sobota, 28 lipca 2012

People are strange.

 Infantylna dwudziestolatka (amerykanka) wychodzi za mąż za porządnego, szanowanego lekarza (Austriaka). Postrzelona kobieta i poukładany mężczyzna pozornie do siebie nie pasują. A guzik- Akurat ta para może być przykładem dozgonnej miłości. Uśmiechnięta właścicielka cukierni o elfiej twarzy rodzi bliźniaki i za nic nie daje się przekonać do normalnych imion dla tej osobliwej dwójki. Wybiera takie, które łagodnie mówiąc- Są powodem problemów psychicznych dorastających nastolatków. A potem to już matka, umiera, ojciec przechodzi załamanie nerwowe, a dzieci udają, że jakoś sobie radzą w tym świecie. I nigdy nie przedstawiają się innym prawdziwymi imionami.


Laurion Schmidt
 urodzony o godzinie 02:40 pierwszego sierpnia
Bardziej znany jako Lance z klasy III
Język niemiecki, włoski, francuski, WOK, WOS, historia, matematyka, fizyka, biologia, chemia na poziomie rozszerzonym
A ponadto
Gazetka szkolna, Koło teatralne, Pasjonaci matematyki



To Laurion jest tym miłym, ułożonym, spokojnym chłopcem. Nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych. W ogóle, od małego wszelkie problemy omijał szerokim łukiem. Pomocny chłopiec, który jednak nigdy się nie narzuca. Nie jest asertywny i ciężko jest mu komukolwiek odmówić, szczególnie jeśli ktoś prosi go o pomoc. Mimo to jest raczej nieśmiałym typem i ciężko mu zawierać nowe znajomości. O ile siostra jest niemiłą gadułą, on jest raczej pokornym milczkiem. W większym towarzystwie odzywa się rzadko, ale jeśli już, jego uwagi są przemyślane, celne i inteligentne. Niezwykle wrażliwy, co jednak skrzętnie przed innymi ukrywa. Jest bardziej podobny do ojca, po którym odziedziczył wewnętrzny spokój, opanowanie, cierpliwość. Tylko on zdaje się być osobą, która może wytrzymać wszystkie wybuchy złości, albo entuzjazmu Navii. W trudnych sytuacjach zachowuje zimną krew.
Altruista, który nie przejdzie obojętnie obok żebraka czy skomlącego psiaka. Pierwszemu kupi chleb, drugiemu kiełbasę. Taką chęć pomocy wszystkim ma właśnie po matce. I absolutny brak sarkazmu. Jego humor jest raczej nieskomplikowany, przystępny, ale Laurion w towarzystwie żartuje rzadko. Pozwala sobie na to tylko okazjonalnie, zazwyczaj w stosunku do jednej, dwóch osób.
Pilny, sumienny uczeń. Nie spóźnia się na zajęcia, a na tych pozornie nudnych tylko on uważnie słucha i nie śpi. Wychodzi z założenia, że człowiek inteligentny, to taki, który interesuje się wieloma rzeczami, i potrafi coś konkretnego o nich powiedzieć. Najbardziej jednak lubi przedmioty ścisłe- fizykę, biologię, chemię. Marzy mu się w przyszłości medycyna. Wielki fan literatury angielskiej, szczególnie Shakespeare'a .
Lubi jazz i muzykę klasyczną. O ile siostra ciągle maluje, on ledwo narysuje krzywe kółko. Nigdy nie miał do tego talentu. Ani do tańca. Pan ma dwie lewe nogi, co poradzić.
Stały w uczuciach, jeśli chodzi o rodzinę, czy też o kobiety. Te szanuje bez względu na wszystko, takie wartości przekazał mu ukochany ojciec.
Po śmierci matki przez miesiąc nie wychodził z domu, zamknięty w swoim pokoju. Co tam robił- nikt nie wie. Nikogo tam nie wpuszczał, nawet najbliższej rodziny.
W wolnym czasie lubi czytać. Głównie z książkami można go przyuważyć w kącie, bo nie może się skupić kiedy wokół ktoś chodzi albo jest głośno. Pozornie jest typem samotnika, chociaż to złudne wrażenie.
Siostra? Siostra jest. Siostrę lubi, chociaż nie powie głośno, że kocha. To byłoby niedorzeczne, bo Laurion jest niezwykle ostrożny jeśli chodzi o uzewnętrznianie uczuć i tego typu deklaracje. Swoją troskę pokazuje raczej w czynach, nie w słowach. I ma nadzieję, że inni ludzie to widzą i rozumieją. Z reguły cichy gość. Nie ma uprzedzeń, chociaż blondynki traktuje z rezerwą. Te przypominają mu bowiem matkę, w to mimo upływu czasu bolesne wspomnienie.

 

Urodził się zaplątany w pępowinę i mało brakowało, a by wtedy umarł. Jest cukrzykiem, ze względu na swoją chorobę musiał zrezygnować z każdej formy wysiłku fizycznego. Z wychowania fizycznego też jest zwolniony. Gdyby nie medycyna, drugim wyborem byłoby na pewno dziennikarstwo, bo bardzo lubi pisać. Potrafi grać na pianinie i skrzypcach. Nie lubi czekolady i tego typu słodkości. Ma też kręćka na punkcie fotografii, w domu ma też własną, niewielką ciemnię w piwnicy, do której nie wpuszcza nikogo. Dosyć dużo czasu spędza w sieci, poznając ludzi z Europy i Azji. Bo przecież przez internet jest łatwiej. Chciałby wyjechać do Afryki. W przeciwieństwie do siostry chętnie korzysta z komunikacji miejskiej, czasami taksówek. Maliny mógłby jeść garściami. Nie pali, nie pije, nie stosuje żadnych używek ze względu na chorobę. Jest wolontariuszem w szpitalu na oddziale onkologicznym.

45 komentarzy:

  1. [ Witam. Mogę zacząć wątek, ale liczę na jakieś powiązanie. ]

    - Vivianne

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Teraz zaczynam się zastanawiać czy podałam dobry rok/wiek :) Vivianne jest z klasy III i myślę, że mogą znać się z kółka teatralnego. Mam tylko pytanie: gdzie V. może spotkać Lauriona (nie wiem czy dobrze napisałam) ? ]

    OdpowiedzUsuń
  3. W wakacje szkoła wydawała się zupełnie opustoszała. Czasami zjawiali się tam jacyś uczniowie, którzy załatwiali coś w sekretariacie czy chodzili na jedne z wakacyjnych zajęć. Vivianne udało się wykorzystać ten fakt, bo przecież nie było nic specjalnego w czytaniu horroru w kawiarni czy w parku. W takich miejscach krwawe morderstwa nie robiły na dziewczynie specjalnego wrażenia - równie dobrze mogła czytać babski poradnik czy też artykuł o sporcie. Jednak czytanie w opustoszałym korytarzu, siedząc na jednym z parapetów było czymś zupełnie innym. Każde ciche szurnięcie zdawało się krokiem potwora, który tylko czekał na odpowiedni moment, by zabić blondynkę.
    W pewnej chwili, kiedy bohaterowie książki byli już w prawdziwym niebezpieczeństwie, gdzieś daleko Vivianne usłyszała huk. Nie myśląc zbyt wiele, zamknęła książkę i szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. (Brawo Bourett! Prawdziwa z ciebie bohaterka!) Kiedy była już w głównym korytarzu i zobaczyła przed sobą znajomą postać, zupełnie się uspokoiła, karcąc się przy okazji w myślach za swoją głupotę.
    - Hej, Lance! Co ty tu robisz? - zapytała próbując dogonić chłopaka. Stukot jej wysokich obcasów odbijał się echem po korytarzu.

    [ Rok i wiek jest jednak dobry - Vivianne jest po prostu z grudnia, dlatego ma jeszcze 17 lat :) ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Może mógłby pomagać Rosalie w 'odświeżaniu' gry na pianinie ? ]


    Rosalie Bessettet-Benoit

    OdpowiedzUsuń
  5. Vivianne uśmiechnęła się lekko. Lance był jedną z tych osób, które znała od dawna, jednak niewiele o nim wiedziała. Czasami udawało im się zamienić kilka słów, ale blondynka zawsze czuła się przy nim jakoś nieswojo. Może dlatego, że chłopak tak niewiele mówił i był dosyć spokojny. Vivianne zawsze wydawało się, że ma ją za idiotkę. To jak zawsze się spóźniała, kiedy on był niezwykle punktualny i to, jak dużo mówiła.
    - Pomyślałam, że czytanie horroru będzie ciekawsze w pustej szkole niż w parku. - odparła, podnosząc wyżej książkę, którą trzymała w rękach. Nigdy nie była na tyle przerażona po przeczytaniu czegoś, by na przykład bać się w nocy iść do łazienki. Teraz za to uciekała w środku dnia przed wyimaginowanym zabójcą. Może to czytanie w korytarzu wcale nie było takim dobrym pomysłem. - Ja... chyba zapomniałam ostatnio o kółku. Teraz, kiedy są wakacje mylę nawet dni tygodnia. - przyznała nieco zawstydzona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Vivianne za to potrafiła czytać wszędzie. Przesiadywała w kawiarniach, parkach, jednocześnie się opalając czy w kuchni, jedząc. Poza tym mogła czytać wszystko - horrory, babskie poradniki, książki historyczne czy mdłe romanse. Te ostatnie zajmowały nawet szczególne miejsce w niemałej kolekcji dziewczyny i mimo, że wszystkie były okropnie przewidywalne, Vivianne czytała je najczęściej. Cóż, gdzieś tam czaiła się w niej straszna romantyczka, która tylko czekała na wymarzonego księcia.
    - Przerwałam w najbardziej ekscytującym momencie, bo przeraziłam się jakiegoś huku, więc myślę, że na dziś już dość mam tej książki. - przyznała, czując się już trochę lepiej w jego towarzystwie. Może gdyby poznała go lepiej, nie wydawałby jej się taki... obcy? Nie wiedziała jak to nazwać, ale wydawało jej się, że jest jakąś straszną idiotką. Lance zawsze miał celne uwagi, podczas gdy ona potrafiła tylko mówić bez ładu i składu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Vivianne od razu uśmiechnęła się szerzej.
    - Chwała ci za to, że nie zaproponowałeś kawy. Wszyscy proponują kawę, a ja jej w ogóle nie piję. - odpowiedziała. To była taka miła odmiana, kiedy ktoś od razu trafił w jej gusta. Dla niej latem liczyła się tylko mrożona herbata i właśnie lemoniada. Zimą za to pojawiała się gorąca czekolada.
    - I tak, oczywiście, bardzo chętnie, tylko muszę to najpierw odłożyć. - dodała wskazując na książkę, którą trzymała w ręku. - Pójdziesz ze mną do internatu czy może zostawię to gdzieś tutaj i już nigdy nie dowiem się jak skończyła się ta historia? - zapytała. Kiedy szła do szkoły, wzięła ze sobą jedynie książkę. W ostatniej chwili odłożyła telefon, by nie rozpraszał jej przypadkiem. Pewnie uciekłaby z krzykiem, gdyby nagle ktoś zadzwonił, a potem odłożył słuchawkę. Przy okazji mogła też połamać sobie nogi, biegnąc w tych butach.

    OdpowiedzUsuń
  8. DISTRICT-PARTY1 sierpnia 2012 16:56

    Rozkręcamy ponownie największą blogową imprezę. Dołącz, a nie pożałujesz.
    district-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Vivianne uśmiechnęła się lekko, ucieszona z oferty pomocy.
    - To może nawet lepiej, dziękuję. - odparła zaraz i podała chłopakowi grubą książkę, którą trzymała w ręce. - Nie będziesz musiał oglądać tego bałaganu w moim pokoju, chociaż i tak jest lepiej niż zwykle. Za kilka dni przyjeżdża do mnie siostra.- wyjaśniła jeszcze.
    Mała Lise była o wiele bardziej poukładana i odpowiedzialna niż jej starsza siostra. Gdyby tylko zobaczyła pokój blondynki w środku roku szkolnego, od razu zaczęłaby w nim sprzątać. Vivianne nie mogła sobie na coś takiego pozwolić - była w końcu starsza i musiała dawać jakiś dobry przykład, chociaż nie zawsze jej się to udawało. Wręcz przeciwnie - to mała Lise zazwyczaj kryła lub łagodziła występki siedemnastolatki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokój blondynki rano również wyglądał okropnie. Zazwyczaj zaraz po przyjściu ze szkoły, próbowała go jakoś ogarnąć - kilka minut odpoczynku nie było możliwe przez tonę ubrań leżącą na łóżku.
    - A więc ty jesteś tym bardziej poukładanym. Tak jak moja siostra, z tą różnicą, że ona nie unika mojego bałaganu tylko sprząta za mnie. - przyznała i zaśmiała się.
    Ruszyła powoli w kierunku wyjścia ze szkoły. Kiedy wyszli na zewnątrz, Vivianne założyła ciemne okulary, które do tej pory miała na głowie. Brakowało jej kapelusza, ale skoro mieli nie odwiedzać internatu, musiała się obyć bez niego.
    - W którą stronę idziemy? - zapytała, rozglądając się wokół.

    OdpowiedzUsuń
  11. [a coś spróbuję naskrobać :> ]

    Jestem w Nowy Jorku dopiero dwa miesiące i jeszcze mam trudności z zapamiętaniem, gdzie co jest, jak gdzie dojść. Nic dziwnego, że się ciągle gubię. Jedynie gdzie bezbłędnie dojdę, to droga do domu z centrum oraz do swojej "pracy", czy też szkoły. Szłam, pokonując kolejne brudne ulice Manhattanu, mając nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Miałam spotkać się z ojcem. Ostatnim razem wystąpiły pewne komplikacje i nie mogłam z nim porozmawiać. Westchnęłam cicho. Dużo ryzykowałam, spotykając się z nim w miejscu publicznym. Poza tym, mógł mnie wydać policji choćby dla pieniędzy, mimo iż mieliśmy ile dusza zapragnie. Kochał pieniądze, pragnął ich coraz więcej.
    - Stój! - usłyszałam krzyk za sobą. Jednym ruchem ręki założyłam tylko kaptur i udałam, że nic nie słyszę. Przyspieszyłam kroku i zniknęłam w ciemnej uliczce. Jednakże nie zgubiłam Stróż Prawa. O tak, byłam pewna, że to on. Słyszałam nawet krótkofalówkę. Przekazywał reszcie informacje, ścigali mnie. Już po mnie.
    Biegłam. Uciekałam. Nie mogą mnie dopaść. Nie, Surri, nie poddawaj się. Przyspieszyłam jeszcze trochę i wyszłam na ulicę, gdzie znajdowała się jedna osoba. Mężczyzna. Policjanci byli blisko. Za blisko. Musiałam coś robić.
    - Nie ruszaj się. - mruknęłam do ucha nieznajomego, jednoczesnie przyciągając go tyłem do swojej piersi. Zakładnik. Teraz muszą mnie puścić, muszą. Wyciągnęłam mały nóz z kieszeni i delikatnie przystawiłam między łopatki mężczyzny. - Proszę. - dodałam nieco cynicznie, ale słychać było też prośbę.

    OdpowiedzUsuń
  12. [People are strange when you're a stranger, faces look ugly, when you're alone... I tak bez końca mogę słuchać i śpiewać! :3 Dzień dobry, witam i o wątek pytam!]

    OdpowiedzUsuń
  13. [ a dziękuję :) ]

    Blondynka zaśmiała się.
    - To ja jestem tą siostrą potworem. - stwierdziła. Małą Lise można było porównać do chłopaka, a Vivianne do jego siostry. Poza tym dziewczyna uważała, że nie nadaje się do roli starszego, bardziej odpowiedzialnego rodzeństwa i że urodziła się w złej kolejności.
    - Myślę, że zaryzykuję. Mam do wyboru lemoniadę niewiadomego pochodzenia lub niewiadomy los u ciebie, może nawet śmierć. A więc wybieram śmierć. - powiedziała i uśmiechnęła się.
    Zaskoczyła ją ta propozycja, ale jeśli była spontaniczna i nieprzemyślana (Vivianne uważała, że Lance niewiele osób zaprasza do domu), tym bardziej chciała z niej skorzystać. Nie wiadomo, kiedy taka okazja mogła się powtórzyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Vivianne wzruszyła jedynie ramionami. Nigdy nie zaniżała swojej wartości specjalnie - nie mówiła jaka to jest okropna po to, aby ktoś ją pocieszał. Prawda była taka, że dziewczyna nie zawsze zastanawiała się nad tym, co mówi i różne były tego efekty.
    - Jeszcze mnie nie znasz. Dla dobrej lemoniady mogę zaryzykować. - powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
    Lance przestał jej się wydawać specjalnie dziwny czy przerażający. Właściwie zaczęła zastanawiać się czemu zdarzało jej się tak myśleć. Na szczęście, kiedy już to robiła, w końcu uznawała, że go nie zna i nie może go osądzać. I dobrze, bo bardzo by się pomyliła.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie będę się chwalić, ale... no dobrze pochwalę się. - zaśmiała się i już miała kontynuować, kiedy przed nią pojawiła się staruszka. W ostatniej chwili wyminęła ją, przy okazji chwiejąc się na swoich szpilkach, po czym przyspieszyła, by dogonić towarzysza. Uśmiechnęła się lekko, kiedy ten spojrzał czy jeszcze żyje.
    - Tak więc moje ciasta są całkiem niezłe i też jeszcze nikogo nie otrułam. - przyznała, zrównując się krokiem z chłopakiem. Jedyną wadą w jej wypiekach było to, że zazwyczaj piekła, kiedy była wściekła. Najlepszym sposobem, by spróbować szarlotki Vivianne nie było więc błaganie na kolanach, a kłótnia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Vivianne również spojrzała na swoje buty, zastanawiając się przez chwilę.
    - Może nie są to najwygodniejsze buty w mojej kolekcji, ale za to są śliczne. - przyznała. Nie był to najmądrzejszy zakup, ale dziewczyna przez resztę dnia była zadowolona, że jest posiadaczką tych oto butów. Dopiero, kiedy spędziła w nich godzinę przestała być taka szczęśliwa.
    - Ale w mojej szafie jest naprawdę dużo wygodnych szpilek. - usprawiedliwiła się zaraz. - Może nie są tak wygodne jak kapcie... - dodała jeszcze i uśmiechnęła się. Nie chodziło o to, że Vivianne nie umiała chodzić w wysokich butach. Nie umiała chodzić tylko w wybranych parach. Zazwyczaj tych najładniejszych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Blondynka spojrzała na kamienicę, przy której się zatrzymali i tak jak przykazał jej towarzysz, weszła do środka, uważając na próg.
    - Chciałabym mieszkać we własnym mieszkaniu, ale rodzice uparli się na internat. - stwierdziła nagle. - Możliwe, że dzięki Lise w tym roku się to zmieni. Chociaż nie wiem czy mam dziękować za jej pomysł czy raczej płakać.
    Kiedy Vivianne przenosiła się do Nowego Jorku, oczywistą rzeczą było, że ma zamieszkać w internacie. Od tamtej pory po prostu nic się nie zmieniło. Jej rodzice chyba nadal myśleli, że ma tam najlepszą opiekę. Cóż, nie czuła, aby ktokolwiek się nią tam przejmował.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Dla mnie, na szczęście znalazł się jednoosobowy pokój. Nie wiem czy w innym bym wytrzymała. - zaśmiała się. Zatrzymała się, kiedy znaleźli się na samej górze i spojrzała na drzwi mieszkania chłopaka. Może nie był to szczególnie wielki budynek, ale Vivianne zawsze chciała mieszkać na najwyższym piętrze.
    - Moja siostra wymyśliła, że ze mną zamieszka. Chce, aby rodzice kupili nam mieszkanie i wtedy ona się tu przeniesie. Próbuje ich zwabić na lekcje śpiewu u jakiegoś nauczyciela. - wyznała nagle. - Boję się tego, że będę za nią odpowiedzialna, ale nie mogę też powiedzieć nie. To moja siostra i powinnam ją wspierać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Vivianne rozejrzała się po mieszkaniu i dopiero po chwili ruszyła za chłopakiem w stronę kuchni. Chętnie zamieszkałaby tutaj. Sama, bez siostry.
    - Ładnie. - stwierdziła, nadal oglądając wszystko dookoła. - Mam nadzieję, że rodzice się nie zgodzą. Albo że Lise nie spodoba się w mieście, kiedy tu przyjedzie. - powiedziała, odwracając się w stronę chłopaka. Druga możliwość wydawała się mało prawdopodobna. Siostra blondynki często ją odwiedzała i już zdążyła polubić Nowy Jork.
    - Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię. - dodała nagle. Niektórzy z jej przyjaciół wiedzieli o pomyśle Lise, jednak Vivianne nie mówiła im o swoich zmartwieniach z tym związanych. Można było oczywiście znaleźć sporą listę plusów i minusów w pamiętniku dziewczyny, ale niewiele osób go ostatnio przeglądało.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Łączy ich muzyka, oboje lubią czytać i są wolontariuszami. ;) jest więc czego się uczepić. On jest raczej cichy, ona wygadana, także mogą się po tym względem uzupełnić. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  21. Jasmine Delacour5 sierpnia 2012 11:33

    [Jasne, tylko takie pytanie - już się poznali? I zaczynamy od jakiegoś normalnego, przypadkowego spotkania? :) czy kolejny wolontariat?]

    OdpowiedzUsuń
  22. Jasmine Delacour5 sierpnia 2012 11:48

    Jasmine nigdy nie była śpiochem. Zawsze wstawała najwcześniej z całej rodziny. I nigdy nie siedziała bezczynnie, ani nie trwoniła czasu na leniuchowanie. Tego dnia więc nie mogło być inaczej. Od rana latała po mieście, robiąc zakupy i załatwiając sprawy dla całej rodziny. Papiery brata, badania mamy. Doszło już do tego, że rankiem dziewczyn znajdowała w kuchni listę spraw do załatwienia od całej rodziny. Nie miała jednak nic przeciwko. Lubiła być w ruchu.
    Miała już wracać. Stała na przystanku, czekając na autobus z dwiema wielkimi siatkami zakupów. Autobus przyjechał, Jasmine chciała wsiąść, jednak ktoś pospiesznie wysiadł, wpadając na nią. Dziewczyna nawet się nie zirytowała, szybko bowiem rozpoznała w owej osobie chłopaka, którego kiedyś poznała na wolontariacie w szpitalu. Uśmiechnęła się do niego radośnie, nie zwracając uwagi na fakt, że jej autobus odjechał.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zdążyłam napisać dosłownie jedną linijkę w pamiętniku kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej, przerwałam pisanie i spojrzałam na ekran swojego telefonu komórkowego, wiadomość od ojca, z matką wrócą dopiero jutro, wiedziałam jak to się skończy, jedyne czego nie rozumiałam to dlaczego nie mógł powiedzieć wprost, że wyjazd przedłuży się o więcej niż jeden dzień? Przecież było to oczywiste, że skoro ojciec już zorganizował czas na napisanie wiadomości to znaczy, że wyjazd będzie trwał więcej i byłam prawie pewna, że jutro znów napiszę i będzie tak przedłużał pobyt aż postanowi spakować bagaże i przyjechać. Wcale nie pojmowałam jego rozumowania. Po co tyle kłamstw? Może było to przyzwyczajenie zawodowe. Będzie się pewnie tłumaczył, że miał mnóstwo spotkań i jakie jest to męczące, ale w gruncie rzeczy w okół tego kręciło się jego życie, matka za to korzystała z luksusów w hotelach. Udana z nich parka. Wiedziałam, że jedyną rzeczą związaną z moją osobą jaką się przejmują to moje świadectwo oraz sukcesy w szkole. Pióro zawisło nad niewielkim notesem w błękitnej aksamitnej oprawie. Nagłym gestem uniosłam głowę i cisnęłam i pióro, i notes w stronę wykuszowego okna. Odbiły się od framugi i spadły na wyściełaną ławeczkę we wnęce. To wszystko było kompletnie bez sensu, nie zamierzałam siedzieć tu i użalać się nad swoim żywotem. Wstałam i gniewnie wsunęłam ręce w rękawy beżowego aksamitnego kimona, mimowolnie zerknęłam w lustro, zobaczyłam dziewczynę z nachmurzoną miną i ściągniętymi ustami. Pokręciłam głową, dlaczego jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam? Gorąca kawa, ciepła kąpiel i dojdę do siebie, pomyślałam. Wieczorny rytuał ukoił nerwy. Dzisiejszego wieczoru nie miała zamiaru spędzić w czterech ścianach więc zarzuciłam na ramię szmacianą torbę i wyszłam, zamykając drzwi na trzy spusty. Na zegarku widniała dziewiętnasta. (...) Przechadzałam się po opustoszałym terenie szkoły, nie wiem dlaczego właśnie tu się znalazłam, po prostu w pewnym momencie skręciłam w lewo i znalazłam się na obszarze placówki edukacyjnej. Nagle zauważyłam znajomą postać siedzącą na ławce, uśmiechnęłam się do siebie, i po chwili znalazłam się za ławeczką, dłoniami zakryłam oczy chłopaka, śmiejąc się pod nosem. -Zgadnij kto.-

    OdpowiedzUsuń
  24. [Z góry przepraszam za SPAM. Zaznaczam jednak, iż otrzymałam zgodę od właścicielki bloga.]
    Wrzesień. W Birmingham High School pojawiają się nowe twarze, niektórzy odchodzą. Szkoła jednak nieustannie od kilkudziesięciu lat tętni tym samym życiem, a nauczyciele zarażają tą samą pasją. Ty też już dziś możesz dołączyć do najsłynniejszej szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii.
    Możesz wcielić się w rolę szkolnego kujona, kapitanki drużyny cheerleaderek, szkolnego sportowca. Wspinaj się po szczeblach szkolnej drabiny popularności i z niepopularnej pierwszoklasistki zmień się w królową balu!
    Już dziś dołącz do http://birmingham-high-school.blogspot.com/
    [Blog wciąż w budowie, jednakże najważniejsze zakładki są już dostępne.]

    OdpowiedzUsuń
  25. Jasmine Delacour10 sierpnia 2012 12:17

    [Miałam mały problem ze zdjęciami Katie, niestety. :c]

    - Cześć, Lance. - powiedziała radośnie, przekładając zakupy do drugiej ręki, bo ta zaczynała jej już nieco cierpnąć. Odwróciła na chwilę oczy, odprowadzając wzrokiem swój autobus, po czym spojrzała ponownie na chłopaka. - Cóż, chyba pozostaje mi iść piechotą. W którą stronę idziesz? - zapytała, patrząc na niego swoimi wesołymi, czekoladowymi oczami. Radosny uśmiech nie schodził jej z twarzy. A jego widok wyjątkowo ją rozweselił. W końcu nie codziennie wpadała na znajomych-wolontariuszy. A i jego bardzo wtedy w szpitalu polubiła!

    OdpowiedzUsuń
  26. Jasmine spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale posłała mu wdzięczne spojrzenie i uśmiechnęła się uroczo. Nie chciała nic mówić, ale torby naprawdę zaczynały jej ciążyć. Była w końcu bardzo drobną osóbką.
    - Dziękuję. - powiedziała pogodnie, ruszając w odpowiednim kierunku. - Pewnie, że mi nie przeszkadza. - Uśmiechnęła się radośnie. Bo niby w czym miałoby jej przeszkodzić? A tak, to przynajmniej będzie miała miłe towarzystwo!

    OdpowiedzUsuń
  27. - W porządku, ile tylko potrzebujesz. - powiedziała pokrzepiającym tonem, klepiąc go delikatnie po ramieniu.
    Jasmine patrzyła na niego z czułością. Biedny chłopak, taki niepewny. Nie lubiła, kiedy ktoś tak czuł się w jej towarzystwie, robiła więc wszystko, by nie rozluźnić atmosferę.
    - Zdziwiłabym się, gdybyś wiedział, gdzie mieszkam. - dodała, uśmiechając się pogodnie. - W końcu sama ci o tym nie mówiłam. - Mrugnęła do niego. Zamyśliła się przez chwilę. Nagle spochmurniała.
    - Byłam parę dni temu. Pamiętasz Lizzie, tą malutką, jasnowłosą dziewczynkę, która czekała na przeszczep? - zapytała, patrząc na niego swoimi czekoladowymi, dużymi oczami, które nagle posmutniały. - Niestety, się nie doczekała... - dodała, a oczy jej się nieco zaszkliły. Spuściła wzrok. Przeszedł ją niemiły wzrok, jak za każdym razem, gdy o tym myślała.

    OdpowiedzUsuń
  28. Vivianne zaśmiała się, łapiąc cytrynę.
    - Widzę, że jestem też pierwszą osobą, która spróbuje twojej lemoniady. - powiedziała i położyła cytrynę na desce do krojenia. Chciała większość z niej wycisnąć, a resztę pokroić i przyozdobić szklanki. Nawet jeżeli lemoniada nie wyszłaby najlepiej, mogła przynajmniej wyglądać ładnie.
    - A więc ja też czuję się zaszczycona. - dodała i przekroiła owoc. Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się lekko. Jej pokój ciągle ktoś odwiedzał, mimo że wyglądał o wiele gorzej niż to mieszkanie. Zawsze panował tam chaos i nigdy nie można było powiedzieć, że jest po prostu czysto. Takie wrażenie skutecznie niszczyły wszystkie plakaty, cytaty, zdjęcia i wycinki z gazet przyklejone na ścianę.
    - I nie musisz trzymać kciuków. Będzie co będzie, jest też parę plusów. - dodała i wzruszyła lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziewczyna nawet nie zdążyła zareagować na jego słowa - tak szybko wyszedł z kuchni. Pierwsze o czym pomyślała to jakieś leki, które musiał przyjmować o określonej godzinie, ale kiedy zobaczyła jak chłopak schodzi po schodach, postanowiła przestać się zastanawiać. To nie była jej sprawa i nie musiała wszystkiego wiedzieć.
    - Wycisnęłam wszystkie cytryny. - pochwaliła się z delikatnym uśmiechem na ustach. Do dwóch szklanek wrzuciła kilka kawałków i przyozdobiła je jednym plastrem, jak zwykle robiono to w filmach.
    - Co teraz szefie? - zapytała i zaśmiała się. Ona również nigdy wcześniej nie robiła sama lemoniady, więc prawdopodobieństwo, że ta będzie naprawdę dobra było małe. Chociaż, skoro małe dziewczynki w kreskówkach sprzedawały napój i ludzie chętnie go kupowali, oni również musieli dać sobie radę.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Gazowaną - odparła bez zastanowienia, nawet nie zerkając w stronę chłopaka. Próbowała jeszcze poprawić swoje dzieło i wetknęła w szklanki kolorowe słomki, które wyjął wcześniej Lance.
    - Jeśli tą lemoniadę będzie się dało przełknąć, to powinniśmy zrobić program kulinarny. "Kuchnia dla opornych". - zaśmiała się i nasypała cukier do swojej szklanki. Potem przesunęła cukiernicę w stronę chłopaka, nie wiedząc ile wsypać łyżeczek i wlała do obu szklanek wyciśnięty sok. Teraz wystarczyło dodać wody, inaczej ich miny nie byłyby za wesołe, w trakcie picia napoju.
    - Rozumiem, że w tym domu gotuje siostra? - zapytała nagle. - Jeżeli tak, to mieszkanie z nią nie może być złe.

    OdpowiedzUsuń
  31. Vivianne wlała do swojej szklanki wodę gazowaną, po czym odwróciła się w stronę chłopaka.
    - Naprawdę nie słodzisz? Dasz radę to połknąć? - zapytała rozbawiona. Ona wolała słodkie rzeczy. Nigdy nie przepadała za kwaśnymi żelkami czy gumami do żucia. Gdyby nie posłodziła lemoniady, Lance miałby niezły ubaw, patrząc na to jak się krzywi.
    - To smutne, twój kontakt z siostrą. Dla mnie Lise jest też przyjaciółką i mówię jej o wszystkim. To znaczy nie wie tego czego nie powinna wiedzieć. - powiedziała, biorąc swoją szklankę i idąc w kierunku wskazanym przez chłopaka. - Nie wie na przykład, że nie za bardzo podoba mi się jej pomysł z przeprowadzką. - dodała i zaczęła ostrożnie wspinać się po schodach. Nie chciała przecież wylać przypadkiem ich dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  32. Vivianne wpatrywała się w swoją szklankę i bardzo powoli szła po schodach. Jednak mimo tej całej ostrożności, przesadziła z wodą mineralną i przy każdym najmniejszym zawahaniu, lemoniada kapała na jej dłoń. Oczywiście mogła napić się napoju i nie miałaby żadnego problemu, jednak ich dzieło nie zasługiwało, by pić je na środku schodów. To była w końcu ich pierwsza własnoręcznie zrobiona lemoniada.
    - Prawie w ogóle nie znam twojej siostry, dlatego nie będę osądzać waszych relacji ani nie zamierzam ci na siłę pomagać. Ja nigdy nie miałam takiej sytuacji, więc moje rady byłyby kompletnie bezsensu i raczej by się w ogóle nie sprawdziły. Mogę najwyżej trzymać kciuki. - powiedziała, po czym uśmiechnęła się lekko, pokonując ostatni stopień. - I nie zauważyłam, żebyś miał jakiś szczególnie trudny charakter. - dodała, teraz odwracając się w stronę chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jasmine Delacour11 sierpnia 2012 17:06

    Jasmine w pierwszej chwili pokiwała tylko głową, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Bo choć wiedziała, jakie jest życie, i straciła już niejedną osobę, to wciąż to tak samo bolało. I zadziwiało. Szczególnie, kiedy dotyczyło to niewinnych ludzi. Małych dzieci. Przeszedł ją nieprzyjemny też.
    - Mi też. - mruknęła cicho. Spojrzała na niego, a gdy i on na nią spojrzał uśmiechnęła się ciepło i położyła dłoń na jego ramieniu. - Przynajmniej była szczęśliwa w te ostatnie dni. - dodała, mając świadomość, że brzmi to strasznie banalnie, ale taka była prawda.

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Mają podobne zainteresowania. Wątek? Jak podrzucisz powiązanko nawet najdziwniejsze to chętnie zacznę :D ]

    OdpowiedzUsuń
  35. [ O mogli być parą, rozstali sie nie wiadomo jak i dlaczego i albo spotkają się i nie będą wiedzieli jak się zachować, bo to rozstanie jakieś dziwne było. Albo zostali dobrymi przyjaciółmi.Albo, że Laurion jest wolontariuszem to mógł kiedy Lilke wyratować, na przykład w te wakacje, plaża, podtopienie i tak się poznali,czy utrata przytomności na koncercie, a relacja wyjdzie w wątkach. Co chcesz? Spoczko mogę zacząć?:) ]

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Jasne, a że dużo czasu minęło, oni sami mogli sie zmienić i dziwna sytuacja. Jestem za! Zobaczymy co z tego wyniknie. Jak mam zacząć to pewnie wieczorkiem coś skrobnę w przypływie weny jeśli Ci to nie przeszkadza:) ]

    OdpowiedzUsuń
  37. Lilka natomiast wakacje spędzała tak jak statystyczny nastolatek je spędza. Na pewno duży wpływ miał fakt, że przecież mieszkała w akademiku, a tam bez imprezy nie mogło się obejść więc chcąc nie chcąc w nich uczestniczyła, a następny dzień odsypiała. Jednak tego dnia nie miała najmniejszej ochoty na spanie. Włóczyła się po pokoju w te i we w ę nie bardzo wiedząc co ze sobą począć. Wzięła prysznic, zbyt długi według współlokatorek. Rozczesała blond włosy, wyjęła z szafy pierwszą lepszą sukienkę i balerinki. Chwyciła torebkę pakując do niej najważniejsze rzeczy i tak wyszła z akademika.
    Nie wiedziała gdzie iść. Szła po prostu przed siebie. Poszła do parku i posiedziała na ławeczce patrząc na bawiące się przy stawie dzieci. Wyjęła swój aparat, który zawsze był nieodłączną częścią jej samej i pstryknęła im kilka zdjęć. Uśmiechnęła się do siebie i cofnęła, by je obejrzeć jeszcze na aparacie. Oglądała zdjęcia i cofnęła o jedno za dużo. O to, na którym była ona z Laurionem. W sumie nie wiedziała co się stało, ale już nie byli razem. Tak sobie. Westchnęła ciężko i włożyła aparat do torebki i ruszyła dalej.
    Szła ulicą, a na której znajdował się dom chłopaka. Zatrzymała się przy nim widząc, że skrzynka pocztowa była połamana. Pozbierała listy i podeszła do drzwi. Zawahała się, ale zadzwoniła dzwonkiem czekając, aż ktoś otworzy. Gdy zobaczyła przed sobą Lauriona zaniemówiła na chwilę. Oblizała nerwowo wargi i podała mu listy.
    - Twoja skrzynka jest zepsuta-powiedziała na początku dość niepewnie. Dopiero po chwili jej ton stał się bardziej stanowczy- pozbierałam listy i Ci przyniosłam, by nie rozwiał ich wiatr.

    OdpowiedzUsuń
  38. Vivianne od razu położyła szklankę na stoliku i dopiero potem zaczęła rozglądać się po pokoju. Ona z pewnością nie potrafiłaby utrzymać takiej czystości przez dłużej niż kilka dni. Chyba, że zatrudniłaby sprzątaczkę, co byłoby dziwne, jako że mieszkała w akademiku. W jej pokoju roiło się od niepotrzebnych rzeczy, których dziewczyna nie chciała wyrzucić.
    - Chciałabym mieć taki pokój. - stwierdziła, odwracając się wreszcie w stronę chłopaka i uśmiechnęła się lekko. - A jeśli chodzi o twój charakter to myślę, że do tej pory bardzo się myliłam. - dodała. Teraz naprawdę nie była dumna ze swojej wcześniejszej opinii. Wydawała jej się strasznie niemądra.

    OdpowiedzUsuń
  39. Powinna już iść, no bo po co wchodzić do środka? W końcu minęło tyle czasu, nie bardzo wiedziała jak się teraz zachować, jednak gdzieś tam w środku zależało jej by jednak przekroczyć próg jego domu. Porozmawiać i chociaż dowiedzieć się co się stało, że tak nagle wszystko się skończyło. Nie wiedziała czy chce do tego wracać, w końcu kto normalny bez słowa zostawia dziewczynę. A jeśli to się kiedyś powtórzy? Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
    Chętnie- odpowiedziała, gdy zaproponował wejście do środka, choć przeklinała się w myślach za to.
    - Odetchnęła głęboko i przygryzła nerwowo dolna wargę, a jej wzrok padł na jego nagi tors. Uśmiechnęła się subtelnie, bo wspomnienia uderzyły w nią czym fala o brzeg. Dlatego szybko odwróciła spojrzenie zielonych oczu.
    - Poprosiłabym wodę, jeśli można. Gorąco dziś- powiedziała patrząc na Lauriona. Czuła się głupio, a cała rozmowa była sztywna, jednak chciała się dowiedzieć. Chciała wiedzieć co poszło nie tak i dlaczego tak po prostu się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  40. Chwyciła od niego szklaneczkę z zimną wodą i od razu upiła z niej łyk. Zrobiło jej się lepiej, może trochę odetchnęła. Spojrzał na Lauriona i skierowała się na górę do jego pokoju. Wiedziała jak dojść, znała jego pokój na pamięć i o dziwo zawsze dobrze się tam czuła. Kiedy drzwi pokoju zamknęły się za nimi serce jej podskoczyło. Nie wiedziała co teraz, o czym mają rozmawiać, co robić. Słysząc jego słowa pokiwała głową i usiadł na jego łóżku.
    - No chyba musimy- potwierdziła i wbiła w niego wzrok. Jak to sie stało, że byli razem? Różnili się, ona był spokojny, ona imprezowiczka, ale może przez to dopełniali się idealnie. Ponoć przeciwieństwa się przyciągają, może tak właśnie było z nimi.
    Mniejsza dlaczego, ważne, że kiedyś było dobrze, wręcz idealnie i prysło jak bańka mydlana, a teraz trudno im spojrzeć sobie w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  41. Vivianne usiadła na kanapie, po czym napiła się swojej lemoniady. Na jej ustach natychmiast pojawił się szeroki uśmiech.
    - Naprawdę powinniśmy założyć bloga. Albo od razu program kulinarny. - powiedziała z entuzjazmem. Dwójka kuchennych nieudaczników robi dobrą lemoniadę. Może i sprawdziliby się jako duet w kuchni.
    - I to nie jest dobre, że się przyzwyczaiłeś. - dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  42. Patrzyła w swoją szklankę zastanawiając się co teraz. Może powinna stad iść? Jednak dlaczego miałaby wyjść nie dostając odpowiedzi?
    Kiedy usiadł przed nią przeniosła zielone oczka na Lauriona. Słuchała jego słów, wręcz spijała je z jego ust. Chciała prawdy, chciała się dowiedzieć dlaczego się tak zachował. Z każdym kolejnym słowem wszystko stawało się jasne. Zaczynała go rozumieć i teraz miejsce bólu wypełniał żal i współczucie. No bo czy może być coś gorszego dla dziecka niż śmierć rodzica? Sama to przeżyła będąc dzieckiem więc go rozumiała, może nawet bardziej niż ktokolwiek inny.
    Położyła dłoń na jego policzku delikatnie gładząc go kciukiem. Patrzyła mu w oczy, w których mógł dostrzec troskę.
    - Och Laurion zrozumiałabym- szepnęła i odłożywszy szklankę na bok ostrożnie objęła go ramionkami przytulając go do siebie. Chciała dodać mu otuchy, by wiedział, że zawsze może na nią liczyć, że zawsze może jej zaufać i o wszystkim powiedzieć. - Mogłeś mi powiedzieć, zawsze lepiej znosić to z kimś mimo że czujesz złość do całego świata- szeptała delikatnie gładząc jego plecki. Zrobiło jej się go strasznie żal i głupio, że nie zauważyła bólu, który go męczył.

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie miała zamiaru na niego krzyczeć. Raczej chciała go pocieszyć, dać wsparcie w tym trudnym momencie jakim była strata matki. Teraz jakby odrzuciła na bok ich relacje prywatną i to wszystko co ich łączyło. Chciała teraz, by poczuł się lepiej.
    Chociaż w momencie, gdy go przytuliła jej samej zrobiło sie lepiej na sercu. Brakowało jej go. Tak po prostu przytulić się, porozmawiać, świadomości, że jest obok,że jest dla niej. Jednak chyba było za późno na powrót do przeszłości, przynajmniej na razie.
    Kiedy się od niej odsunął posłała mu pokrzepiający uśmiech i położyła mu dłoni na policzkach delikatnie gładząc je kciukami. Ale zaraz potem je zabrała. Nie wiedziała czy powinna. Dziwnie sie czuła w obecnej sytuacji.
    - Em...masz jakieś plany na wakacje?- zapytała chcąc zmienić temat jak gdyby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń