie łapiąc za jakiś przedmiot, który pierwszy wpadł mu w ręce. Dopiero potem zauważył, ze był to jakieś odłamany konar przydrożnego drzewa, ale nim to się stało, ryknął coś niezrozumiałego w stronę obydwojga postaci i bez wahania zamachnął się gałęzią, która celnie uderzyła w tył głowy napastnika. Tamten jakby w zwolnionym tempie osunął się na ziemię; a wcześniej jeszcze zjechały mu do połowy odpięte gacie, natomiast dziewczyna zachwiała się mocno, z krzykiem opierając się o ścianę. [Kurde, wiem, mało tu zawrotnej akcji, ale wybacz, to już ta pora :D]
Odrzucił konar na bok i złapał ją za rękę, zdecydowanie przyciągając do swojego boku.
- Przepraszam, że wyeliminowałem twoje towarzystwo, ale wydawałaś się być niezbyt z niego zadowolona.- spróbował obrócić całą sytuację w żart i nawet zdobył się na krótki, nerwowy śmiech. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe dopiero teraz, oddech przyspieszył; wszystko, co było wcześniej robił jakby w jakimś amoku, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
Automatycznie(serio AUTOMATYCZNIE!) jego wzrok zjechał na jej pośladki. Uśmiechnął się pod nosem i zagryzł dolną wargę. Zaletą Tony'ego było to, że nie miał konkretnego typu dziewczyny - w prawie każdej widział coś pięknego, i prawie każda mu się podobałą. Jego dłonie zjechały na jej biodra, a on wciąż poruszał się w takt głośnej(może,aż za) muzyki. - Zastanowię się - odparł z przekornym uśmiechem i ciągnąc ją za dłoń zaczął iść w stronę, na szczęście opustoszałego baru.
OdpowiedzUsuńBył tak zaskoczony tym nagłym ciosem, ze nawet syknął z bólu, puszczając ją automatycznie.
OdpowiedzUsuń- Ała, dziewczyno! Bez przesady, ja tu narażam życie...- i znowu się tym zbytnio nie przejął, aczkolwiek trochę go to zirytowało. Potem pomyślał, że nie ma prawa tak sądzić, bo przed chwilą udało jej się uniknąć czegoś naprawdę okropnego, to też tylko wygładził sobie bluzkę i przyjrzał się jej uważnie, wzdychając. Do jego nozdrzy dotarł ostry zapach, od którego niemal zakręciło mu się w głowie.
- Matko, gorzej niż w jakiejś gorzelni...- mruknął i wyprostował się - Okej, żeby nie było, że tym razem ja próbuję cię napastować, to wyciąg swój telefonik i zadzwoń grzecznie do mamy. Miałem zamiar odprowadzić cie do siebie, ale zostałoby to niechybnie potraktowane jako próba gwałtu, przed która cię przed chwila uchroniłem, po prostu postoje tu z tobą, ok? - popatrzył na nią pytająco- Odsunę się też trochę, żeby nie było. - to mówiąc, wykonał krok w bok i zerknął na nią. Była cała rozczochrana, rude włosy splątane na ramionach niedbale narzuconej kurteczki mieniły się miedzianym blaskiem w świetle ulicznych latarni, a blada, choć nieco zaróżowiona twarz lśniła mokra od łez. Przypomniała mu trochę wystraszone zwierzątko, które zaplątało się w wyjątkowo nieodpowiednie miejsce. Dzikie, o oczach rozszerzonych strachem.
Słuchał jej uważnie i uśmiechnął się lekko, kiedy schowała się za jego plecami.
OdpowiedzUsuń- Już nie jestem taki straszny, co? - zironizował i bez słowa wyjął jej z ręki telefon. No tak,, małolata bez matki. Mógłby jeszcze spytać o jakąkolwiek rodzinę, ale stwierdził, ze najlepiej będzie, jeśli zrobi to, co zwykle, czyli zatroszczy się o wszystko sam. Ukucnął przy napastniku i zajrzał mu w twarz. Potem wystukał numer na pogotowie i zgłosił, ze znalazł jakiegoś człowieka w stanie wątpliwym i podał adres.
- Chodź, pójdziemy stąd. Zaraz będą.- mruknął, słysząc nasilający się dźwięk syreny. Odszedł kilka kroków i popatrzył na ni wyczekująco.
- Sądzę, że możesz się teraz ze mną nie zgodzić, jednak wydaje mi się, ze tak właśnie będzie najlepiej. Zabierz swoje buciki i pójdziemy do mnie do domu. A rano zgłosisz wszystko na policję. - potem pacnął sobie w czoło- Ach, żeby nie było, ze jestem nieznajomym, nazywam się Casyan Korhonen i uczę łaciny w pobliskim liceum. Także pedagoga teoretycznie nie powinnaś się bać. No ale jak widzisz, czasy ciężkie...
Wzruszył ramionami beztrosko, na powrót odzywskując swój normalny stan, to znaczy uspokajając puls i oddech. Casyan miał to do siebie, że łatwo się ekscytował i podniecał, ale równie szybko wracał do swojego lekkiego sposobu bycia.
OdpowiedzUsuń- Bez "pan". Tak mówić możesz do mnie w szkole, o ile przypadkiem do niej będziesz chodziła, wyjaśniał spokojnie, krocząc wolno obok dziewczyny - A poza tym - ciągnął dalej - ośmieliłbym się zauważyć, że jak się o takiej porze włóczy po mieście w stanie co najmniej - tu zerknął na nią wymownie - nieodpowiednim, to nie ma się prawa wyrzucać komuś, że wystraszył. Tak mi się wydaje. - umilkł na moment - Nie masz dwudziestu jeden lat, prawda? Gdybym chciał być niemiły, to zaprowadziłbym cie od razu na komisariat. W ogóle, idziemy do mojego domu tylko dlatego, ze nie wziąłem ze sobą portfela, żeby zapłacić za twoją taksówkę. Moja propozycja w innej sytuacji byłaby odrobinkę nieodpowiednia.
Wszystko mówił pouczającym belferskim tonem, ciągle się jednak uśmiechając.
- Okej, to na tyle z mojej moralizatorskiej gadki. - zerknął na nią kątem oka - Zimno, co? Szkoda, że nie mam niczego, czym mógłbym się z tobą podzielić. - westchnął z ubolewaniem - Ale nie martw się, to już niedaleko.
[Aaaaa, bo już się zastanawiałam, co to miało znaczyć :D Szalona, na dwa fronty lecisz. :D ]
OdpowiedzUsuńZaśmiał się pod nosem i wywrócił teatralnie oczyma.
- Człowiek powie, że jest nauczycielem i od razu, jaki szacunek wśród młodzieży...! W dzisiejszych czasach jest to podobno tylko i wyłącznie wynik kombinatorstwa. Hm, znowu mówię, jak stary dziad...- zamyślił się - chyba już czas przygotować spokojne miejsce w domu starców.
Przemierzali kolejne uliczki, spotykając coraz więcej ludzi; aż w końcu zrobiło się całkiem tłoczno. Wtedy nagle skręcili gdzieś i na powrót zrobiło się nieco.. no, powiedzmy spokojniej, bo można było swobodnie spacerować chodnikiem.
- Dlaczego? Floryda jest przecież taka piękna! Słońce, plaże, trochę bagien, społeczeństwo mocno latynoskie... wydawało mi się, że tam tylko można się dobrze bawić. Ale byłem tam zaledwie dwa razy, na kilkudniowe wypady, więc mogę się mylić. Albo po prostu zadowalam się byle czym.- zauważył pogodnie, przystając przed niską, czteropiętrową kamienicą.
- Mieszkam na pierwszym. - pokazał jej okna zasłonięte roletami - Ale proszę, bądź tak miła i nie uciekaj dzisiaj w nocy, ok? Nie chcę potem myśleć, gdzie mogłaś wylądować, co wypić i co ci mogli zrobić. - mruknął, patrząc na nią z ukosa. Jego wielką wadą (tak przynajmniej sądził) było to, że bardzo przejmował się ludźmi. ZA BARDZO, poniekąd, aczkolwiek zawsze jakoś tak wychodziło, że martwił się o nich dużo. Czasem nawet bezpodstawnie, no ale w obliczu sytuacji sprzed kilkunastu minut spokojnie mógł sobie to wybaczyć.
Weszli na zupełnie nieoświetlone schody: złapał ją wtedy za nadgarstek i nakierował rękę na poręcz.
- Musisz mocno się trzymać, ten kamień jest naprawdę śliski i nie sądzę, żeby szybko go wymienili. - wyjaśnił, stukając podeszwami butów w stopnie - Żarówki przepaliły się jakieś pół roku temu i do tej pory nie ma nowych. Nawet sam kupiłem i wmontowałem kilka - zrobił krótką pauzę, żeby zachwycić się w myślach nad swoimi umiejętnościami monterskimi - Ale je ukradli. - dokończył nieco smutniejszym tonem.- Szkoda trochę mojej nauczycielskiej pensji, nie? Ale jestem trochę jak sowa i zawsze jakoś uda mi się bezpiecznie dotrzeć pod czwórkę - zatrzymali się - O, to właśnie tutaj.
Wsadził rękę do kieszeni, poszukując kluczy.
- Kiedy wyobrażam sobie Florydę, myślę o Miami. To nie jest chyba aż tak spokojne miejsce, prawda? - zauważył, w końcu otwierając brzmi. A potem dodał nieco bardziej ironicznie:
OdpowiedzUsuń- No tak, miałem okazję się przekonać, jak bardzo zabawowym typem jesteś, Suzanne.
Weszli do środka; Casyan od razu zapalił lampkę w korytarzu, która rozjaśniła całkiem przyziemną przestrzeń: karmelowe ściany przedpokoju ozdobione były licznymi fotografiami w sepii przedstawiającymi życie różnych europejskich i nie tylko europejskich miast. Z boku wisiało lustro w prostej ramie, a przy nim kilka mosiężnych wieszaków. Potem barwy murów płynnie przechodziły w beżowy odcień i już było się w kuchni, od której dzieliło zaledwie kilka kroków, przy okazji których mijało się kilka par drzwi o ciemnej, polakierowanej powierzchni, która lśniła w przytłumionym blasku lamp.
- Pomyślałem sobie, że możesz być odrobinę głodna. Zostało mi trochę makaronu z sosem pomidorowym z obiadu. Mogę odgrzać, tylko ostrzegam, że kompletnie nie potrafię gotować,a fakt, że nie trafiłaś na jakieś danie instant potraktuj jako ogromny cud.- uśmiechnął się.
Naprawdę nie potrafił tego robić. Jego artystyczne wizje posiłków zwykle z ich jadalnością miały mało wspólnego, ale Casyan miał niemal żelazny żołądek i tylko dlatego jeszcze żył.
- Jeszcze zrobię herbaty, czy coś. - dodał po chwili i wskazał korytarz - Pierwsze drzwi po prawej to łazienka, drugie to salon, pierwsze po lewej to moja sypialnia, zaś drugie to taki mały pokój gościnny. Idź i sobie zobacz, czy godzisz się tam spać.
Prychnął.
OdpowiedzUsuń- Nie ojcuję ci, nie martw się. Gdybym zaczął to robić...- zrobił dramatyczną pauzę- cóż, to mogłoby być wielce niebezpieczne. Ale nie musisz się niczego obawiać.
Kiedy dziewczyna brała prysznic, Casyan zaparzył dwa kubki pachnącej, intensywnej czarnej herbaty z dodatkiem jakichś suszonych owoców, które przechowywał w półce nad blatem. Dosypał ich pokaźną porcję do napoju: miały wyjątkowo ostry smak i działały pobudzająco. Bardzo krótkotrwale, nawiasem mówiąc, ale potem dziewczyna miała położyć się spać, więc nie widział żadnych przeciwwskazań.
Słysząc jej prośbę, odwrócił głowę w jej stronę i pacnął sobie ręką w czoło.
- O matko, zapomniałem. Jasne, zaraz wygrzebię ci coś z moich podkoszulków i jakichś luźnych gaci. - wyrecytował szybko, łapiąc się na tym, że gapi się na nią bez sensu i jakoś nie realizuje swojej propozycji. Drgnął niespokojnie, w końcu przechodząc do sypialni i zabierając dla niej najmniejsze rzeczy, jakie miał. Cóż, dziewczyna i tak się w nich utopi, ale na tę chwilę nie mógł wspomóc ją niczym innym. Zastał ją w kuchni, siedzącą przy drewnianym stoliku, dalej owiniętą w ręcznik.
- Proszę. -podał jej ubrania i żeby zająć sobie ręce, zabrał oba kubki i zaniósł je do salonu.
Usiadł na niezbyt wygodnym stołku i spojrzał się przed siebie na różnorodne alkohole. Po chwili odwrócił głowę w stronę towarzyszki.
OdpowiedzUsuń- Liczę na kreatywność- zasmiał się pod nosem i machnął kruczoczarną grzywą na bok.
Ponownie zwrócił swe ciemne oczy na trunki myśląc co byłoby dobre na dzisiejszy wieczór, no może już raczej noc.
- A na co masz ochotę? - spytał,bo sam nie wiedział. Niby nic trudnego, zawsze można wziąć zwykłą wódkę, jednak patrząc na całe pułki pełne od napoi, można się było zagubić.
Usiedli w salonie na przeciwko siebie na dwóch staroświeckich fotelach, które Casyan upolował kilka klat temu na pchlim targu.
OdpowiedzUsuńPokiwał głową w milczeniu.
- Tak, mieszkam sam. Lubię to. Jest spokojnie i cicho. Prawie, jak na Florydzie, ja już zauważyłaś. - uśmiechnął się, upijając łyk ze swojego kubka.
- Podejrzewam, ze nie oglądałaś swojej nowej sypialni, ale nic nie szkodzi. Miałaś taką możliwość i już nie możesz się wycofać - zaśmiał się. Dokładnie na linii wzroku dziewczyny, tuż nad głową Casyana znajdowała się rzeźbiona komoda, stojąca z resztą na sporym podwyższeniu, jak cała zewnętrzna część pokoju. Ustawione na niej były zdjęcia; tym razem już nie takie gustowne, jak w korytarzu. Była więc kobieta koło pięćdziesiątki i mężczyzna w podobnym wieku, dwie dziewczyny bardzo przypominające z wyglądu Casyana, a w rogu fotografia mężczyzny około trzydziestki. To zdjęcie wyróżniało się zdecydowanie na tle innych; było jakby bardziej... z klasą. Potem jeszcze był obrazek przedstawiający ogromną grupę uśmiechniętych ludzi w studenckich czapeczkach, a z ostatniej fotografii uśmiechał się niemowlak.
- Nie mam samochodu. - powiedział- więc nie będę cię mógł odwieźć. Jutro rano zamówię ci taksówkę, dobrze? - zagadnął znowu.
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jak tam wolisz. Twoja sukienka bynejmniej mówiła, ze mtrem raczej sie nie wozisz. Chciałem tylko się dopasować.- zaśmiał się krótko i odwrócił do tyłu- Aha! Ktokolwiek tu jest, zawsze pyta mnie o te fotografie. Najczęściej o te małą bestię ze zdjęcia. To jest Rozalindah, dziecko mojej siostry. - tu wskazał na jedną z kobiecych postaci w wieku zbliżonym do niego - Jedyną wadą tej uroczej istotki jest to, ze ma takie durne imię. Ale to wina jej matki. - uśmiechnął się -To jedyne dziecko, które zdaje się mnie lubić.- wyjaśniał, prześlizgując się spojrzeniem po wszystkich twarzach i na dłużej zatrzymując się przy brunecie około trzydziestki, a potem na bezzębnej, uradowanej mordce niemowlaka.
Potem odwrócił się do niej.
- Smakuje ci ta herbata? Chcesz czegoś innego? Mów, służę pomocą.
Rozsiadł się wygodniej w fotelu, zjeżdżając trochę niżej i kładąc nogi na podnóżku.
Uśmiechnął się lekko pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Tak, lepiej nie zdradzać za dużo. Ludzie w ogóle boją się o sobie mówić, bo z każdej strony spodziewają się zagrożenia. Należy być ostrożnym, ale nie zamykać się bezsensownie na wszystko, co tak naprawdę może nas wzbogaci w jakiś szczególny sposób, a niekoniecznie doprowadzi do kolejnej katastrofy życiowej.
I chwilę patrzy na nią, jak powoli przenosi się do tej cudownej krainy marzeń sennych na tym fotelu, jak zamykają się jej jasne oczy, a kosmyki włosów opadają jej na twarz. Pomyślał,że jest naprawdę ładna, tak różna od tej wymalowanej i pijanej w dodatku Suzie sprzed kilkudziesięciu minut.
- Cieszę się, że ci smakuje. Nie mój przepis, ale powiem mojemu eks, że nie tylko ja ją lubię. Poza tym sądzę, że najwyższy czas, żebyś poszła do swojej sypialni. Jutro rano i tak obudzisz się z potwornym bólem głowy, więc dobrze by było, gdyby chociaż inne części ciała nie bolały cie tak bardzo. - i nie czekając na jej odpowiedź, wyjął jej kubek z dłoni i pomógł podnieść się z fotela - zaprowadzę cię.- zadecydował, przysłaniając ręką ziewnięcie.
Wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Dam ci przepis i bez tego. A gejem nie jestem, tak sądzę. -uśmiechnął się, choć nie sądził, żeby to dosłyszała, aczkolwiek to chyba nie miało żadnego znaczenia. Bez słowa przykrył ją kołdrą.
- Nie jestem taki stary. Błaga cię, nie mów takich rzeczy, bo czuję się, jakby moja młodość przypadała na okres jury, lub triasu, czy czegoś w tym stylu.
Bezszelestnie opuścił pokój, wziął szybki prysznic, umył kubki i założył swoje gacie do spania. W tym stanie powlókł się do sypialni i nastawiając wcześniej budzik przykrył się do połowy kołdry i zasnął.
[Robimy następny dzień, rozumiem? :D ]
Nie wiedział, że do "Samłan lajk juuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu" [trudno, akurat to mi się przypomniało, choć to mało taneczne :D] można wykonywać tak żywiołowy taniec. Przetarł zmęczone powieki zjawiając się w kuchni i rozglądając się niecierpliwie za jakimś wierzchnim okryciem, bo do połowy pasa był goły.
OdpowiedzUsuń- Nie musiaaaaaaaaaaaaaaaaaałaś tak szybko wstawać. - ziewnął przeciągle i usiadł an jednym z kuchennych stołków, podkręcając ogrzewanie, mimo, że był środek lata. Dziewczyna natychmiast zaprzestała swojej choreografii, a on poczuł się odrobinę winny, że przerwał to widowisko jakiś idiotycznym komentarzem.
- Ale skoro już stoisz przy tych garach, to cieszę się, że mogę liczyć na coś do zjedzenia. Dzień dobry, tak a propos.- uśmiechnął się i podparł brodę ręką - Tak poza tym, do jakiej ty właściwie chodzisz szkoły, co? - spytał, bębniąc palcami w blat.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
OdpowiedzUsuń-Spokojnie...- mruknął i sięgnął do rolet, żeby wpuścić do pomieszczenia trochę więcej światła.
- O. - stwierdził, przeżuwając jajecznicę. Nigdy jajecznicy nie lubił, ale ta smakowała całkiem nieźle. Być może dlatego, że sam jej nie robił.
- Podejrzewałem, że właśnie tam chodzisz. To takie straszne? Właśnie jesz śniadanie z nauczycielem z własnej szkoły, którego miałaś przyjemność spotkać w uroczym, nowojorskim zaułku.
Popił wszystko sokiem; jak miło, że coś takiego miał w lodówce.
- Dlaczego tak sądzisz? Przecież to nic takiego. W sekrecie mogę ci zdradzić, że uczniowie czasem sypiają w moim domu i nie jesteś pierwsza. Tak się akurat zdarza, że często jestem świadkiem, lub uczestnikiem dziwnej sytuacji i to się dzieje. Nic nienormalnego, ani zdrożnego przecież. - umilkł na moment - A tak poza tym, wyszła ci ta jajecznica. Bardzo smaczna. - uśmiechnął się.
[Dobrze.]
[Wyłączają mnie już. Dobranoc, odpiszę jutro, jeśli będę mogła.]
OdpowiedzUsuńOblizał widelec i uniósł go w radosnym geście zwycięstwa.
OdpowiedzUsuń- Juhu, na te słowa czekałem od pierwszej minuty naszego spotkania! Egzamin zdany, mądra dziewczynka. – popatrzył na nią zadowolony i ekspresowo dojadł resztę. Jeśli ktoś przyglądałby się mu w tej chwili, stwierdziłby, ze jest to co najmniej nienormalne, żeby w takim tempie pochłonąć tyle jedzenia. Ale możliwości Casyana były niezmierzone, szczególnie w tym zakresie.
- No widzisz, lekcja z życia wyciągnięta. Gdyby nie ja, nie byłoby tak ciekawie, fakt. Ale nie ma za co, już mi się zrekompensowałaś śniadaniem. Wspaniale jest od czasu do czasu zjeść coś całkowicie normalnego.- pokiwał głową- Tak poza tym, gdybyś miała jakieś wątpliwości jeszcze w tym zakresie, to naturalnie nie będę nikomu mówił, co się wczoraj…- zastanowił się – to znaczy dzisiaj stało. No i jeśli czułabyś taka potrzebę, możesz od czasu do czasu wpadać. Byle nie po pijaku.- wstał od stołu i wsadził swój talerz do zlewu. Potem poszedł się wykąpać i ubrać coś normalnego w stylu dżinsy i jakaś bluzka z nadrukiem, po czym zjawił się znowu w kuchni. Wziął kawałek kartki i długopis, zapisując skomplikowaną (ba, trzyskładnikową!) recepturę herbaty, a na dole dopisał: „plus kto do towarzystwa, bo nawet najlepsza herbata nie smakuje dobrze w samotności”. Potem wyszedł na korytarz i zaczekał na dziewczynę
[A jednak zdążyłam, ale teraz serio: Dobranoc. ]
- Nie ma za co. -mruknął tylko w odpowiedzi na ten pocałunek, uśmiechając się leniwie. Otworzył przed nią drzwi i sam zabrał jakąś cienką bluzę z wieszaka.
OdpowiedzUsuń-Dziewczyno, to jeszcze nie koniec. Abym mógł dobrze spełnić swój obowiązek i zachować się całkowicie przyzwoicie oraz pedagogicznie, odprowadzę cię na to metro. Stamtąd już sobie będziesz radzić sama.- zdecydował tonem nie znoszącym sprzeciwu i przekręcił klucz w zamku, chowając go do kieszeni.
- Tak poza tym, gdzie ty właściwie mieszkasz? Bo jak rozumiem, część swojego czasu spędzasz z mamą na Florydzie, czego podobno nie lubisz zbyt mocno. - zauważył idac powoli obok niej. Dziewczyna miała z powrotem na sobie te imprezowe ciuchy, w których ją spotkał.
Casyan
- "Panie nauczycielu" - powtórzył, odrobinę ją przedrzeźniając - Z pewnością panna Suzanne poradziłaby sobie znakomicie, jednak kompletnie nie przyszło jej do głowy, że właśnie jako "pan nauczyciel" - znowu udało się do słyszeć w jego głosie ten cudzysłów- uczę ją niezwykle cennych rzeczy na przyszłość. Na przykład krótszej drogi do metra.- wyjaśniał cierpliwie i skierował ją delikatnie między kamienice.
OdpowiedzUsuńChwilę szli w milczeniu, a Casyan w tym czasie układał sobie informacje o niej zdobyte w głowie. Nie brzmi to zbyt dobrze; ale nie był jakimś psychopata, jakby się ktoś pytał.
- No, o tanie mieszkanie trudno. To będzie straszne, co powiem, ale polecam szukać wśród starszych właścicieli. Jest szansa.... to znaczy... ee.. możliwość- poprawił się- że umrą. No i sprzedają lub są chętni wynająć lokum w jakiejś przyzwoitej cenie, która nie doprowadzi nikogo do przejścia na tamten świat - uśmiechnął się - w moim bloku średnia wiekowa mieszkańców to 70. Zanim się wprowadziłem, to było to 73., więc jak widzisz, trochę udało mi się to obniżyć. - równie zadowolony z siebie jak dziewczyna przeczesał ręką włosy, prostując się w słońcu. Był naprawdę dumny ze swojego niemalże nastoletniego wyglądu, choć w ogóle na niego nie zapracował.
Z tego miejsca do metro było jeszcze jakieś dziesięć minut drogi, także skorzystał ze słusznej uwagi dziewczyny i nie założył kurtki, przymykając z zadowoleniem oczy.
[Wątek?]
OdpowiedzUsuńNie pamiętał kiedy ostatnio był na siłowni, a dzisiaj nadarzyła się ku temu okazja, aby zaszczycić swoją obecnością to miejsce. Sam zazwyczaj ćwiczył u siebie w mieszkaniu za pomocą swojej mini siłowni zrobioną w innym pokoju. No, ale dzisiaj znalazł jakiś darmowy kupon w gazecie codziennej na skorzystanie z nowo otwartej siłowni. I jak tu nie skorzystać? Po wyprowadzeniu psa na spacer, przebrał się bardziej stosownie i ruszył w wymierzonym kierunku. Miejsce jakoś nie robiło furory jeżeli chodziło o stylistykę i dopasowanie farb na ścianach. Ludzi też nie było zbyt wielu. Albo jeszcze nie wiedzieli, albo postanowili przyjść nieco później. Fakt faktem miał praktycznie całe pomieszczenie dla siebie.
OdpowiedzUsuń[Nie wiem jak w NY, ale u mnie w mieście jest siłownia połączona z salą, gdzie mogą ćwiczyć bokserzy]
[Jak najbardziej odpiszę, ale proszę i błagam o cierpliwość, bo jutro 4:19 wyjeżdżam z mojej mieściny i nie będzie mnie przez najbliższy tydzień :)]
OdpowiedzUsuń- Na nic nigdy nie liczę. To bardzo ułatwia życie, wiesz? Lubię niespodzianki, dlatego najlepiej nigdy się na nic nie nastawiać. Szczególnie na domowe obiadki, bo to jedna z lepszych rzeczy, jaka się może zdarzyć. Dla takiego żarłoka jak ja, na przykład. - uśmiechnął się - A tak w ogóle, to powiedziałaś, że nikogo nie należy oceniać po pozorach. Skąd mam wiedzieć, że na przykład nie jesteś miliarderką, tylko sprytnie przede mną to ukrywasz, co? Podobno miliarderzy lubią tak robić. Sam niestety nie jestem i nikogo takiego nie znam, ale wierzę na słowo. Dużo pieniędzy to dużo kłopotu. Mało zresztą też. Wszystko powinno dążyć do równowagi, podobno... - urwał, przyglądając się miejscu, do którego doszli - O, już jesteśmy. Nie przypuszczałem, że tak szybko dojdziemy.- zauważył i spojrzał na nią uważnie - Cieszę się w takim razie, ze nie jesteśmy sąsiadami. Masz racje, hałas nie jest dla mnie. Jestem za stary na takie rzeczy. Chyba. - i kąciki ust znów samoistne powędrowały mu w górę - Dobrze chociaż, że jestem przystojny, to jakoś się wyrównuje z moim wiekiem. - pokiwał głową, stwierdzając, że to naprawdę jest dobra kombinacja. Mógłby być jeszcze na przykład młodszy, ale przecież nie można mieć wszystkiego, prawda? Jest dobrze jak jest, a i sam Casyan uważał,ze wiek to tylko liczba. To zdecydowanie było widać w jego zachowaniu.
OdpowiedzUsuń- Tak. Najwyższy czas. Nie zgub się, nikogo nie zaczepiaj... i w ogóle trzymaj się. Nie wiem, czy następnym razem będę mógł być tak blisko. Do zobaczenia we wrześniu, czy kiedy się tam pojawisz w szkole. - i pomachał jej na pożegnanie, patrząc jak wsiada do przedziału znikając za zakrętem.
Rozłożył się niedaleko sztangi, którą w najbliższej przyszłości, czyli za kilka minut, miał zamiar podnosić. Ułożył się pod przyrządem i zaczął ćwiczenia. Najpierw od najmniejszych kilogramów, a później dokładając sobie ciężar. Po pewnym czasie zauważył żmudne poczynania dziewczyny przy worku treningowym. Uśmiechnął się nieco pobłażliwie pod nosem. Czy nie lepiej byłoby, gdyby zajęła się jakąś inną dyscypliną? Być może, ale to raczej nie była jego sprawa, a on nie zamierzał jakoś specjalnie się udzielać. Widząc jednak jak nadal próbuje uderzyć worek, aby ten drgnął chociaż o milimetr, postanowił zwrócić jej kilka uwag.
OdpowiedzUsuń- Powinnaś chyba najpierw poćwiczyć na gruszce, dopiero potem zabrać się za worek- podszedł do niej- A jeżeli już, to nie stój w miejscu jak kołek, tylko uderzaj nieco poruszając się wokół niego.
Spojrzał na nią z totalnym rozbawieniem, kryjącym się w brązowych tęczówkach. Wziął jedną parę rękawic bokserskich, które leżały nieopodal. Szybko je założył, po czym powiedział do dziewczyny:
OdpowiedzUsuń- Przyjrzyj się dobrze- ułożył odpowiednio ręce i uderzył w wiszący worek, lekko poruszając się wokół niego. Takim o to sposobem, to on nadawał kierunek w jakim miał iść worek, a nie na odwrót. Jak to kiedyś ktoś do niego powiedział 'wal i tańcz zarazem przy tym worku'. Ciekawa metafora, która na początku mu pomagała. A później jak już się wprawił, to już i ona nie była mu potrzebna.
[Oczywiście, ze Xavier jest chętny. Sue jest jego uczennicą, ale prócz tego mozemy ustalić, ze zdazyło się coś w przeszłości...Suzie mogła mu jakoś podpaść lub wrecz przeciwnie okazac się wyjątkowo zdolną uczennicą, którą...nawet polubił. Tutaj zalezy od tego, czy wolisz negatywne relacje, czy coś bardziej w stronę pozytywnych. Przypominam, ze z tą postacią tak od razu po prostu pozytywnie nie bedzie ;)]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko na jej słowa. Przynajmniej wiedział, że nie zignorowała tego, co do niej mówił. Po chwili ściągnął rękawice i odłożył je na swoje miejsce.
OdpowiedzUsuń- Coś się stało?- zapytał, kiedy zauważył, że dziewczyna mu się dziwnie przygląda. No cóż, ludzie zazwyczaj na niego dziwnie się patrzyli, ale każdy inaczej.
[Przepraszam, że tak krótko, ale się spieszę :D]
- Panienka Woolstone – po sali rozniósł się elegancki i dźwięczny głos nauczyciela. Xavier postawił kubek z kawą na biurku i z cichym westchnieniem podszedł do dziewczyny, zdejmując granatową, pasiastą marynarkę. Wyciągnął w jej stronę dłoń, chcąc zaoferować pomoc w staniu z podłogi. – Proszę pamiętać, że jeżeli zechce się Panienka zabić w mojej sali, to ja po pierwsze za to nie odpowiadam, a po drugie na pewno krwi sprzątać nie będę – stwierdził ze stoickim spokojem. Podniósł wzrok dużych oczu, przyglądając się dokładnie gazetce. – Widzę, że poznała właśnie Panienka dosłowne znaczenie stwierdzenia „Nie od razu Rzym zbudowano”.
OdpowiedzUsuńJego głos brzmiał jak zwykle chłodno, ale ktoś spostrzegawczy na pewno zauważyłby w nim nutkę rozbawienia. Dopiero po chwili kąciki jego ust uniosły się delikatnie.
Suzanne Woolstone była jedną z niewielu uczennic, które darzył sympatią, choć może trudno to było zauważyć. Była bystra, oczytana i zazwyczaj na jego lekcjach wypowiadała się bardzo inteligentnie. Niewielu było takich uczniów w tej przeklętej szkole, więc musiał to docenić.
Beakland zaśmiał się cicho, przypatrując się jej dziełu z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuń- Może bliżej Panience do Picassa lub tego pijaka, który pluł na płótno i nazywał to sztuką – westchnął, podnosząc z ziemi resztki jej pracy. – Nie przepadam za ich malarstwem, ale to też ciekawy temat na gazetkę – przyznał, patrząc na nią swoimi brązowymi oczami.
Xavier doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze nie wszystkie roczniki były zainteresowane kulturą świata. Starał się prowadzić lekcje w dosyć niezwykły i niepodręcznikowy sposób, ale czasem bywał zbyt wymagający, co mogło nawet sprawić, ze niektórzy się go po prostu bali. Uczniowie nie wyrażali się o nim przychylnie, ale on sam dobrze wiedział, co o nim myśleli. Nie był w końcu idiotą, wręcz przeciwnie.
- Ja czuję się świetnie – orzekł, grzebiąc w swojej torbie. – Może Panienka powinna raczej gdzieś wyjść ze znajomymi zamiast siedzieć w tej nudnej szkole. – Przez jego twarz przeszedł szybki, uroczy uśmiech. – Ale skoro tak bardzo się Panienka zaangażowała w pracę, to proszę bardzo. – Wyciągnął z torby coś, co wyglądało jak stary, oprawiony w skórę szkicownik. – W środku są dokładnie projekty i opisy rzymskiej architektury. Trochę chaotycznie i nie chronologicznie, ale da się coś z tego wyczytać. Rękopis. Proszę, niech Panienka nie pyta skąd to mam.
Ostatecznie dwa tygodnie spędził z dala od szkoły, jeśli nie liczyć trzech krótkich wizyt podczas letnich kółek z łaciny. Większość czasu spędził na niańczeniu siostrzenicy, co już naprawdę wychodziło mu bokiem; po pierwszych dniach tak bardzo rozpuścił małą, że już do końca pobytu w jego mieszkaniu nie było godziny bez wrzasków i gróźb. Casyan nawet zaczął chodzić spać po ósmej wieczorem, bo był już tak zmęczony ganianiem za nią, że padał bez życia na łóżko,a rankiem i tak nie miał na nic siły. To też mimo miłości, jaką darzył i siostrę i jej dziecko, ucieszył się, kiedy piątkowym rankiem opuściły jego dom.
OdpowiedzUsuńWtedy blondyn stwierdził, ze to najszczęśliwszy dzień życia i że niestety, mimo tego cudownego faktu czas najwyższy posprzątać cały dom i zrobić porządne zakupy.
Nawet nie przypuszczał, że ze wszystkim uwinie się w przeciągu sześciu godzin, a na dodatek z zaskoczeniem odkrył, że nawet nie czuje się jakoś specjalnie wyczerpany po tym wszystkim; droga z supermarketu upłynęła mu więc na całkiem żwawym spacerze z ogromnymi torbami pod pachami. Nawet one nie zdołały go powstrzymać od wesołego nucenia sobie pod nosem i podskakiwania sobie w rytm piosenki lecącej z empetrójki.
Kiedy dochodził już powoli pod swoją kamienicę, spostrzegł rudą dziewczynę siedzącą na schodach i patrzącą w bruk [przed nimi. Wyjął szybko słuchawki z uszu i uśmiechnął się na przywitanie.
- Dzień dobry. Co jest? Potrzebujesz pomocy? Zgubiłaś się, czy jak? - spytał przyjaźnie, poprawiając sobie torby pod pachami.
[wątek/powiązanie? :>]
OdpowiedzUsuń[Co powiesz na to, żeby znali sie z jakiegoś koncertu znanego zespołu rockowego? I po prostu poznali się tam i dobrze się bawili. Teraz po prostu w jakiś okolicznościach, być może na innym koncercie czy coś, znów się spotkają. Mimo że "muzyka" jest zajęciem obowiązkowym w tym liceum, to przecież nie muszę być jedynym nauczycielem, który naucza i akurat Ciebie może uczyć inny i ze szkoły się nie kojarzymy. Hm? :>]
OdpowiedzUsuńBradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradlet-high-school.blogspot.com
OdpowiedzUsuń[Mettalica? : D Jedyny zespół, który przyszedł mi pierwszy do głowy xd oczywiście, może być inny.]
OdpowiedzUsuń[Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
OdpowiedzUsuńWrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
[Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]
[Jasne, spoko :D Mnie i tak tu chwilę nie było. ]
OdpowiedzUsuń- To prawda. – zgodził się – Ale większość ludzi właśnie czeka na takie wypadki. Lub nawet sama je aranżuje. Po prostu wstydzą się przyznać, że z kimś miło spędzili czas. Tak przynajmniej ja sądzę. – pokiwał energicznie głową i pomógł jej wstać ze stopni.
- Niestety, nie pomogę ci już ponieść twoich zakupów, bo mam już swoje, chyba, że po nie wrócimy. Ale, niosąc je aż tutaj, udowadniasz tym samym, że jesteś wystarczająco silna. – mruknął do niej, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co mówi. Znów słowa wylatywały z jego ust bez wcześniejszego przepłynięcia przez mózg.
- Poza tym, to śniadanie było wystarczające. Nie musisz mi się odwdzięczać: wystarczy, że następnym razem będziesz mądrzejsza. Jest też opcja, ze bardzo chcesz i wtedy ewentualnie ugotujemy ten obiad razem. Nie ukrywam, że zjadłbym coś porządnego: właśnie opuściła mnie siostrzenica i chętnie zjadłbym coś wzmacniającego moje skołatane nerwy i cało. – zaśmiał się – Przepraszam, znowu gadam i gadam…